środa, 12 czerwca 2013

XXIX

- To jest jakiś żart? – spytałam.
- Niestety, nie. Nie mamy czasu chodzić i robić żartów. Niech się pani ubierze, zabierzemy panią do szpitala, gdzie obecnie przebywa pan Koron.
Szybko pobiegłam na górę, ubrałam się w byle co, byle jak związałam włosy i zbiegłam na dół.
- Szybko. – powiedziałam.
Wszystko działo się tak szybko. Tak jak chciałam. Wsiedliśmy do auta, ruszyliśmy, dojechaliśmy pod szpital. Szybko wyszliśmy, zaprowadzili mnie pod salę. Na krzesełkach siedzieli już chłopcy. Wszyscy byli poobijani. Stanęłam jak wryta. Zakryłam ręką usta i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chłopcy patrzeli się na mnie ze smutkiem. Podeszłam do nich.
- Macie mi powiedzieć co się stało. – zażądałam.
Odpowiedziała mi cisza.
- JUŻ! – warknęłam.
- My.. my po prostu się najebaliśmy. Zobaczyliśmy taki zajebisty motor…- zaczął Bartek. – Chcieliśmy się na nim przejechać… Ale Kuba zaprotestował.
- Chciałem mu pokazać… że nic się nie stanie.. – powiedział Kamil. – Wsiadłem na to cudo i zacząłem jechać w jego stronę… miałem zamiar wyhamować. Wydawało mi się, że to zrobię… ale... ale… ale światło błysnęło mi przed oczami. Przez to docisnąłem gazu zamiast zwolnić.. on nie zdążył odskoczyć. No i stało się… - Kamilowi załamał się głos.
- Ale dlaczego wy jesteście poobijani?
- Ja spadłem. – powiedział Kamil.- Oni dostali wpierdol za rozwalenie motoru… on nie był nasz przecież.
Próbowałam się opanować. Nie wybuchnąć. Ale.. nie mogłam.
- CZY WY JESTEŚCIE POWAŻNI?! I NA CO WY LICZYCIE?! JEŻELI COŚ MU SIĘ STANIE.. JEŚLI ON.. UGH! – krzyknęłam i uderzyłam pięścią w ścianę.
 Zaczęłam bić ścianę z wściekłości. Bartek podszedł do mnie i złapał za ręce. Krzyknęłam jeszcze raz, po czym oparłam się o jego tors i zaczęłam płakać. Przytulił mnie, a łzy nie chciały przestać lecieć.
- Co z nim teraz? – wydusiłam.
- Operują go. To bydle sporo ważyło, ale i tak nie jest najgorzej.

Jęknęłam. Boże, oszczędź go dla mnie. W tym momencie wyszedł lekarz. Od razu spojrzał na mnie. To ten, który się zajmował moją głową.
- Pani Moniko, nie jest źle, ale mogło by być lepiej. Alkohol w tym nie pomógł. Stracił trochę krwi, ale jak mówiłem, nie jest najgorzej. Trochę tu poleży. Obudzi się może za godzinę, może za dwie. To znaczy, może być tak, że wcale się nie obudzi… ale to tylko w najgorszym przypadku. Radzę pani iść się wyspać i wrócić tu rano.
- Nie. Zostanę tu. Chcę, żeby ktoś przy nim był, gdy się obudzi. Mogę tam wejść?
- Oczywiście. Proszę. – powiedział.
Weszłam. Kuba tak spokojnie leżał. Wyglądał okropnie. Cały posiniaczony. Łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Wzięłam krzesło i podsunęłam zaraz pod jego łóżko.
- Dlaczego tam stanąłeś, idioto? Dlaczego ja z wami nie poszłam? Może to moja wina… Powiedziałam, że możesz robić to co chcesz.. że nie pójdę. A gdybym poszła.. To wszystko byłoby dobrze. A teraz co? Leżysz nieprzytomny.. Tyle dobrego, że nie czujesz bólu. To jest ważne. Powiem ci, że dzisiejszy dzień byłby super, gdyby nie to. Przeprowadziłam wywiad z You Me At Six, napisałam sporo fajnych piosenek. Jutro spotykam się z Beyonce. Chyba, że się nie obudzisz. Wtedy nie pójdę… ale powinieneś się obudzić za jakąś godzinę. Na pewno tak będzie. Może ci pośpiewam? Młodsza siostra zawsze lubiła, gdy jej śpiewałam.
Zaczęłam cicho nucić jakieś smuty. W końcu przypomniała mi się idealna piosenka.
-„i’m a puzzle, yes indeed, ever complex in every way.. and all the pieces ain’t even In the box.. and yet, you see the picture clear as day, i don’t know why you love me and that’s why i love you,  catch me when i fall, set me flaws and all.. and that’s why i love you..” – śpiewałam przez łzy.- „ but In your eyes i’m a queen..” – łzy płynęły coraz szybciej. – „i don’t know why you love me… and that’s why i love you.” Chcę żeby wiedział jak się czuję. Jeśli się nie obudzi.. a teraz mnie słyszy?
Łza kapnęła na jego policzek. Obudź się, błagam. W pewnym momencie delikatnie uchylił powieki.
- Faktycznie ładnie śpiewasz, nie dziwię się, że lubiła, gdy to robiłaś. To daje takie pocieszenie.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a łzy nie chciały przestać płynąć.
- Nie płacz… no nie płacz. – te słowa sprawiały, że płakałam jeszcze bardziej.
- Jak można być takim idiotą? – syknęłam. – Stanąć tak, żeby motor jechał prosto na ciebie..
- Nie bądź zła. Nie wiedziałem, że się nie zatrzyma. Robił tak już nie raz.
- Pod wpływem alkoholu?
- No nie.
- Kurwa, Kuba, leżysz w szpitalu!
Rozejrzał się.
- Tak mi się wydaje.
- Ty idioto. Wiesz jak się martwiłam? To nie jest dobry znak, gdy policja przychodzi do ciebie w środku nocy. Tym bardziej, gdy słyszysz, że twój chłopak jest najbardziej poszkodowany. PRZEZ TAKĄ GŁUPOTĘ! Nawet mój młodszy brat wie, że takich rzeczy się nie robi!
- Zrozum, że nie byłem trzeźwy. Nie myślałem trzeźwo. Nie sądziłem, że tak się to skończy. Nawet nie przemknęło mi to przez myśl. Co za idiota, ja go zabiję.
Oho, wraca Kuba.
- No bo kurwa, mówiłem mu, żeby odstawił ten jebany motor. Nie, po co? Lepiej wjechać nim prosto na mnie. Co za idiota, no ja pierdolę. Jeszcze się śmiał, że się boję. Kuźwa, ciekawe kto się teraz boi. No przecież ja mu coś zrobię jak wyjdę.
- Nie zrobisz, bo nie wyjdziesz, przynajmniej na razie.
- CO?!
- Ty jesteś świadomy co ci się stało, czy jeszcze do ciebie nie dotarło?
- Tak nie za bardzo. Nic nie czuję.
Pewnie znieczulenie nadal działało. Położyłam mu rękę na brzuchu, na co skrzywił się z bólu.
- Cholera. – powiedział.
- Super. Po prostu świetnie! – zdenerwowałam się. – Ciekawe co powiem mamie… „Wiesz, nie przyjedziemy, bo Kuba tak się zabawił, że wylądował w szpitalu.”
- Kuźwa, zapomniałem.
- Tak? Nie wpadłam jeszcze na to.
- Zagoi się. Spokojnie, będziemy na tym weselu.
- Ja już to widzę. Moimi oczyma wyobraźni. Przecież dziewczyny mnie zabiją.
- Spokojnie, obiecuję, że pójdziemy.
- Pójdziemy. Ja cię Kuźwa tak przypilnuję, że za dwa dni będziesz już tańczył i skakał.
- Powątpie..
- Nie, nie powątpiewasz. Tak będzie. Wpakowałeś się kochanie, ufałam ci, a teraz czuję się jak twoja matka. Nie chcę ciągle cię pilnować, bo jeszcze sobie coś zrobisz. – przerwałam mu.
- Wiesz, że to pierwsza taka sytuacja?
- Mam przynajmniej taką nadzieję.
- I raczej ostatnia.
- To na pewno. – syknęłam.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, jestem z ciebie dumna. –odpowiedziałam z sarkazmem.
- Przecież to on na mnie wjechał!
- Wiesz, że wystarczyło się odsunąć, gdy tylko wsiadł na ten złom?
- Wiem, ale zrozum, że nie pomyślałem o tym. Ty byś pomyślała?
- Podejrzewam, że tak.
- Chcesz się teraz kłócić? O to ci chodzi?
- Ugh, nie.- jęknęłam. – Ale postaw się na moim miejscu. Byłbyś o wiele bardziej zdenerwowany.
- Pewnie tak. – odpowiedział po chwili namysłu.
- No właśnie.
Spróbował się podnieść i o dziwo mu się to udało. Teraz siedział.
- Co ty robisz? – spytałam zdziwiona.
Pochylił się i mnie pocałował. Potem objął i w miarę możliwości przytulił. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jaka jestem śpiąca. Ziewnęłam.
- Co? Spać się chce? – spytał.
- Nie, skąd. – uśmiechnęłam się.
- To idź do domu.
- Nie chcę cię zostawiać. – powiedziałam.
Zrobiło mi się głupio, że byłam na niego wściekła.  W końcu to nie była jego wina.
- Nie musisz. Ja i tak pewnie pójdę spać.
- Ty byś pewnie przy mnie siedział. Zostanę tu.
- To bez sensu, idź do siebie, wyśpisz się i tu wrócisz. Nie jestem małym dzie..
- Chcę tu zostać, więc zostanę. – przerwałam mu. – Koniec, kropka. To takie proste. Nie muszę spać. Spanie jest dla słabych. - uśmiechnęłam się.
- Ugh, jesteś niemożliwa. – jęknął.
- Aww, też cię kocham. Doceniam to, że jesteś wdzięczny, za to, że zostaję.
- Przepraszam. Jestem bardzo wdzięczny za to, że zostajesz.
- No i teraz jest lepiej. – uśmiechnęłam się.
- Opowiedz o tym co dzisiaj robiłaś.
Zdziwiłam się. Nigdy nie pytał się mnie o takie rzeczy. Nie sądziłam, że go to interesuje.
- No więc, w pracy Nick kazał mi przeprowadzić wywiad z YMAS. Byłam strasznie zdenerwowana, wiesz, uwielbiam ich. Chciałam  dobrze wypaść. Oni są świetni. Tacy zabawni, mają do siebie dystans. Wywiad chyba się udał, ciągle się śmialiśmy. Nawet zaczęli mnie obserwować na twisterze. Tego się nie spodziewałam. Trochę ze sobą pisaliśmy. Później pracowałam z Labrinthem. Jest naprawdę dobry w tym co robi. Szczery, prawdziwy. Mało jest takich artystów teraz. Napisaliśmy z 6 piosenek, ułożyliśmy do nich melodie. Wstawił ze mną zdjęcie idiota. Oczywiście musiałam się zmierzyć z telefonami od znajomych, dlaczego nic nie mówiłam, itp. Dzień był inny niż zawsze. Jutro.. to znaczy dzisiaj muszę się spotkać z Bey i napiszemy też pewnie sporo. Ona jest w tym świetna, więc pewnie zrobimy to całkiem szybko. Nie mam pojęcia kiedy wyjdziesz. Mam nadzieję, że szybko.
- Też mam taką nadzieję. – odpowiedział. – Całkiem ciekawy dzień. Szkoda, że go zepsuliśmy.
- Nie jest tak źle, odrobina adrenaliny nigdy nie zaszkodzi.
- Przestań. – jęknął. – Mogliśmy pomyśleć. A teraz co? Musisz tu siedzieć.
- Nic mi nie będzie. Posiedzimy sobie. Tak o. Jakbyśmy byli w domu.
- Dobra. A w ogóle, gdzie chłopaki? Nic im nie jest?
- Hmm.. Kamil jest poobijany, bo spadł z motoru, reszcie nic wielkiego się nie stało. Pewnie poszli do ciebie. Tylko mi pozwolili tu wejść.
- Czyli tu byli? – spytał.
- No to raczej oczywiste jest.
- Niby tak.
Znowu ziewnęłam. Cholera, jestem śpiąca.
- Może jednak idź spać? – spytał.
- Tak zrobię. – powiedziałam i położyłam głowę na łóżku. – Normalnie jak w szkole.
- Co ty robisz? – spytał zaskoczony.
- Zasypiam?
- Pojebało cię do końca? Nie będziesz tak spać!
- Dlaczego nie?
- Bo to jest niewygodne! Chodź, możesz się położyć obok mnie.
- Kuba, to szpital, tu nie można…
- Nie bądź sztywna. – powiedział i zrobił mi miejsce.
- Ale to dla twojego bezpieczeństwa..
- Lepiej mi, gdy śpię z tobą. Więc chrzanić zasady, nie wiedzą co dla mnie dobre.
- Ale..
- Kładź się. – przerwał mi.
- Ku..
- JUŻ. – znowu mi przerwał.
- No dobra.. – westchnęłam i położyłam się naprzeciwko niego.
- Widzisz? Zmieściłaś się i nic mi nie jest.
Odepchnęłam kołdrę i podniosłam mu koszulkę. Zaśmiał się. Chciałam sprawdzić jakie ma obrażenia. Całkiem spore. Cały brzuch siny, nogi też. Ręce już mniej. Najwięcej obrażeń jest wewnętrznych. Jezu, motor waży tak dużo.. Ogromnie dużo. To musiało okropnie boleć. Dotknęłam jego brzucha. Delikatnie się skrzywił, ale nic nie powiedział. Przejechałam palcem na nogę. Wstrzymał oddech. Musiało go boleć. Bolało mnie to. Bo dlaczego jemu musiało się to przydarzyć? Położyłam rękę na jego twarzy. Uśmiechnął się.
- Nienawidzę cię, idioto. – powiedziałam.
Roześmiał się.
- Ja ciebie też. – przytulił mnie.
Poczułam, że się delikatnie spina. To go boli, a on mnie przytula, idiota.
- Kuba.. – chciałam go delikatnie odepchnąć, ale nie mogłam, bo wszystko było posiniaczone.
- Nie.
- Ale to ciebie boli.
- Co z tego? Bardziej mnie boli gdy cię nie przytulam.
Nie jestem przyzwyczajona do słyszenia takich rzeczy. Nigdy nie byłam. Przytuliłam go mocniej. Kocham go. Bardzo go kocham. Zamknęłam oczy, wtulona w jego tors. To jest moje najulubieńsze miejsce do zasypiania. Pewnie dlatego, po sekundzie odpłynęłam.


***

- Śniadanie.. – obudził mnie głos pielęgniarki. – A co tu pani robi?
- Niech pani odpuści. – usłyszałam Kubę.
- Ale.. – chciała zaprotestować.
- Proszę. – jęknął Kuba.
- Ugh.. nie było mnie tu i nic nie widziałam. – powiedziała finalnie.
Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Kuba się nie ruszał. Cały czas miałam zamknięte oczy, nie powinien wiedzieć, że się obudziłam. Czułam na sobie jego oddech. Czyli albo spał albo mi się przyglądał. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
- Dobra stary, tu mam szczoteczkę, szampon i żel, ręcznik, jakieś ciuchy.. – usłyszałam Kamila. – A co ona tu robi? -  spytał zaskoczony.
- Śpi. – odpowiedział Kuba. – Nie widać?
- Jezu, myśleliśmy, że pojechała do domu…
- Nie chciała jechać do domu.
- Słuchaj, nawet nie wiesz, jak mi głupio…
- Nie zaczynaj. Jestem strasznie wkurwiony. W dodatku, że nie wiem czy pojadę z nią do rodziców. Obiecałem jej to, a przez twoją głupotę, pewnie złamię obietnicę. Wkurwiłeś mnie.. „Co? Kubuś się boi? Dziewczyna aż tak cię zmieniła? Mówi co możesz a co nie?” No kurwa. Co to miało być w ogóle, czy my mamy po 10 lat?
- Nie.. dobrze wiesz jak to jest, gdy wypiję za dużo.
- Idioto, zacząłeś na mnie jechać gdy stałem do ciebie tyłem. Co ty mi chciałeś zrobić? Ledwo co zdążyłem się odwrócić.
CO?! Przecież nie tak mi mówili…
- Sam nie wiem. Nie pamiętam… - powiedział Kamil.
- Bo kto normalny wjeżdża w osobę, która pomaga drugiej? Przez to twoje cudowne palenie Bartek ciągle rzygał.
- Było dobre! Za dużo się tego zjarał!
- Nie wymiotuje się po normalnym zielsku. Co ty tam dorzuciłeś?
- Nic…
- Dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz, więc nie baw się i po prostu mi powiedz.
- Czytałem, że jak zmiesza trzy rodzaje to…
- TRZY RODZAJE?! – syknął Kuba. – CZY CIEBIE DO KOŃCA POJEBAŁO?
CO TO MA BYĆ DO CHOLERY? Okłamali mnie. W takiej sprawie. Stwierdziłam, że za dużo usłyszałam. Zaczęłam się delikatnie wiercić.
- Jeśli coś usłyszała… - syknął Kamil.
- Sam się w to wpakowałeś. Mogłeś jej powiedzieć prawdę, taki „odważny” jesteś.
- Kuźwa, stary ona jest zajebista. Nie chcę żeby wiedziała.. Jeszcze powie Patrycji, a Bartek z nią kręci.
- A co ci do tego, że jest „zajebista”? – zacytował Kuba.
- Wiesz… Głupio by było, gdyby dowiedziała się jakie rzeczy robimy. Bo chyba nie chcesz jej stracić.
- Ja tego nie robię od dawna, ok? A to, że ty nie chcesz zrezygnować, to twoja sprawa. – warknął Kuba.
- Dobrze wiesz, że jak on będzie chciał, to cię znajdzie i wciągnie w to z powrotem.
- Nie zrobi tego. Mamy umowę.
Co to kurwa jest? Mafia?
Stwierdziłam, że mam dosyć. „Budzę się”. Delikatnie otworzyłam oczy i uniosłam się na łokciach.
- Co on tu robi? – spytałam „zdziwiona”.
- Przyszedłem z potrzebnymi rzeczami. – uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się.
- To dobrze. – powiedziałam.
- Zaraz wrócę, pójdę po herbatę czy coś. – powiedział Kamil i wyszedł.
Od razu wstałam.
- Od kiedy nie śpisz? – spytał Kuba.
- Odkąd weszła pielęgniarka.
- Kurwa.
- Nie chcę wiedzieć. Ja stąd po prostu idę. Muszę wziąć prysznic i te sprawy. – powiedziałam.
- To nie jest tak jak myślisz..
- Jestem w telenoweli? – spytałam rozdrażniona.
- Nie. Po prostu nie denerwuj się zanim poznasz prawdę.
- Tak się składa, że powinnam ją znać już dawno.
- To przeszłość, nie chodzę i nie opowiadam o mojej przeszłości.
- Jednak to, że handlowałeś dragami mogłeś powiedzieć.
- Od razu dragami…
- Tylko miękką? – spytałam.
- Nie.
- Czyli dragami. Brałeś je?
- Tak.
- Nadal bierzesz?
- Nie. Już nie. Obiecałem ci.
- Czyli brałeś, gdy byłeś ze mną? Zanim obiecałeś?
- Tak.
Odwróciłam się i wyszłam. Minęłam Kamila, ale miałam go w dupie. Gdyby nie on… To nie poznałabym prawdy. Więc może powinnam być mu wdzięczna. Muszę wziąć prysznic. Ogarnąć się. Minęłam też lekarza.
- Proszę pani! – usłyszałam za sobą.
- Tak? – odwróciłam się.
- Pielęgniarki właśnie poszły badać pani bliskiego. Zaraz się dowiemy za ile wyjdzie. Niech pani do mnie przyjdzie, musimy porozmawiać.
- Dobrze. – powiedziałam i poszłam za nim do gabinetu.
- Nie będę owijał w bawełnę. – powiedział zamykając drzwi. – Proszę usiąść.
Spełniłam polecenie.
- Wykryliśmy w krwi pana Jakuba coś więcej niż sam alkohol.

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

1 komentarz:

  1. Szpital ://
    Swietnie piszesz czytam cie od paru dobrych mies i jestes swietna :D
    invisible.storry.blogspot.co.uk
    +obserwujemy ?

    OdpowiedzUsuń