Pierścionek? Co? Spojrzałam na niego spanikowana.
- To taki mały prezent… chcę żebyś go nosiła dla mnie. To
taka jakby obietnica… dopóki go nosisz wiem, że ci zależy. – Był trochę niepewny gdy to mówił.
Pewnie nie wie jak zareaguję.
Pierścionek był śliczny. Złoty z delikatnym
diamentem. Prosty, ale piękny. Założyłam go na palec.
- Dobrze. – powiedziałam.
Uśmiechnął się.
- Cieszę się, że jednak postanowiłaś spróbować. Po
raz setny.
- Chyba też
się cieszę. – powiedziałam.
- Jesteś głodna? – spytał zmieniając temat.
Ooo tak.
Jadłam dzisiaj tylko śniadanie.
- Raczej tak.
Wstał i poszedł do kuchni. Cudowny zapach rozniósł
się po całym mieszkaniu.
- Ugotowałeś coś?! – krzyknęłam do niego.
- A jak myślisz?
Wstałam i udałam się do kuchni.
- Myślę, że coś zamówiłeś. – odparłam stojąc w
drzwiach.
- Myślałem, że masz więcej wiary we mnie. – uśmiechnął
się.
Spojrzałam na stół. Wymsknęło mi się ciche „wow” . Na
samym środku stał indyk, obok miska z sałatką, obok puree ziemniaczane. Stały
też butelki z winem i kieliszki. Były też tam jakieś przekąski.
- Nie uwierzę. – powiedziałam.
- Dzięki, też uważam, że jesteś osobą z wieloma
talentami.
Spojrzałam na niego. Był rozbawiony.
- To jest takie
śmieszne? – spytałam. – SAM MOGŁEŚ SOBIE ZROBIĆ OMLETY I KAZAŁEŚ MI JE ROBIĆ!
- Ej… bo Wiktoria mówiła, że robisz najlepsze. Chciałem
zobaczyć czy są lepsze od moich. Były. Możesz spać spokojnie.
- Czyli tak.. studiujesz prawo, dobrze gotujesz…
Grasz może na gitarze?
- Nie… na perkusji. – powiedział.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Uśmiechnął się przepraszająco.
- A co? – spytał.
- Tak tylko sprawdzałam, czy jesteś idealny.
- Nie jestem. Nie gram na gitarze.
- Szkoda tylko, że perkusja jest lepsza. Jesteś
okropny…
- Przepraszam? – zaśmiał się. – A teraz siadaj i
jedz. – odsunął mi krzesło.
Usiadłam, a on napełnił mi kieliszek winem i usiadł
naprzeciwko. Nałożył mi i sobie na talerz.
- Cóż za dżentelmen. – powiedziałam.
Ukłonił się.
- Może powinnam była założyć sukienkę…
- Nie… we wszystkim wyglądasz ślicznie, więc nie
musiałaś.
- Dziękuję. –
uśmiechnęłam się. – Ale nie zaczynajmy tematu mojego wyglądu.
- Dlaczego? W
ogóle to dlaczego obcięłaś włosy?
Spuściłam wzrok. Co mu powiedzieć?
- Bo lubię je obcinać i zmieniać.
- Ja lubiłem tamte włosy.
- Te ci się nie podobają? – mam nadzieję, że tak, bo
mi się podobają.
- Podobają.. tak jak mówiłem we wszystkim wyglądasz
świetnie. Może teraz nie będą mi wchodziły do buzi jak będziemy spać. – zaśmiał
się.
- Wchodziły ci do buzi? – spytałam zaskoczona.
- Tylko trochę… ale lubiłem się bawić twoimi długimi
włosami.
- Tymi też będziesz mógł się bawić.
- Wiem, wiem.
- Ty musisz obciąć swoje. – powiedziałam biorąc
kawałek indyka do buzi.
- Czyżby?
- Tak. Zaraz będą ci wchodzić w oczy.
Też wziął kawałek mięsa.
- Masz rację. Nie chcę mieć grzyweczki. Jak Bieber.
- Ej… on nie jest taki zły.. i nie ma już
grzyweczki.
- No wiem, wiem, poznaliśmy go i nie jest taki zły.
- No właśnie. Nie zachowujmy się jak nietolerancyjne
dzieciaki. Każdemu należy się szacunek, nieważne jak wygląda i co lubi.
- Wiem.. ale chodziło mi bardziej o fryzurę. Nie chcę
grzywki na całe czoło.
- Szczerze? Też nie chcę żebyś taką miał.
Kurde, ten indyk jest przepyszny. Nałożyłam trochę puree i
sałatki. Kurde, to jest naprawdę dobre. Nie zrobiłabym czegoś takiego. Kuba
powoli jadł i patrzył się na mnie. Calutki czas.
- Co? – spytałam w końcu.
- Co co?
- Dlaczego się tak patrzysz?
- A nie mogę? Jesteś piękna, więc się patrzę.
- Przestań. Nie lubię jak ktoś się na mnie patrzy.
- A to dlaczego? I nie przestanę.
- No bo nie ma na co patrzeć. Czuję się niezręcznie.
- Ale dlaczego? – spytał delikatnie.
- Bo jestem… nie jestem za ładna. I jak ludzie się
patrzą to widzą.
- Masz kompleksy?
Czy je mam? Są OGROMNE. Rzuciłam mu spojrzenie,
które wszystko wynikało.
- Nie wyglądasz na osobę z kompleksami.
- Bo o nich nie myślę. Dopiero gdy ludzie się gapią,
zaczynam myśleć. Wyobrażam sobie, że jestem idealna i jakoś idzie. W ludziach
cenię głównie charakter, więc oczekuję tego samego.
- Nie wiem co powiedzieć… - zaciął się. – Przecież
jesteś śliczna.
- Przestań… - spojrzałam na swoje dłonie.
- Nie. Jesteś
p i ę k n a. Dlaczego tego nie widzisz?
- Bo nie jestem. Możemy skończyć ten temat? –
spytałam.
- Nie za bardzo. Bo ja tego nie rozumiem. Dlaczego
dziewczyny zawsze sobie wmawiają, że są brzydkie i grube?
- Nie jestem gruba. Po prostu jestem brzydsza. Nie jestem
jakaś okropna. Trochę poniżej normy.
- I myślisz, że zwróciłbym na ciebie uwagę pod sklepem,
gdybyś była „poniżej normy” ?
- Wydawało mi się, że po prostu chciałeś wrócić do domu.
- Bo chciałem… ale przechodziło tam tyle osób.. a ja
zwróciłem się do ciebie.
- Boski plan. – wzruszyłam ramionami. – Koniec tematu.
- Nie będzie końca dopóki mi nie uwierzysz. Ja powiem kiedy
będzie koniec tematu. – warknął.
Spojrzałam na niego wściekła. Znowu zaczyna. Odruchowo
wzrok powędrował na dłonie. Pierścionek. Zauważył na co się patrzę.
- Przepraszam. – powiedział.
Podniosłam wzrok. Jeszcze nigdy mnie tak szybko nie przeprosił.
Nie musiałam wstawać, krzyczeć, odchodzić. Nic.
- Po prostu.. ja nie rozumiem dlaczego myślisz, że jesteś
brzydka. Jesteś przepiękna. Jesteś jedną
z najpiękniejszych dziewczyn jakie znam.
- Proszę cię…
- Nie. – przerwał mi. – Nie możesz tak źle o sobie myśleć.
Prawda jest całkiem inna. Udowodnię ci, że jesteś piękna.
- Niby jak? – spytałam zaskoczona.
Wstał.
- Chodź. – wyciągnął rękę.
Niepewnie wstałam. Wziął mnie za rękę i poprowadził
przed wielkie lustro.
- Kuba, nie… - jęknęłam.
Złapał mnie od tyłu i przytrzymał. Cholera. Nienawidzę
luster. Nie znoszę. Jego odbicie się do mnie uśmiechnęło. Słodko tak
wyglądaliśmy. Uśmiechnęłam się na ten obraz, który zachowałam głęboko w
pamięci.
- Patrz. – powiedział.
Wskazał na moje oczy.
- One są piękne. Duże i niebieskie jak ocean. Lubię wodę.
Lubię pływać. Lubię widzieć w twoich oczach swoje odbicie. To tak jakby woda
odbijała moją osobę. Patrzysz na wszystko z takim optymizmem i miłością. –
Wskazał na włosy. – Mimo tego, że je obcięłaś, uwielbiam je. Są takie miękkie i
puszyste. Mimo, że lubią włazić mi do buzi, nie smakują bardzo źle.
Uśmiechnęłam się.
- To kocham najbardziej. – wskazał na obraz mnie
uśmiechniętej. – Uwielbiam widok, gdy jesteś szczęśliwa. Najbardziej, gdy ja
jestem powodem… ale inne też mnie uszczęśliwiają. Lubię być szczęśliwy, a gdy
ty jesteś, też jestem. – Wskazał na policzki. – Lubię je. Są słodkie.
Szczególnie, gdy się rumienisz. To naprawdę słodkie. – Wskazał na czoło, a ja
je zmarszczyłam w zdziwieniu. – O to właśnie. Lubię to, bo dzięki temu wiem,
kiedy jesteś zdenerwowana lub zdziwiona. To pomaga, dobrze ukrywasz swoje
emocje. – Wskazał na nos… którego najbardziej nienawidzę. – On jest śliczny. Taki mały, prosty i
zgrabny. Bez niego wyglądałabyś dziwnie. Lubię czuć go na policzku, albo na
swoim nosie. – Wskazał uczy. – Nawet gdybyś ich nie miała, nie przeszkadzałoby
mi to… ale wolę, żebyś mnie słyszała. To ważne. – Wskazał na szyję. – Ją też
lubię. Bardzo wygodna.. zresztą jak ramiona. – uniósł palec na ich wysokość.
Zjechał nim niżej, na piersi. – One też są fajne.. nie tak ważne, ale jednak,
mam nadzieję, że będę mógł je kiedyś lepiej poznać.
Wybuchłam śmiechem.
Wskazał brzuch, który drgał od śmiechu. – On jest świetny.
Dobrze wyrzeźbiony. Potrzebujesz go, żeby jeść moje jedzenie. – Zjechał na pośladki. – One są bardzo fajne.
Idealne wręcz. – Niżej, na nogi. – Lubię jak oplatają mnie w pasie. Wygodnie
się też na nich leży. – Wskazał na stopy. – Dzięki nim chodzisz po tym świecie,
więc trochę im zawdzięczasz. – Złapał moje dłonie. – One też są ważne. Muszą
trzymać to i owo.
Nie ma to jak dwuznaczność. To było.. naprawdę… słodkie i
kochane to za mało powiedziane. Wszystkie miłe słowa jakie znam, nie oddałyby
tego co czułam. Przytulił mnie mocniej.
– Teraz widzisz to tak jak ja. – powiedział. – I zrozum,
że jesteś piękna.
Odwróciłam się, zarzuciłam mu ręce na szyje i położyłam
głowę na jego piersi. Staliśmy tak nie wiem ile… ale lubiłam się do niego
przytulać.
- Wiesz, mógłbym tak stać cały dzień, ale jedzenie
stygnie. – przerwał ciszę.
- Nie chce mi się.
Wziął mnie na ręce, a ja oplotłam go nogami. Tak oto
poszliśmy do kuchni. Chciał posadzić mnie na moim krześle, ale nie puściłam go,
więc usiedliśmy na jednym.
- Czego chcesz? – spytałam biorąc widelec.
- Hmm… ciebie?
Uśmiechnęłam się i pochyliłam się, musnęłam nosem o jego
nos i pocałowałam. Gdy chciałam się odchylić nie pozwolił mi na to. Po jakichś
dobrych pięciu minutach wreszcie odsunęliśmy się od siebie.
- A teraz? – spytałam.
- Może indyka.
Nałożyłam kawałek na widelec i przyłożyłam mu do
ust. Gdy je otworzył szybko zabrałam.
- Tak się bawimy? – spytał rozbawiony.
Próbował złapać buzią mięso na widelcu, ale moja ręka była
szybsza, za każdym razem wygrywałam ja. W końcu złapał moją rękę i zjadł.
- No i przez ciebie było zimne. Teraz moja kolej.
- Co? – spytałam rozbawiona.
- Chyba nie sądzisz, że tak się pobawiłaś, a ja się
nie odwdzięczę.
Nabrał trochę puree na widelec. Chciał coś powiedzieć, a
ja korzystając z okazji szybko zjadłam to co miał na widelcu.
- Co?! – krzyknął zdziwiony. – To nie jest fair.
- Jest. – wystawiłam język. – Gdzie się nauczyłeś
gotować?
- Serio chcesz wiedzieć? – spytał zdziwiony.
- Nie, na żarty. Mów.
- No więc po pewnych wydarzeniach w życiu wyjechałem do
wujka do Włoszech.. wujka od strony mamy oczywiście. No i on miał restaurację,
no i tak jakoś wyszło..
- I dlaczego chcesz zostać prawnikiem, skoro możesz być
kucharzem?
- Mmmm.. no bo o to chodzi, że przyjechałem tu do pracy… w
restauracji.. i jednocześnie chcę
studiować prawo. Zawsze się tym interesowałem, więc..
- Rozumiem. Więc oboje mamy fajną pracę.
- Tak. Będę pewnie coś przynosił z pracy, to się
najesz.
- Na pewno.
Inaczej byłoby z tobą źle.
- Od poniedziałku na uczelnię… nie chce mi się. –
powiedział.
- A mi się chce? Od razu powiem: nie.
Uśmiechnął się.
- A są osoby, którym się chce? – spytał.
- Są… i pewnie je poznasz.
- Mam się czuć zaszczycony.
- No, a jakżeby inaczej. - powiedziałam.
- Ale mnie zaszczyt kopnął.
Uśmiechnęłam się. Rozległ się dzwonek mojego
telefonu. Uśmiech Kuby zgasł.
- Halo? – odebrałam.
- Hej Monia. – mama do mnie zadzwoniła.
- Posłuchaj, ja przepraszam, że dzwonię tak późno, nie
chodzi mi o godzinę, ale Łukasz się żeni w następnym tygodniu i kazał ci
przekazać, a ja głupia zapomniałam.. i nie wiem co mu powiedzieć.
- Poczekaj chwileczkę. – powiedziałam i zakryłam słuchawkę
ręką.
- Chcesz jechać na weselę w następną sobotę? – spytałam
Kuby.
Wyglądał na zaskoczonego. Kiwnął głową a zgodę.
- Dwa miejsca. – powiedziałam mamie. – Pogadamy później,
ok? – spytałam wyprzedzając jej pytanie.
- Jasne, jasne, zabezpieczajcie się tylko. –
powiedziała.
- Mamo… muszę kończyć, pa. – powiedziałam.
- Pa. Kocham cię. – powiedziała szybko.
- Ja ciebie też. – powiedziałam i rozłączyłam się.
Kuba wyglądał na rozbawionego. Wiem czym.
- Ani słowa. – powiedziałam.
- Twoja mama sprawia wrażenie fajnej. – uśmiechnął się
cwaniacko.
- Bo jest. – powiedziałam. – Będziesz miał okazję ją poznać.
Współczuję ci…
- Czemu?
- Przejdziesz przesłuchanie taty i moich kochanych
sióstr.
- Bardzo się z tego cieszę.
- Zobaczymy jak będziesz się cieszył. Umiesz
tańczyć?
- Naprawdę wcale we mnie nie wierzysz.
- Wiem… Przykro mi, życie. – powiedziałam wzruszając
ramionami.
- Możemy iść na imprezę jak chcesz.. pokażę ci jak
się tańczy.
- Kiedy?
-Teraz.
- Dobra. – odpowiedziałam. – Daj mi pół godziny,
przygotuję się.
- Ok.
***
- Jedziemy? – spytał.
- Płyniemy.. tak jedziemy. – roześmiałam się.
Samochód ruszył. Pojechaliśmy do jednego z najlepszych
klubów w Londynie. Weszliśmy i od razu rozpoznałam bity płynące z głośników.
- To David Guetta! – krzyknęłam z niedowierzaniem do Kuby.
– Uwielbiam go!
- To świetnie! – przekrzyknął muzykę. – Będziesz dobrze
tańczyć!
Ja ci pokażę. Wyszliśmy na sam środek parkietu. Zaczął remiksować
jedną z moich ulubionych piosenek: Rest Of My Life, którą nagrał z Usherem i
Ludacrisem. Kuba złapał mnie i przycisnął do siebie. Zaczęliśmy tańczyć. Nie
powiem, dobrze mu szło. Nie spodziewałam się tego po nim. Chociaż musiał mieć
wyczucie rytmu, przecież gra na perkusji. Zaczęliśmy coraz odważniej tańczyć.
Ludzie patrzyli na nas. Dziewczyny z zazdrością… to dziwne.. dlaczego miałyby
być zazdrosne. Spojrzałam na ich chłopaków. Wszystko stało się jasne – nie
potrafili tańczyć. Biedulki. W pewnym momencie piosenka zmieniła się na Play
Hard . O tak, umiem tańczyć identycznie jak dziewczyna w teledysku.
- Pokaż co potrafisz. – powiedział Kuba i odsunął się,
jakby czytał mi w myślach.
Zaczęłam się ruszać identycznie jak dziewczyna. Oczy
wszystkich skierowały się na mnie. Ughh… dlaczego? Nie muszą się tak gapić. W
końcu miałam dosyć i przyciągnęłam Kubę do siebie.
- Nieźle sobie radzisz. – powiedział i musnął swoimi
ustami moje.
- KUBA?! – usłyszałam jakiś piskliwy głos za
plecami.
- Kurwa… - powiedział cicho.
____________________________________________
Miło by było gdybyście komentowali. : )
INSPIRACJE:
Beyonce - Flaws And All
Beyonce - That's Why You're Beautiful
Paramore - Monster
Kings Of Leon - Closer
Niesamowite! :D
OdpowiedzUsuń