czwartek, 9 maja 2013

XVII

Obudziłam się i od razu usiadłam. Byłam wystraszona, zszokowana i zdezorientowana. Ten sen był okropny. Nigdy w życiu nie miałam takiego koszmaru. NIGDY. Przesunęłam palcami po włosach. Jeżeli on miał takie dzieciństwo... Jezus.. Jeżeli tak wyglądało jego dzieciństwo, to ja nie wiem. Nie wiem jak on wytrzymał, jak on żyje z tą świadomością, jak wytrzymała jego psychika.. Żadne dziecko nie zasługuje na takie traktowanie. Obrazy ze snu przesunęły się szybko w mojej głowie. Wzdrygnęłam się. ŻADNE DZIECKO.
- Co się stało? - spytał zaspanym głosem Kuba.
- Nic... miałam koszmar.
Nie chcę mu mówić o czym. Od razu się rozbudził.
- Ej... nic ci nie jest. Wszystko jest dobrze, to tylko sen. - powiedział i mnie przytulił.
Łzy napłynęły mi do oczu. Tak zawsze szkoda mi było dzieci, które nie miały szczęścia... które po prostu trafiły do złej rodziny. To takie okropne. Dzieci są zupełnie bezbronne. Jak można położyć na nich rękę? Jak można w ogóle o czymś takim pomyśleć?
- Ciii... - powiedział. - Błagam, tylko nie płacz. Nie przez to.
Zaczął mną kołysać. Odgarnął moje włosy z twarzy i popatrzył prosto w oczy.
- To był TYLKO sen. Nic takiego się nie wydarzyło.
Ohh.. gdybyś wiedział. Rozkleiłam się na dobre. Nie wiedział co zrobić. Był bezradny. No bo co mógł zrobić? Skoro ja jestem strasznie wrażliwa.. a jeśli chodzi o dzieci to w ogóle. Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował najpierw w jedno oko, potem w drugie.
- Przestań, błagam, nie znoszę jak płaczesz.
Próbowałam wziąć się w garść. Spojrzałam mu w oczy. Takie śliczne oczy. Musiały się tyle napłakać..Nie dałam rady i znowu zaczęły chlipać. Nagle wstał z łózka ze mną na rękach. Zaczął mną znowu kołysać. Poczułam się jak dziecko. Tak dawno nikt tego nie robił. Mój dziadek miał to w zwyczaju. Nawet gdy byłam nastolatką, on mnie podnosił i mówił: Monia, rośniesz, niedługo inny facet będzie cię nosił. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie dziadka. Tak bardzo go kocham. Tyle czasu z nim spędziłam.. Oglądaliśmy razem boks, uczył mnie samoobrony. Później jak w filmie ktoś się bił to się śmiałam. Mama myślała, że zwariowałam. Podniosłam wzrok. Kuba przyglądał mi się. Dotknęłam jego twarzy, a on zamknął oczy. Wychyliłam głowę i delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Przytuliłam go mocno, a on zaczął się obracać wokół własnej osi. Pisnęłam ze śmiechem. Zawtórował mi. Kręcił się, śmialiśmy się, a ja poczułam się o wiele lepiej. On potrafi być naprawdę kochany.
- Better? - spytał głosem z reklamy snickersa.
Roześmiałam się.
- Better. - odpowiedziałam tym samym akcentem.
Uśmiechnął się.
- Dziękuję. To było słodkie. - powiedziałam.
Zrobił swój nieśmiały uśmiech. NIE UDAWAJ KORON, WIEM, ŻE NIE JESTEŚ NIEŚMIAŁY!
- Zawsze robiłem tak, gdy kuzynka płakała.
- Czy wyglądam ci na dziecko? - zaczęłam się przekomarzać.
- Tylko troszkę. - puścił oczko.
Zaśmiałam się. Przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę, skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego lustrując od góry do dołu. (sth like dat: http://data.whicdn.com/images/60515256/large.jpg). Uśmiechnął się.
- Naprawdę? - zrobił to samo.
Znowu wybuchłam śmiechem. On tak samo. Dzisiaj jakiś będzie wesoły dzień, czy co?
- Dobra, co chcesz robić? - spytał.
- Ummm... nie mam pojęcia. Nic mi nie przychodzi do głowy.
- Może telewizor? - spytał.
- Może być.
Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy telewizor na MTV Live. Akurat leciał Labrinth - Live Vibrations.
- On jest na prawdę dobry. - powiedział Kuba.
- Wiem, też go lubię. - powiedziałam.
- Reklamy. - powiedział delikatnie rozdrażniony.
Zrobiłam z rąk serce i machnęłam w stronę telewizora. W tym samym momencie pojawiła się reklama BEYONCE na O2. Patrzyłam w telewizor jak zaczarowana.
- JA TAM CHCĘ! - krzyknęłam.
- Bilety już wyprzedane. Występuje za tydzień.
- Wiem, chciałam kupić jak weszły, ale wszystko wyprzedało się w godzinę.
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Nick Grimshaw. Skąd on ma mój numer?
- Halo? - odebrałam.
- Hej, pogadałem już z zarządem i możesz zacząć pracę od poniedziałku. Wiem, że wtedy zaczynasz też rok akademicki, ale załatwiłem ci popołudniówki. - powiedział ucieszony.
- Nick.. nie wiem czy wiesz, ale miałam wypadek..
- O JEZU, NIC CI NIE JEST? - spytał szybko.
- Nie, nie... tylko straciłam pamięć i nic nie pamiętam.
- Aaa... już ci tłumaczę... - wszystko krótko wytłumaczył.
- Jejku, nie wierzę, że będę pracować w moim ulubionym radiu..
- To uwierz. - powiedział. - Będziesz na mojej zmianie, o 15.30 po ciebie przyjadę i pojedziemy do studia, gdzie wszystko ci wytłumaczę.
- Super. Nie mogę się doczekać.
- Wiem, Harry mówił, że o tym marzyłaś.
Nagle wspomnienia przedarły się w mojej głowie jak film. Przypomniałam sobie rozmowę z Nickiem w parku.
- Świetnie, do zobaczenia.
- Pa Niks.
Rozłączyłam się. Kuba patrzył i się uśmiechał.
- Nowa, dobrze płatna praca? - spytał z uśmieszkiem.
- Taaaak... I DARMOWE WEJŚCIÓWKI VIP NA KONCERTY!
- Nie.. - powiedział z niedowierzaniem.
- TAK! - krzyknęłam rozradowana.
- Przecież poznałaś Beyonce na imprezie, więc po co ci bilet?
- Przecież nie wejdę tam za darmo. Trzeba być fair. Mam nadzieję, że przeprowadzę z nią wywiad.
- Na pewno przeprowadzisz. Kto odważy ci się odmówić?
- Nie wiem. Chyba nikt.  - roześmiałam się.
W telewizji coś leciało, ale ja jakoś nie zwracałam na to uwagi. Bardzo bym chciała przeprowadzić z nią wywiad. Bardzo, bardzooo. Koncert za tydzień, może namówię szefów. Dam radę. Nie chce mi się już oglądać tego telewizora.
- Może już wystarczy? - spytałam Kuby. - Poszłabym na spacer.
- Możemy iść. - powiedział.
Wstaliśmy i wyszliśmy. Złapaliśmy się za ręce i szliśmy w ciszy. Zazwyczaj cisza jest krępująca.. ale tym razem nie była. Ta cisza była przyjemna. Tak sobie szliśmy i jakby rozkoszowaliśmy się chwilą. Jakieś dzieci grały sobie w piłkę. Dzieci.. może nie dzieci. Jakoś 14 - 16 lat. Przypomniałam sobie, jak koledzy w podstawówce zawsze grywali w nożną na boisku w szkole. Zawsze z dziewczynami to oglądałyśmy, jakby byli jakimiś super gwiazdami.
- Monika schyl się! - krzyknął nagle Kuba.
- Po co? - spytałam rozkojarzona.
Nagle coś trafiło mnie w głowę. Auć.
- Nic ci nie jest? - spytał szybko Kuba.
Złapałam się za głowę.
- Chyba nie...
- No cholera, mówiłem ci, żebyś się schyliła! - krzyknął. - Ughh.. gówniarze.
Podbiegł do nas jeden z chłopców.
- Przepraszamy.. to nie było zamierzone... - powiedział nieśmiało.
- Uważajcie następnym razem, ok ? - warknął Kuba. - Ona jest po wypadku!
- Przepraszam, proszę pana. - powiedział chłopiec. Miał jakieś 13 lat na oko.
- Nie przejmuj się nim. - uśmiechnęłam się ciepło. - Nic mi nie jest.
Chłopiec się uśmiechnął.
- Przepraszam. - powtórzył.
- Haloo? Nic mi nie jest. - roześmiałam się.
- Uff.. to dobrze.- powiedział. - Do widzenia. - Pobiegł z powrotem na boisko.
- Nie musisz się tak gorączkować. - warknęłam do Kuby.
- Mogło ci się coś stać!
- Ale nic mi nie jest!
Obraz zaczął się rozmazywać. Cholera. Mrugnęłam kilka razy. Nie pomogło.
- Ej, co jest? - spytał Kuba.
- Nic... możemy usiąść?
- Jasne, chodź.
Zaczęliśmy iść w stronę ławki. Zrobiło mi się słabo. Złapałam go mocniej za rękę.
- Monika.. wszystko dobrze?
- Tak, czuję się zajebiście. - powiedziałam sarkastycznie.
- Zaraz usiądziemy.
Nie doszłam. Upadłam. Zemdlałam. Usłyszałam tak siarczyste:
- No kurwa.
Po czym nie słyszałam już nic.

1 komentarz: