środa, 19 czerwca 2013

XXXII

- Czy ty właśnie… - powiedziałam patrząc wściekła na podłogę.
- Boże.. – jęknął. – Przepraszam, ja..
- Wyjdź stąd. – warknęłam.
- Nic ci nie jest? – spytał nie zwracając uwagi na to co mówię.
- WYJDŹ STĄD ZANIM CIĘ ROZSTRZELAM! – krzyknęłam podnosząc wzrok.
Cały czas czułam ciepło na policzku.
- Ale…
- Wyjdź.
- Nie chciałem. Przysięgam. – powiedział.
- UGHHHH! – krzyknęłam i ruszyłam do lusterka w łazience.
Na mojej twarzy znajdował się perfekcyjny odcisk dłoni. Byłam wściekła (delikatnie mówiąc). Dlaczego, gdy zaczęło być dobrze, wszystko się zjebało? Co ja zrobiłam? Czy nie zasługuję na trochę spokoju. Co chwilę coś się dzieje. To zaczyna być męczące. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Po prostu mnie zostaw! – krzyknęłam.
- Nie. – usłyszałam.
Nienawidziłam go w tamtym momencie. Chciałam żeby odszedł i nie wracał.
- Czego ode mnie chcesz? – spytałam przez drzwi.
- Wybaczenia.
- Nie jestem ani Jezusem ani Maryją. – warknęłam.
- Ale jednak katoliczką.
- TY TEŻ. I UWIERZ TO CO ZROBIŁEŚ TY ZŁAMAŁO DODATKOWO 3 KODEKSY!
- Wiem… Ale to się stało tak szybko… Nie zdążyłem się opanować. – Otworzył drzwi i wszedł.- Jak mogłaś w ogóle zadać mi takie pytanie? Co to miało być? Masz mnie za męską dziwkę?
- Mam cię za damskiego boksera. Nad dziwką się jeszcze zastanawiam, chyba nie miałam okazji zobaczyć wszystkiego.
Nie byłam w nastroju do rozmowy.
- Przestań tak mówić. – warknął.
- Bo co? Uderzysz mnie? – miałam w dupie to, że zachowywałam się jak dziecko.
- Za każdym razem będziesz używała tego argumentu?! – krzyknął.
- TAK. Żeby za każdym razem podkreślić jak bardzo boli mnie to co robisz!
- Gdybyś ty nie próbowała mnie za wszelką cenę wkurwić, nie byłoby takich akcji!
- Ciekawe… to może sobie idź, do tej, która będzie miała wszystko w dupie! Do tej, która będzie bała się powiedzieć co myśli! NIKT CIĘ TU NIE TRZYMA!
- NIKT? Jesteś nikim?
- NAJWIDOCZNIEJ TAK. Ja sobie dam radę. Jeśli ci coś nie pasuje, droga wolna. „You’ve got a green light”
- Chcesz użyć całej piosenki, czy tylko tego cytatu?
- CALUTKIEJ.
- Nie wiedziałem, że masz o sobie takie wysokie mniemanie. – warknął.
- SUPRISE! Nauczyłam się od mistrza!
- Jesteś NIEZNOŚNA.
- Mówiłam ci już, że droga wolna.
- Dobra. – warknął. – Mam dosyć!
- Leć do Samanthy na imprezę, może jeszcze zdążysz! – krzyknęłam i usłyszałam głośny trzask drzwi.
CO JA DO CHOLERY ZROBIŁAM? Dlaczego to wszystko się stało? Co poszło nie tak. Dlaczego nie potrafiłam ugryźć się w język? Dlaczego on mnie uderzył? Dlaczego kazałam mu wyjść? DLACZEGO? Na to tylko Bóg znał odpowiedź. Będę silna. Niech sobie nie myśli, że mnie złamie. Potrzebuję gorącej kąpieli i snu.


***

- Woow, jak ślicznie wyglądasz. – powiedziała Em, gdy podeszłam do niej.
- Serio? – spytałam zaskoczona. – Normalnie. – wzruszyłam ramionami.
- Jakieś spotkanie po zajęciach? – spytała dwuznacznie.
- Może… ale nie z tym, kim myślisz.
- Co? – spytała zaskoczona.
- Krótko mówiąc, wczoraj ostro się pocięliśmy. Nie wiem co on myśli teraz, ale kazałam mu się wczoraj wynosić nucąc „Green Light”.
Patrzyła na mnie zdziwiona.
- Cóóóóż… mam nadzieję, że nie będziesz żałować i tęsknić.
Nie przypominaj mi.
- Mam nadzieję, że nie, bo on chyba niezbyt się przejął. – powiedziała patrząc w bok.
Spojrzałam w tym samym kierunku. FLIRTOWAŁ Z SAMANTHĄ!
- Tak się bawimy? – szepnęłam.
Robił to specjalnie. Jeszcze SPECJALNIE żebym to widziała. I to niby ja jestem nieznośna? Przecież to zagrywka z podstawówki.
- Hej Nikki. – podszedł do nas James i mocno mnie przytulił dając buziaka w policzek.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Hej Emily. – zrobił to samo.
-Cześć.- odpowiedziała.
- Co jest? – spytałam.
- Mam już dość Grethy. Odkąd dowiedziała się, że mam łaskotki, nie daje mi spokoju… - powiedział zmęczonym głosem.
- Masz łaskotki? – spytała Emily zdziwiona.
- Mhm. – mruknął w odpowiedzi.
- Współczuję, ja nie mam. – powiedziałam.
- Na pewno gdzieś masz. – powiedział. – Musisz. Każdy je ma.
- Jestem wyjątkiem. – zaśmiałam się.
Podszedł i próbował mnie łaskotać wszędzie. Budziło to we mnie śmiech. Jednak nie przez łaskotki.
- Ciągle się śmiejesz. – zauważył. – NA PEWNO ŁASKOTKI.
- Przykro mi kochanie, naprawdę nie mam. – śmiałam się dalej.

***

- Muszę do łazienki. Zaraz wrócę. – powiedziałam do Emily i poszłam w stronę łazienek.
Już chciałam skręcać, gdy czyjeś ciało przytwierdziło mnie do ściany. Znam ten zapach.
- Cześć piękna, tęskniłaś? – powiedział Kuba uśmiechając się w tylko jego sposób.
- Nie. – warknęłam.
- Widzę, że obmacywanie z rana nie daje dobrego humoru. – powiedział. – Nie ładnie robić takie rzeczy, gdy twój chłopak patrzy.
-To my jesteśmy razem? – spytałam. – Myślałam, że już na serio zajmiesz się tą szmatą.
- Szmatą mówisz… nie przypominam sobie… Myślisz, że po kłótni sobie możesz robić co chcesz? Ładnie wyglądać, zarywać do facetów? Nadal tu jestem skarbie i nie podoba mi się to co robisz.
- Pierdol się. – warknęłam.
Przycisnął mnie mocniej do ściany i pocałował. Długo i trochę agresywnie. Nie mogłam się mu oprzeć. Kochałam go. Byłam spragniona go, tak dawno nie mieliśmy bliższego kontaktu. Nie licząc wczoraj, ale to był tylko jeden raz od dawna i nie zaspokoił mnie za bardzo. Odwzajemniłam pocałunek.
- Bądź spakowany o 16. – powiedziałam.
- Dobra. Przyjdziesz do nas?
- Nie mam wyjścia. – powiedziałam.
Jeszcze raz mnie pocałował i puścił wolno. Poszłam tam, gdzie miałam pójść.
- To jest chodzenie do toalety? – spytała rozśmieszona Em.
Wybuchłam śmiechem.


***

- Chyba nie boisz się latać. – zaśmiał się Kuba, gdy samolot wjechał na pas.
- Latać nie… gorzej z wznoszeniem się i lądowaniem.
- Córka pilota? – spytał nadal rozbawiony.
- TAK. Skończ już te głupie pytania. – westchnęłam.
- Dobra, dobra. – powiedział.
Samolot nabierał prędkości. Cholera, cholera, cholera. Za chwilę… Złapałam Kubę za rękę. Boże, on się wzbija w powietrze, Boże ja chcę żyć. Mocniej ścisnęłam jego rękę. Starał się ukryć rozbawienie, ale nie obchodziło mnie to za bardzo w tamtym momencie. Gdy w końcu pilot wyrównał lot, rozluźniłam uścisk i zrelaksowałam się.
- Nie wiedziałem, że się boisz takich rzeczy.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- No.. zazwyczaj jesteś dzielna, niczego się nie boisz i w ogóle…
- No niektóre rzeczy nie są straszne, niektóre są.
- Rozumiem…
- Wiecie jakie jest hasło do wi-fi? – przerwał nam Bartek.
- Nie. – powiedział Kuba. – Skąd miałbym to wiedzieć?
- Nie wiem.. – powiedział Bartek.
- A co, Patrycja? – spytałam.
- Tak. – odpowiedział i poszedł w stronę stewardessy.
- Ale go wciągnęło. – mruknął Kuba.
- To źle? – spytałam.
- Nie. Wręcz przeciwnie. – uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się. Za jakieś 3 godziny będę w domu. Tak dawno ich nie widziałam. O Boże, już wyobrażam sobie ich reakcję. Szczególnie Karoliny… albo Zuzy.. nie wiem, która będzie bardziej irytująca. Ciekawe co palną… ale się będę głupio czuła, gdy wszyscy będą go oblegać. Kuba mocniej ścisnął moją rękę. Spojrzałam na niego pytająco.
- O czym ty tak rozmyślasz? – spytał.
- O wszystkim i o niczym. – powiedziałam. – Jestem zmęczona.
Oparłam się o jego ramię.
- Zawsze możesz iść spać.
- Nie opłaca mi się.
- Czyli  wolisz zamulać? – spytał.
- Jeśli pójdę teraz spać, to będę zamulać do końca dnia.
- Twój wybór. –powiedział i pocałował mnie w policzek.


***


- Jesteśmy! – krzyknęłam wchodząc do domu.

Usłyszałam zbieganie po schodach, ale ku mojemu zdziwieniu nikt nie wpadł do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz