środa, 17 lipca 2013

XL

Najpierw bardzo przepraszam, ale miałam trochę problemów. Nie wiem , czy na pewno rozdziały będą regularnie.




Dwa miesiące. Dwa cholerne miesiące, które ciągnęły się jak dwadzieścia lat. Codziennie zasypiałam myśląc o nim, martwiąc się. I wreszcie po tych dwóch miesiącach stoję tu i czekam na niego. Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, na który czekałam tyle czasu. Niech on szybciej wychodzi, za bardzo się stęskniłam. Skype to nie to samo co rozmowa twarzą w twarz. Wreszcie dostrzegłam znajomą twarz. Uśmiechnęłam się. On też mnie zauważył. Nawet nie myślałam o tym co robię, zaczęłam biec w jego stronę, on puścił swoje rzeczy i rozłożył ramiona. Po kilkunastu sekundach znalazłam się w upragnionym miejscu. Strasznie się stęskniłam. Wtuliłam się w niego, a on trzymał mnie mocno. Staliśmy tak i nie przeszkadzało nam, że ludzie się patrzą. Dwa miesiące to długo. Naprawdę długo.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem. – szepnął.
Podniosłam głowę, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Uwierz mi, ja też. Bardzo, bardzo, bardzo.
Uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
- Do domu? – spytał.
- Jeszcze chwilkę.  – jęknęłam.
Poczułam ruszanie się klatki piersiowej, a zaraz po tym cichy chichot. Nie chciało mi się go puszczać. Złapał mnie za ramiona, odsunął od siebie i przejechał wzrokiem po moim ciele. Nie chciałam, żeby to robił, gdy wyjechał zaczęłam więcej jeść i przytyło mi się z pięć kilogramów. Tak to jest, gdy jestem smutna, zła, zmartwiona, szczęśliwa, gdy targają mną emocje to jem. Ale on się tylko do mnie uśmiechnął.
- Jak zawsze piękna. – powiedział. – Teraz tylko zauważam to bardziej.
Chyba się zarumieniłam.
- Tobie mogę powiedzieć to samo. Opaliłeś się. – dotknęłam jego twarzy.
- Tylko troszkę. – zaśmiał się. – Chodź do domu.
- Ok.
Wziął walizki, ja wzięłam jedną, bo więcej mi nie pozwolił i poszliśmy do samochodu. Po wpakowaniu wszystkiego do bagażnika, pojechaliśmy do domu.
- Co tak pachnie? – spytał Kuba, gdy wszedł do środka.
- Kolacja. – uśmiechnęłam się.
Tak, postarałam się chyba, bo była lazania. Niby nie jest trudna, ale tu się bardzo postarałam.
- Miałem nadzieję, że to powiesz, bo jestem strasznie głodny.
- Widzisz, tak właśnie myślałam, że jak wrócisz, to będziesz głodny.
- Kocham cię. – powiedział i podszedł do mnie.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
Usiedliśmy i jedząc opowiadaliśmy sobie co się działo przez te dwa miesiące. Zjedliśmy i poszliśmy do salonu, żeby obejrzeć jakiś film. Leżeliśmy sobie, gdy w pewnym momencie zaczęłam się źle czuć. Od razu usiadłam.
- Co jest? – spytał Kuba.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, pobiegłam do łazienki, żeby zwymiotować.
- Cholera. – syknęłam, gdy skończyłam.
- Nic ci nie jest? – spytał Kuba, wchodząc do łazienki.
- Nie wiem.. miałam tak już kilka razy. Chyba jest coś nie tak z moim żołądkiem.
- Jutro pojedziesz do lekarza i się dowiesz. Jeśli wymiotujesz po posiłkach to nie jest dobry znak. Może jakieś zatrucie?
- Pewnie tak. – jęknęłam. – Nienawidzę być chora.
- Nikt tego nie lubi. – zaśmiał się Kuba.
- Na którą masz jutro? – spytałam.
- Na 8. – jęknął.
- Ja też… więc chodźmy może już spać.
- Ok.


***

- Dzień dobry. – powiedziałam podchodząc do rejestracji. – Ja byłam umówiona, na godzinę 17, Monika Barnen.
- Tak, teraz lekarz jeszcze kogoś przyjmuje, proszę usiąść i zaczekać.
- Dobrze, dziękuję.
- Nie ma za co.
Usiadłam sobie na krześle i zaczęłam rozmyślać. Oby to nie było nic poważnego… oby nie grypa żołądkowa. Może to po prostu jakaś niestrawność. Nie lubię siedzieć i czekać. Szczególnie tutaj. Patrzeć jak wchodzą schorowani ludzie, szczególnie dzieci. Okropne, zawsze jest mi smutno. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego Bóg skazuje ludzi na choroby. To znaczy, nie sądzę żeby to była kara, bo możliwe, że niektórym choroba jest potrzebna, bez niej byliby inni, gorsi. Nie rozumiem też, dlaczego ludzie się śmiali z chorych osób. Nie chodzi mi o te przelotne choroby. Chodzi mi o choroby, które trzymają się człowieka całe życie. Przecież oni nie mają wpływu na to, czy są chorzy, czy nie. Przecież nawet chory nie oznacza gorszy. Dlaczego jest gorszy? Właśnie wręcz przeciwnie… jest lepszy. Wytrzymuje z poważną chorobą całe życie. Walczy z nią. Ma siłę. Gdyby teraz większość ludzi zachorowało na jakąś nieuleczalną chorobę, to pewnie nie poradziliby sobie psychicznie, bo może fizycznie jeszcze tak. Dlatego ja zawsze podziwiam chorych. Mimo swojego losu potrafili być uśmiechnięci, często nawet bardziej niż zdrowi. Trzeba być naprawdę silnym.
- Zapraszam. – głos doktora wyrwał mnie z rozmyślań.
Weszłam do gabinetu i usiadłam na krześle. Opowiedziałam mu jak się czuję.
- Proszę się tu położyć.
Zrobiłam to co kazał, a on zaczął mi jeździć ręką po brzuchu. W pewnym momencie zatrzymał rękę i spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Wie pani co…? – zaczął. – Wydaje mi się, że powinien to zobaczyć ginekolog.
Otworzyłam szerzej oczy.
- C- co? – jęknęłam.
- Podejrzewam, że jest pani po prostu w ciąży.
Serce stanęło mi w miejscu. CO?! Miałam ochotę uciec z krzykiem. To nie jest możliwe. NIE JEST MOŻLIWE. Przecież… przecież wszystko było ok, prezerwatywa ma dużą skuteczność…
- To musi być pomyłka.. to nie jest możliwe… - powiedziałam niewyraźnie.
- Możliwe, że to pomyłka, dlatego powinien obejrzeć panią ginekolog.
- Dobrze.
- Zaraz pani to załatwię, żeby nie musiała pani przychodzić dwadzieścia razy. – uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. – wymusiłam coś na kształt uśmiechu.
Wyszedł.
- Boże.. – jęknęłam sama do siebie.
To na pewno pomyłka. Przecież… nie. Chcę dziecka. Nawet kilkoro dzieci… ale nie teraz. Jezu, w co ja się wpakowałam, jestem z nim przez 4 miesiące i wpadłam. Jak jakaś dziwka. Kto normalny zachodzi w ciążę z chłopakiem, którego zna 4 miesiące? Kocham go, ale to naprawdę krótki okres czasu. Jeśli mnie zostawi? Przecież jak mnie zostawi… to ja sobie nie poradzę… już nawet nie chodzi o dziecko. Ja ledwo co przeżyłam dwa miesiące ze świadomością, że wróci. Niby te głupie 4 miesiące to tak krótko.. ale ja nie umiem bez niego właściwie funkcjonować. Niech mnie nie zostawi… jeśli faktycznie jestem w ciąży (oby nie), niech mnie nie zostawi. Tego bym nie zniosła. Może pokocha to dziecko. W końcu to jego dziecko. Tylko z nim uprawiałam seks. Nie jest możliwe, żeby zwątpił w to, że jest ojcem. Nie ma takiej możliwości. Oby nie powiedział, że go zdradziłam przez te dwa miesiące. Nie miałabym chyba takiej możliwości, bo całe noce rozmawialiśmy przez telefon. On mi ufa. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Używałam tych słów jak zaklęcia. Będzie dobrze, nie może być źle. NIE MOŻE. Mam 21 lat, mogę już mieć dziecko. On ma 22. Kiedyś ludzie mieli dzieci tak wcześnie. Ogarnął mnie strach. Nie wiem co myśleć, czy się cieszyć, czy płakać. Powinnam się cieszyć. Będę matką.. Jezu, sama dopiero się rodziłam… Pamiętam jak byłam mała… a teraz sama będę matką.. Nie, jeszcze nic nie wiadomo, zaraz dowiemy się czy na pewno jestem w ciąży. W tym momencie otworzyły się drzwi i weszła jakaś kobieta.
- Proszę ze mną. – uśmiechnęła się.
I czas poznać prawdę.
Poszłam za tą kobietą, weszłyśmy do jakiegoś gabinetu.
- Jestem doktor Moore. Robiła sobie pani test ciążowy?
- N- nie.. nie spodziewałam się ciąży.
- Dobrze, to tutaj mam.. – schyliła się i wyjęła pudełeczko. – Proszę, tam jest toaleta.
- Mhm. – mruknęłam i udałam się w skazane przez nią miejsce.
Negatywny, negatywny, negatywny. Następne zaklęcie. NEGATYWY, MA WYJŚĆ NEGATYWNY. Poczekałam, wzięłam go do ręki. Cholera. Mocniej go zgniotłam i wróciłam do gabinetu.  Pani Moore spojrzała na mnie pytająco.
- Pozytywny. – powiedziałam, próbując zamaskować rozgoryczenie i smutek.
- No cóż, teraz panią zbadam i dowiemy się więcej szczegółów.
Boże… mam w sobie dziecko. To jest takie… dziwne uczucie. Właśnie ktoś we mnie rośnie. Ciekawe czy to chłopczyk, czy dziewczynka. Co ja bym wolała? Raczej chłopczyka. Żeby opiekował się później siostrą.  Tak. Ciekawe jak zareaguje Kuba? Powiedzieć mu dzisiaj, czy najpierw przygotować go do tego, a potem mu powiedzieć? Nie mam pojęcia. Nigdy nie miałam takiej sytuacji, nie byłam świadkiem takiej sytuacji. Jedna z niewielu sytuacji, w których nie wiem co zrobić.
- Jest to drugi miesiąc. – powiedziała doktor Moore.
Nie dziwię się, przecież nie mogłoby być inaczej. Nie zdradziłam go, to jest jego dziecko. A, że ostatnio działo się przed jego wyjazdem… mogłam poczekać dłużej, dlaczego tego nie zrobiłam?
- Tu widzi pani, jest główka.
Spojrzałam na monitor. Jaka malutka postać. Strasznie malutka. W dodatku znajduje się ona w moim brzuchu. Jest piękna. Ale dlaczego musiała się pojawić akurat teraz?
- Wydrukować? – spytała.
- Poproszę. – wydukałam.
- Tu ma pani broszurkę, jak pani powinna wiedzieć musi teraz pani trochę się ograniczać, ale to tylko dla zdrowia dziecka.
- Tak, wiem..
- No i to by było na tyle, będziemy musiały się jeszcze umówić, jakoś za miesiąc.
- Dobrze.
- Tutaj, moja wizytówka. – podała. – Proszę się skontaktować.
- Dobrze.
- To tyle, dziękuje, dowidzenia.
- Dowidzenia. – powiedziałam i wyszłam.
Szłam do samochodu jak w transie. Byłam nieobecna, z daleka pewnie wyglądałam jak zombie. Nie wiedziałam co myśleć, więc nic nie myślałam, mimo że głowa prawie eksplodowała od nadmiaru myśli, nie skupiałam się na nich. Nie chciałam wyobrażać sobie jak będzie. Jak będzie, tak będzie. Nie warto nad tym rozmyślać, jeszcze się rozczaruję, a jeśli nie skupię się nad tym, to może będę miło zaskoczona? Dojechałam do domu i weszłam do środka. Spojrzałam na zegarek: 19.58.
- Jestem! – krzyknęłam, wiedząc , że Kuba już wrócił.
Dodatkowo czułam rozkoszny zapach. Szkoda tylko, że nie mam apetytu. Nic mnie nie zachęci do jedzenia.
- Hej kochanie. – Kuba podszedł do mnie i cmoknął w usta.
- Cześć. – wymusiłam uśmiech.
- Głodna? – spytał.
- Nie za bardzo..
- Jadłaś coś?
- Tak. – skłamałam.
- Dlaczego? Wiedziałaś, że pewnie coś zrobię.
- Wiem, ale już nie mogłam wytrzymać.. – brnęłam dalej.
- No ok, ale zjedz tylko troszkę. Ze mną. Lub wypij herbatę. Cokolwiek, tylko ze mną usiądź.
- Dobrze, zaparzę sobie miętę.
- Ok, czekam w jadalni. – powiedział i poszedł.
Poszłam do kuchni i szybko zaparzyłam sobie ulubioną miętę. Napiłam się trochę i uspokoiłam. Udałam się z kubkiem do jadalni i usiadłam naprzeciwko Kuby.
- Jak ci minął dzień? – spytałam.
- Całkiem przyjemnie. Na uczelni jak zawsze, a w pracy sporo klientów. Trudno nam było wszystko ogarnąć, ale daliśmy radę. A co tam u ciebie?
Powiedzieć, czy nie?
- Jak zawsze. Na uczelni trochę ciekawiej, odwiedziła nas pani James, dziennikarka BBC, w pracy jak zawsze super, tam nigdy nie ma nudy.
- Wiem, słuchamy tego radia w kuchni.
- To dobrze. – uśmiechnęłam się blado.
Zapadła niezręczna cisza. Powiedzieć, nie powiedzieć? Myśli ciągle krążyły po mojej głowie.
- Monika, wszystko ok? – spytał Kuba. – Intensywnie nad czymś myślisz.
- Wszystko ok.. – powiedziałam niepewnie.
- Nie okłamuj mnie, jesteś blada, nie jesz i jesteś nieobecna myślami. Coś się stało?
Nie powiem mu.. boję się.. No dalej, powiedz mu. POWIEDZ MU MA PRAWO WIEDZIEĆ!
- Jestem… w ciąży. – wydukałam.
Otworzył szerzej oczy. Następnie je zamknął i chwilę później otworzył. Próbował się uspokoić.
- Byłaś u lekarza? Sprawdzałaś to? Pewnie ci się wydaje, to, że źle się czujesz nie oznacza, że jesteś w ciąży, dużo by było…
- Byłam u lekarza. – przerwałam mu.
Zamknął oczy i się nie odzywał.
- Ja wiem, że to nie najlepszy czas, sama jestem zdziwiona, przecież byliśmy zabezpieczeni, ale nic na to nie poradzę…
- Ty podpuszczalska dziwko. – syknął przez zęby, otwierając oczy. – Jak mogłaś?!
Zesztywniałam.
- Słucham?
- DWA MIESIĄCE! DWA GŁUPIE MIESIĄCE MNIE NIE MA, A TY JUŻ LECISZ DO INNEGO?!
- Co? Kuba, co ty mówisz, nie zdradziłam cię.. jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? Przecież..
- Jestem bezpłodny. – warknął.

COOOOO?!

czwartek, 11 lipca 2013

XXXIX

- Co ty tu robisz? – pisnęłam.
- Znasz go? – spytał zdziwiony szef.
- Tak, błagam, puśćcie go, to nie kryminalista. – jęknęłam.
- Dobra… ale wyprowadź go z budynku.
- Dobrze.
Pociągnęłam go za rękę i wyprowadziłam.
- Co ty zrobiłeś?! – krzyknęłam od razu.
- Nic wielkiego..
- KUBA!
- Tylko chciałem z nim porozmawiać.. jejku nic wielkiego.
- O czym?
- O programie… - powiedział niepewnie.
- I po co?
Byłam zdenerwowana.
- Żeby z niego zrezygnowali…
- I tak tego nie zrobią! Mogłeś mi powiedzieć… będę miała kłopoty..
- Nie będziesz, wyluzuj.. nic nie zrobiłem.
- Co im powiedziałeś?
- Niewiele, nie chciał słuchać.
- To dlaczego cię wyprowadzili? – nie rozumiałam.
- Jeszcze się nie domyśliłaś? Nie chciał mnie…
- Podniosłeś na niego rękę?! – pisnęłam.
- No… tak jakby..
- ONI MNIE WYWALĄ!
- Wcale nie, nie przesadzaj…
- JAK TO NIE PRZESADZAJ?! CZY TY NIE ROZUMIESZ CO ZROBIŁEŚ?!
- Wyluzuj..
- Niks.. musisz wracać. – Josh nam przerwał.
- Już idę. – odpowiedziałam mu. – Pogadamy sobie później. – skierowałam się do Kuby.
Weszłam do studia. Program musiał zacząć, więc nikt nie mógł mi nic zrobić. Dobrze.

***


- Nie wierzę, jak mogłeś to zrobić?! – wykrzyknęłam wchodząc do salonu.
- Normalnie. – wzruszył ramionami. – Już się uspokój, nic ci nie jest.
- Właśnie, że jest! Nawet nie wiesz, jaki opieprz dostałam!
- Nic ci nie jest..
- KUŹWA KUBA! POSZEDŁEŚ I NAROBIŁEŚ MI KŁOPOTÓW! NAWET PRZEPRASZAM NIE POWIESZ?!
- Przepraszam. – powiedział.
Całkiem gładko poszło.
- Bardzo cię przepraszam… to był taki trochę spontan. – powiedział i podszedł do mnie.
- Zdenerwowałeś mnie… - jęknęłam. – Zostaw moją pracę w spokoju.
- Dobrze. – przytulił mnie mocno. – Mam dla ciebie jedzenie.
- To dobrze. Jestem głodna.
Kuba się zaśmiał.
- W lodówce. Przygotować ci? – spytał.
- Poproszę. – powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
Przygotował to w 5 minut. Postawił na stole, a ja stałam i patrzyłam się jak głupia. Jak ktoś tak idealny może mieć tyle wad? Stał i patrzył się na mnie. Zaczął iść w moim kierunku.. Uciekać? Nie, zobaczę co zrobi. Podszedł wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Wybuchłam śmiechem, a on okręcił nas wokół własnej osi, śmiejąc się razem ze mną. Mocno go przytuliłam, co zakręcił się całkiem gwałtownie. Zaśmiał się ze mnie i odłożył na krześle. Wzięłam sztućce i spróbowałam kurczaka, który leżał przede mną na talerzu.
- Mmm, dobre. – powiedziałam.
- Wiem to. – zaśmiał się. – Ale dziękuję.
- Nie ma za co. – zaśmiałam się.
Nastała cisza… Kuba patrzył się na swoje palce a ja jadłam. Trochę dziwne, zazwyczaj patrzy się na mnie. Postanowiłam nie pytać, sam mi powie. W swoim czasie. Cały czas jadłam, to było przepyszne.
- Monika… - zaczął wreszcie.
- Tak?
- Jest sprawa… - nie odzywałam się. – Ja… będę musiał wyjechać.
Co? Nie chcę, żeby wyjeżdżał…
- Ok… - powiedziałam cicho. – Na ile?
- Nie aż tak długo..
- Ile?
- 2 miesiące.
- CO?! – pisnęłam.
- Wiem, też nie za bardzo chcę jechać, ale muszę… Jedziemy nad morze, nauczą nas przyrządzać prawdziwe owoce morza.
- Aż dwa miesiące?! Przecież to cholernie długo!
- Wiem to. – mówił spokojnie. – Jest wyjście..
- Jakie? – spytałam od razu.
- Możesz ze mną jechać. – odpowiedział niepewnie.
- Dobrze wiesz, że nie mogę.. mam pracę.. studia… życie. Muszę tu zostać.
- Tak sądziłem… ale zapytać zawsze warto. – uśmiechnął się smutno.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Na pewno nie na AŻ dwa miesiące!
- Wiem kochanie… ale muszę. Dobrze wiesz, jakby ciebie wysłali, też byś musiała.
- Wiem… ale… to długo…
- Wiem, nie tylko dla ciebie to długo. – jęknął. – Ledwo co dzień bez ciebie wytrzymuję, a co dopiero aż dwa miesiące.
- Nie chcę tego… musisz?
- Muszę.
- Ughh… kiedy?
- Pojutrze.
Upuściłam widelec. CO?!
- Dowiedziałem się dzisiaj.. nie wiedziałem.
- Jak to pojutrze?! – pisnęłam. – Nie mogą tego robić!
- Mogą. Niestety.
Jak to pojutrze? To przecież… za szybko. Zdecydowanie za szybko. Tak szybko na aż dwa miesiące…
- Nie.. - jęknęłam.

Wstałam i poszłam po szklankę wody. Dwa miesiące. Dwa miesiące bez niego. Przecież ja zwariuję. Poczułam jego ramiona na sobie i odstawiłam szklankę. Położył mi głowę na ramieniu i oplótł rękoma w pasie. Odwróciłam się do niego przodem, a on mnie pocałował. Wtuliłam się w jego tors. Złapał mnie za tyłek i delikatnie ścisnął. Zaśmiałam się i oplotłam go nogami, a on przeniósł mnie do sypialni. Zaśmiałam się. Mogłam się tego spodziewać.

poniedziałek, 8 lipca 2013

XXXVIII

- Hej kochanie. – usłyszałam głos Kuby.
Odwróciłam się przodem do niego. Uśmiechał się do mnie, odwzajemniłam uśmiech.
- Hej. – odpowiedziałam.
Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Zaczął smyrać mnie po knykciach.
- Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie też.
Pochylił się i delikatnie mnie pocałował. Jejku, nie sądziłam, że wczoraj tak szybko zasnę. To jednak jest męczące.
- Dziękuję. – powiedział.
- Za co?
- Za to, że się zgodziłaś, że tak bardzo mi ufasz.
- Nie ma za co. – odpowiedziałam zmieszana.
- Doceniam to co dla mnie zrobiłaś.
- Jejku, nie mów o tym jak o jakimś ryzykownym przemycie. To była też przyjemność dla mnie.
- Mówisz? – zaśmiał się. – To może jeszcze raz?
- Wiesz.. wolałabym troszkę odpocząć. – zaśmiałam się. – Jestem troszkę obolała.
Spoważniał.
- Co cię dokładniej boli?
- Zgadnij. – zaśmiałam się.
- Byłem delikatny?
- Tak, skończ już to.
- Nie lubisz o tym rozmawiać? – uśmiechnął się.
- Nie za bardzo.
- No dobrze więc. – zaśmiał się.
Przyciągnął mnie do siebie i leżałam oparta o jego tors. Wodził palcami po moim udzie, a ja nie wiedziałam co myśleć. Nie chciałam nic myśleć. Wabiła mnie słodka nicość i chciałam, żeby tak zostało. Mam dość problemów, przejmowania się tym wszystkim. On się denerwuje, ja się denerwuję i tak w kółko. Dlaczego nie może być słodko i spokojnie? NORMALNIE?
- Wiesz, że musimy iść na zajęcia? – spytał.
Jęknęłam. Ostatnia rzecz, jakiej pragnę. Piątek. Zaraz weekend. Będzie dobrze.
- A potem do pracy..
- Ugh, niee… - jęknęłam.
- Dostaniesz jedzenie. – zaśmiał się. – Jak chcesz, to będę mógł ci coś przywieźć.
- Ok. – usiadłam. – Chcę!
Kuba się zaśmiał i nadal leżał. Ależ on jest przystojny, no nie da się nie podziwiać jego urody. Po prostu się nie da. Patrzysz na niego i nie możesz uwierzyć, że jest ktoś tak przystojny… i że jest twój. To jest najdziwniejsze. Patrzysz na niego, jakiś grecki bóg, patrzysz na siebie i… brak słów. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Siadłam na nim okrakiem i spojrzałam na niego z góry. Patrzyliśmy tak na siebie nie wiem ile. Cisza mi nie przeszkadzała. Jemu raczej też nie. Podniósł się i zatrzymał twarz.
- Kocham cię. – powiedział bezgłośnie.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam, też nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
Pochylił się i delikatnie mnie pocałował. Bardzo delikatnie, jakby aksamit dotykał moich ust. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Tak bardzo mi na nim zależało. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie je pociągnęłam. Poczułam jego uśmiech. Szybko się przekręcił i teraz ja byłam pod nim. Popatrzyłam na niego i chytrze się uśmiechnęłam. Wydawał się być rozbawiony. Wiedział co chcę zrobić? Szybko chwyciłam poduszkę i go uderzyłam. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie miał czasu, bo znowu go uderzyłam i zrzuciłam z siebie. Zaśmiał się. Zaczęła się walka. Dziwnym trafem wygrywałam. Czyżby dawał mi wygrać? Przestałam go bić.
- Dajesz mi wygrać? – spytałam.
- Nie. – powiedział poważnie. – Jesteś silniejsza niż myślisz.
- To dobrze, bo..
Nie zdążyłam dokończyć, bo uderzyła mnie poduszka. Zaśmiałam się.

***


- Monika, chodź do mnie. – zawołał mnie Nick.
To pewnie w sprawie tej głupiej wpadki z wczoraj. Cholera, boję się. Chyba nie będę miała przez to problemów… Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na wskazanym miejscu.
- Jak pewnie się domyślasz, chodzi o wczorajszy wywiad… - zaczął. – Ale to nie ja będę o tym z tobą rozmawiał, tylko szef, więc poczekaj tu, zaraz przyjdzie. – wyszedł.
O kuźwa… skoro szef chce ze mną porozmawiać, to nie jest dobrze. Szef (Patrick) wszedł do środka.
- Witaj Moniko, Nick ci już powiedział, dlaczego cię tu sprowadziłem. Byłem zaskoczony, gdy usłyszałem co wczoraj zrobiłaś. Nie spodziewałem się tego, Nick cię polecał, mówił, że jesteś profesjonalistką… było nam powiedzieć…
- Ja nie chciałam, żeby.. – przerwałam mu.
- Daj mi skończyć. – przerwał mi. – Jeżeli chcesz robić eksperymenty, to mów, że takowe planujesz. Musimy być przygotowani na takie rzeczy.. Cóż, cieszmy się, że ludziom się to spodobało. Mimo, że jestem wściekły za to co zrobiłaś, muszę wprowadzić twój pomysł w życie. Od dzisiaj jesteś odpowiedzialna za rady gwiazd dla słuchaczy.
Otworzyłam szerzej oczy. CO?! SERIO?!
- O jejku… dziękuję… i przepraszam. Po prostu szybciej skończyłyśmy i odegrałyśmy małą scenkę. To wyszło troszkę spontanicznie.. Nie planowałam tego nawet. Nie sądziłam, że ludziom się spodoba. Wow.
- Tak, wow. – powiedział. – Wow też, dlatego że wymyśliłaś coś tak dobrego na szybko. Inni musieliby sporo się zastanawiać, żeby to wymyślić.
- Czasami mam takie prześwity. – zaśmiałam się. – Cieszę się bardzo. Naprawdę.
- Wierzę. – powiedział.


***


- Szkoda, że nie mogłem wczoraj wpaść. – powiedział Kuba przytulając mnie.
- Nic się nie stało.. Co prawda liczyłam na dobre jedzenie, ale cóż. Przeżyłam.
- Haha, dzięki, myślałem, że się stęskniłaś.
- No oczywiście, że się stęskniłam. – powiedziałam.- Ale masz coś do jedzenia?
Roześmiał się.
- Może mam, może nie… jak nie przestaniesz o tym gadać, to nie dostaniesz.
- Jak możesz… - udałam oburzenie.
- Normalnie. – pocałował mnie w policzek.
Siedziałam mu na kolanach. Znajdowaliśmy się na kanapie, w salonie Kuby. Była sobota, a Kuba właśnie wrócił z pracy.
- Co u ciebie? – spytał. – Nie było problemów wczoraj? Wiesz, związanych z..
- Nie. – przerwałam mu. – Właśnie… Patrick był trochę wkurzony.. ale.. dał mi osobny program. Rady od gwiazd dla czytelników. „Gwiazdy ci doradzą”.
Patrzył na mnie zaskoczony.
- Wiem, że to dziwne, zupełnie się tego nie spodziewałam…
- Dali ci osobny program? – spytał z niedowierzaniem. – Żeby posłuchać problemów innych?
- Żeby doradziły im ich inspiracje. Wiesz, gdy podziwiasz kogoś, rada od tej osoby jest jak złoto.
- Głupota. Dzięki temu, ludzie będą mogli się pośmiać z problemów innych.
- Naprawdę tak to odbierasz? – spytałam zdziwiona.
- Tak. Twoi szefowie nie mają problemów. Mają kasę i idealne życie. Nie wiedzą co to problemy.
- Nie oceniaj ich tak. Pochopna ocena nigdy nie jest dobra.
- Po co ludzie będą opowiadać gwiazdom swoje problemy? To nie jest dobry pomysł, gwiazdy też normalni ludzie, lepiej iść do przyjaciela.
- Ale jeśli kogoś podziwiasz, to co robi…
- Ale ty jesteś naiwna.- przerwał mi.
- Albo ty pesymistyczny. – zauważyłam.
- Raczej realistyczny. Jestem realistą.
- Nie wiem… chyba przesadzasz..
- Nie przesadzam. Myślałem, że jesteś mądrzejsza… Chcą zarobić na ludzkich problemach. – warknął.
- Przesadzasz zdecydowanie. – powiedziałam spokojnie.
- Nie widzisz tego? Jeszcze będziesz to prowadzić… nie wierzę…
- Posłuchaj, skoro gwiazdy to też normalni ludzie, to mogą normalnie doradzić. Jeżeli kogoś słuchasz, lub podziwiasz za zachowanie to jesteś ciekawy co powie. Ludzie są tam anonimowi…
- Nie wierzę, serio jesteś tak głupia? To wszystko dla kasy! DLA KASY!
- Uspokój się… - powiedziałam nadal spokojnie.
- Nie mogę.. Powinnaś porzucić ten pomysł.
- Przestań już. Nie porzucę go, jest dobry.
- Dobra, jak wolisz. – jęknął.


***


- Już jestem! – krzyknęłam wchodząc do studia.
- PROSZĘ STĄD WYJŚĆ! – usłyszałam krzyk.

Co jest? Dobiegało to z gabinetu szefa. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł Kuba. KUBA?! Podtrzymywany przez ochroniarzy.. Szlaaag.

czwartek, 4 lipca 2013

XXXVII

„HARRY STYLES Z NIEZNAJOMĄ?”
A przy tym nasze zdjęcie, z wczoraj. Ktoś nam robił zdjęcia. O Boże. Szybko zaczęłam czytać artykuł.
„ Trochę nam to zajęło, ale już wiemy kim jest tajemnicza dziewczyna. Jest to niejaka Monika Barnen, dziennikarka radia BBC. Niedawno przeprowadzała z nim wywiad. Ponoć oczarowała go podczas wywiadu, więc poprosił ją o numer i spotkali się poza studiem. „Strasznie mu się spodobała. Od razu poprosił ją o numer i zaproponował spotkanie. Ona też wydaje się nim być zainteresowana.” – mówi znajomy Harrego. A może Harry chce się odgryźć na Taylor Swift, o której ostatnio sporo słyszymy? Nie zapominajmy, że ich związek trwał bardzo krótko, ale wzbudził wiele kontrowersji. Miejmy nadzieję, że ten związek potrwa dłużej. „Słodko ze sobą wyglądali. Ciągle się uśmiechali i przytulali.” – relacjonuje fanka, a jednocześnie autorka zdjęć. Możemy tylko trzymać kciuki, niech fanki Styles’a nie zabiją ją przy najbliższej okazji.”
Patrycja czytała przez moje ramię.
- Co za stek bzdur! – pisnęła. – Ludzie chyba nie mają o czym pisać.
Szybko chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Harrego.
- No hej, co tam?
- Widziałeś tą gazetę? – zaczęłam od razu.
- Jaką gazetę? – spytał zdziwiony.
- Idź i kup jak najszybciej „The London News”. SZYBKO!
- Dobra, spokojnie. Mam nadzieję, że artykuł jest interesujący…
- I to jak. – syknęłam. – Zadzwoń, gdy przeczytasz.
- Ok. – powiedział i się rozłączyłam.
Byłam nabuzowana. To niby fanka? TO? Ciekawe ile jej zapłacili. Haha, jeszcze jest mną „zauroczony”, Boże to jakiś cyrk jest.
- Wkurzona? – spytała Pati.
- Ooo, i to bardzo.
- Nie dziwię ci się. Szkoda, że większość w to uwierzy. Ludzie są tacy głupi. Wierzą we wszystko co zobaczą. W te wszystkie głupoty wyssane z palca, ale gdy już powiesz im fakt to „niemożliwe!”.
- Dokładnie. Wkurza mnie to. Jak w ogóle..? Nie mam słów. Brak słów, po prostu brak słów.
Rozległ się dzwonek mojego telefonu.
- Halo? – odebrałam.
- Słuchaj strasznie mi głupio. – to Harry. – Nie wiedziałem.. zapomniałem, że mogą nam robić zdjęcia. Przy tobie czuję się tak lekko, normalnie… gdybym zauważył…
- To nie twoja wina. – przerwałam mu. – Po prostu.. zaprzecz wszystkiemu i będzie ok.
- Wiem, sam na to już wpadłem. Jeszcze raz, naprawdę mi przykro. Serio. Mam nadzieję, że Kuba się nie wkurzy.
- Ja się nawet nie łudzę.
- Ej, spokojnie. Może nie będzie tak źle. Przecież to nie twoja wina. – starał się mnie pocieszyć.
- Przecież jest zdjęcie, gdy się przytulamy. Wkurzy się na sto procent. Dobra, ja kończę, bo z Pati jestem. Pa.
- No hej.
Pati kupowała gazetę, której szukanie zajęło jej jakieś pół godziny.
- Może u ciebie zanocuję? – spytała.
- Z chęcią. Zjemy lody, coś obejrzymy.
- Mecz dzisiaj. – uśmiechnęła się cwaniacko.
Roześmiałam się

***

- Mieli farta. – warknęła Pati. – To tylko fart.
- Oj, polemizowałabym.  – zaśmiałam się.
Mecz nadal trwał. Wynik niestety nie zadowalał Patrycji… ale mnie tak. Nie chcę wygranej Realu. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Pójdę. – powiedziałam.
Ogarnął mnie strach. Dobrze wiem kto to, ale zamknęłam drzwi i muszę je otworzyć. Przekręciłam klucz i Kuba wszedł do środka.
- Starałem się opanować. Czuć się bardziej źle. Przechodzę koło sklepu, a tu jakieś nastolatki napieprzają „o nowej dziewczynie Harrego Stylesa”. – zapiszczał jak nastolatka. – Patrzę na zdjęcie… A TU TY! – krzyknął wściekły.
- Owszem ja. – wzruszyłam ramionami.
- I co? Nic nie powiesz? Czujesz się z tym dobrze? Z tym, że mnie zdradziłaś?
- Czuję się dobrze. Niestety ty to psujesz. Myślałam, że mi ufasz. A tu niespodzianka! Jednak nie.
- Są dowody…
- Serio? Zdjęcie jak się przytulamy? Przytulam się z każdym na powitanie i pożegnanie. Ty też. Serio, myślałam, że bardziej mi ufasz, że bardziej mnie znasz.
- Ile razy mam ci powtarzać? Tobie ufam, jemu nie.
- ON MA MILIONY DZIEWCZYN! ZROZUM TO!
- Nie krzycz na mnie.
- Nie mogę! – krzyknęłam znowu. – Rozwalasz mnie! W związku obowiązują jakieś zasady! Nie tylko mnie, ciebie też dotyczą! Jestem po prostu rozczarowana. – jęknęłam. – Szczególnie twoim zachowaniem wczoraj.
- Nie dziw mi się. Sama się o to prosiłaś. Jeżeli będziesz mi to wypominać za każdym razem, to tak się to będzie kończyć. Już mnie to po prostu denerwuje.
- Teraz powinieneś dodać „szmato”.
- Co?
- Powinieneś powiedzieć „Już mnie to po prostu denerwuje, szmato”
- Dlaczego? – spytał zdziwiony.
- No bo przecież nią jestem.
- Dlaczego tak mówisz? Kto ci tak powiedział?
- No przecież Ty! Wczoraj!
- Nie mówiłem nic takiego..
- Czy ty coś wczoraj brałeś?
Spojrzał na mnie nieufnie.
- Mówiłem, że z tym skończyłem. – warknął.
- Więc jakim cudem nie pamiętasz, że wczoraj mnie zwyzywałeś?
- Nie wiem! Po prostu nie pamiętam.
- Coś konkretnego chcesz ode mnie? – spytałam.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Opieprzyłeś mnie już za gazetę. Chyba sobie to już wyjaśniliśmy. Jeżeli nadal nie rozumiesz, to tylko go przytuliłam i tyle. Nic się nie działo. Poprawił mi tylko humor gorącą czekoladą i rozmową. W trackie, gdy ty… gdy ty nie wiem gdzie byłeś ani co robiłeś.
- Byłem w domu. Nie robiłem nic pożytecznego. – wzruszył ramionami.
- No super. Ale serio, coś jeszcze chcesz?
- Ciebie. – powiedział.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nie zawsze się ma to, czego się chce.
Tym razem on się zdziwił. Podszedł do mnie bliżej i chciał mnie pocałować, ale nie pozwoliłam mu na to.
- Nie. – powiedziałam.
- Co z nim robiłaś? Co ci o mnie powiedział? To przez niego. – warknął.
- Piłam z nim gorącą czekoladę. O tobie nic nie powiedział. Zwalasz winę na wszystkich tylko nie na siebie.
Spojrzał mi w oczy.
- Pocałuj mnie. – powiedział.
- Nie chcę.
Chcę. Nie mogę.
- Kochasz mnie?
Spojrzałam w dół. Nie mogłam patrzeć mu w oczy. Podszedł bliżej mnie. Złapał za ręce i uniósł je do góry.
- Kochasz mnie. – powiedział, gdy zobaczył pierścionek.
Ja już sama nie wiem.
- Przepraszam. – powiedział. – Nie jesteś szmatą… a ja cię tak traktuję. Nie mogę zadawać ci bólu. Jesteś dla mnie za dobra. Ja o tym zapominam.
Nie odzywałam się. Nie wiedziałam co powiedzieć. Chciało mi się płakać. Nie wiem czemu.
- Bo ja cię kocham. Nadajesz teraz sens mojemu życiu. Gdyby nie ty, robiłbym teraz zupełnie inne rzeczy. Zupełnie gorsze. Nikomu by na mnie nie zależało. Mógłbym umrzeć i i tak nie zrobiłoby to nikomu różnicy. Pewnie nawet bym zdechł, gdzieś w rowie. A ty mi pokazujesz, że jestem ważny… że coś znaczę. Jesteś aniołem zesłanym dla mnie prosto z nieba..
- Przestań z tą gadką. – przerwałam mu. – Dlaczego to robisz?
- Bo chcę, żebyś wiedziała co czuję.
- Po tym, jak mnie uderzasz, wyzywasz i pokazujesz, że nie ufasz? Uczucia przejawiają się w czynach. A u ciebie tego nie widzę. Nie udowadniasz mi, że mnie kochasz, rozumiesz? Wręcz przeciwnie. Raz mam wrażenie, że wszystko jest ok, że problemy się skończyły.. ale zaczynają się od nowa.
Podszedł i mnie objął. Miałam taką ochotę go przytulić, pocałować. Ale nie mogłam. Moja druga, silniejsza strona nie mogła, miała już tego wszystkiego dość.
- Wiem. Przepraszam. Naprawdę. Nawet nie wiesz, jak źle się z tym czuję… ale ja po prostu taki jestem. Staram się być lepszy… ale nie mogę.. po prostu nie mogę.
I co ja mam mu powiedzieć? Bo ja nie wiem.
- Nie bądź po prostu na mnie zła. Wtedy jest ze mną źle.
Nadal nie wiem co mu odpowiedzieć. Znowu się pochylił nade mną. Znowu nie mogłam. Po prostu coś mnie zatrzymywało. Złapał moje ręce, szarpnął mnie do siebie i na siłę pocałował.
- Kuba. – warknęłam.
- Co?
- Nie chciałam. A ty mnie zmusiłeś. Czy ty mnie szanujesz?
- Oczywiście.
- To dlaczego to zrobiłeś?
- Bo wiem czego chcesz. – powiedział lekko.
- Widocznie, nie dzisiaj. Jeżeli mówię nie, to nie.
- Masz dziś zły humor.
- Mam zły humor od wczoraj.
- Daj już spokój. Stęskniłem się. – powiedział przytulając mnie.
- Czyżby?
- Przestań się tak drażnić.
- Patrycja na mnie czeka. – powiedziałam sucho.
- Nadal jesteś zła?
- Tak.
- Przestań kochanie. – jęknął. – Nie bawmy się tak.
- Nie umiem powstrzymać mojej złości, tak jak ty swojej.
- Nie nadajesz się dzisiaj do rozmowy. – powiedział.
- Wiem.
- Kocham cię. – powiedział.
Złapał mnie za podbródek i popatrzył w oczy. Byłam smutna i zdenerwowana. W jego oczach też widziałam smutek. Wiedział, że spieprzył i to poważnie. Nie po raz pierwszy. Może się bał? Patrzyłam się w jego oczy i próbowałam wszystko wyczytać. Wyczytać czy mówi prawdę.
- Kochasz mnie? – spytał.
Patrzyłam się w jego oczy i nic nie mówiłam. Czy go kocham? Co to jest miłość? Jak ją zidentyfikować? To jest trudniejsze niż się wydaje. Czy mogę kochać mężczyznę, który zadaje mi ból?
Pogłaskał mnie po policzku. Delikatnie pokiwałam głową.
- Chcę to usłyszeć. – szepnął nadal patrząc mi w oczy.
- Kocham cię. – odszepnęłam .
Objął mnie, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.
Kocham go. KOCHAM GO.  K- O- C- H- A- M   G- O.  Tak cholernie mocno, że aż mnie to przeraża. Pomimo tego wszystkiego, nadal nie mogę bez niego funkcjonować. To chyba jest miłość?
Splótł nasze palce. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Pochylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi.
- Stęskniłem się. – powtórzył.
Pocałowałam go. Uśmiechnął się i za chwilę on pocałował mnie. Tylko on to robił inaczej. Jakby z większym pożądaniem. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on mocniej mnie oplótł swoimi ramionami. Za chwilę poczułam jego dłoń na moim pośladku. Roześmiałam się i przygryzłam mu wargę.
- TAK! TAK! GOOOL! – usłyszałam Patrycję.
Zaczęłam się śmiać, Kuba tak samo. Cmoknęłam go szybko w usta i pobiegłam do salonu zobaczyć kto strzelił.


***


- Przeważnie lubię twoje koleżanki.. – zaczął Kuba. – Ale dobrze, że już poszła.
- Kuba! – skarciłam go, śmiejąc się.
Pati miała u mnie nocować i głupio mi, że poszła. Niby sama to zaproponowała, ale nadal mi było głupio. Jak zwykle, musi być jak chce Kuba.

- No co? Stęskniłem się.
Podszedł do mnie i mnie objął. Kochałam uczucie tych silnych ramion oplecionych wokół mojej talii. Położyłam moje dłonie na jego klatce piersiowej i popatrzyłam mu w oczy. W tych brązowo – zielonych oczach mogłam się zatracić. Dosłownie. Delikatnie musnął moje usta, by za chwilę się w nie wbić. Zaczęła się walka. Walka języków, tak naprawdę całych ciał. Przyparł mnie do ściany, za chwilę go odepchnęłam i upadł na łóżko. Rzuciłam się na niego ze śmiechem, pochyliłam się i pocałowałam. W tym czasie zdjął mi koszulkę. Za chwilę przekręcił mnie tak, że leżałam pod nim i zaatakował moje usta. Po omacku zdjęłam mu koszulę (na szczęście rozpinaną). Złapał szlufki moich spodenek i ściągnął je w dół, rzucił gdzieś za siebie. Zjechał ustami na szyję, a ja cicho jęknęłam. Po chwili, ja byłam na górze i szybko ściągałam mu spodenki. Pocałowałam jego klatkę piersiową, a chwilę potem usta. Spojrzał mi w oczy.
- Jesteś tego pewna? – spytał cicho.
- Tak. – kiwnęłam głową.


poniedziałek, 1 lipca 2013

XXXVI

Bardzo Was przepraszam, ale blogger coś się psuł i zamiast tekstu były jakieś kreski. Teraz rozdziały będą regularnie co drugi dzień. : )


- Widzisz, nawet jako przyjaciółka się sprawdzasz. – zaimprowizowałam. – Zagrałam właśnie jedną z naszych słuchaczek, która chciała by Beyonce jej coś doradziła. Wszyscy kochamy Beyonce, bo jak tu jej nie kochać? Mamy nadzieję, że dostarczyliśmy wam trochę rozrywki, fajna była świadomość słuchania rozmowy za kulisami? Komentujcie na naszej stronie na facebooku! Jesteśmy ciekawi waszej opinii. – Spojrzałam na zegarek. Jeszcze minuta. – A teraz już naprawdę dziękujemy Beyonce, kochana, byłaś świetna, nie możemy się dziwić, że uwielbia cię tyle osób!
- Dziękuję bardzo, miło było uczestniczyć w tym eksperymencie.- zrozumiała o co chodzi.
- A teraz głos przejmie Josh…
- Już. Koniec. – usłyszałam w słuchawce.
- Cholera. – syknęłam.
- Przepraszam kochanie, nie powinnam zadawać ci takich pytań, gdy siedzimy przy mikrofonach… - zaczęła Bey.
- Błagam, przestań, to wina techników, powinni nas wyłączyć, gdy słyszeli co się dzieje.. – jęknęłam.
- Brak profesjonalizmu. – powiedziała Beyonce.
- Może odsuńmy się od tych mikrofonów, co? Może chcesz herbaty? – zaproponowałam.
- Jasne. – uśmiechnęła się.

***

Weszłam do domu. Ciekawy dzień pracy… Boże, jeszcze nigdy nie zrobiłam takiego głupstwa. Jak mogłam nie zauważyć, że jeszcze nadajemy? I jakim cudem tak krótko nam to zajęło? I dlaczego do cholery nikt nas nie wyłączył, gdy jej podziękowałam? Może Kuba wyłączył radio, gdy to zrobiłam? Jeśli to słyszał… Rozległo się pukanie do drzwi i bez odpowiedzi ktoś wszedł. Już wiem kto to. Bo kto inny? Uspokój się, nic ci nie będzie, nic ci nie zrobi. Najwyżej się pokłócicie.
- CO TO MIAŁO BYĆ? – usłyszałam.
Odwróciłam się.
- Które? – spytałam, mając nadzieję, że chodzi mu o coś innego.
- NO A KTÓRE?! JAK MOGŁAŚ PORUSZYĆ TEN TEMAT..
- Nie wiedziałam, że nadal nadajemy, ok? Za wcześnie skończyliśmy, obie myślałyśmy, że nas wyłączyli. – przerwałam mu.
- Serio? Jesteś chyba inteligentna, możesz zauważyć, że światełko nadal się świeci!
- Zrozum, że zadałam jej wszystkie pytania! Miałam tylko je i jak wcześniej je ćwiczyłam zajmowały o wiele dłużej. Specjalnie kazałam jej przed wywiadem się długo wypowiadać.
- Super i dlatego właśnie, przez twoją głupotę, wie o mnie i jaki jestem kilkaset tysięcy osób. W tym kilka znanych!
- Przez moją głupotę?! Owszem, nie zauważyłam, że nadal jesteśmy live, ale gdybyś wtedy nic mi nie zrobił, to nie byłoby problemu! Więc jakim cudem krzyczysz na mnie?!
- Dobra, moja wina, ale kurwa to chyba nie jest temat na wizję!
Zdenerwowałam się.
- ZROZUM, ŻE NIE WIEDZIAŁAM, ŻE LUDZIE TO USŁYSZĄ! CO MAM CI JESZCZE POWIEDZIEĆ? NO CO?! STAŁO SIĘ. Trudno.
- TRUDNO?! – teraz on podniósł głos. – SERIO? SZKODA, ŻE JESZCZE MOICH DANYCH NIE PODAŁAŚ!
Mam dosyć. Odwróciłam się i poszłam na górę.
- Gdzie ty idziesz?! Nie skończyłem jeszcze! – ruszył za mną.
- Ale JA tak!
- Nie zachowuj się jak dziecko! – złapał mnie za rękę.
Odwróciłam się.
- TO ZROZUM, ŻE NIE ZWALA SIĘ SWOICH BŁĘDÓW NA INNYCH!
- SWOICH BŁĘDÓW? NIE WIEDZIAŁEM, ŻE PRACUJĘ W RADIU.
- Faktycznie, tam się nadajesz. – powiedziałam.
- Co?
- NIE NADAJESZ SIĘ DO RADIA! – krzyknęłam mu w twarz.
- A to niby dlaczego?
- Bo trzeba umieć przede wszystkim słuchać.. a i być trochę bardziej inteligentnym i opanowanym.
- Sugerujesz, że nie jestem inteligentny?
- NIE! – krzyknęłam sarkastycznie. – Tak długo ci zajęło dojście do tego?
- No nie wiem.. ja umiem odróżnić czy światło się świeci czy nie!
- Etap przedszkola? Serio?
- Etap, który chyba pominęłaś.
- Etap, kiedy wolałam siedzieć w domu z rodziną? Hmm.. możliwe.
- Sugerujesz coś? – warknął.
- Jakżebym śmiała?
- Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Specjalnie mnie ośmieszyłaś. Jeszcze przy niej!
- Nie musiałam tego robić. SAM TO ZROBIŁEŚ.
- Będziesz mi to za każdym razem szmato wypominać?!
„Szmato” ? !
- Taki mam zwyczaj, wypominam męskim dziwkom to co robią. Przyzwyczajenie!
Spojrzał na mnie z nienawiścią. Patrzyłam na niego tak samo.
- I co teraz zrobisz? – spytałam. – Uderzysz mnie?
Podniósł rękę i to zrobił.
- Na życzenie. – warknął. – JESZCZE?
Patrzyłam na niego. Do wściekłości doszło przerażenie.
- SPYTAŁEM SIĘ CZY JESZCZE, DZIWKO!
Co w niego wstąpiło?
- Nie. – powiedziałam z bólem.
Wyrwałam się, wbiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju. Przez taką głupotę tak się pokłócić? Przez taką błahostkę? Żeby tak się wyzywać? Położyłam się na łóżku. Zaczęłam myśleć nad tym co powiedziała Beyonce. Może miała rację? Powinnam go zostawić. Moja psychika jest ważniejsza od serca. Popatrzyłam na pierścionek. W tym momencie bardzo chciałam z nim skończyć. Z drugiej strony tego nie chciałam. Nie chcę być sama. Nie chcę być bez niego. On jest dla mnie ważny. Jest prawie najważniejszy. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wzięłam go i odebrałam.
- Hej Niks! – to Harry. – Odpal laptopa, wysłałem ci własną piosenkę! Rozumiesz?! Nagrałem z Samem własną piosenkę! Własne słowa, uczucia.
- Hej, rozumiem. – odpowiedziałam. – To super, ale co z zespołem?
- Nic. Tak jak zawsze. Niedługo podpiszemy umowy, że możemy działać jako jednostki. Wreszcie! Kocham zespół, ale jestem osobnym człowiekiem, nie chcę być uzależniony od zespołu.
- Rozumiem. – odpowiedziałam i włączyłam laptopa. – Zaraz jej posłucham.
- Nie rozłączaj się. Chcę słyszeć twoją reakcję.
- Ok. – powiedziałam i zalogowałam się gmaila.
Kilka maili, ale interesował mnie tylko ten z piosenką. Weszłam i włączyłam. (jeśli chcecie: http://www.youtube.com/watch?v=rDqoIhiUJp4 . polecam, jest piękna) Łzy same zaczęły spływać po mojej twarzy.
- O Harry. – jęknęłam. – To jest piękne.
- Czekaj, ty płaczesz? – spytał zdziwiony. – Nie o to mi chodziło, nie płacz, nie o to mi chodziło. Coś się stało?
- Nie nic. Po prostu jest śliczna. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę cię przytulić teraz.
- Zawsze możesz to zrobić. – wiedziałam, że się uśmiechnął. Czułam to.
- Wiesz.. nie za bardzo.. jesteś teraz gdzie indziej, ja gdzie indziej. Nie sprzyja to przytulaniu.
- Chcesz się spotkać? – spytał. – Możemy pójść do ulubionej kafejki na kawę.
- Wiesz co? Z chęcią.
Mam nadzieję, że Kuba sobie poszedł. Spojrzałam w lustro. Nie jest tak źle.
- Za pół godziny? –spytał Harry.
- Ok. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Ogarnęłam twarz, wzięłam torebkę i wyszłam na korytarz. Nikogo nie było. Wyszedł. Poczułam ukucie w sercu. Wyszedł nawet mnie nie przepraszając? To nie jest do niego podobne. Zawsze mnie przepraszał. Nie rozumiem. Jak można się pokłócić o coś takiego? Przecież nikt nie wie kim jestem, nikt nie wie kim jest on i chyba dobrze to zakończyłam improwizując. Nic wielkiego się nie stało, a on… A on zachował się okropnie. Wyszłam i udałam się spacerkiem w nasze ulubione miejsce. Harry już siedział przy stoliku, przy którym siedzieliśmy zawsze. Świetne jest poczucie, że ma się takiego przyjaciela.
- Hej. – uśmiechnęłam się.
- Cześć. – podszedł i mnie przytulił.
Objęłam go i długo nie puszczałam. Oh Boże, dziękuję ci za moich przyjaciół.
- Niks? – mruknął.
- Hm?
- Co jest.
- Nic takiego. – odsunęłam się i usiadłam. – Tylko małe komplikacje. – posłałam mu fałszywy uśmiech.
- Słyszałem wywiad.. Gdybym cię nie znał, to uwierzyłbym, że to nie była prawdziwa rozmowa. Serio. Więc nie masz się czym martwić.
- Chciałabym.. – jęknęłam. – Chciałabym, żeby Kuba myślał tak samo jak ty.
- Co zrobił?
- Dostał furii. Była tylko trochę mniejsza od tej z doniczkami.
- Za coś takiego? Przecież to nienormalne! – zbulwersował się.
- Wiem… ale to moje życie.
- Niks, skończ to jak najszybciej.
- Nie mogę..
- Wiem, że ci zależy, ale on niedługo ci coś zrobi. Ludzie się nie zmieniają. On może być tylko gorszy.. dlatego lepiej będzie..
- Posłuchaj. Nawet nie wiesz jakbym chciała. Chciałabym mieć normalnego chłopaka. Żeby to zrobić, musiałabym zerwać z Kubą. Tylko widzisz, tu pojawia się komplikacja.. NIE MOGĘ. Ja jednego dnia bez niego nie wytrzymuję. Cholernie się wkręciłam, kocham go. On potrafi być zupełnie inny… jest inny. Nawet nie wiesz jak dawno nie miał napadu złości… zdążyłam już zapomnieć, że w ogóle je miał.
- Ale one wróciły. Z większą siłą. Niks, dobrze wiesz, że cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej. Wszyscy tego chcemy. Zmieniłaś się. Nie jest już taka niezależna. Nie wiem czy to dobrze czy źle… bo przecież miłość jest wspaniała… ale on przesadza. Normalnie dawno byś to skończyła.
- No właśnie..- jęknęłam. – Normalnie. Już nic nie jest normalne.
- Będzie dobrze. Musisz tylko trochę pomyśleć..
- Nie chcę myśleć. Nie mogę myśleć. Gdy to robię od razu się gubię. To wszystko jest tak popieprzone, że mój mózg nie nadąża. Dlatego słucham się serca.
- I robisz dobrze. Może po prostu słuchaj się głębiej.
- Nie wiem czy się da. Może zmieńmy temat?
- Jeśli chcesz..
- Co cię wzięło żeby napisać tą piosenkę? I ją nagrać?
- Po prostu siedzieliśmy z Samem i tak wyszło. Napisaliśmy, on nucił jakąś melodię, więc nagraliśmy. Zrobiliśmy to kilka miesięcy temu.. Kiedy podpiszę tą umowę, piosenkę usłyszą wszyscy fani.
- Nie boisz się ich reakcji? – spytałam zdziwiona.
- Jasne, że tak. Mam nadzieję, że im się spodoba. Oby nie zaczęli panikować, że zespół się rozpada, itp. Oni lubią histeryzować i wymyślać niestworzone rzeczy.
- Niestety. Tacy są ludzie. Raz coś wymyślą i już nic ani nikt nie wybije im tego głupstwa z głowy.
- Ale i tak ich kocham. Niestety naturę ludzką posiadają też nasi fani.
- To dobrze. Nic co idealne nie jest dobre.
- Oprócz czekolady.
- Oprócz czekolady. – powtórzyłam z uśmiechem.
Akurat przyszła kelnerka z dwoma gorącymi czekoladami z bitą śmietaną.
- Zamówiłeś? – spytałam zdziwiona.
- Tak. – uśmiechnął się.- Stwierdziłem, że poprawi ci humor.
- Dziękuję. – też się uśmiechnęłam

***

- Muszę znaleźć tą gazetę. – jęknęła Pati. – Jest tam ponoć świetny wywiad z Ronaldo.
- Szukaj, szukaj, może znajdziesz. – zaśmiałam się.

Byłyśmy z Pati po zajęciach w sklepie z gazetami. Tak, jak już powiedziała, szuka gazety. Przelatywałam wzrokiem po okładkach, gdy coś przykuło moją uwagę. Wzięłam gazetę do ręki.