wtorek, 4 czerwca 2013

XXV

Szybko się podniosłam. Łzy płynęły mi po policzkach, byłam cała przepocona. Próbowałam się uspokoić. To tylko sen, to tylko sen. Ale to nie pomagało. Przeżyłam to dwa dni temu. Byłam bliska śmierci. Spokojnie… Nie mogę być spokojna. Położyłam się. Próbowałam zasnąć, ale co chwile powracały wspomnienia z klubu. Te trzy dziewczyny na podłodze… Leżałam z godzinę, ale  byłam przerażona. Sięgnęłam po telefon.
- Halo? – usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
Nie mogłam opanować płaczu. On mnie uratował.
- Czemu płaczesz? – spytał już rozbudzony.
- Miałam sen… koszmar. Nie mogę spać, zasnąć, wspomnienia wracają. – wyszlochałam.
- Zaraz będę. – powiedział i się rozłączył.
On tu przyjdzie? Chciałam tylko, żeby mnie pocieszył przez telefon. Spojrzałam na zegarek: 3 rano. Chce mu się do mnie lecieć? Usłyszałam delikatne pukanie. Otarłam łzy i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi. Wszedł i zamknął je od środka. Od razu mnie przytulił. Gdyby nie zadzwonił… Gdyby nie przyjechał… Łzy znowu zaczęły płynąć.
- Już jest dobrze, nic ci nie jest. – próbował mnie uspokoić.
Scena ze snu krążyła po mojej głowie. Ten ból… był niewyobrażalny. Twarz tego faceta… obleśna twarz tego idioty. Dostałam drgawek. Próbowałam się opanować. Próbowałam. Nie lubiłam być rozhisteryzowana. Nie znosiłam taka być. Ale tak cholernie trudno było mi się opanować. Gdyby to był tylko sen… a te dwa dni temu patrzyłam się na tą twarz… twarz mężczyzny, który był odpowiedzialny o śmierć trzech kobiet.. może nawet więcej? Wziął mnie na ręce. Nawet nie miałam siły się pytać co robi. Minęliśmy lustro. Jezu… jak ja wyglądam. Zaraz się opanuję… zaraz… dam radę, przestanę wyć jak małe dziecko. To jest trudne.. zmaganie się z własną psychiką. Weszliśmy na górę, położył mnie na łóżku. Dlaczego nadal płaczę? Nie chcę już płakać… Zamknęłam oczy. OPANUJ SIĘ! TO ROZKAZ KURWA, MONIKA, OPANUJ SIĘ W TEJ CHWILI! Łzy przestały płynąć. WRESZCIE. Kuba położył się obok. Oparł głowę na ręce i patrzył się na mnie.
- Nie patrz tak na mnie… wyglądam teraz okropnie. – powiedziałam cicho.
- Wcale nie. Nadal wyglądasz ślicznie. – odpowiedział. – Lepiej już.
- Chyba tak. – odpowiedziałam.
Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym. Myśl o czymś innym. Tak, o czymś innym.
- Nie musiałeś przychodzić. – powiedziałam. – Chciałam tylko pogadać…
- No tak, tak. Pogadajmy sobie więc…
- Jest prawie czwarta. Powinieneś spać.
- Ty też. – odpowiedział.
- No tak… ale…
- Nie ma „ale” .
- Przepraszam tato… - powiedziałam cicho.
Uśmiechnął się.
- Nie masz za co.
Przybliżyłam się do niego, przytulił mnie.
- Dziękuję. – szepnęłam.
- Nie masz za co. – podkreślił. – Naprawdę.
Fajnie mi się tak leżało. Było mi ciepło i milutko. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ludzie się tak jarali miłością, zakochanymi, randkami i tym wszystkim. Dopiero teraz zaczęłam rozumieć. Żadne z nas się nie odzywało. Delikatnie się odsunęłam i spojrzałam na niego. Zasnął. Zachciało mi się śmiać. Zaczęłam rysować szlaczki na jego klatce piersiowej. Uśmiechnął się przez sen. Nagle do mojej głowy wbiła się myśl.. Ja go kocham. KOCHAM GO. To takie trochę dziwne.. ale przyjemne. Patrzysz się na chłopaka, niby normalnego chłopaka, ale gdy tak na niego patrzysz robi ci się ciepło na sercu. Tak trochę teraz nie umiem wyobrazić sobie życia bez niego.. a to jest głupie, bo znam go tak krótko. Spojrzałam na zegarek:  4.45. Ciekawe jak jutro wstanę. Zamknęłam oczy i chciałam się przekręcić na drugą stronę, ale Kuba mnie przycisnął do siebie. Znowu zachciało mi się śmiać. Dobra, dobra, będzie po twojemu.


***


Otworzyłam oczy. Od razu spojrzałam na zegarek. Równa 11. Szturchnęłam Kubę.
- Hmm? – mruknął.
- Mieliśmy iść na 12 do Kościoła..
- Pójdziemy na później.
Już chciałam zaprotestować, ale przypomniałam sobie, że przybiegł tu, bo miałam głupi koszmar. Więc zostawiłam go w spokoju i wstałam. Poszłam pod prysznic i po kilkunastu minutach wyszłam już czysta i ubrana. Szybko wysuszyłam włosy, umalowałam się i zeszłam na dół. Co by tu zrobić na śniadanie? Zaszaleć czy nie zaszaleć? Sama nie wiem… Zaszaleję. Pokażę, że jestem lepsza. Wyjęłam zmrożone, długie bułki (nie mylić z bagietkami, bagietki są mniejsze). Przekroiłam na pół, wyżłobiłam wgłębienie. Wzięłam warzywa, Ser, jajko i kurczaka i zaczęłam je siekać w kostkę. Wszystko wsypałam do bułki, jeszcze raz posypałam serem i wsadziłam do piekarnika. Mam 10 minut żeby tu posprzątać. Szybko pochowałam naczynia i noże do zmywarki, wytarłam blaty, warzywa i resztę wsadziłam z powrotem do lodówki. Wstawiłam wodę na herbatę. Nie wiedziałam którą wybrać, ale w końcu zdecydowałam się na Earl Grey. Została minuta do końca pieczenia. Zajrzałam do piekarnika. Wszystko ok. Zalałam dwa kubki herbaty, piekarnik zaczął pikać, więc go wyłączyłam.  Nałożyłam bułki na talerze i położyłam je na stole. Idealnie wtedy Kuba wszedł do jadalni.
- To zdecydowanie nie jest fair. – powiedział uśmiechając się.
- Ale co? – udałam niewiniątko.
- Dobrze wiesz co.
- Serio nie mam pojęcia. Co tym razem zrobiłam?
Niech żyją umiejętności aktorskie!
- Nie gotuj tak dobrze…
- Nawet nie spróbowałeś…
- Już wiem, że będzie dobre.
- Jak wolisz tak myśleć… Chcesz ketchup albo majonez? – spytałam podchodząc do lodówki.
- Nie znoszę majonezu, ale ketchup poproszę.
- Jak można nie lubić majonezu?
- Normalnie. – odpowiedział krótko.
- Relax.. Take it easeeeh. – zaśpiewałam.
Uśmiechnął się.
- Postaram się. Posłuchaj, jakoś tak zapomniałem ci powiedzieć, ale przylatują moi kumple..
- Kiedy?
- Poczekaj, wszystko ci powiem… - powiedział lekko rozdrażniony. On się denerwuje? – Jutro…
Nie przerywałam mu.
- Koło 18 powinni być. Będą tu do piątku, więc moglibyśmy wrócić razem z nimi do Polski.
- Zależy gdzie będą lecieć. – powiedziałam.
- Do Świdnika. – powiedział.
- No to możemy. Rozumiem, że chcesz żebym was zostawiła, żebyście się dobrze bawili?
- Nie.. nie o to chodzi.. Będę cię pewnie rzadziej odwiedzał, tylko trochę, ale oni chcą cię poznać.
Przestałam jeść.
- Oni o mnie wiedzą? – spytałam zdziwiona.
- A dlaczego mieliby nie wiedzieć? – spytał zaskoczony moim pytaniem.
- Nie wiem…
- Wiesz.
- Myślałam, że im nie powiedziałeś. Po prostu. Nie jesteśmy jakoś długo ze sobą.. Ile to? Jakieś dwa tygodnie? Trzy tygodnie. – powiedziałam analizując dni w myślach.
- Za tydzień miesiąc. – powiedział. – Równo za tydzień.
Zrobiło mi się głupio… On to wie, a ja nie. Dobra, zapamiętam sobie.. 6 wrzesień – rocznica. Odnotowałam to w myślach.
- Dokładnie. – powiedziałam. – Więc.. zazwyczaj..
- To są moi najlepsi przyjaciele. Więc wiedzieli już dawno, wiedzieli o wszystkim.
- Wszystkim wszystkim? – spytałam zdziwiona.
- No bez przesady… chodziło mi raczej o to co myślałem o tobie.
- Rozumiem. No to fajnie, że przyjeżdżają. – powiedziałam i wzięłam gryza.
- No i przez to nie będziemy razem spali, bo oni będą spali u mnie, wiesz, muszę się nimi zająć, bo mi wszystko rozwalą… Uwierz, są do tego zdolni.
- No dobrze. Przecież nic nie mówię. – roześmiałam się. – Nie rozumiem po co mi się tak tłumaczysz. Przyjeżdżają twoi przyjaciele. Rozumiem. Cieszę się z tego, na serio nie musisz się tłumaczyć.
- Kiedy chcesz ich poznać? W poniedziałek czy kiedy indziej?
- Zależy od godziny o której kończę.. Nick powinien mi już wysłać moją rozpiskę, więc zaraz sprawdzę.
Dokończyliśmy jeść i wzięłam laptopa. Włączyłam pocztę i już miałam kliknąć na rozkład w radiu, ale wyświetliło mi się połączenie od Rity. Odebrałam.
- Heeej bejbeee. – powiedziała. – Nie zgadniesz co dla ciebie mam..
- Ciasto karmelowe? – szybko spytałam.
Roześmiała się.
- Niee… ale coś równie dobrego.
Kuba wszedł do pokoju.
- Cóż to? – spytałam ze śmiechem.
- TWOJA PIOSENKA! – krzyknęła uradowana. – Nagrałam ją wczoraj i powiem ci, że jest świetna!
Kuba spojrzał na mnie zaskoczony.
- Właśnie ci ją wysłałam na pocztę. Wyląduje na „Ora Deluxe” – powiedziała.
- Jejku, nie przesadzaj, nie sądzę żeby nadawała się na płytę..
- Błagam cię, nawet nie zaczynaj tej nieśmiałej gadki, jest świetna! Idealna na tą płytę!
Kuba podszedł bliżej, ale nadal się nie odzywał.
- Ooo hej Kuba. – przywitała się Rita.
- Hej. – odpowiedział.
- Musisz usłyszeć tą piosenkę. – powiedziała od razu. – Jest świetna! Możesz być dumny z Moniki. Powinna zająć się pisaniem tekstów.
- Rita.. – jęknęłam.
- Cicho. – powiedziała. – To nie wszystko. Nagrywałam ją pod okiem Beyonce i ona chce żebyś pomogła jej napisać nową piosenkę! Na jej nowy album! Czujesz to?
- Rita… zabiję cię, jak mogłaś…
- Nie żeby coś, ale powinnaś się cieszyć i mi dziękować. – powiedziała.
- Dzięki, serio, ale nie sądzisz, że to przesada? Napisałam to pod wpływem impulsu.. nie umiem usiąść i napisać piosenki.
- Dasz radę. Bey już ma połowę tej piosenki. Nie ma pomysłu na resztę, twierdzi że czegoś jej brakuje.. więc stwierdziła, że spróbować nie zaszkodzi, w szczególności, że już cię poznała. Powiedz mi kiedy byś mogła zawitać do studia.
- Nie wiem, czekaj. – powiedziałam i ją zminimalizowałam.
Ogarnęłam mój plan. Całkiem niezły. Taki układ mi pasuje…
- Hmm… środa o 20? – spytałam.
- Ok. Przekażę. Teraz lecę nagrywać resztę, paa. – wysłała mi buziaka i się rozłączyła.
Czas się zmierzyć z Kubą.
- Piosenka mówisz? – spytał.
- Ona ją po prostu wzięła. Coś nabazgrałam na kartce, ona to zobaczyła i wzięła. – powiedziałam broniąc się.
- Co nie zmienia faktu, że ją napisałaś. Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Bo.. bo.. No jakoś tak wyszło.. napisałam ją w 5 minut, później wyszłyśmy do klubu i wyleciało mi to z głowy..
- Napisałaś to po naszej sprzeczce? – spytał zdziwiony.
- Tak.. ale to nie jest nic złego…
- Czyli jest o mnie? – uśmiechnął się.
- Tak trochę..
Uśmiechnął się w jego jedyny i niepowtarzalny sposób.
- Włączysz ją?
- Nie wiem…
- Włącz ją… proszę, - powiedział.
- Ughh.. no dobra, ale mówię od razu, że mogła coś zmienić i też słyszę ją po raz pierwszy.
Włączyłam. Raz się żyje. (  ) Zamknęłam oczy. To jest całkiem dobre.. jej wokal jest świetny. To jest dobre. Udało jej się zrobić dobrą piosenkę z mojego tekstu. Nie patrzyłam na Kubę. Bałam się jego reakcji… tekst tej piosenki nie jest zbyt pozytywny.
- To są twoje myśli? Tak o mnie myślisz?
- Nie do końca…
- Rozwiń to. – powiedział. – Chcę cię zrozumieć i wiedzieć czy dobrze rozumiem tą piosenkę.
- Myślę tak tylko wtedy, gdy się uprę… gdy zaczynam się zastanawiać… nigdy nie chciałam się zakochiwać.. twierdziłam, że to strata czasu. Więc z jednej strony chcę żebyś odszedł, żebyś zostawił mnie w spokoju, żeby miłość mnie zostawiła. Z drugiej strony, nie chcę.. bo nie wytrzymałabym… i ta piosenka jest o tej pierwszej części mnie. O tej jakby wcześniejszej mnie. Kiedyś myślałam inaczej, nie dopuszczałam do siebie głębszych uczuć związanych z facetami. Umiałam się zdystansować. No i przelałam myśli na papier… i mi ulżyło. Ona nie miała tego zobaczyć. Miałam to spalić.
- Źle byś zrobiła. Ona miała rację, to było dobre. Powinnaś pisać. Mam cię wkurzać, żebyś dobrze napisała piosenkę? – zaśmiał się.
- Nie radzę. – uśmiechnęłam się. – Dobra, może być w poniedziałek bo mam do 19. Mogę z tobą po nich pojechać.
- Ok. To o 19 pod studiem BBC Radio 1.
- Tak. A teraz do Kościoła. – powiedziałam patrząc na zegarek.
- Dobra..
Założyliśmy buty i wyszliśmy. Było ciepło… jak zawsze tutaj. Trzymając się za ręce weszliśmy na teren Kościoła. Nie wchodziliśmy do środka, bo zawsze jest tam większy tłok. Na dworze jest ciepło i spokojnie. Spotkałam trochę znajomych, nie rozmawialiśmy jednak, bo wiadomo: Kościół. Nie wypada. Po 40 minutach msza się skończyła, a my wyszliśmy.
- Było szybko – powiedział Kuba.
- Jak zawsze. – powiedziałam. – Tu nie wydłużają. Szybko i konkretnie.
- Dobra, co teraz? – spytał.
- Nie wiem… a co chcesz robić?
- Cokolwiek. Coś ciekawego…
- Co ty na wesołe miasteczko?
- Z chęcią. – odpowiedział.

***


- Nie musiałeś. – powiedziałam, gdy wychodziliśmy z wesołego miasteczka.
- Musiałem. – uśmiechnął się.
Szłam z wielkim misiem i watą cukrową. Było fajnie. Godzina 21 i wracamy sobie do domu. Jutro rozpoczęcie roku i pierwszy dzień w pracy. Coś czuję, że będzie fajnie.
- Chyba będziemy tu często przychodzić. – powiedział przerywając moje przemyślania.
- Ok, ja chętnie. Było fajnie.
- O tak. – roześmiał się. – Szczególnie gdy bałaś się wejść na rollercoaster.
W pewnym momencie coś mi mignęło. Czyjaś twarz… jakaś znajoma twarz, ale negatywnie kojarzona przez mój umysł. Obejrzałam się. Jakiś facet się do mnie okropnie uśmiechnął. Moje serce stanęło. To facet, o którym chciałaby, zapomnieć… jak najszybciej. Kiwnął do kogoś. Spojrzałam w stronę kiwnięcia. Facet z kapturem na głowie, trzymał ręce w kieszeni i szedł w naszym kierunku. Zauważyłam coś czarnego w jego ręce. PISTOLET KURWA. Dlaczego? Dlaczego ja?
- Kuba.. – szturchnęłam go.
- Co? – spytał.
- Ten facet.. w kapturze..
- No..
- Ma broń. – powiedziałam szybko. – Nie patrz się tak na niego.
- Skąd wiesz? – Kuba pociągnął mnie delikatnie w inną stronę, w stronę tłumu.
- Widziałam… on rozmawiał z.. – słowo nie chciało mi przejść przez gardło. – Facetem z klubu.
- Co? – warknął cicho.
- To co powiedziałam. Widziałam go..
- Telefon do policji. Już. – powiedział. – Ale go przypilnowali…
Wyciągnęłam telefon trzęsącą się ręką. Opanuj się. Wybrałam numer policji. Szybko streściłam sytuację. Mieliśmy iść w stronę ochrony przy wyjściu numer 3. Tam zaraz przyjadą. Zaczęliśmy iść szybszym krokiem. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, ale miałam zimne ręce.
- Spokojnie.. – powiedział Kuba. – Zaraz będziemy.
- Jest ok, ważne żeby…
W tym momencie rozległ się pisk kobiety i strzał.
- Kurwa. – syknęłam.
Jakieś dziecko stało jak wryte i patrzyło się w punkt za nami. Do oczu naszły mu łzy.
- Mamo! – pisnął.
Szybko złapałam go za rękę. Miał jakieś 6 lat.
- Kim jesteś?! – pisnął zapłakany.
- Ciii… nie bój się, nic ci nie zrobię, idziemy do policji. – powiedziałam. – Kuba, weź go, będzie szybciej. – skierowałam się do Kuby.
Chłopczyk był przerażony. Obejrzałam się. Kobieta leżała, ale żyła. Dostała w ramię. Nie będzie jej nic wielkiego, niech się nie rusza. Facet cały czas szedł za nami.
- Bieg. – powiedziałam.
- Już. – syknął Kuba i zaczęliśmy biec. Jak większość ludzi z resztą.
Już zobaczyłam wyjście. Wóz policji. Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę. Próbowałam ją wyrwać, ale mi się nie udało. Odwróciłam się. Ten sam facet stał i się do mnie uśmiechał. Kuba się zatrzymał.
- Biegnij z dzieckiem! – krzyknęłam.
- Jak szlachetnie… - roześmiał się facet. – Tym razem ślicznotko nie uciekniesz. – powiedział.
Co robić? Ma broń, więc jak mam go uderzyć to wystarczająco porządnie..
- Ostatnio bolała mnie przez ciebie głowa. Zadbamy, żebyś teraz ty poczuła to samo.
Broń ma w prawej ręce. Nie podniósł jej jeszcze. Coś muszę zrobić… ale co?
- Ale najpierw.. załatwię tego, który mi przeszkodził.. – syknął.
Kuba był już dwa kroki od wyjścia. Mężczyzna podniósł broń.
- Nie! – pisnęłam głośno.

Kuba się odwrócił, a facet wystrzelił. Trafił go. Nie wiem gdzie, Kuba się wywrócił.

____________________________________________________

tak, tak wiem, jestem bardzo twórcza, haha. 
polecajcie znajomym, jeśli się podoba. c:

1 komentarz: