piątek, 21 czerwca 2013

XXXIII

KAMILA! JESZCZE RAZ COŚ MI ZACZNIESZ KOMENTOWAĆ, TO OBIECUJĘ (A WY MI ŚWIADKAMI), ŻE ZMIENIĘ ADRES BLOGA I NAWET SIĘ NIE DOWIESZ!


Zdjęłam buty i wparowałam do salonu. Każdy siedział na kanapie. Udawali spokojnych i niezainteresowanych, ale za dobrze ich znałam. Wiem, że każdy teraz z chęcią zaatakował Kubę. Nieźle im szło to opanowanie. Kuba wszedł do pokoju.
-Dzień dobry. – powiedział. – To znaczy, dobry wieczór. – poprawił się od razu.
Uśmiechnęłam się. Dziewczyny razem z mamą gapiły się na niego z szeroko otwartymi oczami. Błagam, przestańcie. Dziękowałam Piotrusiowi, który podbiegł do Kuby, wyciągnął rękę i powiedział:
- Cześć, jestem Piotruś Barnen.
Kuba z uśmiechem podał mu rękę.
- A ja Kuba.
Piotruś się uśmiechnął. Kazałam dziewczynom wzrokiem się opanować. Tata wstał i się przywitał, za nim podążyła reszta. Przytuliłam wszystkich. Piotruś nadal stał daleko i się patrzył.
- A ty co? – spytałam i kucnęłam. – Chodź tu. – zaśmiałam się.
Rozbiegł się i rzucił się na mnie, prawie mnie wywalając. Wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałam.
- Co dobrego do jedzenia? – spytałam.
- Jak zwykle…- powiedziała Karolina.
-Cicho. – odpowiedziałam.
- Nie. – odgryzła się.
- To nic nie dostaniesz. – powiedziałam, znając jej słaby punkt.
Spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami. Już czekałam na jej słynne „żal mi cię” , ale ku mojemu zaskoczeniu powiedziała:
- Cofam.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Spojrzałam w prawo. Kuba się na nas patrzył, gdy odwrócił wzrok szepnęła.
- Żal mi cię.
Wybuchłam śmiechem. Kuba do nas podszedł.
- Chcesz coś jeść? – spytałam.
- Coś mogę. – odpowiedział.
- Co jest? – spytałam Karoliny.
- Kurczak z ryżem w sosie.
Mogłam się spodziewać.
- To z chęcią. – powiedział Kuba.
 Szybko wzięłam talerze i nam nałożyłam, w trackie gdy on się rozglądał. Postawiłam mu talerz przed nosem.
- Coś nie tak? – spytałam.
- Nie.. staram się przyzwyczaić. Ładnie tu.
- Dziękuję. Smacznego.
- Nawzajem. – odpowiedział.


***


- Nie było tak źle. – powiedziałam przebierając się.
- Wcale. – powiedział zdenerwowany.
- Aż tak? – spytałam.
- To znaczy.. nie byłoby tak źle, gdyby nie ten stres. Twój tata jest taki…
- Control freak? – zaśmiałam się.
- Tak. – uśmiechnął się.
Rozejrzałam się po pokoju. Dawno mnie tu nie było. Spojrzałam na Kubę. Przyglądał się każdemu elementowi. Podszedł do zdjęć wiszących na jednej ze ścian. O Boże… Przebrałam się do końca i podeszłam do niego. Zdjęcia były przeróżne. Były zdjęcia sprzed 10 lat, ale były też te sprzed 2.
- Zmieniłaś się. Ale zawsze byłaś śliczna. – powiedział w końcu.
Już nawet nie chciało mi się zaprzeczać i się z nim kłócić.
- Dziękuję. – bąknęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie będziesz się już kłócić? – spytał zdziwiony.
- Nie. To nie ma sensu… bo tylko cię denerwuję, a ty i tak zdania chyba nie zmienisz.
- Nie mam takiego zamiaru. – powiedział.
- No właśnie. Więc to jest bezcelowe.
Był zaskoczony. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Jesteś piękna. – powiedział. – PIĘKNA. P I Ę K N A.
- Nie nadużywaj mojej cierpliwości. – zaśmiałam się.
- Przepraszam proszę pani.
- Wybaczam, teraz marsz do łóżka! – krzyknęłam.
- Już, już, spokojnie. – zaśmiał się.
Położył się i poklepał miejsce, które było przeznaczone dla mnie. Pokręciłam głową.
- Nie można spać ze swoimi paniami.
- Jesteś wyjątkiem. – powiedział. – No chodź tu.
Położyłam się obok niego, a on tradycyjnie mnie przytulił, odgarniając moje włosy. Jak można być takim słodkim i agresywnym za jednym razem? On i jego alter ego się strasznie przenikają. Trudno się zorientować, który to prawdziwy Kuba, a który to jego przeciwieństwo. Poczułam jego usta na mojej szyi i uśmiechnęłam się, a on nadal smyrał mnie po szyi i po obojczykach. Nienawidzę go za to, że tak bardzo go kocham. Czy to w ogóle jest możliwe? Zadurzyć się tak w osobie, którą zna się ledwo miesiąc? O mój Boże, jutro mija miesiąc. Równy miesiąc… on celebruje miesięcznicę? Odwróciłam się w jego stronę z zaciętą miną.
- Tak. – powiedział.
- Ale nie zdążyłam zadać pytania… - powiedziałam zaskoczona jego odpowiedzią.
On nie czyta w myślach? Jezu, co ja w ogóle myślę, nikt przecież nikt tego nie potrafi…
- Ale tak. – powiedział. – Po prostu mi się tak powiedziało, widziałem, że chcesz się o coś spytać no i mi się wyrwało. No i jeśli tak powiedziałem, to tak jest.
- Czyli jesteś gejem? – pobawmy się.
- Co? Nie! – powiedział. – Dobra, nie będę już odpowiadał na niezadane pytania.
- Tak będzie lepiej. – zaśmiałam się.
- O to się chciałaś spytać?
- Nie. – wybuchłam śmiechem.
- To podtrzymuję swoją odpowiedź.
- Dobra.
Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy sobie w oczy. Ma śliczne oczy. Orzechowe. Ładnie się świeciły. On jest za przystojny. A ja..ja taka. To dziwnie musi wyglądać z daleka.
- Nie chcesz wiedzieć o co chciałam spytać?
- Nie. – powiedział.- Chyba... – dodał niepewnie.
- Dobra. – odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem. Złapał mnie i przekręcił twarzą do niego. Spojrzałam na niego pytająco. On pochylił się i mnie pocałował.
- Kocham cię. – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też.  – odpowiedziałam.
- Lubię jak to mówisz.
- Kocham cię. Kocham cię. Koooocham cię. Kokokoookooochaaaam cięęę.
Uśmiechnął się i znowu mnie pocałował. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. On bawił się moimi włosami.


***


Otworzyłam oczy. Jestem w domu. W kochanym domu. Pożerałam mój pokój wzrokiem. Czułam się jak mała dziewczynka, która tu kiedyś mieszkała. To wszystko tak szybko zleciało. Pamiętam jeszcze tyle rzeczy, które tu się działy. Wygłupy z Wiktorią, kłótnie z siostrami, zabawa z koleżankami, marzenie o przeróżnych rzeczach, o idealnym chłopaku. Spojrzałam w bok. No właśnie. Idealny w każdym calu. Pierwszy miesiąc wytrzymałam… Boże, ile się działo… tyle adrenaliny nie miałam nigdy. Pochyliłam się i przejechałam ustami z szyi do ust. Uśmiechnął się. Ciekawe czy spał. Usiadłam na jego brzuchu i pocałowałam go. Nie spał.
- Wiem, że nie śpisz. – mruknęłam.
Uśmiechnął się i otworzył oczy. Wpadłam na pewien pomysł. Przejechałam palcami po jego brzuchu i zaczęłam go łaskotać. Od razu zaczął się śmiać.
- Monika… - mówił przez śmiech. – M- m- monika. P- przestań.
- Nie. – zaśmiałam się.
Fajnie było tak mieć nad nim władzę. Czułam się jak królowa. Ode mnie zależało ile będą trwały jego katusze. Złapał mnie za ręce i przerzucił tak, że teraz ja leżałam pod nim.
- I co mi zrobisz? – zaśmiałam się. – Nie mam łaskotek. Nie mam czułego punktu.
- Zaraz się przekonamy. – powiedział uśmiechając się.
Pochylił się i mnie pocałował. To ma być kara? Zjechał ustami na szyję. Cholera. Jednak mam słaby punkt. Przez to co robił, miałam na niego ochotę. Straszną. A obiecałam sobie.
- Przestań.. – jęknęłam. – Kuba, poważnie. – nie wiedziałam co mogłoby zadziałać. – Kuba, ktoś tu może wejść w każdej chwili, to nie jest…
W tym momencie rozległo się szybkie pukanie, a on w sekundę znalazł się na drugiej stronie łóżka.
- Jeśli już wstaliście, to jest śniadanie. – powiedziała Karolina wchodząc do pokoju. – Mama się postarała…
- Jak zresztą zawsze. – powiedziałam. – Zaraz zejdziemy.
Po moich słowach wyszła. Wybuchłam śmiechem.
- Szybki jesteś. – powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Potrafię.
Wstałam i poszłam wziąć błyskawiczny prysznic. Dosłownie po dwóch minutach już się ubierałam. Szybko ogarnęłam włosy i zeszliśmy na dół. Spojrzałam na stół. Było wszystko. Chałka smażona w słodkim jajku, posypana malinami, mleko, kakao, bułki, masło, nutella, omlety, dżem, bita śmietana… WSZYSTKO.
- Tak mogę żyć. – usłyszałam szept Kuby.
Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Przez najbliższe dwa dni tak będzie. – powiedziałam.
- Przez całe życie. Pamiętaj, że od poniedziałku ja też pracuję.
- Pamiętam, pamiętam. – odpowiedziałam i usiadłam do stołu.

***


- Mają tu lepsze lody niż w Londynie. – powiedział Kuba próbując gałki.
- Tu się zgodzę. – powiedziałam.
Złapaliśmy się za ręce i szliśmy spacerkiem. Co chwilę z kimś musiałam się witać. Większość koleżanek podchodziła do mnie głównie po to, by poznać Kubę. Nie denerwowało mnie to. Bardziej śmieszyło. Były aż tak zdesperowane? Kuba tylko ładnie się uśmiechał. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się. Koledzy z gimnazjum.
- Co ty już ludzi nie poznajesz? – spytał jeden z nich.
- Przecież szłam tyłem, idioto.  – zaśmiałam się.
Zaczęłam się z każdym witać po kolei. No i oczywiście musiałam zapoznać Kubę z każdym.
- Kiedy przyjechałaś? – spytali się.
- Wczoraj wieczorem.
- Idziesz na piwo?
- Nie mam kiedy. Nie ma mnie dzisiaj i jutro.
- No wiesz co… z dawnymi kolegami nawet nie wyjdziesz.. Przyjedzie raz na pół roku, wielka gwiazda i nawet na piwo nie wyjdzie.
- Wybacz panie. – zaśmiałam się. – Następnym razem… i nie przesadzaj, często przyjeżdżam!
- Tak, tak.. tak sobie mów. – powiedzieli. – Dobra, nie przeszkadzamy. Cześć lamo.
- Nara frajerzy.
Każdy poszedł w swoją stronę.
- Co za ludzie… - jęknęłam.
- Co? Zdziwiona?
- Niby nie… ale mogli sobie darować. Specjalnie tu podeszli, żeby nam przeszkodzić.
- Życie gwiazdy. – zaśmiał się.
- Trzeba się liczyć ze sławą.. – też się zaśmiałam.
Nastała chwila ciszy. Nie była to jednak niezręczna cisza. Była całkiem przyjemna.
- Mam coś dla ciebie. – powiedział, gdy usiedliśmy na ławce.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Dobrze, że wzięłam torebkę, bo czułabym się dziwnie, gdyby on mi coś podarował, a ja jemu nic.
- Nie wiem czy ci się spodoba… - powiedział niepewnie. – Ale mam nadzieję, że tak.
Boże, co to mogło być? Był trochę zestresowany. Pewnie długo myślał nad tym co będzie najlepsze.
- Więc… - zaczął. – Proszę. – powiedział i podał mi lekką paczuszkę.
Tam są pieniądze, czy co? Prawie nic nie ważyło. Otworzyłam. Jakieś kartki… przeczytałam wszystko.

- CZY TY JESTEŚ NORMALNY?!- pisnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz