Szybko się
podniosłam. Łzy płynęły mi po policzkach, byłam cała przepocona. Próbowałam się
uspokoić. To tylko sen, to tylko sen. Ale to nie pomagało. Przeżyłam to dwa dni
temu. Byłam bliska śmierci. Spokojnie… Nie mogę być spokojna. Położyłam się. Próbowałam
zasnąć, ale co chwile powracały wspomnienia z klubu. Te trzy dziewczyny na
podłodze… Leżałam z godzinę, ale byłam
przerażona. Sięgnęłam po telefon.
- Halo? –
usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
Nie mogłam
opanować płaczu. On mnie uratował.
- Czemu
płaczesz? – spytał już rozbudzony.
- Miałam sen…
koszmar. Nie mogę spać, zasnąć, wspomnienia wracają. – wyszlochałam.
- Zaraz będę.
– powiedział i się rozłączył.
On tu
przyjdzie? Chciałam tylko, żeby mnie pocieszył przez telefon. Spojrzałam na
zegarek: 3 rano. Chce mu się do mnie lecieć? Usłyszałam delikatne pukanie.
Otarłam łzy i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi. Wszedł i zamknął je od środka. Od
razu mnie przytulił. Gdyby nie zadzwonił… Gdyby nie przyjechał… Łzy znowu
zaczęły płynąć.
- Już jest
dobrze, nic ci nie jest. – próbował mnie uspokoić.
Scena ze snu
krążyła po mojej głowie. Ten ból… był niewyobrażalny. Twarz tego faceta…
obleśna twarz tego idioty. Dostałam drgawek. Próbowałam się opanować.
Próbowałam. Nie lubiłam być rozhisteryzowana. Nie znosiłam taka być. Ale tak
cholernie trudno było mi się opanować. Gdyby to był tylko sen… a te dwa dni
temu patrzyłam się na tą twarz… twarz mężczyzny, który był odpowiedzialny o
śmierć trzech kobiet.. może nawet więcej? Wziął mnie na ręce. Nawet nie miałam
siły się pytać co robi. Minęliśmy lustro. Jezu… jak ja wyglądam. Zaraz się
opanuję… zaraz… dam radę, przestanę wyć jak małe dziecko. To jest trudne..
zmaganie się z własną psychiką. Weszliśmy na górę, położył mnie na łóżku.
Dlaczego nadal płaczę? Nie chcę już płakać… Zamknęłam oczy. OPANUJ SIĘ! TO
ROZKAZ KURWA, MONIKA, OPANUJ SIĘ W TEJ CHWILI! Łzy przestały płynąć. WRESZCIE.
Kuba położył się obok. Oparł głowę na ręce i patrzył się na mnie.
- Nie patrz
tak na mnie… wyglądam teraz okropnie. – powiedziałam cicho.
- Wcale nie.
Nadal wyglądasz ślicznie. – odpowiedział. – Lepiej już.
- Chyba tak. –
odpowiedziałam.
Nie myśl o
tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym. Myśl o czymś innym. Tak, o czymś innym.
- Nie musiałeś
przychodzić. – powiedziałam. – Chciałam tylko pogadać…
- No tak, tak.
Pogadajmy sobie więc…
- Jest prawie
czwarta. Powinieneś spać.
- Ty też. –
odpowiedział.
- No tak… ale…
- Nie ma „ale”
.
- Przepraszam
tato… - powiedziałam cicho.
Uśmiechnął
się.
- Nie masz za
co.
Przybliżyłam
się do niego, przytulił mnie.
- Dziękuję. –
szepnęłam.
- Nie masz za
co. – podkreślił. – Naprawdę.
Fajnie mi się
tak leżało. Było mi ciepło i milutko. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ludzie się
tak jarali miłością, zakochanymi, randkami i tym wszystkim. Dopiero teraz
zaczęłam rozumieć. Żadne z nas się nie odzywało. Delikatnie się odsunęłam i
spojrzałam na niego. Zasnął. Zachciało mi się śmiać. Zaczęłam rysować szlaczki
na jego klatce piersiowej. Uśmiechnął się przez sen. Nagle do mojej głowy wbiła
się myśl.. Ja go kocham. KOCHAM GO. To takie trochę dziwne.. ale przyjemne.
Patrzysz się na chłopaka, niby normalnego chłopaka, ale gdy tak na niego
patrzysz robi ci się ciepło na sercu. Tak trochę teraz nie umiem wyobrazić
sobie życia bez niego.. a to jest głupie, bo znam go tak krótko. Spojrzałam na
zegarek: 4.45. Ciekawe jak jutro wstanę.
Zamknęłam oczy i chciałam się przekręcić na drugą stronę, ale Kuba mnie
przycisnął do siebie. Znowu zachciało mi się śmiać. Dobra, dobra, będzie po
twojemu.
***
Otworzyłam
oczy. Od razu spojrzałam na zegarek. Równa 11. Szturchnęłam Kubę.
- Hmm? –
mruknął.
- Mieliśmy iść
na 12 do Kościoła..
- Pójdziemy na
później.
Już chciałam
zaprotestować, ale przypomniałam sobie, że przybiegł tu, bo miałam głupi
koszmar. Więc zostawiłam go w spokoju i wstałam. Poszłam pod prysznic i po
kilkunastu minutach wyszłam już czysta i ubrana. Szybko wysuszyłam włosy,
umalowałam się i zeszłam na dół. Co by tu zrobić na śniadanie? Zaszaleć czy nie
zaszaleć? Sama nie wiem… Zaszaleję. Pokażę, że jestem lepsza. Wyjęłam zmrożone,
długie bułki (nie mylić z bagietkami, bagietki są mniejsze). Przekroiłam na
pół, wyżłobiłam wgłębienie. Wzięłam warzywa, Ser, jajko i kurczaka i zaczęłam
je siekać w kostkę. Wszystko wsypałam do bułki, jeszcze raz posypałam serem i wsadziłam
do piekarnika. Mam 10 minut żeby tu posprzątać. Szybko pochowałam naczynia i
noże do zmywarki, wytarłam blaty, warzywa i resztę wsadziłam z powrotem do
lodówki. Wstawiłam wodę na herbatę. Nie wiedziałam którą wybrać, ale w końcu
zdecydowałam się na Earl Grey. Została minuta do końca pieczenia. Zajrzałam do
piekarnika. Wszystko ok. Zalałam dwa kubki herbaty, piekarnik zaczął pikać,
więc go wyłączyłam. Nałożyłam bułki na
talerze i położyłam je na stole. Idealnie wtedy Kuba wszedł do jadalni.
- To zdecydowanie
nie jest fair. – powiedział uśmiechając się.
- Ale co? –
udałam niewiniątko.
- Dobrze wiesz
co.
- Serio nie
mam pojęcia. Co tym razem zrobiłam?
Niech żyją
umiejętności aktorskie!
- Nie gotuj
tak dobrze…
- Nawet nie
spróbowałeś…
- Już wiem, że
będzie dobre.
- Jak wolisz
tak myśleć… Chcesz ketchup albo majonez? – spytałam podchodząc do lodówki.
- Nie znoszę
majonezu, ale ketchup poproszę.
- Jak można
nie lubić majonezu?
- Normalnie. –
odpowiedział krótko.
- Relax.. Take
it easeeeh. – zaśpiewałam.
Uśmiechnął
się.
- Postaram
się. Posłuchaj, jakoś tak zapomniałem ci powiedzieć, ale przylatują moi
kumple..
- Kiedy?
- Poczekaj,
wszystko ci powiem… - powiedział lekko rozdrażniony. On się denerwuje? – Jutro…
Nie
przerywałam mu.
- Koło 18
powinni być. Będą tu do piątku, więc moglibyśmy wrócić razem z nimi do Polski.
- Zależy gdzie
będą lecieć. – powiedziałam.
- Do Świdnika.
– powiedział.
- No to
możemy. Rozumiem, że chcesz żebym was zostawiła, żebyście się dobrze bawili?
- Nie.. nie o
to chodzi.. Będę cię pewnie rzadziej odwiedzał, tylko trochę, ale oni chcą cię
poznać.
Przestałam
jeść.
- Oni o mnie
wiedzą? – spytałam zdziwiona.
- A dlaczego
mieliby nie wiedzieć? – spytał zaskoczony moim pytaniem.
- Nie wiem…
- Wiesz.
- Myślałam, że
im nie powiedziałeś. Po prostu. Nie jesteśmy jakoś długo ze sobą.. Ile to?
Jakieś dwa tygodnie? Trzy tygodnie. – powiedziałam analizując dni w myślach.
- Za tydzień
miesiąc. – powiedział. – Równo za tydzień.
Zrobiło mi się
głupio… On to wie, a ja nie. Dobra, zapamiętam sobie.. 6 wrzesień – rocznica.
Odnotowałam to w myślach.
- Dokładnie. –
powiedziałam. – Więc.. zazwyczaj..
- To są moi
najlepsi przyjaciele. Więc wiedzieli już dawno, wiedzieli o wszystkim.
- Wszystkim
wszystkim? – spytałam zdziwiona.
- No bez
przesady… chodziło mi raczej o to co myślałem o tobie.
- Rozumiem. No
to fajnie, że przyjeżdżają. – powiedziałam i wzięłam gryza.
- No i przez
to nie będziemy razem spali, bo oni będą spali u mnie, wiesz, muszę się nimi
zająć, bo mi wszystko rozwalą… Uwierz, są do tego zdolni.
- No dobrze.
Przecież nic nie mówię. – roześmiałam się. – Nie rozumiem po co mi się tak
tłumaczysz. Przyjeżdżają twoi przyjaciele. Rozumiem. Cieszę się z tego, na
serio nie musisz się tłumaczyć.
- Kiedy chcesz
ich poznać? W poniedziałek czy kiedy indziej?
- Zależy od
godziny o której kończę.. Nick powinien mi już wysłać moją rozpiskę, więc zaraz
sprawdzę.
Dokończyliśmy
jeść i wzięłam laptopa. Włączyłam pocztę i już miałam kliknąć na rozkład w
radiu, ale wyświetliło mi się połączenie od Rity. Odebrałam.
- Heeej
bejbeee. – powiedziała. – Nie zgadniesz co dla ciebie mam..
- Ciasto
karmelowe? – szybko spytałam.
Roześmiała
się.
- Niee… ale
coś równie dobrego.
Kuba wszedł do
pokoju.
- Cóż to? –
spytałam ze śmiechem.
- TWOJA
PIOSENKA! – krzyknęła uradowana. – Nagrałam ją wczoraj i powiem ci, że jest
świetna!
Kuba spojrzał
na mnie zaskoczony.
- Właśnie ci
ją wysłałam na pocztę. Wyląduje na „Ora Deluxe” – powiedziała.
- Jejku, nie
przesadzaj, nie sądzę żeby nadawała się na płytę..
- Błagam cię,
nawet nie zaczynaj tej nieśmiałej gadki, jest świetna! Idealna na tą płytę!
Kuba podszedł
bliżej, ale nadal się nie odzywał.
- Ooo hej
Kuba. – przywitała się Rita.
- Hej. –
odpowiedział.
- Musisz
usłyszeć tą piosenkę. – powiedziała od razu. – Jest świetna! Możesz być dumny z
Moniki. Powinna zająć się pisaniem tekstów.
- Rita.. –
jęknęłam.
- Cicho. –
powiedziała. – To nie wszystko. Nagrywałam ją pod okiem Beyonce i ona chce
żebyś pomogła jej napisać nową piosenkę! Na jej nowy album! Czujesz to?
- Rita… zabiję
cię, jak mogłaś…
- Nie żeby
coś, ale powinnaś się cieszyć i mi dziękować. – powiedziała.
- Dzięki,
serio, ale nie sądzisz, że to przesada? Napisałam to pod wpływem impulsu.. nie
umiem usiąść i napisać piosenki.
- Dasz radę.
Bey już ma połowę tej piosenki. Nie ma pomysłu na resztę, twierdzi że czegoś
jej brakuje.. więc stwierdziła, że spróbować nie zaszkodzi, w szczególności, że
już cię poznała. Powiedz mi kiedy byś mogła zawitać do studia.
- Nie wiem,
czekaj. – powiedziałam i ją zminimalizowałam.
Ogarnęłam mój
plan. Całkiem niezły. Taki układ mi pasuje…
- Hmm… środa o
20? – spytałam.
- Ok.
Przekażę. Teraz lecę nagrywać resztę, paa. – wysłała mi buziaka i się
rozłączyła.
Czas się
zmierzyć z Kubą.
- Piosenka
mówisz? – spytał.
- Ona ją po
prostu wzięła. Coś nabazgrałam na kartce, ona to zobaczyła i wzięła. –
powiedziałam broniąc się.
- Co nie
zmienia faktu, że ją napisałaś. Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Bo.. bo.. No
jakoś tak wyszło.. napisałam ją w 5 minut, później wyszłyśmy do klubu i
wyleciało mi to z głowy..
- Napisałaś to
po naszej sprzeczce? – spytał zdziwiony.
- Tak.. ale to
nie jest nic złego…
- Czyli jest o
mnie? – uśmiechnął się.
- Tak trochę..
Uśmiechnął się
w jego jedyny i niepowtarzalny sposób.
- Włączysz ją?
- Nie wiem…
- Włącz ją…
proszę, - powiedział.
- Ughh.. no
dobra, ale mówię od razu, że mogła coś zmienić i też słyszę ją po raz pierwszy.
Włączyłam. Raz
się żyje. ( ) Zamknęłam oczy. To jest
całkiem dobre.. jej wokal jest świetny. To jest dobre. Udało jej się zrobić
dobrą piosenkę z mojego tekstu. Nie patrzyłam na Kubę. Bałam się jego reakcji…
tekst tej piosenki nie jest zbyt pozytywny.
- To są twoje
myśli? Tak o mnie myślisz?
- Nie do
końca…
- Rozwiń to. –
powiedział. – Chcę cię zrozumieć i wiedzieć czy dobrze rozumiem tą piosenkę.
- Myślę tak
tylko wtedy, gdy się uprę… gdy zaczynam się zastanawiać… nigdy nie chciałam się
zakochiwać.. twierdziłam, że to strata czasu. Więc z jednej strony chcę żebyś
odszedł, żebyś zostawił mnie w spokoju, żeby miłość mnie zostawiła. Z drugiej
strony, nie chcę.. bo nie wytrzymałabym… i ta piosenka jest o tej pierwszej
części mnie. O tej jakby wcześniejszej mnie. Kiedyś myślałam inaczej, nie
dopuszczałam do siebie głębszych uczuć związanych z facetami. Umiałam się
zdystansować. No i przelałam myśli na papier… i mi ulżyło. Ona nie miała tego
zobaczyć. Miałam to spalić.
- Źle byś
zrobiła. Ona miała rację, to było dobre. Powinnaś pisać. Mam cię wkurzać, żebyś
dobrze napisała piosenkę? – zaśmiał się.
- Nie radzę. –
uśmiechnęłam się. – Dobra, może być w poniedziałek bo mam do 19. Mogę z tobą po
nich pojechać.
- Ok. To o 19
pod studiem BBC Radio 1.
- Tak. A teraz
do Kościoła. – powiedziałam patrząc na zegarek.
- Dobra..
Założyliśmy
buty i wyszliśmy. Było ciepło… jak zawsze tutaj. Trzymając się za ręce
weszliśmy na teren Kościoła. Nie wchodziliśmy do środka, bo zawsze jest tam
większy tłok. Na dworze jest ciepło i spokojnie. Spotkałam trochę znajomych,
nie rozmawialiśmy jednak, bo wiadomo: Kościół. Nie wypada. Po 40 minutach msza
się skończyła, a my wyszliśmy.
- Było szybko
– powiedział Kuba.
- Jak zawsze.
– powiedziałam. – Tu nie wydłużają. Szybko i konkretnie.
- Dobra, co
teraz? – spytał.
- Nie wiem… a
co chcesz robić?
- Cokolwiek.
Coś ciekawego…
- Co ty na
wesołe miasteczko?
- Z chęcią. –
odpowiedział.
***
- Nie
musiałeś. – powiedziałam, gdy wychodziliśmy z wesołego miasteczka.
- Musiałem. –
uśmiechnął się.
Szłam z
wielkim misiem i watą cukrową. Było fajnie. Godzina 21 i wracamy sobie do domu.
Jutro rozpoczęcie roku i pierwszy dzień w pracy. Coś czuję, że będzie fajnie.
- Chyba
będziemy tu często przychodzić. – powiedział przerywając moje przemyślania.
- Ok, ja
chętnie. Było fajnie.
- O tak. –
roześmiał się. – Szczególnie gdy bałaś się wejść na rollercoaster.
W pewnym
momencie coś mi mignęło. Czyjaś twarz… jakaś znajoma twarz, ale negatywnie
kojarzona przez mój umysł. Obejrzałam się. Jakiś facet się do mnie okropnie
uśmiechnął. Moje serce stanęło. To facet, o którym chciałaby, zapomnieć… jak
najszybciej. Kiwnął do kogoś. Spojrzałam w stronę kiwnięcia. Facet z kapturem
na głowie, trzymał ręce w kieszeni i szedł w naszym kierunku. Zauważyłam coś
czarnego w jego ręce. PISTOLET KURWA. Dlaczego? Dlaczego ja?
- Kuba.. –
szturchnęłam go.
- Co? –
spytał.
- Ten facet..
w kapturze..
- No..
- Ma broń. –
powiedziałam szybko. – Nie patrz się tak na niego.
- Skąd wiesz?
– Kuba pociągnął mnie delikatnie w inną stronę, w stronę tłumu.
- Widziałam… on
rozmawiał z.. – słowo nie chciało mi przejść przez gardło. – Facetem z klubu.
- Co? –
warknął cicho.
- To co
powiedziałam. Widziałam go..
- Telefon do
policji. Już. – powiedział. – Ale go przypilnowali…
Wyciągnęłam
telefon trzęsącą się ręką. Opanuj się. Wybrałam numer policji. Szybko
streściłam sytuację. Mieliśmy iść w stronę ochrony przy wyjściu numer 3. Tam
zaraz przyjadą. Zaczęliśmy iść szybszym krokiem. Momentalnie zrobiło mi się
gorąco, ale miałam zimne ręce.
- Spokojnie..
– powiedział Kuba. – Zaraz będziemy.
- Jest ok,
ważne żeby…
W tym momencie
rozległ się pisk kobiety i strzał.
- Kurwa. –
syknęłam.
Jakieś dziecko
stało jak wryte i patrzyło się w punkt za nami. Do oczu naszły mu łzy.
- Mamo! –
pisnął.
Szybko
złapałam go za rękę. Miał jakieś 6 lat.
- Kim jesteś?!
– pisnął zapłakany.
- Ciii… nie
bój się, nic ci nie zrobię, idziemy do policji. – powiedziałam. – Kuba, weź go,
będzie szybciej. – skierowałam się do Kuby.
Chłopczyk był
przerażony. Obejrzałam się. Kobieta leżała, ale żyła. Dostała w ramię. Nie
będzie jej nic wielkiego, niech się nie rusza. Facet cały czas szedł za nami.
- Bieg. –
powiedziałam.
- Już. –
syknął Kuba i zaczęliśmy biec. Jak większość ludzi z resztą.
Już zobaczyłam
wyjście. Wóz policji. Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę. Próbowałam ją wyrwać,
ale mi się nie udało. Odwróciłam się. Ten sam facet stał i się do mnie
uśmiechał. Kuba się zatrzymał.
- Biegnij z
dzieckiem! – krzyknęłam.
- Jak
szlachetnie… - roześmiał się facet. – Tym razem ślicznotko nie uciekniesz. –
powiedział.
Co robić? Ma
broń, więc jak mam go uderzyć to wystarczająco porządnie..
- Ostatnio
bolała mnie przez ciebie głowa. Zadbamy, żebyś teraz ty poczuła to samo.
Broń ma w
prawej ręce. Nie podniósł jej jeszcze. Coś muszę zrobić… ale co?
- Ale
najpierw.. załatwię tego, który mi przeszkodził.. – syknął.
Kuba był już
dwa kroki od wyjścia. Mężczyzna podniósł broń.
- Nie! –
pisnęłam głośno.
Kuba się
odwrócił, a facet wystrzelił. Trafił go. Nie wiem gdzie, Kuba się wywrócił.
____________________________________________________
tak, tak wiem, jestem bardzo twórcza, haha.
polecajcie znajomym, jeśli się podoba. c:
____________________________________________________
tak, tak wiem, jestem bardzo twórcza, haha.
polecajcie znajomym, jeśli się podoba. c:
superrr :) xx
OdpowiedzUsuń