niedziela, 24 listopada 2013

EPILOG



- Misiek, zejdź na dół, już przyjechali! – krzyczę do Kuby, który był na górze.
Następnie idę otworzyć drzwi. Przyjechali moi przyjaciele, by wesprzeć mnie. Dziś mija 3 rocznica śmierci Kuby. Przyjechali moi wszyscy najukochańsi. Cały zespół One Direction ze swoimi dziewczynami. Perrie już w 7 miesiącu ciąży. Przyszła też Cara, Rita, Lab, Patricia, Emily i Peter. Wszyscy zaczynają mnie przytulać, witając. Zaraz przybiega Kuba. Ma ponad dwa latka i jest zniewalająco podobny do jego taty. Pamiętam, na początku go nie chciałam.. za bardzo mi go przypominał.. ale później zdałam sobie sprawę, że to najlepsze, co Kuba po sobie zostawił. Zresztą to moje dziecko. Pokochałam go.. teraz nie wiem jak bym sobie poradziła, gdyby go nie było. Też każdy go przytula, dają mu jakieś słodycze, a on uśmiecha się i dziękuje. Pomimo smutnych okoliczności narodzin, był bardzo radosnym dzieckiem.
- I co, idziemy? – pytam.
Wszyscy głośno się godzą, więc szybko ubieram Kubę i wychodzimy na mszę. Po niej udajemy się na cmentarz i zapalamy znicze.
 Do tej pory jakoś trudno mi uwierzyć, że już go nie ma. Nadal siedzę w domu mając wrażenie, że zaraz wróci z jedzeniem z pracy, wszyscy siądziemy przy stole i śmiejąc się, zjemy co przyniósł.
Po wszystkim wracamy do domu, żeby zjeść pizzę i pogadać.
- Jak się czujesz? – pyta Perrie.
- Całkiem.. znośnie. – uśmiecham się.
- Minęły już 3 lata.. może.. nie wiem.. spróbuj z kimś innym.. – odzywa się Harry.
- Harry.. – karci go Tessa (jego nowa dziewczyna).
- No co? – pyta. – Biorąc pod uwagę okoliczności waszego rozstania, nie powinno Ci to sprawić problemu.
- HARRY! – krzyczą wszystkie zebrane dziewczyny.
- No co?
- Jesteś takim idiotą.. - mówi Niall.
- Nic się nie stało. – odzywam się, broniąc go. – Z chęcią bym to zrobiła, Harry, serio… tylko to nie jest proste. – zamyślam się na chwilę. – I owszem, warunki naszego rozstania nie były przyjemne.. i to jest chyba najgorsze z tego wszystkiego.
- Przykro mi, Niks.. – mówi smutno się Lab. – Gdyby tylko..
- Przestań, już tyle razy mnie przepraszałeś.. zrozum, to nie jest twoja wina. Przestańmy gdybać, wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. – przerywam mu.
- Ale jakbym wtedy po ciebie nie zadzwonił.. to..
- NIE JEST TWOJA WINA. – przerywam mu jeszcze raz. – koniec tematu. – Perrie, jak ty się czujesz?
- Dobrze, powiem ci szczerze… myślałam, że będzie gorzej. – śmieje się. – Mam tylko nadzieję, że schudnę szybko. Czuję się taka ciężkaaa.
- Ale nie wyglądasz grubo. – wtrąca Eleanor. – Na serio, jak na kobietę w ciąży nie jest źle.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
 -Jak na kobietę w ciąży?! – piszczy w żartach Perrie. – To jako ogólnie kobieta wyglądam źle?
- Nie, kochanie, wyglądasz pięknie. – mówi Zayn i pocałował ją w policzek.
Wyglądają na takich zakochanych i szczęśliwych.. tak miło się na nich patrzy.
- Jedyny miły. – znowu się śmieje.
- No jak zwykle, najlepiej źle zinterpretować moje słowa! – El żartuje.
Cieszyłam się, że jest radosna atmosfera. Nie wytrzymałabym w melancholijnym nastroju.
- Ciociu Malik? – słyszę głos Kuby.
Wszyscy odwrócili się w jego stronę. Maluch stoi w drzwiach  z nieśmiałym uśmieszkiem.
- Tak, kochanie? – pyta Perrie.
- Kiedy mój przyjaciel wyjdzie z twojego brzuszka? – pyta słodko.
- Już niedługo. – odpowiada z uśmiechem Zayn.
Kuba podszedł do Perrie i złapał ją za brzuch.
- Czuję jak kopie. –chichocze.
- Chce ci tak powiedzieć, że nie może się doczekać, aż cię pozna, wiesz słonko? – mówi z uśmiechem Pezz.
- Naprawdę? – uśmiecha się.
- Naprawdę. – Pers odwzajemnia uśmiech.
- Ale super! – piszczy.
- Już całkiem niedługo może będziesz miał więcej kolegów. - mówi Emily.
- Albo nową koleżankę. - Peter się uśmiecha.
Otwieram szerzej oczy.
- Tak.. jestem w ciąży. – uśmiecha się Em.
- Który tydzień? – pyta Cara.
- Dziesiąty.
Emily promienieje, Peter podobnie.
Wszyscy zaczynają im gratulować.
- Więc co? Czas na deser? – spytałam.
Rozlegają się krzyki zadowolenia. Z uśmiechem udaję do kuchni po galaretki.


***

- .. w ten sposób się pogodzili i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. – kończę czytać Kubie na dobranoc.
Śpi od dobrych dziesięciu minut, ale zawsze się budzi, gdy nie dokończę mu bajki. Daje mu buziaka, wstaję, staję koło drzwi i jak zwykle patrzę na niego. Jego kości policzkowe zaczynają powoli być wyraźne. Ma też tak długie rzęsy i jasne włosy. Kolor oczu ma po mnie – duże, morskie oczka. Pięknie wykrojone usta. To zadziwiające, że już w tym wieku jest do niego podobny. Nagle czuję rękę na swoim ramieniu. Szybko się odwracam, lecz nikogo nie widzę. Znowu te omamy.. Zamykam drzwi i idę do swojej sypialni. Patrzę na zdjęcie wykonane przez siostrę, gdy byliśmy w domu.

Mimowolnie łzy pojawiają się w moich oczach.
- Tak bardzo bym chciała, żebyś tu był. – szepczę.
Kładę się do łóżka, po tej stronie co zawsze. Cierpię na bezsenność, odkąd Kuba umarł. Staram się być szczęśliwa.. w sumie to jestem szczęśliwa. Mam wspaniałych przyjaciół, cudowne dziecko. Po prostu.. czuję, że czegoś mi brakuje.. I to okropnie mi czegoś brakuje. Muszę się do tego przyzwyczaić.
Zwijam się w kulkę i czuję ramiona wokół mnie. Wolę się nie odwracać, bo wiem, że wtedy on zniknie. Zawsze znika, gdy chcę go zobaczyć. Przez to zawsze płaczę. I teraz łzy pojawiają się w moich oczach. Oby nigdy nie odszedł na zawsze. Wiem, że to nie jest normalne, że czuję go, gdy jestem sama… ale.. CHCĘ GO CZUĆ.
Teraz chciałabym podziękować wszystkim Wam, za czytanie moich wypocin. Doceniam to, cieszę się, że tyle osób się tym zainteresowało. Co prawda nie mam tyle wyświetleń co jakieś fanfiction, ale wiedziałam, że tak będzie. Najprostszą drogą jest korzystanie ze znanych nazwisk.. a mimo że uwielbiam fanfictions, miałam już ich dość i stworzyłam coś nowego. : )
Przepraszam, że pod koniec zalegałam z rozdziałami, ale dużo się u mnie zmieniło. Głównym powodem jest brak weny. Jednak, nie mogłam też bardzo znaleźć czasu, mam strasznie napięty „harmonogram” i cóż.. tak wyszło.
Jeszcze raz dziękuję za wytrwanie ze mną do końca. : )) : **

muzyka (inspiracje) :
Beyonce - Hello
You Me At Six - This Is The First Thing
Beyonce - Dangerously in Love
Katy Perry - Unconditionally
Destiny's Child - Emotion
You Me At Six - Contagious Chemistry
Emeli Sande - My Kind Of Love
Rita Ora - Love and War
You Me At Six - The Dilemna
The Hoostbank - The Reason
Matt Corby - Resolution
Kings Of Leon - Closer
Beyonce - Start Over
Bring Me The Horizon - Don't Go
Rita Ora - Hello, Hi, Goodbye
Justin Timberlake- Cry Me A River
Kelly Clarckson - Because of You
Beyonce - Me, Myself and I

Zachęcam Was do przesłuchania ich. Uwielbiam te piosenki, uważam, że też Wam się spodobają. Są to różne gatunki, więc nie szufladkujcie ich do smutnego popu. W dodatku pomogą Wam one zrozumieć całą historię.


Love, M. xx

niedziela, 10 listopada 2013

XLV

Zaczął szukać mnie (jak zgaduję) wzrokiem.
- Pod stół. – szepnął Tim. – Już.
Spojrzałam się szybko na niego ze zdziwieniem.
- Zanim cię zobaczy.
Szybko zrobiłam o co prosił, mimo że pewnie wyglądało to dziwnie. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył. Jednak zaraz usłyszałam jego głos, bardzo blisko mnie. Musiał podejść do Tima.
- Gdzie ona, kurwa, jest?!
- Kto? Mary? – spytał zdziwiony Lab.
- Oj nie wkurwiaj mnie czarnuchu, wiem, że z tobą jest. Zawsze do ciebie ucieka. Myśli, że będę zazdrosny.
- Nie ma tu jej. Nie rozmawiałem z nią od miesiąca.
- Pierdolisz. Namierzyłem jej komórkę, wiem że tu jest.
Przeklęłam w myśli. Mogłam zostawić go u Emily.
- Możliwe, że tu była, widziałem jej samochód, ale nie ze mną przyszła. Może z Emily, lub z Patricią albo Harrym. Nie wiem. Nie ze mną.
- Czuję jej perfumy. – powiedział.
- Zdaje ci się... Może dlatego, że jesteś naćpany.
- CHUJ CIĘ TO OBCHODZI! – krzyknął Kuba.
- Wyluzuj. – czułam, że Tim się powstrzymuje, by go nie uderzyć.
- NIE USPOKAJAJ MNIE, KURWA!
- Przepraszam, czy mógłby się pan zachowywać ciszej? – usłyszałam kobiecy głos.
Zaraz po tym odgłos tłuczonego szkła i pisk tej samej kobiety.
- OCHRONA?! – tym razem męski głos.
- Ja ci, kurwa dam ochronę. – warknął Kuba.
Zaraz po tym usłyszałam odgłos uderzenia. Wkurzało mnie to, że nic nie widzę. Nie wiedziałam, czy mam nadal się ukrywać, czy wstać. Gdy wstanę, najprawdopodobniej dostanę.. ale nie ucierpią niewinni ludzie… a może zdąży przybiec ochrona? Postanowiłam, że wstanę, ale najpierw przeczołgam się do innego stolika, żeby myślał, że nie przyszłam tu z Timothym. Gdy odeszłam już wystarczająco daleko, szybko wstałam i udałam, że dopiero co weszłam do sali.
Czas zacząć przedstawienie.
Stanęłam jak wryta.
- K- Kuba? – powiedziałam zdziwiona.
Kuba popatrzył to na mnie, to na Tima.
- Gdzie byłaś? – spytał Kuba.
Lab szeroko otworzył oczy.
- W innej sali.. dlaczego tu jesteś? Co tu się w ogóle dzieje?
Ogarnęłam wzrokiem wszystko. Roztłuczone szkło, jakiś facet ledwo co siedział. To jego Kuba musiał uderzyć.
- Przyszedłem do ciebie.. – podszedł bliżej. – Przeprosić cię.
Nie chciałam robić scen, ale nie mogłam kłamać.
- Myślisz, że to coś zmieni? Wszystko zjebałeś. WSZYSTKO.
- Wiem.. ale tylko chciałem, żebyś wiedziała, że żałuję. Miałem też nadzieję, że…. Przytulisz mnie… pocałujesz mnie ten ostatni raz.
- Chyba oszalałeś.- prychnęłam.
- Proszę. To jest ostatnia rzecz, jakiej pragnę na tym świecie.
- Nie dostaniesz jej. Mogłeś mieć to codziennie.. Mogłeś mieć całą mnie… do końca swojego życia. Mogliśmy być szczęśliwi.. Nie mówię, że to tylko Twoja wina.. bo też i moja… ale miałeś tą możliwość..
Przez głowę przemykały mi obrazy jak mogła wyglądać nasza przyszłość. Ślub. Szczęśliwa rodzina. Wspólne święta. Dzieci bawiące się z pieskiem. Wspólne wakacje. Dorastające dzieci. Spokojna, ale szczęśliwa starość. To wszystko legło w gruzach.
- Widocznie tak miało być. – powiedziałam.
- Proszę.. Monika..
Pokręciłam głową. Padł na kolana i przytulił się do moich nóg.
- Błagam.. – miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Kuba..
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wpadła ochrona. Gdy Kuba to zobaczył, od razu wyjął pistolet i postrzelił dwóch pierwszych ochroniarzy. Rozległ się pisk, zaczęła się panika. Kuba oszalał, zaczął strzelać do niemal wszystkich. Mimo wszystkiego strzelał powoli i w miarę celnie. Nie wiedziałam co zrobić. Uciec? Stać? Wpadłam na pomysł. Gdy namierzył mnie, nie uciekłam. Nie stałam i nie błagałam o życie. Zaczęłam biec w jego stronę. Trzymał broń wysoko, dopóki nie dzieliły nas centymetry. Rzuciłam się na niego i go przytuliłam. Upuścił pistolet i mnie objął. Położył rękę na moje włosy. Zadziałało tak jak kiedyś. Jego oddech się uspokoił a ciało rozluźniło. Podniosłam głowę. Wahałam się, czy go pocałować, czy nie. Podniosłam głowę i musnęłam jego usta moimi. Odchyliłam się i spojrzałam mu w oczy. Wydawało się, że wszystko jest po staremu. Za chwilę przyciągnął mnie bliżej i pogłębił wcześniejszy pocałunek.
- Odsuń się od niego! – usłyszałam krzyk. – Słyszysz? To rozkaz! Policja!
Cholera, wezwali policję. Chociaż jak się nad tym zastanowić, to była tu strzelanina… Kuba przytrzymał mnie mocniej, ale nie przeszkadzało mi to, sama nie wiem czemu.
- Bo będę musiał cię postrzelić! – krzyknął inny facet.
Stałam tyłem, nie widziałam co się dzieję. Kubie napięły się mięśnie.
- Nie możecie! Ona jest w ciąży! – usłyszałam głos Laba.
- To z tobą.. – warknął cicho Kuba.
- Kuba, nie, on nie jest.. – chciałam mu wytłumaczyć, ale nie zdążyłam.
Puścił mnie i podbiegł do Timothy’ego. Zaczął okładać go pięściami.
- Ty skurwielu! Zabiję cię! – krzyczał przy każdym uderzeniu.
Tim starał się bronić, ale Kuba tak go złapał, że nie miał szansy.
- KUBA NIE! ZROZUM! – piszczałam.
Nie słuchał mnie. Podbiegłam do niego i starałam się go odciągać. Jednak tylko zostałam brutalnie odepchnięta. Upadłam i jęknęłam z bólu.
- I mnie nazywasz skurwielem?! Zobacz jak ją traktujesz! ONA  NOSI TWOJE DZIECKO DO CHOLERY! – krzyknął Lab, gdy miał okazję.
Kuba odwrócił się w moją stronę. Popatrzył się na mnie zdziwiony.
- To.. to moje dziecko? – jakby dopiero ktoś mu to powiedział.
- Mówiłam ci to tyle razy! – krzyknęłam z zarzutem.
Wstał i zaczął iść w moją stronę. Patrzył mi się prosto w oczy. W nich widziałam przeprosiny, smutek, ale i radość. W pewnym momencie usłyszałam strzał i kilka sekund później Kuba leżał na podłodze, a krew wypływała z jego klatki piersiowej. Patrzyłam się na to nie wierząc w to, że jest to realne.. że dzieje się właśnie przed moimi oczami. Dlaczego go postrzelili? Przecież nic… dobra, postrzelił kilka osób i brutalnie pobił Timothy’ego, ale żeby aż go postrzelić? Gdy rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że to się dzieje wstałam i chwilę później już byłam przy nim.
- Kuba, nie.. wytrzymaj, dasz radę.. proszę. – szepnęłam.
- Oj, kochanie.. – uśmiechnął się w ten jego sposób, jakby wszystko było w porządku.
- Słucham?
- Raczej nie dam rady. – uśmiechnął się pokrzepiająco.
Poczułam łzy w oczach.. zdałam sobie sprawę, że uczucie, które do niego żywiłam, nigdy się nie ulotniło.
- Nie płacz.. chcę cię widzieć piękną i uśmiechniętą ten ostatni raz.
- Nie mogę. – jęknęłam. – Nie zostawiaj mnie… nas.
- Wiesz co jest okropne? To, że musisz wszystko stracić, żeby w pełni to docenić.
- Kuba..
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym to wszystko naprawić. Gdybym tylko umiał nad sobą panować.. tylko ty to potrafisz. Tylko ty potrafisz mnie uspokoić. Kiedy cię nie było.. nie mogłem wytrzymać, wiesz? Najbardziej bolała mnie myśl, że mnie nienawidzisz.. że mogłem cię mieć.. mogłem i to zjebałem. Zjebałem najważniejszą dla mnie sprawę. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę, żebyś mi wybaczyła. Tak bardzo cię kocham. – z każdym zdaniem słabł mu głos. – Zasługuję na śmierć. Ty zasługujesz na kogoś innego, lepszego, a ja nie zasługuję na nic.
- Nie mów tak. – szepnęłam. – Dawno ci wybaczyłam…  też cię kocham. Tak bardzo. Błagam, nie zostawiaj mnie teraz. Nie dam rady sama. Nie dam. Nie pokocham już nikogo innego.. za bardzo kocham ciebie.
- Tak bardzo chciałbym zostać. Kocham cię.  – powiedział.
Pochyliłam się i pocałowałam go.
- Ja ciebie też. Więc nie zostawiaj mnie.
Nagle wtargnęli sanitariusze. Zabrali go do karetki, a ja nawet nie pytając o zgodę pojechałam z nimi. Cały czas trzymałam go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. Za bardzo cię kocham. – powiedziałam, zanim zabrali go na operację.
Czekałam kilka godzin. Przez ten czas zdałam sobie sprawę ile błędów popełniłam. Zamiast uciekać, powinnam mu pomóc. Teraz odczuwam o wiele intensywniejszą miłość do niego. Uczucie, którego nie czułam przez te kilka tygodni wróciło do mnie z większym nasileniem. Modliłam się o to, żeby do mnie wrócił. Dopiero gdy groziła mi jego strata, zrozumiałam, że nie dam rady bez niego. Jestem taka głupia. Gdybym od niego nie uciekała.. dała mu trochę czasu wszystko potoczyłoby się inaczej. A teraz? Mogę tylko mieć nadzieję. To takie beznadziejne.. kiedy nie możesz nic zrobić, jesteś bezużyteczny… a przecież chcesz działać. Dlaczego nie możesz działać? Bo chcesz działać, gdy jest już za późno. Dlatego, nigdy nie powinieneś czekać… bo kiedyś może już być za późno. Tylko dlaczego zawsze musi być za późno, żeby się tego nauczyć? Tak bardzo bym chciała..
Podszedł do mnie lekarz.
- I jak? – spytałam z nadzieją.
- Cóż.. Nie będę kłamał.. nie jest najlepiej. Jego organizm nie jest w najlepszym stanie. Może się jakoś wybroni.. ale szczerze wątpię.
- Dobrze, dziękuję. – powiedziałam i udałam się do sali, w której przebywał Kuba.
- Skarbie.. wiem, że śpisz… ale mam zamiar tu siedzieć, by przy tobie. Nie było mnie kiedy powinnam być, ale teraz jestem. Wiem, niewiele teraz to zmienia.. ale chcę być przy tobie. Uwierz, też bym chciała wszystko naprawić, być teraz z Tobą szczęśliwa. Wyobrażasz sobie? Będziemy mieli dziecko. To takie surrealistyczne, nie? Powiedzieć ci coś? Nienawidzę tego dziecka. Za to co zrobiło. Rozwaliło nasz związek. Gdyby nie ono.. może nadal byłoby dobrze. Z drugiej strony jednak kocham, bo jest nasze. On lub ona potrzebuje ojca. Musisz być z nami. Mimo wszystkich rzeczy, które zrobiliśmy źle.. Wiem, mówiłam że już cię nie kocham.. ale moje uczucia wróciły.. bardzo gwałtownie. Czuję się jak kiedyś, gdy jeszcze wszystko było dobrze.. może przez to, że nie skrzywdziłeś mnie. W końcu uwierzyłeś, że to twoje dziecko.. Musisz mi bardziej ufać. Myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Naprawdę? Nigdy bym nie umiała pójść i tak po prostu.. oddać się innemu. Za bardzo cię kocham. Nawet nie wiesz jak twój brak zaufania mnie skrzywdził. To tak bardzo bolało. Bardziej niż wszystkie bóle fizyczne, które mi zadawałeś. Zaakceptowałam dobrego ciebie, więc powinnam zaakceptować też tego złego.. i akceptuję. Tylko wróć do mnie.. nas. Naprawimy wszystko co zniszczyliśmy. Inaczej się załamię. Nie będę już w stanie nikogo pokochać.. Może to brzmi głupio, bo tyle okropnych rzeczy mi zrobiłeś… Ale jeśli mnie zostawisz, będę skazana na samotność. Chyba nie chcesz, żebym była sama z naszym dzieckiem. Wiem, że byłbyś wspaniałym ojcem. Umiesz być wspaniały. Każdy ma złą stronę, ja też. Każdy ją ma. Trzeba umieć ją opanować. Razem damy radę przejść wszystko. Razem jesteśmy silni, osobno już nie. Widziałeś przecież, oszalałeś, gdy odeszłam, a ja zamieniłam się we wrak człowieka. Nie umiemy bez siebie funkcjonować, bo się kochamy i się potrzebujemy. Dlatego nie możesz odejść. Potrzebuję cię. Kocham cię.
- Starałem się. Naprawdę walczyłem. – szepnął bardzo cicho.
- Kuba?! – pisnęłam.
- Przepraszam.. ale przynajmniej mogę w spokoju odejść, wiedząc że.. że mi.. wybaczyłaś.. – zaczął kaszleć.
- Kuba, proszę nie.. – łzy zaczęły mi spływać po policzkach. – Potrzebuję cię. Kocham cię.
- Po.. po.. pocałuj.. mnie. – wydyszał.
- Nie, tylko nie to. Będę miała wiele okazji jeszcze by cię całować, bo zostajesz tu, ze mną. – powiedziałam stanowczo.
- P.. p.. pr.. proszę…
Pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- K.. k..
- Nie, nie, nie, nie, nie, proszęęę! – zaczęłam łkać jak małe dziecko.
- K.. ko.. kocham.. ci.. cię.. – wyjąkał.
- Ja ciebie też.. – odpowiedziałam, bo tylko tyle mogłam powiedzieć.
Rozluźnił się i odchylił głowę do tyłu. Nie musiałam patrzeć na ekran i ciągnącą się na nim linię, by wiedzieć co właśnie się stało.
- Nie.. – zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać.
Złapałam go za, jeszcze ciepłą, rękę. Nawet nie dzwoniłam dzwonkiem. Wiedziałam, że już nic to nie da.. Nie byłam nawet w stanie wstać. Oparłam głowę na jego brzuchu. To było idealne miejsce do płakania. Nie mogłam się pogodzić z tym, że jeszcze minutę temu tu był, a teraz… teraz go nie ma. To okropne, to nie mógł być koniec. To tylko sen. Koszmar. Zaraz się obudzę, w naszym łóżku, Kuba będzie mnie przytulał, wszystko będzie dobrze. Ucieszy się z dziecka, bo przecież jest płodny. Będziemy szczęśliwi. Poznamy płeć. Udekorujemy pokój. Wszystko przygotujemy. Stworzymy szczęśliwą rodzinę.
Zamknęłam oczy i zasnęłam.


***


- Proszę pani..? Pani Moniko? Proszę się obudzić.. – poczułam, że ktoś mnie szturcha.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Nie byłam w domu. Byłam w szpitalu. Kuba, owszem leżał obok, ale już nie żył. Najgorszy koszmar się spełnił. Wstałam.
- On.. – zaczęła pielęgniarka.

- Wiem. – przerwałam jej i po prostu wyszłam.

poniedziałek, 4 listopada 2013

XLIV

- Kuba, nie. – warknęłam w końcu, wyrwałam mu się i wstałam z łóżka. Skrzyżowałam ręce na piersi.
Spojrzał na mnie zaskoczony. Zaraz później jego wyraz twarzy zmienił się na wściekłość.
- Mieliśmy tylko spać. – powiedziałam, zanim on zdążył.
- Jejku, po co tylko spać? To NUDNE. Wiem czego chcesz. Ty też wiesz, czego ja chcę.
- Nie chcę tego. Chcę spać. – powiedziałam i odwróciłam się na drugą stronę.
Nastąpiła cisza. Leżałam z nadzieją, że odpuści, niestety jednak, warknął i siłą zmusił mnie do odwrócenia się. Siadł na mnie okrakiem i mocno wbił swoje wargi w moje. Jęknęłam z bólu.
- Cholera! – warknęłam. – PUSZCZAJ MNIE!
- NIE! – ryknął. – NIE PUSZCZĘ CIĘ, CHCĘ SIĘ PIEPRZYĆ, WIĘC MASZ SPROSTAĆ MOIM OCZEKIWANIOM! NIE WYMAGAM, KURWA, ZBYT WIELE! JEŚLI UMIAŁAŚ SIĘ PUŚCIĆ I ZAJŚĆ W CIĄŻĘ, TERAZ TEŻ TO MOŻESZ ZROBIĆ!
- Zejdź ze mnie. – powiedziałam spokojnie.
- Nie mam takiego zamiaru. Teraz mam zamiar cię przelecieć.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zerwał ze mnie bluzkę i ugryzł mnie w brzuch. Zaczęłam się wyrywać. W końcu poczułam, już dobrze znane mi, ciepło na policzku. Jednak na jednym się nie skończyło. Dostałam pięć uderzeń w twarz. Jednak nie rozpłakałam się. Byłam silna. Sięgnęłam ręką pod łóżko mając nadzieję znaleźć tam to, co ostatnio zostawiłam. TAK! Poczułam buteleczkę i ścisnęłam ją w dłoni. W tym samym czasie Kuba próbował uporać się z moimi majtkami.
- Kochanie? – powiedziałam czuło.
- Tak? – spojrzał się na mnie, a w jego oczach zobaczyłam zadowolenia.
- Wypierdalaj z mojego życia. – powiedziałam stanowczo i psiknęłam mu gazem pieprzowym w oczy.
Zaczął niemiłosiernie krzyczeć. Przekleństwa było pewnie słyszeć w całej okolicy. Korzystając z okazji zepchnęłam go z siebie, złapałam za torebkę i wybiegłam z domu. Nie wiem czy mnie gonił, nawet się nie oglądałam. Szybko wpadłam do samochodu i odjechałam jak najszybciej do Emily. Nie obchodziło mnie to, że jestem niemal naga. Nie czułam bólu. Nie czułam niczego. Stał mi się już całkiem obojętny. W tym czasie zadzwonił mój telefon.
- Halo? – odebrałam.
- Hej Niks, nic ci nie jest? – To Timothy. – W ogóle nie ma cię w domu, nie odpisujesz, nie oddzwaniasz, zacząłem się martwić.
- Hej Tim, nie nic mi nie jest. Po prostu zamieszkałam z koleżanką i zapomniałam telefonu z domu.
- Chwila… dlaczego z nią zamieszkałaś?
- To złożona sprawa.. nic jakoś bardzo wielkiego..
- Może chcesz wyjść na kawę? Pogadamy, wytłumaczysz mi wszystko.
- Jasne. – powiedziałam i pierwszy raz od dłuższego czasu poprawił mi się humor.
- Dziś o 21 w „Makren” ?
- Okok. – powiedziałam.
- To do zobaczenia.
- Pa.
Rozłączył się.
Zaczęłam się zastanawiać, jak to by było, gdybym z nim się związała. Jest słodki, miły, troszczy się o mnie.. Wydaje się być dobry. Kuba też się taki wydawał… chyba nigdy nie zaufam facetowi. Nie umiem. Przyjaźnić się mogę, ale na pewno nie zwiążę się już z nikim. Przynajmniej w najbliższej przyszłości. Jak to możliwe? Jeszcze niedawno Kuba był dla mnie najważniejszy.. To śmieszne, jak ludzie, których kochamy zamieniają się nagle w obce nam osoby. Z jednej strony to dobrze… widocznie będę szczęśliwsza bez niego.. ale z drugiej mamy tyle wspomnień… tyle mu ofiarowałam, tyle powiedziałam, tyle zmieniłam. I co teraz z tego mam? Zniszczoną psychikę, złamane serce i brak zaufania do świata.
Razem z otwarciem drzwi do mieszkania Emily moje myśli się ulotniły. Nie byłam w stanie pohamować łez, gdy zobaczyłam jak Emily śpi wtulona w Petera. Tak słodko wyglądali.. tak szczęśliwie. Oby jej nie skrzywdził. Chyba bym mu urwała jaja. Jeszcze niedawno też byłam w niebie. Jeszcze niedawno wszystko było piękne. Jeszcze niedawno życie miało sens. Jeszcze niedawno miałam jakieś pozytywne uczucia. Jeszcze niedawno… Właśnie.. NIEDAWNO. Czas przeszły. Czas zapomnieć.
Jednocześnie byłam wdzięczna, że spią. Nie musieli mnie oglądać w takim stanie.
Weszłam do pokoju, by się przygotować. Spojrzałam w lustro. Nie było najgorzej. Jak na kobietę, która prawie została zgwałcona przez byłego, chorego psychicznie faceta wyglądałam w miarę ok. Odświeżyłam się, przebrałam i już musiałam wychodzić. Gdy wyszłam z mieszkania, nadal spali, więc wysłałam Em smsa, że wszystko w porządku i  wychodzę z Labem. Dojechałam, idealnie, w pół godziny. Tim już czekał przed drzwiami.
- Wszystko w porządku? – spytał zmartwiony analizując mój wygląd od góry do dołu.
Chyba wyglądam gorzej niż myślałam.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Wiesz.. nie chcę być niemiły, ale nie wyglądasz najlepiej. To znaczy, pięknie jak zawsze, ale widać że coś cię trapi..
- Nie jest najgorzej. – wymusiłam uśmiech.
- Może wejdźmy do środka? Tam porozmawiamy.
- Dobrze. – powiedziałam.
Weszliśmy i skierowaliśmy się do naszego ulubionego stolika, zamówiliśmy to co zawsze i zaczął się wywiad.
- Co się stało?
- Nic wielkiego, po prostu mam małe problemy. Jak każdy.
- Mi możesz opowiedzieć.. może jakoś pomogę. – zaoferował się.
- Niestety, nikt nie może mi już pomóc.
- Co jest? Proszę, powiedz mi, naprawdę się martwię. Rodzina? Kuba?
Na ostatnie słowo wbiłam wzrok w paznokcie.
- Kuba? – powtórzył
- Tak..
- Co zrobił? Ja go kiedyś zabije. – warknął.
- W sumie ucieszyłabym się.
- Co ten skurwiel zrobił?
- Ja.. ja zaszłam w ciążę…
Timothy otworzył szerzej oczy.
- Dowiedziałam się zaraz po tym, jak wrócił.. krótko mówiąc, stwierdził, że go zdradzam. Oszalał, zaczął ćpać, kilka razy mnie pobił, zrobił się niebezpieczny., dlatego się wyprowadziłam. Dzisiaj prawie mnie zgwałcił..
- Jak to? Co ty dzisiaj z nim robiłaś?
- Chciałam to jakoś ugodowo zakończyć.. wszystko było dobrze, dopóki nie odmówiłam mu seksu.
- Ale nic ci nie zrobił? – spytał, a w jego głosie słyszałam furię.
- Niee, tylko troszkę pobił.
- CO?! JAK GO DORWĘ..
- Ciiiszeeej. – przerwałam mu. – Nie wybuchaj w miejscu publicznym, proszę.
- Niks, ja go zastrzelę.
- Nie musisz. On już przegrał życie. Stoczył się.
- On ci może coś zrobić.
Na te słowa drzwi do restauracji otworzyły się z hukiem. Stanął w nich nikt inny, niż sam Kuba.




_____________________________________________________________
tak, wiem, wreszcie. baaaardzooooo przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawałam, teraz już NAPRAWDĘ będą częściej. przynajmniej raz w tygodniu. mam nadzieję, że ktoś o tym blogu jeszcze pamięta. : )

love, N. xx