niedziela, 16 czerwca 2013

XXXI

dzisiejszy rozdział będzie dłuższy, ale to przez ilość dialogów (czyli enterów. : D )
Wyszłam na korytarz i zobaczyłam Patrycję. Wkurzoną Patrycję.
- Co się stało? – spytałam.
-UGGGHHH! – krzyknęła w odpowiedzi.
- CO JEST?!  - powtórzyłam głośniej.
- Chyba ten debil mi się podoba. A on wyjeżdża za kilka dni.
- Mieszka w Manchesterze. To nie tak daleko jak Polska. – powiedziałam.
- Ale jednak daleko.
- Jak bardzo ci się podoba? – spytałam.
- Bardzo, BARDZO. – podkreśliła. – Za szybko żeby stwierdzić czy to miłość, ale jednak zależy mi na nim bardziej niż na innych.
- Wiesz co chodź do salonu, bo rozmawiam z Wiktorią przez skype’ a.
- Ok. – powiedziała i poszła za mną.


***

- Pa. – pocałowałam ją w policzek i zamknęłam za nią drzwi.
Spojrzałam na zegarek : 23.40. Not that bad. Szybko poszłam do łazienki, zmyłam makijaż, umyłam się, przebrałam w pidżamę i wwlekłam się na łóżko. Nie chciało mi się za bardzo spać. Jednak jutro będę musiała się zmierzyć z zajęciami. Muszę spać.


***


- To o której? Może być 17? – spytałam Emily wychodząc z uczelni.
- Tak. Spotkamy się na miejscu?
- Tak będzie najlepiej. – odpowiedziałam.
- Ok, to do zobaczenia. – powiedziała i przytuliłyśmy się na pożegnanie.
- Do zobaczenia. – odpowiedziałam i udałam się do domu.
Dzisiejszy dzień minął szybko. Nie widziałam nawet Samanthy.. nowość. Bardzo przyjemna zresztą. Dzisiaj mam krótką zmianę w pracy, tylko 3 godzinki. Dzisiejszy dzień jest ogólnie przyjemny. Krótkie zajęcia, krótka praca, brak Samanthy, zero stresu i jeszcze wypad z Emily. Tak, dzisiejszy dzień jest bardzo dobry. Weszłam do domu i spojrzałam w lustro. Jest dobrze. Delikatnie się przypudrowałam, rozczesałam włosy i wyszłam do pracy.

***

Wybuchłam śmiechem.
- Więc mówisz Harry, że jesteś bardzo twórczy? – spytałam, a Nick nadal się śmiał.
- Tak. Wymyśliłem sporo tekstów… Potrafię być naprawdę oryginalny. – odpowiedział Harry.
- I potwierdzeniem tego jest nazwanie chomika „chomik”? – znowu wybuchłam śmiechem.
- Ty się Niks nie śmiej, ciekawe co ty byś wymyśliła.
- Ja jestem bardzo twórcza. – powiedziałam udając urażoną.
- Oo tak, słyszałem. – powiedział Nick.
- Widzisz? – zaśmiałam się do Harrego.
- No widzę, widzę.. – zaśmiał się Harry. – Niedługo usłyszę efekty.
- ZA DWIE MINUTY WCHODZICIE! – przerwał nam Josh.


***


Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam normalnie, ale całkiem ładnie. Włosy w koczku, koszula obsadzona w pumpy, balerinki i skórzana kurtka. Czas na pizzę. Wyszłam z domu i po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Piękne jest to, że od tej godziny Londyn zaczyna tętnić życiem. Wszędzie ludzie, niezależnie od wieku od płci, religii, orientacji seksualnej wychodzą, żeby spędzić dobrze czas.
- Już zamówiłam nasze ulubione. – powiedziała Em, gdy usiadłam naprzeciw niej.
- Super.
- Jak tam minął dzień? Słyszałam twój wywiad.
- Dobrze. I jak się podobał? – spytałam zaciekawiona.
- Mi się spodobał. Był taki lekki, nie było słychać udawania, sztywności. Chce się słuchać takich wywiadów, coraz więcej teraz suchych pytań, a nie wywiadów.
- Tu masz rację i to chcę zmienić. Wywiad powinien zawierać jakieś uczucia, odczucia. To jest też forma sztuki.
- O tak. Wcale nie trzeba być muzykiem czy kimś sławnym, żeby tworzyć sztukę.
- A jak tam Peter? – spytałam.
-Pokłóciliśmy się… ale to nieważne, tak się zdarza. A jak się czuje Kuba?
- Nie wiem. Nie widzieliśmy się.
- Coś się stało? – spytała zmartwiona.
- Nic wielkiego.. po prostu ukrywał całkiem istotny element swojej przeszłości.
- Nie ma dziecka? – spytała z grobową miną.
- Nie.. – roześmiałam się. – Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Tyle dobrego. – Emi też wybuchła śmiechem.

***

Weszłam do domu i położyłam się na kanapie. Fajnie jest tak leżeć i nie myśleć o niczym. Po prostu leżysz. Leżysz i tyle. Masz wszystko w twojej dużej dupie. Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, więc ku mojemu niezadowoleniu musiałam wstać i otworzyć. Pewnie Emily coś mi dała do torebki i zapomniała zabrać. Ile razy już tak było? Całkiem sporo. Otworzyłam drzwi.
- Hej. – i znowu ku mojemu nieszczęściu nie stała tam Em.
- Słucham? Mogę w czymś pomóc? – spytałam.
- Właściwie to tak. – odpowiedział Kuba.
- W jaki sposób?
- Wystarczy, że porozmawiamy.
Otworzyłam szerzej drzwi.
- Wchodź.- powiedziałam.
- Jesteś na mnie zła? – powiedział stając naprzeciwko mnie.
- Sama nie wiem. – odpowiedziałam kierując się do salonu na kanapę, by położyć się w ten sam sposób. Usiadł obok.
- A konkretnie to za co? – spytał podążając za mną.
- Hmm.. chyba o to, że mi nie powiedziałeś. Mam niechęć do narkotyków. Brzydzę się nimi.
- Czyli nie jesteś zła za to, że je brałem?
- Jestem. Ale z drugiej strony to twoja sprawa i jak chcesz je brać to je bierz. Powoli zaczynam mieć to gdzieś, wiesz? Fajnie jest tak usiąść i mieć wszystko gdzieś. Z chęcią tak zrobię.
Patrzył na mnie zdziwiony.
- Nic cie nie obchodzi. Nic nie czujesz. Po prostu odpoczywasz. – kontynuowałam. – Tak jest fajnie. Na nikim ci nie zależy. Na niczym ci nie zależy. Po prostu leżysz. Nie obchodzi cię, czy komuś coś się stanie. Nie obchodzi cię czy umrze. Nie obchodzi cię czy cię skrzywdzi. Nie skrzywdzi cię. Bo nic nie czujesz. Spokój. Harmonia.
Nadal mi się przyglądał.
- Jest tylko jeden problem. – powiedziałam podnosząc się. – Ja tak kurwa nie umiem. Myślisz, że lubię się martwić? Lubię się wszystkim przejmować? Myśleć za innych? Powiem ci, że nie za bardzo. Jeszcze później słyszę, że powinnam „wyluzować”. Najwyżej umrę. I tak to kiedyś nastąpi. Kiedyś wszyscy umrzemy. Więc dlaczego ja mam się martwić, a ktoś inny nie? To trochę niesprawiedliwe. Mam dość martwienia się za innych.
- Nie robię już tego. Nie masz się o co martwić.
- Słyszałam Kamila..
- Oj, on się tylko sra. Jak zwykle zresztą. Bał się to zostawić, jego problem. Ja dałem sobie spokój i koniec. Nie mam z tym żadnej styczności.
- Nie licząc chwil, gdy jest przy tobie Kamil.
- No w taki sposób często mam styczność, dużo osób bierze prochy.
- Dlaczego Kamil mówił, że..
- Nie mam pojęcia. Chyba się boi. Jeśli z tym kończysz jest wszystko w porządku. Obiecujesz, że nie wydasz dilera, bo wtedy cię zabiją. Tylko tyle. Ale cały czas obowiązuje cię nie  wydanie dilera. To logiczne.
- Skąd będą wiedzieli, że go wydałeś?
- Mają swoich ludzi.
- A co to oznacza? – spytałam.
- Oznacza to, że jeśli ktoś ich wyda, będzie człowiek, który się dowie, kto ich wydał.
Ucieszyłam się, że nie chodzą za nim krok w krok.
- Posłuchaj, sporo w mojej przeszłości z chęcią bym zmienił. Serio… ale jest już za późno. To co mogłem odkręcić – odkręciłem. Niestety, wszystkiego nie da się naprawić, nie mam maszyny czasu. Zresztą znasz efekt motyla? Jeśli cokolwiek zrobiłbym inaczej, możliwe, że nie byłoby mnie tutaj. A cieszę się że tu jestem i chcę tu być. Nic bym teraz nie zmienił. Więc już skończ to pierdolenie, już się stało, nie odstanie się. Wiem, że masz idealne życie, idealnych znajomych, idealną rodzinę, cała jesteś idealna. Ja taki nie jestem. – powiedział. -  I w końcu to z siebie wyrzuciłem. – odetchnął.
Stałam i nic nie mówiłam. Nie dałam żadnego znaku życia.
- Za szczerość się chyba nie obrazisz? – spytał.
- Ja jestem idealna? JA?! Najpierw na mnie spójrz, porządnie się zastanów, a dopiero potem mów. Moi przyjaciele są idealni dla mnie. Tak samo moja rodzina. Ale tylko dla mnie. Wszyscy mają wady i zalety. Twoi znajomi są idealni dla ciebie. Ja mam wiele wad. Nikt nie kazał ci się na nie godzić.
- No dobrze, ale wady można starać się poprawić.
- Tak sądzę. Przestanę się martwić.
- Jejku, nie o to chodzi. Ale nie musisz tak przeżywać.
- Ok. – odpowiedziałam krótko.
- Ok? – spytał zdziwiony.
- Mhm.
- Co z weselem? – spytał.
- Ty mi powiedz.
- Czuję się dobrze, jeśli o to ci chodzi. Wydaje mi się, że będę w stanie tam polecieć.
- Ok.
-Chodź do mnie.
- Po co?
Stanął wryty.
- Co ci jest?
- Nic.
- Jesteś zła?
- Nie.
- No więc..?
- Nie rusza mnie nic.
- Serio? – spytał zmęczony.
- Serio.
- Przestań.
- Nie.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Ok.
- Już?
- No tak.
- Więc chodź do mnie.
- No ale po co? To tylko kontakt fizyczny, tak naprawdę…
- Chodź tu powiedziałem. – warknął i przyciągnął mnie do siebie.
- Ok.
Leżałam mu na kolanach, oparta o jego tors. Starałam odsunąć od siebie myśl, że go to boli. Mam się nie przejmować, mam się nie przejmować, mam się nie przejmować, mam się nie przejmować, mam się nie przejmować – powtarzałam w głowie. Powoli się udawało. W pewnym momencie poczułam, że Kuba rozpuszcza mi włosy. Zaczął się nimi bawić. Zaczął coś sobie nucić po nosem. Znałam tą melodię. James Blunt.
- You’re beautiful, you’re beautiful, you’re beautiful, it’s true.
- Przestań. – powiedziałam.
- Ale co? – spytał.
- Dobrze wiesz.
- Nie wiem.
- Nie jestem piękna.
- Rozmawialiśmy już o tym. – powiedział.
- Tak, owszem. Myśl jak chcesz myśleć.
- I wcale nie uważasz się za atrakcyjną?
- Nie wiem.. nie rozmawiajmy na ten temat.
- Już się przejmujesz? – spytał zdziwiony.
- Chyba tak. Nie potrafię być zbyt długo zimną suką.
- Stęskniłem się. – powiedział.
- Tak?
- Tak.
- To głupie. To był jeden dzień.
- Co nie? To dziwne. Ale wyobraź sobie mój humor, gdy wreszcie cię widzę.
- Hmm.. pewnie jest dobry.
- Jest więcej niż dobry.
- To się cieszę. – uśmiechnęłam się. – Jak tam ciało?
- Bardzo dobrze, jak zawsze, a coś mam w nim poprawić? – spytał zdziwiony.
Wybuchłam śmiechem.
- Chodziło mi o obrażenia! – krzyknęłam przez śmiech.
- Uhmm… ok. Ponoć szybko się goi.
- Słyszałam zanim wyszłam. Wszyscy byli pod wrażeniem.
- Jak to słyszałaś?
- No lekarz mnie zatrzymał.
- Ale to było PO twoim wyjściu. – podkreślił słowo „po”.
- No to wnioskując, zatrzymał mnie PO moim wyjściu, chcąc… powiedział mi, że wykryli w twojej krwi coś więcej niż alkohol.
- Że niby co? – spytał zaskoczony.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Że niby..
- Tak. – przerwałam mu.
- CO?! – krzyknął strasznie głośno.
Aż się podniosłam i spojrzałam na niego zdziwiona.
- A czego się spodziewałeś? – spytałam.
- Mówiłem ci, że nic nie brałem. – warknął. – Nie uwierzyłaś mi?
- Zapomniałam, że to mówiłeś.
- Mam nadzieję, że nie powiedziałaś im, że Kamil…
- No chyba nie jestem taka! – tym razem ja się wkurzyłam.
- Musiał ten idiota… - warknął. – No przecież ja mu coś zrobię..
- Kamil?
- Raczej. Co za idiota.. ciekawe co ten pojeb jeszcze zrobił. – warknął. – Przecież ja go zabiję.
- Uspokój się.
- Nie. Jak mu mówię, że nie chcę, to nie chcę.
- Oj to nic wielkiego..
- Nie? Ciekawe, czy jakby tobie coś wsypał, a potem wykryliby to w szpitalu, to „nie byłoby nic wielkiego”.
- Nie zrobiłby tego.
- Nie?
- Nie. – odpowiedziałam.
- Dlaczego?
- Bałby się.
- Czego?
- Kogo. – poprawiłam. – Mnie… ale najbardziej to ciebie. – zachichotałam.
Uśmiechnął się.
- Jestem straszny?
- Bardzo. Jak ja w ogóle z tobą wytrzymuję…
- Nie wiem, ale całkiem dobrze sobie radzisz.  – zaśmiał się.
Przysunął się  bliżej i mnie objął od tyłu.
- Możesz się oprzeć, to mnie nie boli… aż tak.
Delikatnie oparłam się plecami o jego klatkę piersiową. Od razu zrobiło mi się ciepło.
- Jezu, jesteś gorący. – powiedziałam.
- Dzięki, ty też.- powiedział.
Wybuchłam śmiechem.
- Idiota. – powiedziałam.
- Dzięki, też cię kocham. – zaśmiał się.
-Serio, grzejesz jak kaloryfer.
- To dobrze?
- Zależy… jeżeli jest gorąco, nie jest mi potrzebny kaloryfer.
- A teraz?
- Teraz jest dobrze. – odpowiedziałam.
Zabrał mi włosy z ramion i położył na ich miejscu swoją głowę. Jego włosy delikatnie łaskotały moją szyję. Uwielbiałam, gdy jego silne ramiona mnie oplatały. Czułam się bezpiecznie. Czułam się kochana. A to jest najpiękniejsze uczucie.
- Będziesz dziś wracał do siebie? – spytałam.
- A chcesz żebym to zrobił?
- Nie. – opowiedziałam natychmiast.
- To zostanę. – uśmiechnął się.
Takie proste. Poczułam jego usta na moich włosach.
- Kocham cię. – powiedział.
Uśmiechnęłam się. I nagle zdałam sobie sprawę, że rzadko mówiłam mu, że go kocham. Ile razy to ode mnie usłyszał? Trzy? I jeszcze nigdy mi tego nie wypomniał.
- Ja ciebie też. – szepnęłam i odwróciłam się przodem do niego. Wpatrywał się we mnie, jakby trawił to co powiedziałam. – Wiem, że rzadko to mówię. Ale tak jest, niezależnie czy to mówię czy nie.
Nadal się we mnie wpatrywał. Nie lubię, gdy ludzie to robią. Czuję się wtedy, jakby widzieli wszystkie moje niedoskonałości, wady. Czułam się niezręcznie.
- No nie patrz się tak na mnie. – jęknęłam.
-Dlaczego?
- Ile razy będę ci to mówić? Czuję się niezręcznie.
- I tego właśnie nie rozumiem. Dlaczego czujesz się niezręcznie?
- Nie możemy zostawić w końcu tego tematu?
- Nie. Chcę cię zrozumieć.
- Bo wtedy czuję, że widzisz wszystkie moje wady. Im dłużej patrzysz, tym bardziej są widoczne.
Chwilę się zastanowił.
- Ty chyba nie rozumiesz. – powiedział. – U mnie jest zupełnie na odwrót. Im dłużej patrzę, tym bardziej piękna i idealna jesteś.
Poczułam ciepło na policzkach.
-Przestań…
Uśmiechnął się w jego najlepszy sposób. Cieszył się idiota z tego, że mnie speszył. Pochylił się i mnie pocałował. Odchyliłam się do tyłu. Jego głowa podążyła za mną. Odchylałam się coraz bardziej, aż w końcu leżałam, a on wisiał nade mną. Jak zwykle objęłam go nogami, mimo tego, że bałam się, że to będzie go bolało. To było przyzwyczajenie. Zdałam sobie sprawę, że szykuje się coś więcej.
Położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Delikatnie oczywiście.
- Nie jestem co do tego pewna… - powiedziałam.
- Dlaczego? Mówiłaś, że mnie kochasz.
- To nie ma za bardzo nic wspólnego z tym czy cię kocham czy nie.
- Wydaje mi się, że właśnie ma. Jeżeli mnie kochasz i ufasz, to się nie boisz.
- Tak? To kochałeś te wszystkie dziewczyny, które…
- Nie. – przerwał mi. – To nie ma nic wspólnego.
- Ma. To jest nadal ta sama rzecz.
- Nie chcesz tego?
- Nie o to chodzi.. Jasne, że chcę. Ale chcę to z jednym, jedynym. Dlatego obiecałam sobie, że poczekam, z seksem, aż będę miała narzeczonego.
- I co niby ci to da? Równie dobrze może zerwać zaręczyny.
- Może. Ale wtedy nie będę miała wyrzutów sumienia, że to moja wina. Zresztą, raczej nie oświadcza się byle komu. Oświadczasz się wtedy, gdy wiesz, że chcesz spędzić z tą osobą resztę życia.
- Czyli mam ci się teraz oświadczyć? – spytał.
- To nie jest temat do żartów. – powiedziałam.
- Nie żartuję. Chcę być z tobą do końca życia.
Serce stanęło mi w miejscu.
- Zawsze ma się takie wrażenie, jeśli jest się w związku. Trzeba zdecydowanie dłużej ze sobą wytrzymać, żeby być tego pewnym. – powiedziałam, próbując wytłumaczyć za niego, to co powiedział.
- Czyli nie chcesz?
- Nie teraz. Za wcześnie. – odpowiedziałam. – Teraz sobie pójdziesz lub zerwiesz ze mną?
- Masz mnie za takiego?
- Raczej nie.
- Bo jeśli chcesz, to zawsze mogę wyjść.
- Nie powiedziałam, że tego chcę. – warknęłam.
- Ale pomyślałaś.
- NIE! – krzyknęłam. – Nie pomyślałam, tylko się ciebie spytałam! Dużo chłopaków tak robi, w ten sposób udowadniają, że zależy im tylko na jednym. Upewniam się tylko, czy ty byłbyś zdolny do czegoś takiego.
- Nie, nie byłbym zdolny do czegoś takiego. Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?
- Bo wcześniej byłeś…
- PRZESTAŃ WRACAĆ DO TEJ PIEPRZONEJ PRZESZŁOŚCI! Już tak NIE JEST! Zrozum to!
Byłam zaskoczona jego wybuchem.
- Jakbyś jeszcze nie wiedział, ludzie są zdolni do robienia tego co kiedyś. Mają nawet taki zwyczaj. Takie błędne koło. Zaczniesz raz, nie potrafisz się oprzeć.
- Zmieniłem się. Dla ciebie. Dlaczego nie umiesz tego docenić i dać sobie spokój z tym co było?!
- Nie wiem. Po prostu nie wiem. To wraca do mnie jak bumerang. Nie chce wylecieć mi z głowy.
- To bardziej się postaraj. – warknął.
Przypomniało mi się pytanie Emily.
- Masz jakieś dziecko?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że nie!
- A może po prostu o tym nie wiesz.
Zanim zdążyłam się zorientować co się dzieję poczułam jego rękę na moim policzku. Zaraz po tym ciepło, a później szczypanie. Uderzył mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz