- No widzę Kuba, że czekasz na nas z niecierpliwością. –
usłyszałam męski głos.
Dziecko zaczęło go ciągnąć w stronę policji. Jeden z
policjantów pomógł mu i wciągnęli go do samochodu. Wszystko zajęło 2 sekundy.
Facet odwrócił się w moją stronę. Chciał załadować broń. Ogarnęła mnie
wściekłość. Największa furia w moim życiu. Kopnęłam go w genitalia, on upuścił
broń z bólu, wykopałam ją gdzieś daleko. Kopnęłam go jeszcze raz w to samo
miejsce, uderzyłam z całej siły w twarz. Zachwiał się. Odsunęłam się od niego i
jeszcze raz z mocnym zamachem kopnęłam go w policzek. Usłyszałam pyknięcie. Facet
jęknął i wywrócił się. Nie powinno się kopać leżącego, ale nie mogłam… ogarnęła
mnie taka furia. Kopnęłam go kilka razy i zaczęłam krzyczeć. Pochyliłam się,
uderzyłam go parę razy w twarz i splunęłam na niego. Chciałam coś jeszcze
zrobić, ale policja już była przy mnie i ciągnęli mnie z stronę wyjścia.
Wyrywałam się, chciałam go zabić. Chciałam żeby trafił do piekła. Trzymało mnie
trzech policjantów. Nie mogłam się uspokoić, chciałam się wyrwać i zrobić temu
mężczyźnie coś o wiele gorszego. W końcu dociągnęli mnie jakoś do wyjścia.
Odwróciłam się. Zobaczyłam Kubę trzymającego się za nogę, siedzącego pod
samochodem.
- Nie obchodzi mnie ten pojebany idiota! Macie ją tu
przyprowadzić! – krzyczał w furii.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nic mu nie jest… Bogu
dzięki, nic wielkiego mu się nie stało.. Stałam jak zamurowana. Patrzyłam jak
kłócił się z policjantami i dziękowałam Bogu, że nic mu nie jest. Ten idiota…
prawie mu coś zrobił… Kuba obejrzał się w moją stronę i mnie zauważył. Od razu
przestał się kłócić. Wpatrywał się we mnie tak jak ja w niego. Podbiegłam do
niego, usiadłam mu na nogach i pocałowałam. Wszystko wokół nas zniknęło. Tak
się cieszyłam, że nic mu nie jest. Nigdy więcej nie chcę przeżywać czegoś
takiego. Nigdy, nigdy, nigdy. Napawałam się tym pocałunkiem, dawało mi to ulgę,
poczucie bezpieczeństwa. Kuba syknął.
- Przepraszam. – uśmiechnęłam się.
- Nic się nie stało.. ale lepiej już zejdź…
- Już, już.
Zeszłam z jego nóg.
- Co ci jest dokładnie? – spytałam.
- Idiota wpakował mi kulkę w udo. Na szczęście nie głęboko,
stał trochę za daleko. Zaraz mi to wyjmą i zaszyją.
- Jezu…
- Dzięki. – powiedział. – Słyszałem, że nieźle go pobiłaś.
Złamałaś mu nos i szczękę, plus ostro poobijałaś żebra i żołądek. Nie będzie
mógł jeść.
- I dobrze mu tak. – odpowiedziałam. – Jeśli ten idiota
myśli, że może sobie robić co zechce, to się pomylił.
- Moja dziewczyna. – powiedział Kuba uśmiechając się.
- Twoja.
Przyszedł lekarz. Wyjął kulę z nogi, zaszył i powiedział, że musi uważać na
tą nogę. Jakby się sam nie domyślił. Może normalnie chodzić, powinno się zagoić
za jakieś dwa tygodnie. Wstał. Lekko kulał, gdy chodził, ale nie było źle.
- No i wypad na wesołe miasteczko zakończył się tak… nie ma
to jak dobra passa. – powiedziałam.
- Gdyby nie on, byłoby ok. Było naprawdę fajnie.
- Wiem… często musi się coś popsuć.
- Życie. – odpowiedział. – Chodźmy do mnie.
- Ok, tylko pójdę po ubrania..
- Nie musisz, dam ci moje.
- Ok.
Weszliśmy do jego mieszkania i rozłożyliśmy się na kanapie.
- Ciekawe co z tą kobietą i jej dzieckiem. Musiał czuć się
okropnie. – powiedziałam.
- Na pewno. Pewnie się nią zajęli.
- Chcę się upewnić, że z nią wszystko w porządku…
- To zadzwoń na policję i się spytaj. – odpowiedział.
- Tak zrobię. – powiedziałam i wstałam.
Zadzwoniłam i dowiedziałam się wszystkiego czego chciałam.
- No i co? – spytał.
- Żyje, wyciągnęli jej kulkę, ale straciła sporo krwi, leży
w szpitalu, dziecko jest z tatą.
- To świetnie.
Dopiero zauważyłam, że ma rozciągnięte nogi na kanapie.
- Widzę, że panu wygodnie.. – powiedziałam uśmiechając się.
- Nie za bardzo właśnie… cholernie boli. – jęknął.
- Pomóc jakoś? – zaoferowałam się.
- Nie trzeba…
- Bo wiesz, że ja zawsze…
- Powiedziałem NIE TRZEBA. – warknął.
Zamurowało mnie. Czy on na mnie warknął, bo chcę mu pomóc?
- Może chcesz..
- NIE, NIC NIE CHCĘ! – przerwał mi.
- Jeść… - dokończyłam. – Widzę, że humor dopisuje jak
zawsze.
- Tak. – odpowiedział krótko.
Włączył telewizję i patrzył na nią beznamiętnie. Ok, wszyscy
jesteśmy bardzo normalni. Poszłam do kuchni, byłam trochę głodna. Zrobiłam
sobie kanapki z chudą szynką i warzywami. Zjadłam i spojrzałam na zegarek – 23.
Jutro o 10 rozpoczęcie roku, a o 14 do pracy. Chcę się wyspać.
- Idę spać. – mruknęłam do Kuby i poszłam do sypialni.
Wzięłam jakąś koszulkę, przebrałam się, umyłam się,
ustawiłam sobie budzik, pomodliłam i położyłam się. Oj, Boże na jakie ty mnie
emocje narażasz..Przepraszam, że tak źle myślałam o tym człowieku.. nie chcę
żeby trafił do piekła… ale chyba nie jestem w stanie mu wybaczyć. Jeszcze nie teraz.
Chciałabym to zrobić, ale to jest za trudne. Mam nadzieję, że będę teraz
bezpieczna… że Kuba też będzie. Tyle już złego doświadczył. Znowu mogłam go
stracić. Niehamowane łzy napłynęły mi do oczu. „Śpieszmy się kochać ludzi, tak
szybko odchodzą”. W tym momencie Kuba wszedł do sypialni. Był w samym ręczniku
na biodrach. Szybko się przebrał i położył obok… Czekałam.. Czekałam… ale nic.
Nie objął mnie, nie pocałował, nic nie powiedział. Przybliżyłam się do niego i
go objęłam, ale on coś tylko mruknął i odsunął się ode mnie.
- Kuba… - byłam trochę zmartwiona. Zazwyczaj szukał
czułości.
- Nie dzisiaj.. Nie mam na to ochoty.
Nie ma ochoty na miłość? To można mieć na to ochotę?
- Co? – nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie denerwuj mnie.. nie dopytuj się.
W tym momencie się wkurzyłam. Wstałam, wzięłam poduszkę i
jakiś koc i wyszłam. Kuba aż się podniósł z wrażenia. Mam to gdzieś, ma go
gdzieś, mam wszystkiego dosyć. Tyle negatywnych emocji… ja jeszcze się staram,
żeby było dobrze, żeby była miła atmosfera. Ughh… jak ja nienawidzę, gdy on
zachowuje się jak rozwydrzone dziecko. Położyłam się na kanapie w salonie. Nie
wiem dlaczego nie poszłam do siebie? Chyba
mi się nie chciało. Zamknęłam oczy i starałam się opanować. Usłyszałam kroki.
- Idź stąd. – powiedziałam.
- Nie. – powiedział. – To ja powinienem spać na kanapie
jeśli już, idź do łóżka, ja się tu prześpię.
- Nie. Poszłam stamtąd, bo chciałam być daleko od ciebie.
Nie liczyłam na to, że tu przyjdziesz, więc idź sobie. Chcę spać.
- Nie zachowuj się jak dzie..
- Nawet nie próbuj tego dokończyć. – przerwałam mu. – Jeżeli
jest tu ktokolwiek, kto zachowuje się jak dziecko, to z całą pewnością nie
jestem ja.
- Po prostu idź do tego jebanego łóżka. – powiedział.
- Nie. Po prostu nie. – warknęłam. – Nie będziesz mi mówił
co mam robić. Jeśli chcę spać na kanapie, to będę tu spać.
- Nie, bo jest niewygodna! – krzyknął. – Dlaczego raz nie
możesz być miła i…
- JA NIE JESTEM MIŁA?! – wybuchłam. – JA?! CAŁY CZAS STARAM
SIĘ ROBIĆ WSZYSTKO ŻEBY BYŁO MIŁO, ŻEBYŚ SIĘ NIE OBRAŻAŁ JAK MAŁE DZIECKO! W
TYM MOMENCIE CHCĘ PO PROSTU SPAĆ NA TEJ GŁUPIEJ KANAPIE, A TOBIE NIC DO TEGO,
WIĘC STĄD IDŹ!
Odszedł zrezygnowany. Zamknęłam oczy i znowu spróbowałam
zasnąć. Już powoli odpływałam gdy znowu usłyszałam kroki. Nawet nie chciało mi
się otworzyć oczu. Usłyszałam upadającą poduszkę i kołdrę.
- Nie będziesz spała gorzej ode mnie. – szepnął i pocałował
mnie w policzek.
Chyba myślał, że spałam.
Nie wiem, ale odpłynęłam.
***
Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to Kuba śpiący na
podłodze. Wzięłam mój telefon do ręki i zrobiłam mu zdjęcie. Proszę do czego on
jest zdolny, jeśli tylko chce. Trochę mi go szkoda, bo twarda podłoga i jeszcze
jego noga… ale zasłużył sobie. Bo co to w ogóle było? Wybuchła, tak bez żadnego
powodu. O co mu chodziło? To było naprawdę głupie. Chociaż.. może przypomniało
mu się jego dzieciństwo? Troszczyłam się o tego małego chłopca, kiedy o niego
nikt się nie troszczył? Jednak z drugiej strony tak słodko wyglądał, że nie
mogłam się powstrzymać i pocałowałam go w policzek. Nagle chwycił mnie za
biodra tak, że na nim usiadłam.
- Cześć. – uśmiechnął się.
- Nie zasłużyłeś sobie na takie powitanie.
- Nie bądź taka. Spałem na podłodze.
- Nikt ci nie kazał.
- Nie bądź na mnie zła.
- Mam to tego pełne prawo.
- Przepraszam.
- Samo przepraszam nie wystarczy. – powiedziałam.
Złapał mnie delikatnie za twarz i pocałował.
- Prze – pra – szam . – wyrecytował.
- Tak lepiej.
- Kocham cię. – powiedział.
- Więc zrób mi śniadanie.
Wstałam, a on nie zdążył mnie złapać. Poszłam do łazienki i
wzięłam prysznic w 5 minut. Wyszłam ubrana w jego koszulkę i moje spodenki.
Weszłam to kuchni, gdzie pachniało cudownie. Przygotował hot dogi, ale zamiast bułki – ciasto
francuskie. Śniadanie będzie dobre.
- Może nie przebije twojego śniadania… ale będzie dobre. –
powiedział.
- Taa. – mruknęłam.
- Nie bądź zła..
- Nie jestem… aż tak.
Podszedł i mnie objął.
-Ughh.. jesteś nieznośny! – uderzyłam go pięścią w klatkę
piersiową.
- Wiem, wiem. Przepraszam, nie wiem co mi się wczoraj stało…
- Znowu cię potrzebowałam, a ty…
- Wiem…
- A ty mnie zostawiłeś. Po tym wszystkim, po tych okropnych
wydarzeniach mnie zostawiłeś.
- Wiem, znowu zjebałem.
- Oo tak. ZNOWU. – podkreśliłam.
- Wiem, jestem beznadziejny w tych sprawach. Ale i tak mnie
kochasz?
- Mam inny wybór?
- Teoretycznie tak, praktycznie nie.
- No właśnie. – odpowiedziałam.
Przytulił mnie mocniej żeby za chwilę poluzować uścisk i
mnie pocałować. Długo i romantycznie. W jednej chwili jest taki kochany, a w drugiej
zachowuje się jak dupek. Wkurza mnie to. Znowu mnie przytulił. Tym razem ja się
odsunęłam i go pocałowałam, zakładając mu ręce na szyję. Nie chciałam
przestawać. Zajęło nam to trochę czasu, gdy się od siebie odsunęliśmy, nam obojgu
brakowało tchu.
- Widzę, że się spodobało.. – powiedział Kuba i jeszcze raz
mnie pocałował.
- Bardzo. – odpowiedziałam tym samym.
Chciał mnie wziąć na ręce, ale powiedziałam:
- Musimy zjeść i iść na uczelnię.
- Nie ma innej opcji?
- Możemy nie jeść. – uśmiechnęłam się.
- Wolę pierwszą wersję. – powiedział i poszliśmy do stołu.
Szybko zjedliśmy, śpieszyliśmy się trochę, bo zaraz trzeba
będzie wychodzić. Umyliśmy zęby, szybko się pomalowałam i wyszliśmy. Dotarliśmy
idealnie na czas, o równej 10 weszliśmy do auli. Od razu obskoczyły mnie
przyjaciółki. Pogadałyśmy trochę, przedstawiłam im Kubę, kilka dziewczyn już go
znało z imprezy, dobrze, że wyszły wtedy wcześniej i nie widziały tamtej akcji,
byłoby głupio. W końcu ceremonia się zaczęła. Trwała jak zwykle dwie godziny i
miała nas zmotywować do nauki. Po dwóch godzinach siedzenia wyszliśmy na dwór.
- Chcesz gdzieś iść? – spytał mnie Kuba.
- Nie wiem, o 14 muszę jechać..
- No tak. Odebrać cię o 19?
- Tak. I do twoich kumpli?
- Tak. Teraz do domu?
- Czyjego? – spytałam.
- Twój jest bliżej.
- Ok. – powiedziałam.
Spacerkiem wróciliśmy do domu. Nie miałam pojęcia na co mam
ochotę. Co robić. Dzisiejszy dzień będzie trochę dziwny. Cały najbliższy
tydzień będzie dziwny, przyzwyczajanie się do roku akademickiego.
- Co robimy? – spytał Kuba.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami. – Telewizja? – spytałam.
- Hmm.. ok. – powiedział.
Włączyłam telewizję i leciałam po kanałach. Nic ciekawego… w
końcu poniedziałek. Nagle znany obraz mignął mi przed oczami. Cofnęłam. SINGLE
LADIES! Kuba się roześmiał.
- Co może potańczymy? – spytał.
- Proszę bardzo. – odpowiedziałam i wstałam.
Tak – bardzo lubię tańczyć Beyonce… i w ogóle tańczyć, haha.
- Dobra. – powiedział i też wstał.
Zaczął machać pupą i ręką. Nie mogłam się powstrzymać i się
roześmiałam.
- Nie śmiej się! – krzyknął rozbawiony. – Ty też mi zaraz
zatańczysz.
- Hahahha, tak, zatańczę, ale najpierw ty skończ tańczyć to.
Gdyby nie to, że strasznie wszystko tańczył, byłoby całkiem
ok. Przypominało mi to próby tańca Justina Timberlake’a. Hahaha. Nie no, jak na
chłopaka nieźle. Buahhahaha, kabaret niczym filmiki Janoskians.
- Dobra. – odetchnął, gdy piosenka się skończyła. – Nie
powiem, trochę męczące. – powiedział. – Teraz ty.
- Reklamy. – wzruszyłam ramionami.
- Oby ci dali jakiś fajny układ. Tancerka od siedmiu
boleści. – wybuchnął śmiechem.
- Insynuujesz coś może? – spytałam.
- Nie, skądże, jakżebym śmiał?
- Zobaczymy.
Reklamy się skończyły.
- Ooo weekend z Beyonce, akurat. – powiedział i rozsiadł się
na kanapie.
Rozpoczął się teledysk. Od razu rozpoznałam klimat i
pobiegłam po krzesło. Kuba nie za bardzo wiedział o co chodzi, skapnął się
dopiero, gdy usłyszał pierwsze takty Dance For You. Ten facet ma szczęście do
piosenek… do wszystkiego. Nie, nie do wszystkiego. Przestałam o tym myśleć i
skupiłam się na tym, żeby mu pokazać, że umiem tańczyć. Bo UMIEM. Chyba dobrze
mi wyszło, bo patrzył się na mnie z podziwem. W momencie, gdy Beyonce zepchnęła
kartki, ja usiadłam i przygryzłam jego wargę, a potem odchyliłam głowę i
zrobiłam nią kółko. Następnie wstałam i dalej robiłam to co w teledysku. Gdy
wideo się skończyło uśmiechnęłam się z samozadowolenia.
- Nie powinnaś była tego robić. – powiedział.
- Sam o to prosiłeś.
- Jesteś za piękna… Zdecydowanie za piękna i seksowna.
- Przestań..
Nigdy nie czułam się taka. Jestem pewna siebie, ale nie
przez wygląd.
- Nie. Jesteś piękna. Seksowna.. ale słodka. Zabawna.
Kochana. Inteligentna. Utalentowana. Idealna.
- Nie.. – jęknęłam.
- Dla mnie tak. – powiedział. – Chcę, żebyś wiedziała, że
tak o tobie myślę.
Przyciągnął mnie do siebie i posadził sobie na kolana.
Oparłam głowę na jego ramieniu. Złapał mnie za ręce i splótł nasze dłonie. Odchyliłam
głowę i spojrzałam się na niego. On jest taki przystojny. Czym ja sobie na
niego zasłużyłam? Owszem, był wkurwiającym, agresywnym dupkiem… ale to był
tylko 0.1 % jego całego. Każdy ma jakieś wady, co nie? On ma, trudno. Kocham go
razem z całym pakietem. Tak jak on mnie. Pochyliłam się i delikatnie musnęłam
moimi ustami jego usta. Uśmiechnął się. Chyba moje włosy go łaskotały.
- Nie przestawaj. – szepnął.
Chyba nie chciał puścić moich rąk. Zrobiłam tak jak chciał i
delikatnie muskałam jego usta moimi. Bez przerwy. W pewnym momencie lekko
przygryzłam jego wargę. Znowu się uśmiechnął. Wychylił głowę i pogłębił
pocałunek. Jezu, ale on dobrze całuje. Zjechał ustami na moją szyję. Znał już
mój słaby punkt. Odchyliłam głowę, jednocześnie przerzucając włosy na plecy. Przygryzł
mi lekko skórę. Cicho mruknęłam. Poczułam uśmiech na swojej skórze. Puściłam
jego ręce i złapałam twarz, mocno wpijając się w jego usta. Złapał mnie za
pośladki, objęłam rękami jego szyję. Złapał za skraw mojej koszulki. Chcę tego?
O tak, chcę. Kiwnęłam głową, a on podniósł materiał. Szybko się przekręcił i
teraz leżałam pod nim. Szybko zdjął koszulkę. Kątem oka zauważyłam, zegarek.
Szybko go odepchnęłam i wstałam. Roześmiał się.
- Cholera, cholera, cholera, cholera. – powiedziałam
ubierając koszulkę.
- Podwieźć cię? – spytał z uśmiechem.
- Tak. Szybko! – krzyknęłam, rzuciłam mu kluczyki i
pobiegłam na górę umyć zęby.
Gdy wyszłam na dwór już czekał. Szybko podbiegłam do
samochodu i wsiadłam.
- Ty draniu, wiedziałeś! – krzyknęłam.
- Miałem nadzieję, że jednak nie pójdziesz.
- Wiesz co… zależy mi na tej pracy.
- Wiem, miałem zamiar ci powiedzieć.
- O której, 14?
- Przepraszam. – uśmiechnął się.
- Dobra, nic się nie stało, Zaraz będziemy.
- Jakieś 10 minut.
- Ughh… będę na styk. – jęknęłam.
- Idealnie.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Uśmiechnął się.
- Nic im nie będzie. – powiedział.
Jęknęłam.
- Jesteś strasznie samolubny.
- Owszem. – przytaknął.
– Zaraz będziesz, spokojnie.
- Jestem spokojna. – odpowiedziałam.
Kilka minut później dotarliśmy pod studio. Już wysiadałam,
gdy Kuba odkaszlnął. Wróciłam się i go pocałowałam. Już chciałam odejść, ale
mnie przytrzymał.
- Kuba! – pisnęłam.
Uśmiechnął się w jego jedyny sposób.
-No już, już. – powiedział.
Weszłam do studia. Było ogromne. Nick czekał na mnie przy
wejściu.
- Idealnie. – powiedział uśmiechając się. – Szybko cię
oprowadzę, zapoznam z programem, nauczę obsługi urządzeń i przez tydzień
będziesz ćwiczyć. Zobaczysz jak to wszystko wygląda.
- Super. Zapowiada się fajnie.
***
- No hej, jak było? – przywitał się Kuba.
- Hmm.. fajnie. Będę odpowiedzialna za top 20, wywiady i
konkursy. Przez tydzień będę się przyglądać jak to wygląda, za tydzień zacznę
prawdziwą pracę.
- Super. Nikt cię nie podrywał?
Wybuchłam śmiechem.
- Oczywiście, że tak. Każdy mnie przytulał, prawił
komplementy i w ogóle. Przecież to było do przewidzenia.
- Ale odpowiadałaś tym samym? – spytał poważnie.
- Tak, z jednym prawie się całowałam, ale Nick nam
przeszkodził, bo był zazdrosny, a co?
Dopiero teraz wyczuł sarkazm.
- Nie mogłaś normalnie odpowiedzieć? – spytał.
- No to chyba oczywiste było, to praca, a nie randka w
ciemno!
- Dobra, spokojnie. Przygotuj się na spotkanie z tymi
idiotami.
Nie powiem, denerwowałam się. Bałam się co o mnie pomyślą,
mają sporo do powiedzenia, tak jak moje przyjaciółki.
- Pokochają cię. – powiedział znowu czytając w moich
myślach.
- Mają inne wyjście?
- Nie.
Dlaczego się denerwuję? Muszę wyluzować, dlaczego mieliby
mnie nie polubić? Powoli zbliżaliśmy się do lotniska. Po kilku minutach już
parkowaliśmy.
- Chodź tu do mnie. – powiedział.
Szybko wgramoliłam się na jego kolana.
- Polubią cię. Nie masz o co się martwić.
- Taa.. – powiedziałam.
- Po prostu zachowuj się tak jak zawsze. I jest jeszcze
jedno… mam kumpla też w Manchesterze… i właśnie też przyjechał tu, żebyśmy się
wszyscy spotkali.
- To fajnie. Może zna Eleanor.
- O tym nie pomyślałem. Możliwe.
Uśmiechnęłam się.
- Chodźmy. –
powiedział i mnie szybko pocałował.
Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do lotniska. Ludzie akurat
wychodzili z walizkami. Zdenerwowanie wróciło. Kuba ścisnął moją rękę. Nie
patrzył się w stronę ludzi, patrzył się
na mnie.
- Nie szukasz ich? – spytałam się roześmiana.
- Sami, mnie znajdą. – uśmiechnął się w ten jego sposób i
mnie przytulił.
Wybuchłam śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz