Zdjęłam buty i wparowałam do salonu.
Każdy siedział na kanapie. Udawali spokojnych i niezainteresowanych, ale za
dobrze ich znałam. Wiem, że każdy teraz z chęcią zaatakował Kubę. Nieźle im
szło to opanowanie. Kuba wszedł do pokoju.
-Dzień dobry. – powiedział. – To znaczy,
dobry wieczór. – poprawił się od razu.
Uśmiechnęłam się. Dziewczyny razem z mamą
gapiły się na niego z szeroko otwartymi oczami. Błagam, przestańcie.
Dziękowałam Piotrusiowi, który podbiegł do Kuby, wyciągnął rękę i powiedział:
- Cześć, jestem Piotruś Barnen.
Kuba z uśmiechem podał mu rękę.
- A ja Kuba.
Piotruś się uśmiechnął. Kazałam
dziewczynom wzrokiem się opanować. Tata wstał i się przywitał, za nim podążyła
reszta. Przytuliłam wszystkich. Piotruś nadal stał daleko i się patrzył.
- A ty co? – spytałam i kucnęłam. – Chodź
tu. – zaśmiałam się.
Rozbiegł się i rzucił się na mnie, prawie
mnie wywalając. Wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałam.
- Co dobrego do jedzenia? – spytałam.
- Jak zwykle…- powiedziała Karolina.
-Cicho. – odpowiedziałam.
- Nie. – odgryzła się.
- To nic nie dostaniesz. – powiedziałam,
znając jej słaby punkt.
Spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.
Już czekałam na jej słynne „żal mi cię” , ale ku mojemu zaskoczeniu
powiedziała:
- Cofam.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Spojrzałam
w prawo. Kuba się na nas patrzył, gdy odwrócił wzrok szepnęła.
- Żal mi cię.
Wybuchłam śmiechem. Kuba do nas podszedł.
- Chcesz coś jeść? – spytałam.
- Coś mogę. – odpowiedział.
- Co jest? – spytałam Karoliny.
- Kurczak z ryżem w sosie.
Mogłam się spodziewać.
- To z chęcią. – powiedział Kuba.
Szybko wzięłam talerze i nam nałożyłam, w
trackie gdy on się rozglądał. Postawiłam mu talerz przed nosem.
- Coś nie tak? – spytałam.
- Nie.. staram się przyzwyczaić. Ładnie
tu.
-
Dziękuję. Smacznego.
-
Nawzajem. – odpowiedział.
***
- Nie było tak źle. – powiedziałam
przebierając się.
- Wcale. – powiedział zdenerwowany.
- Aż tak? – spytałam.
- To znaczy.. nie byłoby tak źle, gdyby
nie ten stres. Twój tata jest taki…
- Control freak? – zaśmiałam się.
- Tak. – uśmiechnął się.
Rozejrzałam się po pokoju. Dawno mnie tu
nie było. Spojrzałam na Kubę. Przyglądał się każdemu elementowi. Podszedł do
zdjęć wiszących na jednej ze ścian. O Boże… Przebrałam się do końca i podeszłam
do niego. Zdjęcia były przeróżne. Były zdjęcia sprzed 10 lat, ale były też te
sprzed 2.
- Zmieniłaś się. Ale zawsze byłaś
śliczna. – powiedział w końcu.
Już nawet nie chciało mi się zaprzeczać i
się z nim kłócić.
- Dziękuję. – bąknęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie będziesz się już kłócić? – spytał
zdziwiony.
- Nie. To nie ma sensu… bo tylko cię
denerwuję, a ty i tak zdania chyba nie zmienisz.
- Nie mam takiego zamiaru. – powiedział.
- No właśnie. Więc to jest bezcelowe.
Był zaskoczony. Podszedł do mnie i mnie
przytulił.
- Jesteś piękna. – powiedział. – PIĘKNA.
P I Ę K N A.
- Nie nadużywaj mojej cierpliwości. –
zaśmiałam się.
- Przepraszam proszę pani.
- Wybaczam, teraz marsz do łóżka! –
krzyknęłam.
- Już, już, spokojnie. – zaśmiał się.
Położył się i poklepał miejsce, które
było przeznaczone dla mnie. Pokręciłam głową.
- Nie można spać ze swoimi paniami.
- Jesteś wyjątkiem. – powiedział. – No
chodź tu.
Położyłam się obok niego, a on
tradycyjnie mnie przytulił, odgarniając moje włosy. Jak można być takim słodkim
i agresywnym za jednym razem? On i jego alter ego się strasznie przenikają.
Trudno się zorientować, który to prawdziwy Kuba, a który to jego
przeciwieństwo. Poczułam jego usta na mojej szyi i uśmiechnęłam się, a on nadal
smyrał mnie po szyi i po obojczykach. Nienawidzę go za to, że tak bardzo go
kocham. Czy to w ogóle jest możliwe? Zadurzyć się tak w osobie, którą zna się
ledwo miesiąc? O mój Boże, jutro mija miesiąc. Równy miesiąc… on celebruje
miesięcznicę? Odwróciłam się w jego stronę z zaciętą miną.
- Tak. – powiedział.
- Ale nie zdążyłam zadać pytania… -
powiedziałam zaskoczona jego odpowiedzią.
On nie czyta w myślach? Jezu, co ja w
ogóle myślę, nikt przecież nikt tego nie potrafi…
- Ale tak. – powiedział. – Po prostu mi
się tak powiedziało, widziałem, że chcesz się o coś spytać no i mi się wyrwało.
No i jeśli tak powiedziałem, to tak jest.
- Czyli jesteś gejem? – pobawmy się.
- Co? Nie! – powiedział. – Dobra, nie
będę już odpowiadał na niezadane pytania.
- Tak będzie lepiej. – zaśmiałam się.
- O to się chciałaś spytać?
- Nie. – wybuchłam śmiechem.
- To podtrzymuję swoją odpowiedź.
- Dobra.
Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy sobie w
oczy. Ma śliczne oczy. Orzechowe. Ładnie się świeciły. On jest za przystojny. A
ja..ja taka. To dziwnie musi wyglądać z daleka.
- Nie chcesz wiedzieć o co chciałam
spytać?
- Nie. – powiedział.- Chyba... – dodał
niepewnie.
- Dobra. – odpowiedziałam i odwróciłam
się z powrotem. Złapał mnie i przekręcił twarzą do niego. Spojrzałam na niego
pytająco. On pochylił się i mnie pocałował.
- Kocham cię. – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam.
- Lubię jak to mówisz.
- Kocham cię. Kocham cię. Koooocham cię.
Kokokoookooochaaaam cięęę.
Uśmiechnął się i znowu mnie pocałował.
Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. On bawił się moimi włosami.
***
Otworzyłam oczy. Jestem w domu. W
kochanym domu. Pożerałam mój pokój wzrokiem. Czułam się jak mała dziewczynka,
która tu kiedyś mieszkała. To wszystko tak szybko zleciało. Pamiętam jeszcze
tyle rzeczy, które tu się działy. Wygłupy z Wiktorią, kłótnie z siostrami,
zabawa z koleżankami, marzenie o przeróżnych rzeczach, o idealnym chłopaku.
Spojrzałam w bok. No właśnie. Idealny w każdym calu. Pierwszy miesiąc wytrzymałam…
Boże, ile się działo… tyle adrenaliny nie miałam nigdy. Pochyliłam się i
przejechałam ustami z szyi do ust. Uśmiechnął się. Ciekawe czy spał. Usiadłam
na jego brzuchu i pocałowałam go. Nie spał.
- Wiem, że nie śpisz. – mruknęłam.
Uśmiechnął się i otworzył oczy. Wpadłam
na pewien pomysł. Przejechałam palcami po jego brzuchu i zaczęłam go łaskotać.
Od razu zaczął się śmiać.
- Monika… - mówił przez śmiech. – M- m-
monika. P- przestań.
- Nie. – zaśmiałam się.
Fajnie było tak mieć nad nim władzę. Czułam
się jak królowa. Ode mnie zależało ile będą trwały jego katusze. Złapał mnie za
ręce i przerzucił tak, że teraz ja leżałam pod nim.
- I co mi zrobisz? – zaśmiałam się. – Nie
mam łaskotek. Nie mam czułego punktu.
- Zaraz się przekonamy. – powiedział uśmiechając
się.
Pochylił się i mnie pocałował. To ma być
kara? Zjechał ustami na szyję. Cholera. Jednak mam słaby punkt. Przez to co
robił, miałam na niego ochotę. Straszną. A obiecałam sobie.
- Przestań.. – jęknęłam. – Kuba,
poważnie. – nie wiedziałam co mogłoby zadziałać. – Kuba, ktoś tu może wejść w
każdej chwili, to nie jest…
W tym momencie rozległo się szybkie
pukanie, a on w sekundę znalazł się na drugiej stronie łóżka.
- Jeśli już wstaliście, to jest
śniadanie. – powiedziała Karolina wchodząc do pokoju. – Mama się postarała…
- Jak zresztą zawsze. – powiedziałam. –
Zaraz zejdziemy.
Po moich słowach wyszła. Wybuchłam
śmiechem.
- Szybki jesteś. – powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Potrafię.
Wstałam i poszłam wziąć błyskawiczny
prysznic. Dosłownie po dwóch minutach już się ubierałam. Szybko ogarnęłam włosy
i zeszliśmy na dół. Spojrzałam na stół. Było wszystko. Chałka smażona w słodkim
jajku, posypana malinami, mleko, kakao, bułki, masło, nutella, omlety, dżem,
bita śmietana… WSZYSTKO.
- Tak mogę żyć. – usłyszałam szept Kuby.
Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Przez najbliższe dwa dni tak będzie. –
powiedziałam.
- Przez całe życie. Pamiętaj, że od
poniedziałku ja też pracuję.
- Pamiętam, pamiętam. – odpowiedziałam i
usiadłam do stołu.
***
- Mają tu lepsze lody niż w Londynie. –
powiedział Kuba próbując gałki.
- Tu się zgodzę. – powiedziałam.
Złapaliśmy się za ręce i szliśmy
spacerkiem. Co chwilę z kimś musiałam się witać. Większość koleżanek
podchodziła do mnie głównie po to, by poznać Kubę. Nie denerwowało mnie to.
Bardziej śmieszyło. Były aż tak zdesperowane? Kuba tylko ładnie się uśmiechał.
W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się. Koledzy z
gimnazjum.
- Co ty już ludzi nie poznajesz? – spytał
jeden z nich.
- Przecież szłam tyłem, idioto. – zaśmiałam się.
Zaczęłam się z każdym witać po kolei. No
i oczywiście musiałam zapoznać Kubę z każdym.
- Kiedy przyjechałaś? – spytali się.
- Wczoraj wieczorem.
- Idziesz na piwo?
- Nie mam kiedy. Nie ma mnie dzisiaj i
jutro.
- No wiesz co… z dawnymi kolegami nawet
nie wyjdziesz.. Przyjedzie raz na pół roku, wielka gwiazda i nawet na piwo nie
wyjdzie.
- Wybacz panie. – zaśmiałam się. –
Następnym razem… i nie przesadzaj, często przyjeżdżam!
- Tak, tak.. tak sobie mów. –
powiedzieli. – Dobra, nie przeszkadzamy. Cześć lamo.
- Nara frajerzy.
Każdy poszedł w swoją stronę.
- Co za ludzie… - jęknęłam.
- Co? Zdziwiona?
- Niby nie… ale mogli sobie darować.
Specjalnie tu podeszli, żeby nam przeszkodzić.
- Życie gwiazdy. – zaśmiał się.
- Trzeba się liczyć ze sławą.. – też się
zaśmiałam.
Nastała chwila ciszy. Nie była to jednak
niezręczna cisza. Była całkiem przyjemna.
- Mam coś dla ciebie. – powiedział, gdy
usiedliśmy na ławce.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Dobrze, że
wzięłam torebkę, bo czułabym się dziwnie, gdyby on mi coś podarował, a ja jemu
nic.
- Nie wiem czy ci się spodoba… -
powiedział niepewnie. – Ale mam nadzieję, że tak.
Boże, co to mogło być? Był trochę zestresowany.
Pewnie długo myślał nad tym co będzie najlepsze.
- Więc… - zaczął. – Proszę. – powiedział
i podał mi lekką paczuszkę.
Tam są pieniądze, czy co? Prawie nic nie
ważyło. Otworzyłam. Jakieś kartki… przeczytałam wszystko.
- CZY TY JESTEŚ NORMALNY?!- pisnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz