- To jest jakiś
żart? – spytałam.
- Niestety, nie.
Nie mamy czasu chodzić i robić żartów. Niech się pani ubierze, zabierzemy panią
do szpitala, gdzie obecnie przebywa pan Koron.
Szybko pobiegłam
na górę, ubrałam się w byle co, byle jak związałam włosy i zbiegłam na dół.
- Szybko. –
powiedziałam.
Wszystko działo
się tak szybko. Tak jak chciałam. Wsiedliśmy do auta, ruszyliśmy, dojechaliśmy
pod szpital. Szybko wyszliśmy, zaprowadzili mnie pod salę. Na krzesełkach
siedzieli już chłopcy. Wszyscy byli poobijani. Stanęłam jak wryta. Zakryłam
ręką usta i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chłopcy patrzeli się na
mnie ze smutkiem. Podeszłam do nich.
- Macie mi
powiedzieć co się stało. – zażądałam.
Odpowiedziała mi
cisza.
- JUŻ! –
warknęłam.
- My.. my po
prostu się najebaliśmy. Zobaczyliśmy taki zajebisty motor…- zaczął Bartek. –
Chcieliśmy się na nim przejechać… Ale Kuba zaprotestował.
- Chciałem mu
pokazać… że nic się nie stanie.. – powiedział Kamil. – Wsiadłem na to cudo i
zacząłem jechać w jego stronę… miałem zamiar wyhamować. Wydawało mi się, że to
zrobię… ale... ale… ale światło błysnęło mi przed oczami. Przez to docisnąłem
gazu zamiast zwolnić.. on nie zdążył odskoczyć. No i stało się… - Kamilowi
załamał się głos.
- Ale dlaczego
wy jesteście poobijani?
- Ja spadłem. –
powiedział Kamil.- Oni dostali wpierdol za rozwalenie motoru… on nie był nasz
przecież.
Próbowałam się
opanować. Nie wybuchnąć. Ale.. nie mogłam.
- CZY WY
JESTEŚCIE POWAŻNI?! I NA CO WY LICZYCIE?! JEŻELI COŚ MU SIĘ STANIE.. JEŚLI ON..
UGH! – krzyknęłam i uderzyłam pięścią w ścianę.
Zaczęłam bić ścianę z wściekłości. Bartek
podszedł do mnie i złapał za ręce. Krzyknęłam jeszcze raz, po czym oparłam się
o jego tors i zaczęłam płakać. Przytulił mnie, a łzy nie chciały przestać
lecieć.
- Co z nim teraz?
– wydusiłam.
- Operują go. To
bydle sporo ważyło, ale i tak nie jest najgorzej.
Jęknęłam. Boże,
oszczędź go dla mnie. W tym momencie wyszedł lekarz. Od razu spojrzał na mnie.
To ten, który się zajmował moją głową.
- Pani Moniko,
nie jest źle, ale mogło by być lepiej. Alkohol w tym nie pomógł. Stracił trochę
krwi, ale jak mówiłem, nie jest najgorzej. Trochę tu poleży. Obudzi się może za
godzinę, może za dwie. To znaczy, może być tak, że wcale się nie obudzi… ale to
tylko w najgorszym przypadku. Radzę pani iść się wyspać i wrócić tu rano.
- Nie. Zostanę
tu. Chcę, żeby ktoś przy nim był, gdy się obudzi. Mogę tam wejść?
- Oczywiście.
Proszę. – powiedział.
Weszłam. Kuba
tak spokojnie leżał. Wyglądał okropnie. Cały posiniaczony. Łzy znowu zaczęły
spływać po moich policzkach. Wzięłam krzesło i podsunęłam zaraz pod jego łóżko.
- Dlaczego tam
stanąłeś, idioto? Dlaczego ja z wami nie poszłam? Może to moja wina…
Powiedziałam, że możesz robić to co chcesz.. że nie pójdę. A gdybym poszła.. To
wszystko byłoby dobrze. A teraz co? Leżysz nieprzytomny.. Tyle dobrego, że nie
czujesz bólu. To jest ważne. Powiem ci, że dzisiejszy dzień byłby super, gdyby
nie to. Przeprowadziłam wywiad z You Me At Six, napisałam sporo fajnych
piosenek. Jutro spotykam się z Beyonce. Chyba, że się nie obudzisz. Wtedy nie
pójdę… ale powinieneś się obudzić za jakąś godzinę. Na pewno tak będzie. Może
ci pośpiewam? Młodsza siostra zawsze lubiła, gdy jej śpiewałam.
Zaczęłam cicho
nucić jakieś smuty. W końcu przypomniała mi się idealna piosenka.
-„i’m a puzzle, yes indeed, ever complex in every
way.. and all the pieces ain’t even In the box.. and yet, you see the picture
clear as day, i don’t know why you love me and that’s why i love you, catch me when i fall, set me flaws and all..
and that’s why i love you..” – śpiewałam przez łzy.- „ but In your eyes i’m a
queen..” – łzy płynęły coraz szybciej. – „i don’t know why you love me… and
that’s why i love you.” Chcę
żeby wiedział jak się czuję. Jeśli się nie obudzi.. a teraz mnie słyszy?
Łza kapnęła na
jego policzek. Obudź się, błagam. W pewnym momencie delikatnie uchylił powieki.
- Faktycznie
ładnie śpiewasz, nie dziwię się, że lubiła, gdy to robiłaś. To daje takie
pocieszenie.
Patrzyłam na
niego z niedowierzaniem, a łzy nie chciały przestać płynąć.
- Nie płacz… no
nie płacz. – te słowa sprawiały, że płakałam jeszcze bardziej.
- Jak można być
takim idiotą? – syknęłam. – Stanąć tak, żeby motor jechał prosto na ciebie..
- Nie bądź zła.
Nie wiedziałem, że się nie zatrzyma. Robił tak już nie raz.
- Pod wpływem
alkoholu?
- No nie.
- Kurwa, Kuba,
leżysz w szpitalu!
Rozejrzał się.
- Tak mi się
wydaje.
- Ty idioto.
Wiesz jak się martwiłam? To nie jest dobry znak, gdy policja przychodzi do
ciebie w środku nocy. Tym bardziej, gdy słyszysz, że twój chłopak jest najbardziej
poszkodowany. PRZEZ TAKĄ GŁUPOTĘ! Nawet mój młodszy brat wie, że takich rzeczy
się nie robi!
- Zrozum, że nie
byłem trzeźwy. Nie myślałem trzeźwo. Nie sądziłem, że tak się to skończy. Nawet
nie przemknęło mi to przez myśl. Co za idiota, ja go zabiję.
Oho, wraca Kuba.
- No bo kurwa,
mówiłem mu, żeby odstawił ten jebany motor. Nie, po co? Lepiej wjechać nim
prosto na mnie. Co za idiota, no ja pierdolę. Jeszcze się śmiał, że się boję. Kuźwa,
ciekawe kto się teraz boi. No przecież ja mu coś zrobię jak wyjdę.
- Nie zrobisz,
bo nie wyjdziesz, przynajmniej na razie.
- CO?!
- Ty jesteś
świadomy co ci się stało, czy jeszcze do ciebie nie dotarło?
- Tak nie za
bardzo. Nic nie czuję.
Pewnie
znieczulenie nadal działało. Położyłam mu rękę na brzuchu, na co skrzywił się z
bólu.
- Cholera. –
powiedział.
- Super. Po
prostu świetnie! – zdenerwowałam się. – Ciekawe co powiem mamie… „Wiesz, nie
przyjedziemy, bo Kuba tak się zabawił, że wylądował w szpitalu.”
- Kuźwa,
zapomniałem.
- Tak? Nie
wpadłam jeszcze na to.
- Zagoi się.
Spokojnie, będziemy na tym weselu.
- Ja już to
widzę. Moimi oczyma wyobraźni. Przecież dziewczyny mnie zabiją.
- Spokojnie,
obiecuję, że pójdziemy.
- Pójdziemy. Ja
cię Kuźwa tak przypilnuję, że za dwa dni będziesz już tańczył i skakał.
- Powątpie..
- Nie, nie
powątpiewasz. Tak będzie. Wpakowałeś się kochanie, ufałam ci, a teraz czuję się
jak twoja matka. Nie chcę ciągle cię pilnować, bo jeszcze sobie coś zrobisz. –
przerwałam mu.
- Wiesz, że to
pierwsza taka sytuacja?
- Mam
przynajmniej taką nadzieję.
- I raczej
ostatnia.
- To na pewno. –
syknęłam.
- Jesteś na mnie
zła?
- Nie, jestem z
ciebie dumna. –odpowiedziałam z sarkazmem.
- Przecież to on
na mnie wjechał!
- Wiesz, że
wystarczyło się odsunąć, gdy tylko wsiadł na ten złom?
- Wiem, ale
zrozum, że nie pomyślałem o tym. Ty byś pomyślała?
- Podejrzewam,
że tak.
- Chcesz się teraz
kłócić? O to ci chodzi?
- Ugh, nie.-
jęknęłam. – Ale postaw się na moim miejscu. Byłbyś o wiele bardziej
zdenerwowany.
- Pewnie tak. –
odpowiedział po chwili namysłu.
- No właśnie.
Spróbował się
podnieść i o dziwo mu się to udało. Teraz siedział.
- Co ty robisz?
– spytałam zdziwiona.
Pochylił się i
mnie pocałował. Potem objął i w miarę możliwości przytulił. Dopiero wtedy
uświadomiłam sobie jaka jestem śpiąca. Ziewnęłam.
- Co? Spać się
chce? – spytał.
- Nie, skąd. –
uśmiechnęłam się.
- To idź do
domu.
- Nie chcę cię
zostawiać. – powiedziałam.
Zrobiło mi się głupio, że byłam na niego wściekła. W końcu to nie była jego wina.
- Nie musisz. Ja i tak pewnie pójdę spać.
- Ty byś pewnie przy mnie siedział. Zostanę tu.
- To bez sensu, idź do siebie, wyśpisz się i tu wrócisz. Nie
jestem małym dzie..
- Chcę tu zostać, więc zostanę. – przerwałam mu. – Koniec,
kropka. To takie proste. Nie muszę spać. Spanie jest dla słabych. - uśmiechnęłam
się.
- Ugh, jesteś niemożliwa. – jęknął.
- Aww, też cię kocham. Doceniam to, że jesteś wdzięczny, za
to, że zostaję.
- Przepraszam. Jestem bardzo wdzięczny za to, że zostajesz.
- No i teraz jest lepiej. – uśmiechnęłam się.
- Opowiedz o tym co dzisiaj robiłaś.
Zdziwiłam się. Nigdy nie pytał się mnie o takie rzeczy. Nie
sądziłam, że go to interesuje.
- No więc, w pracy Nick kazał mi przeprowadzić wywiad z
YMAS. Byłam strasznie zdenerwowana, wiesz, uwielbiam ich. Chciałam dobrze wypaść. Oni są świetni. Tacy zabawni,
mają do siebie dystans. Wywiad chyba się udał, ciągle się śmialiśmy. Nawet
zaczęli mnie obserwować na twisterze. Tego się nie spodziewałam. Trochę ze sobą
pisaliśmy. Później pracowałam z Labrinthem. Jest naprawdę dobry w tym co robi.
Szczery, prawdziwy. Mało jest takich artystów teraz. Napisaliśmy z 6 piosenek,
ułożyliśmy do nich melodie. Wstawił ze mną zdjęcie idiota. Oczywiście musiałam
się zmierzyć z telefonami od znajomych, dlaczego nic nie mówiłam, itp. Dzień
był inny niż zawsze. Jutro.. to znaczy dzisiaj muszę się spotkać z Bey i
napiszemy też pewnie sporo. Ona jest w tym świetna, więc pewnie zrobimy to
całkiem szybko. Nie mam pojęcia kiedy wyjdziesz. Mam nadzieję, że szybko.
- Też mam taką nadzieję. – odpowiedział. – Całkiem ciekawy
dzień. Szkoda, że go zepsuliśmy.
- Nie jest tak źle, odrobina adrenaliny nigdy nie zaszkodzi.
- Przestań. – jęknął. – Mogliśmy pomyśleć. A teraz co?
Musisz tu siedzieć.
- Nic mi nie będzie. Posiedzimy sobie. Tak o. Jakbyśmy byli
w domu.
- Dobra. A w ogóle, gdzie chłopaki? Nic im nie jest?
- Hmm.. Kamil jest poobijany, bo spadł z motoru, reszcie nic
wielkiego się nie stało. Pewnie poszli do ciebie. Tylko mi pozwolili tu wejść.
- Czyli tu byli? – spytał.
- No to raczej oczywiste jest.
- Niby tak.
Znowu ziewnęłam. Cholera, jestem śpiąca.
- Może jednak idź spać? – spytał.
- Tak zrobię. – powiedziałam i położyłam głowę na łóżku. –
Normalnie jak w szkole.
- Co ty robisz? – spytał zaskoczony.
- Zasypiam?
- Pojebało cię do końca? Nie będziesz tak spać!
- Dlaczego nie?
- Bo to jest niewygodne! Chodź, możesz się położyć obok
mnie.
- Kuba, to szpital, tu nie można…
- Nie bądź sztywna. – powiedział i zrobił mi miejsce.
- Ale to dla twojego bezpieczeństwa..
- Lepiej mi, gdy śpię z tobą. Więc chrzanić zasady, nie
wiedzą co dla mnie dobre.
- Ale..
- Kładź się. – przerwał mi.
- Ku..
- JUŻ. – znowu mi przerwał.
- No dobra.. – westchnęłam i położyłam się naprzeciwko
niego.
- Widzisz? Zmieściłaś się i nic mi nie jest.
Odepchnęłam kołdrę i podniosłam mu koszulkę. Zaśmiał się. Chciałam
sprawdzić jakie ma obrażenia. Całkiem spore. Cały brzuch siny, nogi też. Ręce
już mniej. Najwięcej obrażeń jest wewnętrznych. Jezu, motor waży tak dużo..
Ogromnie dużo. To musiało okropnie boleć. Dotknęłam jego brzucha. Delikatnie
się skrzywił, ale nic nie powiedział. Przejechałam palcem na nogę. Wstrzymał
oddech. Musiało go boleć. Bolało mnie to. Bo dlaczego jemu musiało się to
przydarzyć? Położyłam rękę na jego twarzy. Uśmiechnął się.
- Nienawidzę cię, idioto. – powiedziałam.
Roześmiał się.
- Ja ciebie też. – przytulił mnie.
Poczułam, że się delikatnie spina. To go boli, a on mnie
przytula, idiota.
- Kuba.. – chciałam go delikatnie odepchnąć, ale nie mogłam,
bo wszystko było posiniaczone.
- Nie.
- Ale to ciebie boli.
- Co z tego? Bardziej mnie boli gdy cię nie przytulam.
Nie jestem przyzwyczajona do słyszenia takich rzeczy. Nigdy
nie byłam. Przytuliłam go mocniej. Kocham go. Bardzo go kocham. Zamknęłam oczy,
wtulona w jego tors. To jest moje najulubieńsze miejsce do zasypiania. Pewnie
dlatego, po sekundzie odpłynęłam.
***
- Śniadanie.. – obudził mnie głos pielęgniarki. – A co tu
pani robi?
- Niech pani odpuści. – usłyszałam Kubę.
- Ale.. – chciała zaprotestować.
- Proszę. – jęknął Kuba.
- Ugh.. nie było mnie tu i nic nie widziałam. – powiedziała
finalnie.
Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Kuba się nie ruszał.
Cały czas miałam zamknięte oczy, nie powinien wiedzieć, że się obudziłam.
Czułam na sobie jego oddech. Czyli albo spał albo mi się przyglądał. Usłyszałam
odgłos otwieranych drzwi.
- Dobra stary, tu mam szczoteczkę, szampon i żel, ręcznik,
jakieś ciuchy.. – usłyszałam Kamila. – A co ona tu robi? - spytał zaskoczony.
- Śpi. – odpowiedział Kuba. – Nie widać?
- Jezu, myśleliśmy, że pojechała do domu…
- Nie chciała jechać do domu.
- Słuchaj, nawet nie wiesz, jak mi głupio…
- Nie zaczynaj. Jestem strasznie wkurwiony. W dodatku, że
nie wiem czy pojadę z nią do rodziców. Obiecałem jej to, a przez twoją głupotę,
pewnie złamię obietnicę. Wkurwiłeś mnie.. „Co? Kubuś się boi? Dziewczyna aż tak
cię zmieniła? Mówi co możesz a co nie?” No kurwa. Co to miało być w ogóle, czy
my mamy po 10 lat?
- Nie.. dobrze wiesz jak to jest, gdy wypiję za dużo.
- Idioto, zacząłeś na mnie jechać gdy stałem do ciebie
tyłem. Co ty mi chciałeś zrobić? Ledwo co zdążyłem się odwrócić.
CO?! Przecież nie tak mi mówili…
- Sam nie wiem. Nie pamiętam… - powiedział Kamil.
- Bo kto normalny wjeżdża w osobę, która pomaga drugiej?
Przez to twoje cudowne palenie Bartek ciągle rzygał.
- Było dobre! Za dużo się tego zjarał!
- Nie wymiotuje się po normalnym zielsku. Co ty tam
dorzuciłeś?
- Nic…
- Dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz, więc nie baw się i po
prostu mi powiedz.
- Czytałem, że jak zmiesza trzy rodzaje to…
- TRZY RODZAJE?! – syknął Kuba. – CZY CIEBIE DO KOŃCA
POJEBAŁO?
CO TO MA BYĆ DO CHOLERY? Okłamali mnie. W takiej sprawie.
Stwierdziłam, że za dużo usłyszałam. Zaczęłam się delikatnie wiercić.
- Jeśli coś usłyszała… - syknął Kamil.
- Sam się w to wpakowałeś. Mogłeś jej powiedzieć prawdę,
taki „odważny” jesteś.
- Kuźwa, stary ona jest zajebista. Nie chcę żeby wiedziała..
Jeszcze powie Patrycji, a Bartek z nią kręci.
- A co ci do tego, że jest „zajebista”? – zacytował Kuba.
- Wiesz… Głupio by było, gdyby dowiedziała się jakie rzeczy
robimy. Bo chyba nie chcesz jej stracić.
- Ja tego nie robię od dawna, ok? A to, że ty nie chcesz
zrezygnować, to twoja sprawa. – warknął Kuba.
- Dobrze wiesz, że jak on będzie chciał, to cię znajdzie i
wciągnie w to z powrotem.
- Nie zrobi tego. Mamy umowę.
Co to kurwa jest? Mafia?
Stwierdziłam, że mam dosyć. „Budzę się”. Delikatnie
otworzyłam oczy i uniosłam się na łokciach.
- Co on tu robi? – spytałam „zdziwiona”.
- Przyszedłem z potrzebnymi rzeczami. – uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się.
- To dobrze. – powiedziałam.
- Zaraz wrócę, pójdę po herbatę czy coś. – powiedział Kamil
i wyszedł.
Od razu wstałam.
- Od kiedy nie śpisz? – spytał Kuba.
- Odkąd weszła pielęgniarka.
- Kurwa.
- Nie chcę wiedzieć. Ja stąd po prostu idę. Muszę wziąć
prysznic i te sprawy. – powiedziałam.
- To nie jest tak jak myślisz..
- Jestem w telenoweli? – spytałam rozdrażniona.
- Nie. Po prostu nie denerwuj się zanim poznasz prawdę.
- Tak się składa, że powinnam ją znać już dawno.
- To przeszłość, nie chodzę i nie opowiadam o mojej
przeszłości.
- Jednak to, że handlowałeś dragami mogłeś powiedzieć.
- Od razu dragami…
- Tylko miękką? – spytałam.
- Nie.
- Czyli dragami. Brałeś je?
- Tak.
- Nadal bierzesz?
- Nie. Już nie. Obiecałem ci.
- Czyli brałeś, gdy byłeś ze mną? Zanim obiecałeś?
- Tak.
Odwróciłam się i wyszłam. Minęłam Kamila, ale miałam go w
dupie. Gdyby nie on… To nie poznałabym prawdy. Więc może powinnam być mu
wdzięczna. Muszę wziąć prysznic. Ogarnąć się. Minęłam też lekarza.
- Proszę pani! – usłyszałam za sobą.
- Tak? – odwróciłam się.
- Pielęgniarki właśnie poszły badać pani bliskiego. Zaraz
się dowiemy za ile wyjdzie. Niech pani do mnie przyjdzie, musimy porozmawiać.
- Dobrze. – powiedziałam i poszłam za nim do gabinetu.
- Nie będę owijał w bawełnę. – powiedział zamykając drzwi. –
Proszę usiąść.
Spełniłam polecenie.
- Wykryliśmy w krwi pana Jakuba coś więcej niż sam alkohol.
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Szpital ://
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz czytam cie od paru dobrych mies i jestes swietna :D
invisible.storry.blogspot.co.uk
+obserwujemy ?