niedziela, 23 czerwca 2013

XXXIV

- Nie krzycz. – syknął.
- Jak mam nie krzyczeć?! Przecież ciebie pogięło! Jak mogłeś kupić dwutygodniowe wakacje na Karaibach?!
- Nie podoba ci się? – spytał.
- Oczywiście, że tak… ale to musiało tyle kosztować…
Boże, przecież to kosztuje majątek.
- Wcale nie tak dużo.. – powiedział. – Trzeba mieć troszkę znajomości. Wcale nie było aż tak drogo.
- Jesteś szalony. – powiedziałam. – Jezu, dziękuję. To jest naprawdę słodkie. Nigdy bym się nie spodziewała.. – pocałowałam go. – A teraz to zabierz, bo ja to zgubię. – oddałam mu to.
Uśmiechnął się. Teraz moja kolej.
- Ciekawe co powiesz na to.. – powiedziałam i wyciągnęłam kopertę, którą zaraz mu wręczyłam.
Przygryzłam wargę. Oby mu się spodobało. Wyjął dwa bilety i popatrzył na nie z szeroko otwartymi oczyma.
- Ja zwariowałem? To musiało kosztować prawie tyle samo co mój prezent! – powiedział.
- Bez przesady, Londyn to nie Karaiby.
- Monika, to są bilety na najważniejsze wydarzenie muzyczne w Anglii. Będą tam tylko najlepsi. – powiedział.
- Wiem przecież. – zaśmiałam się. – Od razu mówię, że drugi bilet nie musi być dla mnie. Możesz wziąć kogo chcesz.
- Chcę ciebie. – powiedział.

***

- Wyglądasz ślicznie! – powiedziała mama.
Jasna sukienka, kremowe szpilki, włosy upięte w luźny, ale elegancki koczek, włosy które wystawały były pokręcone. Makijaż też delikatny. Podkreślone oczy, usta delikatnie pomalowane jasną pomadką.
- Jaki maż śliczny pierścionek.. – jęknęła mama. – Kiedy go kupiłaś?
- Ja go nie kupiłam…
- Nie oświadczył ci się jeszcze, prawda? – przerwała mi.
- Nie, nie, nie… spokojnie. Dostałam w prezencie.
- Na jaką okazję? – wtrącił się tata.
- Bez okazji. Musi być jakaś? – spytałam.
- Bierz przykład, Marek! – zaśmiała się mama.
- Ale dobrze cię traktuje? – spytał tata. – Nie skrzywdził cię? Ani fizycznie ani psychicznie?
Oj tato…
- Oczywiście, że mnie nie skrzywdził. Znasz mnie. Nie byłabym z nim.
- Marek, nie przesadzaj, ona umie sobie sama poradzić… Mam nadzieję, że używacie zabezpieczeń..
- Mamo! – pisnęłam.
- No wiesz, musisz być świadoma…
- Przestań. – przerwałam jej. – Jeszcze za wcześnie.. Zresztą mówiłam ci… nie mam zamiaru.
- Dobra dziewczynka! – krzyknął tata z kuchni.
Roześmiałam się.
- Jesteście niemożliwi.
W tym momencie zobaczyłam Kubę schodzącego do nas.
- Boże, jak ty zawiązałeś ten krawat… Chodź tu.
Zaczęłam poprawiać mu krawat. Nagle oślepił mnie flesz. Odwróciłam się.
- KAROLINA! – krzyknęłam. – Nie masz co robić?
- No na bloga… - powiedziała.
- Zapalona pani fotograf.. zapomniałam.
Wystawiła mi język. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Weź zrób tak jeszcze raz.. – powiedziała natchnięta.
- Jak? Tak? – znowu pokazałam jej język i znowu oślepił mnie flesz. – Jestem modelką! – zachichotałam.
- Możesz być.. jakoś ładnie dzisiaj wyglądasz..
- Dzięki. – powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze pięknie wygląda. – wtrącił Kuba.
- Słyszałaś? – pokazałam jej znowu język.
- Spadaj. – powiedziała. Chwilę się nad czymś zastanawiała. – Możecie zapozować?
- Spadaj. – zacytowałam ją.
- No proszęęęę. – jęknęła. –Rodzice poszli się przebrać, macie trochę czasu. Nie powiem im co robiliście rano, po prostu zapozujcie.
- A co niby robiliśmy rano? – zaśmiałam się.
- No a jak myślisz? – spytała się. Była speszona. – No.. no s.. seks.
Wybuchliśmy śmiechem.
- Uwierz, chciałbym. – powiedział przez śmiech. – Jednak twoja siostra, jest bardzo uparta.
Zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- No zapozujecie, czy nie?
- No dobra, bo jeszcze się obrazisz. – powiedziałam.
Karolina podniosła swoją lustrzankę, a Kuba zrobił dziwną minę. Zaczęłam się śmiać. Flesz ciągle migał, w trakcie gdy my robiliśmy różne miny.
- Jedziemy! – usłyszałam tatę.

***


- Prosiłam, żebyś tyle nie pił.. – powiedziałam kładąc się do łóżka.
- N- no ale, j- jak m- m- miałem t- to z- z- z- zrobić? J- jak k- k- każdy m- mnie z- zapraszał…
- Tak, wiem, nie można odmawiać.
- N- no w- właśnie.
- Dobra, cieszmy się, że nic nie odwaliłeś.
- K- kocham cię. – powiedział, gdy położył się obok.
- Ja ciebie też. Teraz idź spać.
- N- nie…
- Mów normalnie, bo nie mogę ciebie słuchać. – przerwałam mu.
- Ok… nie chcę.. spać. – wydukał.
- Dlaczego?
- Bo.. chcę się z tobą kochać. Zrób to w naszą rocznicę. Dla mnie.
- To nie jest dobry temat na ten moment. Jesteś pijany.
- To chociaż pozwól mi zrobić ci do..
- Przestań. – przerwałam mu. – Idź po prostu spać.
- Nie. – warknął. – Chcę..
- Jutro. – powiedziałam przerywając mu.  I tak nie będzie nic pamiętał. – Jestem zbyt śpiąca.
- Zgadzasz się? – spytał zdziwiony.
- Tak. Ale teraz daj mi spać.
- Dobrze… Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie też.
Przytulił mnie do siebie. Ciepło jego ciała działało na mnie usypiająco.


***

Obudził mnie flesz aparatu. Już chciałam okrzyczeć Karolinę, ale ku mojemu zdziwieniu zdjęcie zrobił Kuba. Uśmiechnął się do mnie.
- Po tej manii, której wczoraj dostała Karolina.
O tak. Łaziła za nami cały czas i robiła nam zdjęcia.
- Zauważyłem, że nie mam ŻADNYCH twoich zdjęć. – kontynuował. – Więc teraz ja się zamienię w fotografa.
- Serio? Gdy śpię? I wyglądam okropnie?
- No właśnie wyglądasz tak słodziutko.
- Dzięki za obudzenie, wcale nie jestem śpiąca. – powiedziałam.
- Twoja mama chciała cię obudzić dwie godziny temu. Jest 14.
- CO?! Dlaczego mnie nie budziłeś?!
Roześmiał się.
- Kobiety… - powiedział i pochylając się nade mną, pocałował mnie. – Twoi rodzice wyszli. O 17 chcieli żebyśmy pojechali do Twojej babci. Oni już tam są. Zostawili nam jeden samochód.
- Super, idę wziąć prysznic.
- Może lepiej nie. – powiedział, przygryzając mi ucho.
Zaśmiałam się.
- To niby dlaczego?
- Wbrew temu co myślisz, pamiętam co mi wczoraj obiecałaś. – szepnął mi do ucha.
Zamarłam. Niemożliwe.
- Co? – szepnęłam.
- Dobrze słyszałaś. Pamiętam wszystko.
I co mam teraz zrobić?
- Spokojnie. – zaśmiał się. – Przecież nie będę cię do niczego zmuszać. Wyluzuj. Idź się myć.
- Kocham cię. – powiedziałam i go pocałowałam.
- Nie utrudniaj mi tego. – zaśmiał się.
- Mogłabym się jeszcze trochę podrażnić… ale wolę nie.
Wstałam i ruszyłam pod prysznic. Jak zwykle po 10 minutach już suszyłam włosy. Zdecydowałam się dzisiaj na czarną sukienkę, która z przodu jest krótsza niż z tyłu. Włosy pokręcę, czerwona szminka i delikatnie podkreślone oczy. Gdy wyszłam Kuba siedział w jadalni.
- Możesz przestać tak ładnie wyglądać?
- Pff.. oczywiście, że nie. – powiedziałam.
- Jak ty możesz mieć kompleksy? Przecież jesteś przepiękna.
- Normalnie. Po prostu nie uważam, że jestem piękna i tyle. Koniec tematu.
- Wiesz..
Przerwało nam szybkie pukanie do drzwi i energiczne wejście.
- Jestem tu! – krzyknęła Wiktoria.
Roześmiałam się. Taki nasz zwyczaj. Pukamy (żeby ktoś wiedział, że ktoś obcy wchodzi do domu) i od razu wchodzimy, krzycząc dając znać kto to dokładnie. Kuba patrzył na nią zaskoczony.
- Co ona tu robi? – spytał.
- Wiesz, ona mieszka dwie minuty ode mnie. – wyjaśniłam.
- Serio? Nic nie mówiłaś. Myślałem, że dalej mieszka.
- Tak jakoś wyszło. – wzruszyłam ramionami.
- Wy się gdzieś wybieracie? – spytała lustrując mnie i Kubę wzrokiem.
On też wyglądał dobrze. Niby tylko t- shirt z nadrukiem i dżinsowe spodenki, ale on we wszystkim wyglądał zawsze dobrze.
- Niedługo jedziemy do babci. A co tam? – spytałam.
-A nic. Po prostu wpadłam. Mam coś dobrego. – powiedziała.
- Sorbeciki? – spytałam.
- Skąd.. ugh, przecież to wiadome, co mam się dziwić.. Szybko, bo się roztopią. – powiedziała i postawiła je na stole.
- Porzeczka twojej mamy?
- Jak zawsze. Więc cytryna, mango i malina.
- Moja jest cytryna. – powiedziałam szybko.
- Jak zawsze zresztą. – powiedziała Wiki. – Moja malina.
- Jak zawsze zresztą. – zacytowałam ją.
- No i ja nie mam wyjścia. – powiedział Kuba.
- Przykro mi, skarbie. – powiedziałam.
- I tak się nie zamienimy. – wtrąciła Wiki.
- Zachowujecie się jak dzieci. – powiedział Kuba.
- Przepraszam staruszku. – zaśmiałam się. – Jak nie chcesz, to możesz wyjść. Oczywiście oddając sorbecik.
- Hmm.. sorbecik mnie jednak przekonuje. – uśmiechnął się.
- Szkoda. – powiedziała Wiki.
Zaśmiałam się.
- Materialistka. – jęknął Kuba.
-Monikę mi już zabrałeś.
- Sama mi się dała..
- Ale..
- Spokój dzieci! – przerwałam im.
- Są naprawdę dobre. – powiedział Kuba, próbując trochę. – Skąd je masz?
- Tajemnica mojej mamy. – szepnęła Wiki.
- A tak w ogóle, chcesz jechać z nami jutro rano do Londynu? – spytałam.
- Z chęcią… ale nie wiem czy będę miała kasę..
- Mogę ci zapłacić. Mam VIP na Beyonce… no i będzie też Perrie, Eleanor, Danielle.. Chłopaki jeszcze są w Londynie. We wtorek wyjeżdżają.
- JADĘ. – powiedziała. – To znaczy.. LECĘ.
- Ok. – zaśmiałam się. – A rodzice?
- Tata z tobą mi pozwoli.
- Więc ok.

***

- JAK JA CIĘ DAWNO NIE WIDZIAŁAM! – krzyknęła babcia, gdy weszłam do jej domu.
- Cześć babciu. – zaśmiałam się.
Mocno mnie przytuliła. Ale się stęskniłam.
- A co to za kawaler?- spytał dziadek widząc Kubę.
- To jest Kuba. – powiedziałam im.
- Ja jestem babcia. – powiedziała z uśmiechem. – Ewa, tak dokładniej. A to jest mój mąż, dziadek Moniki, Zbyszek.
Kuba uśmiechnął się.
- Bardzo mi miło. – powiedział i weszliśmy do części jadalnej, gdzie była calutka rodzina.


***


- To też spakować? – spytał.
- Nie tego nie. – odpowiedziałam. – To tak. – rzuciłam mu moją sukienkę maxi w zebrę.
- Masz całkiem sporą rodzinę. – zaczął.
- Troszkę. – zaśmiałam się. – Strasznie się za nimi stęskniłam.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Rodzice jeszcze zostali u dziadków, więc poszłam otworzyć. W drzwiach stał Aleks. Od razu się na mnie rzucił, a ja pisnęłam ze śmiechem.
- Cześć siostrzyczko. – powiedział cicho, jak miał w zwyczaju i mocno mnie tulił.
Usłyszałam chrząknięcie. Alan mnie puścił i stanął przodem do Kuby uśmiechając się. Zanim zdążyłam zarejestrować zamiary Kuby, jego pięść wylądowała na twarzy Aleksa.

- KUBA!! – pisnęłam przerażona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz