wtorek, 25 czerwca 2013

XXXV

Niestety nie posłuchał mnie, zaczęli się bić. Aleks był typem chłopaka, który bił się bardzo często. Tak jak Kuba zresztą.
- Przestańcie! PRZESRTAŃCIE W TEJ CHWILI! – krzyknęłam.
Nie słuchali mnie, więc do nich podeszłam. Chciałam ich rozdzielić, gdy ręka Kuby uderzyła mnie tak mocno, że odbiłam się od ściany i upadłam. Od razu się uspokoili. Patrzyłam na nich wściekle. Pierwszy podbiegł Aleks.
- No kurwa, idioto, co zrobiłeś?! – krzyknął.
- Było się do niej nie zbliżać! Nie wiesz, że nie masz u niej szans?! – odpowiedział Kuba.
- Co? – spytał nie rozumiejąc Aleks.
- Kuba, poznaj Aleksa, mojego KUZYNA. – syknęłam.
Kuba stanął jak wryty.
- Jezu, przepraszam. – jęknął.
- To teraz nie jest ważne. – warknął Aleks.- Nic ci nie jest? – skierował się do mnie.
- Chyba nic. – próbowałam się podnieść. – Plecy i nadgarstek mnie bolą.
- Pokaż. – powiedział i złapał moją rękę.
Skrzywiłam się z bólu. Zaczął go macać.
- Jest zwichnięty. – powiedział. – Możesz wstać?
Podniosłam się.
- Plecy są tylko obite. Po prostu uderzyłam w ścianę. Na nadgarstek upadłam… więc tak oto rezultat.
- Nic ci nie będzie. Musisz po prostu na to po prostu uważać. Zaraz ci to zabandażuję.. Kuba, pójdziesz po bandaż? – spytał.
- Jasne. Gdzie jest?
- W kuchni, w tej szafce w rogu.
- Ok. – powiedział i poszedł.
- Monika… wszystko w porządku? – od razu spytał Aleks.
- No tak, mówiłam, że tylko mnie boli..
- Z nim? – przerwał mi. – On jest bezpieczny?
- Oczywiście.. w stosunku do mnie jest. Jest troszkę wybuchowy, ale niegroźny. Jest bardzo zazdrosny.
- Pamiętaj, że nie musisz się do niczego zmuszać. Jeśli coś jest nie tak, skończ to zanim będzie za późno.
- Wszystko jest dobrze zapewniłam go.
Ale czy tak naprawdę jest? Oczywiście, że tak. Każdy ma jakieś wady, prawda? On ma taką. Jest wybuchowy… ale nigdy mnie nie skrzywdził. Oprócz sytuacji ze szpitalem. Jego odejście skrzywdziłoby mnie bardziej. Na pewno zostawiłoby ślad na mojej psychice. To tylko tak się wydaje… że to takie łatwe. Coś ci nie pasuje – rzuć go. Szkoda, że tak nie jest. Uczucia są bardziej skomplikowane. Przecież kochać kogoś, to kochać całego jego. Nie tylko zalety. Wady też, cały pakiet. Na tym to polega. Na dobre i na złe. Niby dziwne, osoba, które niedawno była ci nieznana.. była tylko cząstką wszechświata, jedną z milionów… nagle staje się dla ciebie najważniejsza. To właśnie jest dziwne. Dlaczego tak jest? Po co? Jedno z wielu pytań na które nie ma odpowiedzi. Może lepiej nie wiedzieć. Często lepiej jest zostać nieświadomym niektórych rzeczy.
- I gotowe. – powiedział Aleks, zawiązując bandaż.
- Dzięki. – powiedziałam i wstałam. – A w ogóle po co wpadłeś?
- No jak tylko usłyszałem, że moja ukochana siostrzyczka jest w domu.. musiałem ją zobaczyć. – zaśmiał się.
- Jesteś taki słodki. – powiedziałam sarkastycznie.
- No a nie? – spytał.
- Nie. – zaśmiałam się.
- Dobra, a tak naprawdę to… Pobieramy się z Anią. – powiedział i podał mi kopertę.
-CO? – spytałam zaskoczona. – To super!
Lubiłam Anię. Miała na niego dobry wpływ. Wyciągnęła go z uzależnienia… i w ogóle, ze wszystkiego złego. Teraz kończy studiować medycynę. Ułożył sobie z nią życie. To jest piękny dowód na to, że pozytywne uczucia zmieniają ludzi na dobre.
- Też się cieszę. – zaśmiał się.
- Kiedy? – spytałam.
- Dokładnie to 6 września.
Kuba wyprostował się i spojrzał na mnie, słysząc tą datę. To nasza rocznica.
- Nie mogę się doczekać. – powiedziałam.
- Taak.. nawet nie wiesz jak się babcia cieszyła. Po prostu…
- Domyślam się. – roześmiałam się.
- Dobra, muszę lecieć. Trzymaj się.
- Pa. – odpowiedziałam i wyszedł.
Odwróciłam się i spojrzałam wściekle na Kubę.
- Przepraszam. – powiedział.
- Co mi po twoim przepraszam? Możesz się troszkę opanować? Jak mogłeś się rzucić na mojego kuzyna?
- No przytulał cię.. nie wiedziałem, że to twój kuzyn..
- I myślisz, że bym się z nim tak przytulała, gdyby to nie był mój kuzyn?
- Nie wiem..
- Musisz się nauczyć mi ufać, umiem sobie sama poradzić, serio.
- Wiem to.
- To zacznij to pokazywać!
- Nawet nie wiesz jakie to trudne. – powiedział.
- Stety niestety. Dobrze, że to lewa ręka, bo prawą pracuję.
- Gdybyś nie podchodziła..
- To nadal byście się bili. – dokończyłam za niego.
- Ale nic ci by się nie stało. – powiedział.
- Nic by mi się też nie stało, gdybyś się opanował.
- Masz rację. To moja wina.
- I tak ma zawsze być. Jeśli mam rację to masz mi ją po prostu przyznać.
- Dobrze pani.
- Teraz zanieś mnie na górę, gdyż muszę nas do końca spakować.
- Tak, pani. – powiedział i wziął mnie na ręce.
- Jesteś lekka… jak na takiego wieloryba. – zaśmiał się.
- Dzięki, też cię kocham skarbie. – zaśmiałam się.
- Wiem, wiem. – pocałował mnie w policzek.
- Teraz podejdź do tej kupki ciuchów. – powiedziałam, wskazując kierunek.
Podszedł tam, gdzie mu pokazałam, złapałam kilka ubrań. Podszedł ze mną do walizki, położyłam je i znowu wrócił do kupki ubrań. W ten sposób, śmiejąc się, zapakowaliśmy całą walizkę.
- Aż się zmęczyłam. – powiedziałam.
- Tak? – zaśmiał się i rzucił mnie na łóżko. – Cóż, ja wcale.
- Auć! Delikatniej!
- O jejku, przepraszam. – uśmiechnął się w jego i tyko jego sposób.
Pochylił się nade mną i musnął moja usta jego, po czym oblizał usta. Uśmiechnęłam się. Złapał mnie za ręce i splótł nasze palce.
- Kocham cię. – powiedział.
- Coś mi się obiło o uszy.
Uśmiechnął się i pocałował mnie. Delikatnie się na mnie położył, puścił moje ręce i objął mnie w pasie. Ja zarzuciłam mu ręce na szyję i palce wplotłam we włosy. Przekręcił nas tak, że siedziałam na nim. W takich momentach czułam jego miłość. Była taka namacalna. Spojrzałam na niego. Patrzył mi w oczy. Szukał pozwolenia. Co robić? Skoro go kocham… a to jest złączenie ciał i dusz w jedno. Chcę być z nim jednym. Lekko kiwnęłam głową. Uśmiechnął się i mnie pocałował. Sięgnął po skraj koszulki. Poznosił ją i już miałam ją zdjąć, ale usłyszałam trzask drzwi. Nasłuchiwałam. Usłyszałam mamę i Karolinę. Wrócili.
- Szlag. – syknął Kuba.
- Następnym razem. – zachichotałam.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- No chyba, że nie będę miała ochoty. – nadal się śmiałam.
- To będę musiał coś zrobić, żebyś miała. – uśmiechnął się.
- Jeżeli potrafisz..
Rozległ się tupot stóp. Ktoś tu szedł. Szybko go zepchnęłam. To mama.
- Posłuchaj, babcia dała… - spojrzała się na moją rękę. – Co ci się stało?
- To taka głupia sprawa, tak właściwie.. – zaczęłam.
- Tak? To słucham. – przeniosła ciężar ciała na lewą nogę i skrzyżowała ręce.
- Aleks przyjechał. Więc biegłam mu otworzyć… no i poślizgnęłam się na schodach i upadłam na rękę. Zwichnęłam sobie nadgarstek, więc mi go zabandażował.
- Dziecko, ty jesteś niepoważna… - powiedziała.
Aleks jej powiedział?
- Jak można tak głupio się załatwić? – dokończyła.
- No to po prostu jestem ja. – zaśmiałam się.
Ufff…
- O której jutro macie lot?
- O 13, więc o 10 wyjeżdżamy
- Dobrze. Dobranoc. – powiedziała.
- Dobranoc.
Wyszła.
- Widzę, że jeszcze nie zdążyłeś przyzwyczaić się do tego, że nie jesteśmy sami i prawie wszystko słychać.
- Chyba nie. – uśmiechnął się. – A będę musiał.
- O tak. Dobrze, że spodobały im się prezenty. Dobrze wybrałeś.
- Jakby im się nie spodobało, to bym powiedział, że ty je wybrałaś.
- Dzięki! – zaśmiałam się.
- Dobra, spać, bo jeszcze cię jutro nie obudzę.
- No nie wiem, czy nie będzie na odwrót.
- No nie powiem, kto spał dzisiaj do..
- Dobranoc! – przerwałam mu.
Popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- Dobranoc. – pocałował mnie w policzek i położyliśmy się do łóżka.

***

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znalazłaś czas, by udzielić nam wywiadu. – powiedziałam. – Dałaś cudowny występ.
- To dla mnie przyjemność i dziękuję. – odpowiedziała Beyonce.
- Powiedz, jakie to uczucie? Występować na żywo, dla tylu ludzi? Dajesz niesamowite show… ciężko pracujesz, ciągle tańczysz i jednocześnie musisz śpiewać czysto. Musisz też mieć kontakt z fanami oraz pamiętać o aparatach, które ciągle za tobą wodzą. Na pewno jest to trudne.. Ciężko jest być Beyonce? Jak w ogóle jest być Beyonce?
- Powiem ci, że mnie zagięłaś. – zaśmiała się. – Jak to jest być Beyonce.. wiesz nie odczuwam tego w ten sposób. Staram się być sobą. Robię to co kocham, jest to dla mnie naturalne. Owszem, trudno jest tańczyć, śpiewać i jednocześnie dobrze wyglądać. Jednak po tych 16 latach pracy mam już spore doświadczenie, przywykłam do tego. Jest to dla mnie trochę zabawa, ale przede wszystkim obowiązek. Nie jestem tu po to, żeby robić z siebie gwiazdę. Mam inspirować, uczyć, doskonalić się. Mam dawać przekaz. Muzyka to najprostsza forma łączenia się z ludźmi, więc jeśli już to robię, chcę, aby ten przekaz był dobry.
- Czy spodziewałaś się, że kiedykolwiek będziesz tak ogromną inspiracją dla tak wielu ludzi?
- Nigdy w życiu! Do tej pory trudno mi w to uwierzyć.. Chciałam być jak Whitney lub Michael. Miałam nadzieję, że dokonam chociaż połowę tego co oni. Dali mi bardzo dobry przykład, jak mam wszystko robić. Dodatkowo mogę patrzeć  na wszystkie błędy, mogę je wyeliminować z mojego życia.
- Jednak trudno jest być idealną? Nie dostarczasz ludziom kontrowersji, a jednak oni próbują ciągle wyłapać twoje błędy.
- Tak jest, niestety. Tacy są ludzie. Staram się być prawdziwa i niezależna. Nie wszystkim to odpowiada. Robię różne rzeczy, które wydają się być za dobre. Twierdzą, że gram, że udaję. To nie jest prawda. Wszystko co robię pochodzi z mojego serca. Trzeba wiedzieć co można robić a co nie.
- Twoje życie prywatne jest chyba najbardziej pożądane przez media. Ciągle można słyszeć plotki na temat ciebie i twojej rodziny..
- O tak. Szczególnie, gdy urodziła się Blue ludzie oszaleli! To oczywiste, że staram się ją ochronić, chcę żeby miała normalne dzieciństwo, z dala od fleszy. Sława nie wpływa dobrze na psychikę młodych ludzi. Trzeba umieć się kontrolować, a dzieci tego nie potrafią. Jestem piosenkarką, mam być ceniona i znana dzięki mojej twórczości, a nie życiu prywatnym. Będę chronić moje życie, ludzie nie muszą wiedzieć wszystkiego.
- Wspaniałe jest to, że mimo ogromnego sukcesu jaki osiągnęłaś, nie gwiazdorzysz. Wręcz przeciwnie. Co chwilę angażujesz się w nowe projekty charytatywne.
- Widzisz, sława nie jest tylko dla pieniędzy. Sława, moim zdaniem, też zobowiązuje do czegoś. Jestem nauczona, że trzeba się dzielić tym co się ma. Dzięki temu, że jestem znana, łatwiej mi pomagać, mogę dotrzeć do większej ilości ludzi. To jest piękne.. bo pojedynczo wiele nie zdziałamy, razem możemy zmienić Ziemię. Trzeba tylko się zmobilizować.
- Więc przed twoim koncertem można oddać rzeczy dla biednych?
- Tak. Ludzie mają wiele rzeczy, których nie używają i mogą oddać. Także kupno kilku rzeczy, na których nie stać wszystkich, nie jest dla innych wysiłkiem. Łatwo jest pomagać, chcę to pokazać i zachęcić do pomagania.
- Czyli ogólnie, wnioskuję, że jesteś bardzo szczęśliwa? Robisz to co kochasz, masz wspierającą rodzinę, w tym fanów, pomagasz ludziom, zmieniasz świat. Czego chcieć więcej?
- Niczego. Nie chcę niczego więcej. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna, że coś zmieniłam i kobiety nadal biorą ze mnie przykład. Nawet nie wiesz jak bardzo to poprawia nastrój. Patrzysz na tych wszystkich ludzi i myślisz „Wow, oni mnie kochają. Potrzebują mojej muzyki”, a potem schodzisz za kulisy, zdejmujesz strój, wracasz do życia codziennego, gdzie czeka na ciebie kochająca rodzina.
- Czyli życie jest przepiękne. – podsumowałam.
- Bardzo. Niekoniecznie trzeba mieć sławę i pieniądze by tak było. Nie każdemu dane jest to mieć. Jednak trzeba zaufać Bogu i docenić wszystko co mamy, wtedy życie będzie piękne.
- Dziękuję ci bardzo za ten wywiad, jestem pewna, że wiele osób przeanalizuje swój sposób myślenia po usłyszeniu tego i kto wie? Może ktoś właśnie nas słucha i za kilka lat pod wpływem tego co usłyszał zmieni świat?
- Mam taką nadzieję. – uśmiechnęła się. – Tak jak mówiłam, to ja dziękuję, to była czysta przyjemność.
- Uwielbiam cię. – powiedziałam, gdy stwierdziłam, że już koniec wywiadu.
- Ja ciebie też kochanie. Jak tam twój chłopak? Zostawiłaś go, prawda? – spytała.
- Umm.. wiesz.. – jak ona może o tym pamiętać?
- Nie zrobiłaś tego? Po tym, jak cię uderzył.. powinnaś to zrobić. Nie warto marnować czasu. Lepiej to zakończyć i potem żyć szczęśliwie.
- Szkoda, że tak o nim mówisz, jesteś jego inspiracją. Nie miał lekko w życiu, nie chcę żebyś go tak oceniała..
- Jeśli jestem jego inspiracją, to dlaczego cię uderzył? Przecież podkreślam silność i nietykalność kobiety. Nigdy, nieważne co się stanie mężczyzna NIE MOŻE uderzyć kobiety.
- Też tak myślałam, ale..
- PRZESTAŃCIE! – krzyknął mi Nick przez słuchawkę.
Aż się wzdrygnęłam.

- Nadal nadajemy! Za wcześnie skończyłaś!
Zesztywniałam… Kuba słuchał tego wywiadu.. nie tylko Kuba. Słuchało tego ponad 200 tys. słuchaczy. 

niedziela, 23 czerwca 2013

XXXIV

- Nie krzycz. – syknął.
- Jak mam nie krzyczeć?! Przecież ciebie pogięło! Jak mogłeś kupić dwutygodniowe wakacje na Karaibach?!
- Nie podoba ci się? – spytał.
- Oczywiście, że tak… ale to musiało tyle kosztować…
Boże, przecież to kosztuje majątek.
- Wcale nie tak dużo.. – powiedział. – Trzeba mieć troszkę znajomości. Wcale nie było aż tak drogo.
- Jesteś szalony. – powiedziałam. – Jezu, dziękuję. To jest naprawdę słodkie. Nigdy bym się nie spodziewała.. – pocałowałam go. – A teraz to zabierz, bo ja to zgubię. – oddałam mu to.
Uśmiechnął się. Teraz moja kolej.
- Ciekawe co powiesz na to.. – powiedziałam i wyciągnęłam kopertę, którą zaraz mu wręczyłam.
Przygryzłam wargę. Oby mu się spodobało. Wyjął dwa bilety i popatrzył na nie z szeroko otwartymi oczyma.
- Ja zwariowałem? To musiało kosztować prawie tyle samo co mój prezent! – powiedział.
- Bez przesady, Londyn to nie Karaiby.
- Monika, to są bilety na najważniejsze wydarzenie muzyczne w Anglii. Będą tam tylko najlepsi. – powiedział.
- Wiem przecież. – zaśmiałam się. – Od razu mówię, że drugi bilet nie musi być dla mnie. Możesz wziąć kogo chcesz.
- Chcę ciebie. – powiedział.

***

- Wyglądasz ślicznie! – powiedziała mama.
Jasna sukienka, kremowe szpilki, włosy upięte w luźny, ale elegancki koczek, włosy które wystawały były pokręcone. Makijaż też delikatny. Podkreślone oczy, usta delikatnie pomalowane jasną pomadką.
- Jaki maż śliczny pierścionek.. – jęknęła mama. – Kiedy go kupiłaś?
- Ja go nie kupiłam…
- Nie oświadczył ci się jeszcze, prawda? – przerwała mi.
- Nie, nie, nie… spokojnie. Dostałam w prezencie.
- Na jaką okazję? – wtrącił się tata.
- Bez okazji. Musi być jakaś? – spytałam.
- Bierz przykład, Marek! – zaśmiała się mama.
- Ale dobrze cię traktuje? – spytał tata. – Nie skrzywdził cię? Ani fizycznie ani psychicznie?
Oj tato…
- Oczywiście, że mnie nie skrzywdził. Znasz mnie. Nie byłabym z nim.
- Marek, nie przesadzaj, ona umie sobie sama poradzić… Mam nadzieję, że używacie zabezpieczeń..
- Mamo! – pisnęłam.
- No wiesz, musisz być świadoma…
- Przestań. – przerwałam jej. – Jeszcze za wcześnie.. Zresztą mówiłam ci… nie mam zamiaru.
- Dobra dziewczynka! – krzyknął tata z kuchni.
Roześmiałam się.
- Jesteście niemożliwi.
W tym momencie zobaczyłam Kubę schodzącego do nas.
- Boże, jak ty zawiązałeś ten krawat… Chodź tu.
Zaczęłam poprawiać mu krawat. Nagle oślepił mnie flesz. Odwróciłam się.
- KAROLINA! – krzyknęłam. – Nie masz co robić?
- No na bloga… - powiedziała.
- Zapalona pani fotograf.. zapomniałam.
Wystawiła mi język. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Weź zrób tak jeszcze raz.. – powiedziała natchnięta.
- Jak? Tak? – znowu pokazałam jej język i znowu oślepił mnie flesz. – Jestem modelką! – zachichotałam.
- Możesz być.. jakoś ładnie dzisiaj wyglądasz..
- Dzięki. – powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze pięknie wygląda. – wtrącił Kuba.
- Słyszałaś? – pokazałam jej znowu język.
- Spadaj. – powiedziała. Chwilę się nad czymś zastanawiała. – Możecie zapozować?
- Spadaj. – zacytowałam ją.
- No proszęęęę. – jęknęła. –Rodzice poszli się przebrać, macie trochę czasu. Nie powiem im co robiliście rano, po prostu zapozujcie.
- A co niby robiliśmy rano? – zaśmiałam się.
- No a jak myślisz? – spytała się. Była speszona. – No.. no s.. seks.
Wybuchliśmy śmiechem.
- Uwierz, chciałbym. – powiedział przez śmiech. – Jednak twoja siostra, jest bardzo uparta.
Zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- No zapozujecie, czy nie?
- No dobra, bo jeszcze się obrazisz. – powiedziałam.
Karolina podniosła swoją lustrzankę, a Kuba zrobił dziwną minę. Zaczęłam się śmiać. Flesz ciągle migał, w trakcie gdy my robiliśmy różne miny.
- Jedziemy! – usłyszałam tatę.

***


- Prosiłam, żebyś tyle nie pił.. – powiedziałam kładąc się do łóżka.
- N- no ale, j- jak m- m- miałem t- to z- z- z- zrobić? J- jak k- k- każdy m- mnie z- zapraszał…
- Tak, wiem, nie można odmawiać.
- N- no w- właśnie.
- Dobra, cieszmy się, że nic nie odwaliłeś.
- K- kocham cię. – powiedział, gdy położył się obok.
- Ja ciebie też. Teraz idź spać.
- N- nie…
- Mów normalnie, bo nie mogę ciebie słuchać. – przerwałam mu.
- Ok… nie chcę.. spać. – wydukał.
- Dlaczego?
- Bo.. chcę się z tobą kochać. Zrób to w naszą rocznicę. Dla mnie.
- To nie jest dobry temat na ten moment. Jesteś pijany.
- To chociaż pozwól mi zrobić ci do..
- Przestań. – przerwałam mu. – Idź po prostu spać.
- Nie. – warknął. – Chcę..
- Jutro. – powiedziałam przerywając mu.  I tak nie będzie nic pamiętał. – Jestem zbyt śpiąca.
- Zgadzasz się? – spytał zdziwiony.
- Tak. Ale teraz daj mi spać.
- Dobrze… Kocham cię. – powiedział.
- Ja ciebie też.
Przytulił mnie do siebie. Ciepło jego ciała działało na mnie usypiająco.


***

Obudził mnie flesz aparatu. Już chciałam okrzyczeć Karolinę, ale ku mojemu zdziwieniu zdjęcie zrobił Kuba. Uśmiechnął się do mnie.
- Po tej manii, której wczoraj dostała Karolina.
O tak. Łaziła za nami cały czas i robiła nam zdjęcia.
- Zauważyłem, że nie mam ŻADNYCH twoich zdjęć. – kontynuował. – Więc teraz ja się zamienię w fotografa.
- Serio? Gdy śpię? I wyglądam okropnie?
- No właśnie wyglądasz tak słodziutko.
- Dzięki za obudzenie, wcale nie jestem śpiąca. – powiedziałam.
- Twoja mama chciała cię obudzić dwie godziny temu. Jest 14.
- CO?! Dlaczego mnie nie budziłeś?!
Roześmiał się.
- Kobiety… - powiedział i pochylając się nade mną, pocałował mnie. – Twoi rodzice wyszli. O 17 chcieli żebyśmy pojechali do Twojej babci. Oni już tam są. Zostawili nam jeden samochód.
- Super, idę wziąć prysznic.
- Może lepiej nie. – powiedział, przygryzając mi ucho.
Zaśmiałam się.
- To niby dlaczego?
- Wbrew temu co myślisz, pamiętam co mi wczoraj obiecałaś. – szepnął mi do ucha.
Zamarłam. Niemożliwe.
- Co? – szepnęłam.
- Dobrze słyszałaś. Pamiętam wszystko.
I co mam teraz zrobić?
- Spokojnie. – zaśmiał się. – Przecież nie będę cię do niczego zmuszać. Wyluzuj. Idź się myć.
- Kocham cię. – powiedziałam i go pocałowałam.
- Nie utrudniaj mi tego. – zaśmiał się.
- Mogłabym się jeszcze trochę podrażnić… ale wolę nie.
Wstałam i ruszyłam pod prysznic. Jak zwykle po 10 minutach już suszyłam włosy. Zdecydowałam się dzisiaj na czarną sukienkę, która z przodu jest krótsza niż z tyłu. Włosy pokręcę, czerwona szminka i delikatnie podkreślone oczy. Gdy wyszłam Kuba siedział w jadalni.
- Możesz przestać tak ładnie wyglądać?
- Pff.. oczywiście, że nie. – powiedziałam.
- Jak ty możesz mieć kompleksy? Przecież jesteś przepiękna.
- Normalnie. Po prostu nie uważam, że jestem piękna i tyle. Koniec tematu.
- Wiesz..
Przerwało nam szybkie pukanie do drzwi i energiczne wejście.
- Jestem tu! – krzyknęła Wiktoria.
Roześmiałam się. Taki nasz zwyczaj. Pukamy (żeby ktoś wiedział, że ktoś obcy wchodzi do domu) i od razu wchodzimy, krzycząc dając znać kto to dokładnie. Kuba patrzył na nią zaskoczony.
- Co ona tu robi? – spytał.
- Wiesz, ona mieszka dwie minuty ode mnie. – wyjaśniłam.
- Serio? Nic nie mówiłaś. Myślałem, że dalej mieszka.
- Tak jakoś wyszło. – wzruszyłam ramionami.
- Wy się gdzieś wybieracie? – spytała lustrując mnie i Kubę wzrokiem.
On też wyglądał dobrze. Niby tylko t- shirt z nadrukiem i dżinsowe spodenki, ale on we wszystkim wyglądał zawsze dobrze.
- Niedługo jedziemy do babci. A co tam? – spytałam.
-A nic. Po prostu wpadłam. Mam coś dobrego. – powiedziała.
- Sorbeciki? – spytałam.
- Skąd.. ugh, przecież to wiadome, co mam się dziwić.. Szybko, bo się roztopią. – powiedziała i postawiła je na stole.
- Porzeczka twojej mamy?
- Jak zawsze. Więc cytryna, mango i malina.
- Moja jest cytryna. – powiedziałam szybko.
- Jak zawsze zresztą. – powiedziała Wiki. – Moja malina.
- Jak zawsze zresztą. – zacytowałam ją.
- No i ja nie mam wyjścia. – powiedział Kuba.
- Przykro mi, skarbie. – powiedziałam.
- I tak się nie zamienimy. – wtrąciła Wiki.
- Zachowujecie się jak dzieci. – powiedział Kuba.
- Przepraszam staruszku. – zaśmiałam się. – Jak nie chcesz, to możesz wyjść. Oczywiście oddając sorbecik.
- Hmm.. sorbecik mnie jednak przekonuje. – uśmiechnął się.
- Szkoda. – powiedziała Wiki.
Zaśmiałam się.
- Materialistka. – jęknął Kuba.
-Monikę mi już zabrałeś.
- Sama mi się dała..
- Ale..
- Spokój dzieci! – przerwałam im.
- Są naprawdę dobre. – powiedział Kuba, próbując trochę. – Skąd je masz?
- Tajemnica mojej mamy. – szepnęła Wiki.
- A tak w ogóle, chcesz jechać z nami jutro rano do Londynu? – spytałam.
- Z chęcią… ale nie wiem czy będę miała kasę..
- Mogę ci zapłacić. Mam VIP na Beyonce… no i będzie też Perrie, Eleanor, Danielle.. Chłopaki jeszcze są w Londynie. We wtorek wyjeżdżają.
- JADĘ. – powiedziała. – To znaczy.. LECĘ.
- Ok. – zaśmiałam się. – A rodzice?
- Tata z tobą mi pozwoli.
- Więc ok.

***

- JAK JA CIĘ DAWNO NIE WIDZIAŁAM! – krzyknęła babcia, gdy weszłam do jej domu.
- Cześć babciu. – zaśmiałam się.
Mocno mnie przytuliła. Ale się stęskniłam.
- A co to za kawaler?- spytał dziadek widząc Kubę.
- To jest Kuba. – powiedziałam im.
- Ja jestem babcia. – powiedziała z uśmiechem. – Ewa, tak dokładniej. A to jest mój mąż, dziadek Moniki, Zbyszek.
Kuba uśmiechnął się.
- Bardzo mi miło. – powiedział i weszliśmy do części jadalnej, gdzie była calutka rodzina.


***


- To też spakować? – spytał.
- Nie tego nie. – odpowiedziałam. – To tak. – rzuciłam mu moją sukienkę maxi w zebrę.
- Masz całkiem sporą rodzinę. – zaczął.
- Troszkę. – zaśmiałam się. – Strasznie się za nimi stęskniłam.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Rodzice jeszcze zostali u dziadków, więc poszłam otworzyć. W drzwiach stał Aleks. Od razu się na mnie rzucił, a ja pisnęłam ze śmiechem.
- Cześć siostrzyczko. – powiedział cicho, jak miał w zwyczaju i mocno mnie tulił.
Usłyszałam chrząknięcie. Alan mnie puścił i stanął przodem do Kuby uśmiechając się. Zanim zdążyłam zarejestrować zamiary Kuby, jego pięść wylądowała na twarzy Aleksa.

- KUBA!! – pisnęłam przerażona.

piątek, 21 czerwca 2013

XXXIII

KAMILA! JESZCZE RAZ COŚ MI ZACZNIESZ KOMENTOWAĆ, TO OBIECUJĘ (A WY MI ŚWIADKAMI), ŻE ZMIENIĘ ADRES BLOGA I NAWET SIĘ NIE DOWIESZ!


Zdjęłam buty i wparowałam do salonu. Każdy siedział na kanapie. Udawali spokojnych i niezainteresowanych, ale za dobrze ich znałam. Wiem, że każdy teraz z chęcią zaatakował Kubę. Nieźle im szło to opanowanie. Kuba wszedł do pokoju.
-Dzień dobry. – powiedział. – To znaczy, dobry wieczór. – poprawił się od razu.
Uśmiechnęłam się. Dziewczyny razem z mamą gapiły się na niego z szeroko otwartymi oczami. Błagam, przestańcie. Dziękowałam Piotrusiowi, który podbiegł do Kuby, wyciągnął rękę i powiedział:
- Cześć, jestem Piotruś Barnen.
Kuba z uśmiechem podał mu rękę.
- A ja Kuba.
Piotruś się uśmiechnął. Kazałam dziewczynom wzrokiem się opanować. Tata wstał i się przywitał, za nim podążyła reszta. Przytuliłam wszystkich. Piotruś nadal stał daleko i się patrzył.
- A ty co? – spytałam i kucnęłam. – Chodź tu. – zaśmiałam się.
Rozbiegł się i rzucił się na mnie, prawie mnie wywalając. Wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałam.
- Co dobrego do jedzenia? – spytałam.
- Jak zwykle…- powiedziała Karolina.
-Cicho. – odpowiedziałam.
- Nie. – odgryzła się.
- To nic nie dostaniesz. – powiedziałam, znając jej słaby punkt.
Spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami. Już czekałam na jej słynne „żal mi cię” , ale ku mojemu zaskoczeniu powiedziała:
- Cofam.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Spojrzałam w prawo. Kuba się na nas patrzył, gdy odwrócił wzrok szepnęła.
- Żal mi cię.
Wybuchłam śmiechem. Kuba do nas podszedł.
- Chcesz coś jeść? – spytałam.
- Coś mogę. – odpowiedział.
- Co jest? – spytałam Karoliny.
- Kurczak z ryżem w sosie.
Mogłam się spodziewać.
- To z chęcią. – powiedział Kuba.
 Szybko wzięłam talerze i nam nałożyłam, w trackie gdy on się rozglądał. Postawiłam mu talerz przed nosem.
- Coś nie tak? – spytałam.
- Nie.. staram się przyzwyczaić. Ładnie tu.
- Dziękuję. Smacznego.
- Nawzajem. – odpowiedział.


***


- Nie było tak źle. – powiedziałam przebierając się.
- Wcale. – powiedział zdenerwowany.
- Aż tak? – spytałam.
- To znaczy.. nie byłoby tak źle, gdyby nie ten stres. Twój tata jest taki…
- Control freak? – zaśmiałam się.
- Tak. – uśmiechnął się.
Rozejrzałam się po pokoju. Dawno mnie tu nie było. Spojrzałam na Kubę. Przyglądał się każdemu elementowi. Podszedł do zdjęć wiszących na jednej ze ścian. O Boże… Przebrałam się do końca i podeszłam do niego. Zdjęcia były przeróżne. Były zdjęcia sprzed 10 lat, ale były też te sprzed 2.
- Zmieniłaś się. Ale zawsze byłaś śliczna. – powiedział w końcu.
Już nawet nie chciało mi się zaprzeczać i się z nim kłócić.
- Dziękuję. – bąknęłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie będziesz się już kłócić? – spytał zdziwiony.
- Nie. To nie ma sensu… bo tylko cię denerwuję, a ty i tak zdania chyba nie zmienisz.
- Nie mam takiego zamiaru. – powiedział.
- No właśnie. Więc to jest bezcelowe.
Był zaskoczony. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Jesteś piękna. – powiedział. – PIĘKNA. P I Ę K N A.
- Nie nadużywaj mojej cierpliwości. – zaśmiałam się.
- Przepraszam proszę pani.
- Wybaczam, teraz marsz do łóżka! – krzyknęłam.
- Już, już, spokojnie. – zaśmiał się.
Położył się i poklepał miejsce, które było przeznaczone dla mnie. Pokręciłam głową.
- Nie można spać ze swoimi paniami.
- Jesteś wyjątkiem. – powiedział. – No chodź tu.
Położyłam się obok niego, a on tradycyjnie mnie przytulił, odgarniając moje włosy. Jak można być takim słodkim i agresywnym za jednym razem? On i jego alter ego się strasznie przenikają. Trudno się zorientować, który to prawdziwy Kuba, a który to jego przeciwieństwo. Poczułam jego usta na mojej szyi i uśmiechnęłam się, a on nadal smyrał mnie po szyi i po obojczykach. Nienawidzę go za to, że tak bardzo go kocham. Czy to w ogóle jest możliwe? Zadurzyć się tak w osobie, którą zna się ledwo miesiąc? O mój Boże, jutro mija miesiąc. Równy miesiąc… on celebruje miesięcznicę? Odwróciłam się w jego stronę z zaciętą miną.
- Tak. – powiedział.
- Ale nie zdążyłam zadać pytania… - powiedziałam zaskoczona jego odpowiedzią.
On nie czyta w myślach? Jezu, co ja w ogóle myślę, nikt przecież nikt tego nie potrafi…
- Ale tak. – powiedział. – Po prostu mi się tak powiedziało, widziałem, że chcesz się o coś spytać no i mi się wyrwało. No i jeśli tak powiedziałem, to tak jest.
- Czyli jesteś gejem? – pobawmy się.
- Co? Nie! – powiedział. – Dobra, nie będę już odpowiadał na niezadane pytania.
- Tak będzie lepiej. – zaśmiałam się.
- O to się chciałaś spytać?
- Nie. – wybuchłam śmiechem.
- To podtrzymuję swoją odpowiedź.
- Dobra.
Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy sobie w oczy. Ma śliczne oczy. Orzechowe. Ładnie się świeciły. On jest za przystojny. A ja..ja taka. To dziwnie musi wyglądać z daleka.
- Nie chcesz wiedzieć o co chciałam spytać?
- Nie. – powiedział.- Chyba... – dodał niepewnie.
- Dobra. – odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem. Złapał mnie i przekręcił twarzą do niego. Spojrzałam na niego pytająco. On pochylił się i mnie pocałował.
- Kocham cię. – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też.  – odpowiedziałam.
- Lubię jak to mówisz.
- Kocham cię. Kocham cię. Koooocham cię. Kokokoookooochaaaam cięęę.
Uśmiechnął się i znowu mnie pocałował. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. On bawił się moimi włosami.


***


Otworzyłam oczy. Jestem w domu. W kochanym domu. Pożerałam mój pokój wzrokiem. Czułam się jak mała dziewczynka, która tu kiedyś mieszkała. To wszystko tak szybko zleciało. Pamiętam jeszcze tyle rzeczy, które tu się działy. Wygłupy z Wiktorią, kłótnie z siostrami, zabawa z koleżankami, marzenie o przeróżnych rzeczach, o idealnym chłopaku. Spojrzałam w bok. No właśnie. Idealny w każdym calu. Pierwszy miesiąc wytrzymałam… Boże, ile się działo… tyle adrenaliny nie miałam nigdy. Pochyliłam się i przejechałam ustami z szyi do ust. Uśmiechnął się. Ciekawe czy spał. Usiadłam na jego brzuchu i pocałowałam go. Nie spał.
- Wiem, że nie śpisz. – mruknęłam.
Uśmiechnął się i otworzył oczy. Wpadłam na pewien pomysł. Przejechałam palcami po jego brzuchu i zaczęłam go łaskotać. Od razu zaczął się śmiać.
- Monika… - mówił przez śmiech. – M- m- monika. P- przestań.
- Nie. – zaśmiałam się.
Fajnie było tak mieć nad nim władzę. Czułam się jak królowa. Ode mnie zależało ile będą trwały jego katusze. Złapał mnie za ręce i przerzucił tak, że teraz ja leżałam pod nim.
- I co mi zrobisz? – zaśmiałam się. – Nie mam łaskotek. Nie mam czułego punktu.
- Zaraz się przekonamy. – powiedział uśmiechając się.
Pochylił się i mnie pocałował. To ma być kara? Zjechał ustami na szyję. Cholera. Jednak mam słaby punkt. Przez to co robił, miałam na niego ochotę. Straszną. A obiecałam sobie.
- Przestań.. – jęknęłam. – Kuba, poważnie. – nie wiedziałam co mogłoby zadziałać. – Kuba, ktoś tu może wejść w każdej chwili, to nie jest…
W tym momencie rozległo się szybkie pukanie, a on w sekundę znalazł się na drugiej stronie łóżka.
- Jeśli już wstaliście, to jest śniadanie. – powiedziała Karolina wchodząc do pokoju. – Mama się postarała…
- Jak zresztą zawsze. – powiedziałam. – Zaraz zejdziemy.
Po moich słowach wyszła. Wybuchłam śmiechem.
- Szybki jesteś. – powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Potrafię.
Wstałam i poszłam wziąć błyskawiczny prysznic. Dosłownie po dwóch minutach już się ubierałam. Szybko ogarnęłam włosy i zeszliśmy na dół. Spojrzałam na stół. Było wszystko. Chałka smażona w słodkim jajku, posypana malinami, mleko, kakao, bułki, masło, nutella, omlety, dżem, bita śmietana… WSZYSTKO.
- Tak mogę żyć. – usłyszałam szept Kuby.
Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Przez najbliższe dwa dni tak będzie. – powiedziałam.
- Przez całe życie. Pamiętaj, że od poniedziałku ja też pracuję.
- Pamiętam, pamiętam. – odpowiedziałam i usiadłam do stołu.

***


- Mają tu lepsze lody niż w Londynie. – powiedział Kuba próbując gałki.
- Tu się zgodzę. – powiedziałam.
Złapaliśmy się za ręce i szliśmy spacerkiem. Co chwilę z kimś musiałam się witać. Większość koleżanek podchodziła do mnie głównie po to, by poznać Kubę. Nie denerwowało mnie to. Bardziej śmieszyło. Były aż tak zdesperowane? Kuba tylko ładnie się uśmiechał. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się. Koledzy z gimnazjum.
- Co ty już ludzi nie poznajesz? – spytał jeden z nich.
- Przecież szłam tyłem, idioto.  – zaśmiałam się.
Zaczęłam się z każdym witać po kolei. No i oczywiście musiałam zapoznać Kubę z każdym.
- Kiedy przyjechałaś? – spytali się.
- Wczoraj wieczorem.
- Idziesz na piwo?
- Nie mam kiedy. Nie ma mnie dzisiaj i jutro.
- No wiesz co… z dawnymi kolegami nawet nie wyjdziesz.. Przyjedzie raz na pół roku, wielka gwiazda i nawet na piwo nie wyjdzie.
- Wybacz panie. – zaśmiałam się. – Następnym razem… i nie przesadzaj, często przyjeżdżam!
- Tak, tak.. tak sobie mów. – powiedzieli. – Dobra, nie przeszkadzamy. Cześć lamo.
- Nara frajerzy.
Każdy poszedł w swoją stronę.
- Co za ludzie… - jęknęłam.
- Co? Zdziwiona?
- Niby nie… ale mogli sobie darować. Specjalnie tu podeszli, żeby nam przeszkodzić.
- Życie gwiazdy. – zaśmiał się.
- Trzeba się liczyć ze sławą.. – też się zaśmiałam.
Nastała chwila ciszy. Nie była to jednak niezręczna cisza. Była całkiem przyjemna.
- Mam coś dla ciebie. – powiedział, gdy usiedliśmy na ławce.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Dobrze, że wzięłam torebkę, bo czułabym się dziwnie, gdyby on mi coś podarował, a ja jemu nic.
- Nie wiem czy ci się spodoba… - powiedział niepewnie. – Ale mam nadzieję, że tak.
Boże, co to mogło być? Był trochę zestresowany. Pewnie długo myślał nad tym co będzie najlepsze.
- Więc… - zaczął. – Proszę. – powiedział i podał mi lekką paczuszkę.
Tam są pieniądze, czy co? Prawie nic nie ważyło. Otworzyłam. Jakieś kartki… przeczytałam wszystko.

- CZY TY JESTEŚ NORMALNY?!- pisnęłam.