poniedziałek, 27 maja 2013

XXIII

Najpierw chcę wam podziękować za pobicie rekordu wyświetleń! Mimo że nie spamowałam, pobiliście rekord! PONAD 100 OSÓB PRZECZYTAŁO OSTATNI ROZDZIAŁ. Dziękuję. ;' )
Jako, że mam dużo nauki, dodaję rozdział rano, przeczytacie go w wolnym czasie, jak zwykle. (dzisiejszy trochę nudniejszy pod koniec, ale w następnym znowu będzie się działo) 
Kocham Was. ♥

_________________________________________________________________


 Zaczął kopać wszystkie drzwi po kolei. W pewnym momencie usłyszałam pisk. Jakaś dziewczyna musiała tu być. Następny strzał. Słyszałam trzy kopnięcia. Ja byłam w dziesiątej. Szybko napisałam do Kuby, żeby wziął rękawiczki. Napisałam też Ricie i Carze, żeby przysłały tu ochronę. Przy piątym kopnięciu usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki.
- Odłóż.. – ktoś nie zdążył dokończyć, usłyszałam strzał i upadające ciało.
Zaczęłam się modlić. Szybko napisałam smsa do mamy i czekałam, żeby wysłać. Tyle zawdzięczałam rodzicom. Tyle mnie nauczyli, mieli tyle cierpliwości. Tak bardzo ich kochałam, nie chcę jeszcze odchodzić z tego świata. Pisk wyrwał mnie z rozmyśleń. Następny strzał. Usłyszałam syk i przekleństwa. Skończyły mu się naboje! Założyłam rękawiczki. Jak dobrze, że zawsze mam przy sobie, żeby w potrzebie udzielenia RKO nie zarazić się AIDS. Jaka jestem wdzięczna nauczycielowi od PO. Nic mi teraz nie może zrobić. Nie wzięłam paralizatora. Szlag. Nagle ktoś wbiegł to łazienki. Słyszałam jakieś uderzenia. Ktoś się bił. Napisałam smsa w sekundę i wysłałam do Rity. Otworzyłam drzwi. O mój Boże to był Kuba. TEN FACET MIAŁ NÓŻ. KURWA. Nie zauważyli mnie. To dobrze. Leżeli na podłodze, nie mogłam z nieść tego widoku. Podeszłam od tyłu, Kuba mnie zauważył, ale nie dał po sobie znać. Teraz albo nigdy. Zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam tego popierdoleńca w głowę. Akurat weszło 6 facetów z ochrony. Morderca zemdlał. Jezu, mam nadzieję, że go nie zabiłam. Nigdy nie chciałam nikogo zabić, nie ja decyduję, czy ktoś ma żyć czy nie. Kuba szybko wstał i do mnie podbiegł. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. On mógł mnie zabić. Gdyby nie Kuba, to prawdopodobnie by to zrobił. Jezu… Boże dziękuję, dziękuję ci. Koniec z imprezami. Nigdy więcej nie pójdę do klubu. Nigdy się nie upiję. Cholera, on zabił trzy dziewczyny. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Kuba przytulił mnie mocniej. Mogłam nie żyć. Dostałam drgawek. Zrobiło mi się zimno.
- Chcę do domu. – powiedziałam. – Ja po prostu chcę do domu. - łkałam.
- Ciii. Już wszystko dobrze. Nic ci nie jest, jesteś bezpieczna.
- On… on.. on.. – nie mogłam złapać oddechu. Dostałam ataku paniki. – O-on j-je z-z-zabił?
- Ciii…
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Będzie pani musiała zeznawać. – powiedział ochroniarz.
- Na serio? Teraz? – warknął Kuba. – Nie widzi pan, że..
- Widzę. – przerwał mu. – Ale same kamery nie wystarczą. Musi powiedzieć co widziała i słyszała.
- K-kiedy? – spytałam.
- Musi zostawić pani numer telefonu i zadzwonimy…
- Mogę teraz. – powiedziałam przerywając mu.
- Słucham? – spytał z niedowierzaniem.
- Mogę teraz.
Facet wyciągnął rekorder i pokazał żebym mówiła. Opowiedziałam mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Kuba był cały sztywny. Czułam to. Wyszliśmy z łazienki. Dziewczyny szybko do mnie podbiegły, też już były trzeźwe. Zaczęły się pytać czy nic mi nie jest, ale nie byłam za bardzo w stanie odpowiadać. Zaczęły dziękować Kubie, zwalać winę na siebie.
- Wszystko moja wina, ja chciałam tyle pić. – powiedziała Cara.
- Mogłyśmy pójść z nią do tej łazienki . – powiedziała Rita.
- W ogóle wszystko mogłyśmy zrobić inaczej. – dodała Cara.
- Jezu, nawet nie wiesz jakie jesteśmy wdzięczne… gdyby one nie żyła… - Ricie załamał się głos, a Kuba się spiął.
- To była tylko i wyłącznie moja wina. – powiedziałam. - Taka jest prawda. Ja do was zadzwoniłam, mogłam tyle nie pić, nie chciałabym iść wtedy do łazienki. Więc nie zwalajcie tego na siebie. I teraz przepraszam, ale chciałabym już iść.
- My też już wychodzimy. Nie wiem czy kiedykolwiek tu przyjdę. – powiedziała Rita.
Wyszliśmy z klubu, poszłam z Kubą do samochodu, a dziewczyny do samochodu Rity. Żadne z nas się nie odzywało. Chciałam tylko się obudzić. Miałam nadzieję, że to był tylko sen. Byłam śpiąca. Była 23. Gdyby nie Kuba… Byłabym teraz tam na górze.. tyle niespełnionych marzeń… Poczułam łzę na policzku.
- Dziękuję. – powiedziałam.
- Nie masz za co. – odpowiedział.
Był na mnie zły. Nie dziwię mu się. Też byłam.
- Gdyby nie ty… to właśnie patrzyłabym na ciebie z góry. – powiedziałam.
- Nie mów tak.. – usłyszałam ból w jego głosie.
- Kiedy to jest prawda… Jak ja mogłam być tak lekkomyślna…
- Gdybyś się ze mną nie pokłóciła to właśnie byśmy coś oglądali.
- Wcale nie..
- Właśnie tak. Nie poszłabyś do domu i nie zadzwoniła do dziewczyn. Więc nie rozmawiajmy czyja to wina. Jesteś młoda, masz prawo być lekkomyślna.
Nigdy nie zapomnę widoku trzech zabitych kobiet w łazience. Ja też mogłam tam leżeć. Nie myśl o tym.. nie myśl o tym. Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam. Kuba się nie ruszał.
- Chodź. – powiedziałam.
Chcę żeby mnie przytulił. Potrzebuję bliskości. Życie tak szybko przemija. Mogę się jutro nie obudzić. Nie mogę chować moich uczuć. Pokręcił głową.
- Muszę jechać do siebie.
- Po co? – spytałam.
- Muszę zrobić parę rzeczy….
Dotarło do mnie. Nie chce ze mną iść. Jest wściekły. Na mnie i na siebie.
- Chodź ze mną. – zaakcentowałam każde słowo.
Znowu pokręcił głową. Łzy napłynęły do moich oczu.
- Chodź ze mną. – pisnęłam. – Potrzebuję cię teraz, rozumiesz?
Tak bardzo cię potrzebuję. Znowu pokręcił głową.
- Zrozum, muszę coś rozpierdolić. Nie mogę z tobą iść.
Odwróciłam się i bez słowa pobiegłam do drzwi. Znowu płakałam. Nie chcę nawet wiedzieć jak wyglądał mój makijaż. Próbowałam otworzyć drzwi. Ale ręce za bardzo mi drżały. Byłam przerażona wszystkim co się stało. Ja go tak bardzo potrzebowałam… a on nie chciał ze mną pójść. Nagle poczułam ramiona mocno zaciskające się na moim ciele. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Pomógł mi otworzyć i wpadliśmy do mieszkania. Jego wargi zaatakowały moje. Przewróciliśmy parę rzeczy. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Przycisnął mnie do ściany. Oplotłam go nogami. Nasze języki toczyły walkę. Przemieściliśmy się w inne miejsce. Posadził mnie na stole, zwalając kilka misek. Uśmiechnęłam się, a on przygryzł moją wargę. Znowu mnie podniósł i zaczął iść po schodach. Wpadliśmy do sypialni i rzucił mnie na łóżko. Trochę Zabolało, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Cały czas był agresywny. Coś czuję, że jutro będę miała kilka siniaków. Sięgnął do mojego rozporka.
- Kuba.. – ledwo co wysapałam.
- Ciii…
- Nie chcę. – powiedziałam jednym tchem.
Od razu mnie puścił. Był zdezorientowany. Złapałam jego twarz i przyciągnęłam ją do swojej. Znowu mnie pocałował. Tym razem delikatniej, romantyczniej. Znowu zjechał ustami na szyję. Jego usta są takie przyjemne. Mogłam je stracić. Łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Kuba pocałował najpierw moje prawe oko, potem lewe. Tyle rzeczy mogłam stracić przez głupotę. Anioł nade mną czuwa.
- Kuba… jesteś moim aniołem. – szepnęłam.
Wybuchł śmiechem.
- Trochę dużo mi brakuje.
- Tyle razu uratowałeś mój tyłek… Tak się o mnie troszczysz…
- To chyba naturalne w związku. – uśmiechnął się.
- Mówię poważnie.
- Przykro mi kochanie, nie trafiłaś tym razem. Chcesz spać? – spytał z troską.
- Tylko trochę…
- Zamknęłaś drzwi.
- Umm… nie.
- Pójdę zamknę.
- Niee.. – mruknęłam i mocniej go oplotłam.
On bez problemu wstał i ze mną na rękach zszedł na dół. Jakbym ważyła 2 kilo. A Ważę 30 razy więcej.  Zamknął drzwi i wróciliśmy z powrotem na górę. Położył mnie na łóżku i poszedł do łazienki.
- Jak się nazywa to coś do zmywania makijażu? – spytał przed drzwi.
Wybuchłam śmiechem.
- Przypuszczam, że demakijaż.
- Dzięki.
Przyszedł, dał mi demakijaż, waciki i lusterko.
- Masz. – powiedział.
- Dziękuję. – odpowiedziałam.
Błyskawicznie zmyłam makijaż. Nie chciało mi się wstawać, ale musiałam się szybko umyć.
- Zaraz wracam. – powiedziałam i zniknęłam w łazience.
Wyszłam po 10 minutach. Kuba zdążył już poprawić pościel na łóżku i położyć się. Zgaduję, że wziął prysznic zanim do mnie przyjechał. W końcu było całkiem późno. Uwielbiam z nim spać. Nie puszcza mnie wtedy ani na sekundkę. Jest mi ciepło i wygodnie. Fajnie jest mieć poczucie, że ktoś cię kocha, komuś na tobie zależy. Wielu ludziom brakuje tego uczucia. Współczuję im z całego serca. Trzeba wiedzieć, że ktoś cię kocha. Mimo, że możesz tego nie zauważać, jesteś dla kogoś niezwykle ważny. Tym razem Kuba leżał na plecach, a ja obok, moja głowa spoczywała na jego piersi. Czułam jak jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. To działało kojąco i uspokajająco.
- Twoje włosy mnie łaskoczą. – powiedział, gdy poruszyłam głową.
Zaczęłam nią machać, śmiejąc się. Kuba mi zawtórował.
- Zapomniałam, że masz łaskotki. – powiedziałam.
- To lepiej. Mogłem ci nie przypominać. – uśmiechnął się.
- Łaskotki są słodkie.
- Raczej denerwujące… Wolałbym ich nie mieć.
- Przesadzasz. – powiedziałam.
Strasznie chciało mi się spać.
- Wiesz, że cię kocham? – mruknął.
- Mhm… - odpowiedziałam zaspana.
- Chcesz spać?
- Mhm…
- Przeszkadzam ci? – spytał z nutką rozbawienia w głosie.
- Mhm..
- Mam się zamknąć?
- MHM.
- Ok.
Powiedział, a ja po kilku minutach zasnęłam.

***

Obudziłam się w środku nocy, bo coś mi nie pasowało. Rozejrzałam się – byłam sama. Szybko wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Stał tyłem do mnie.
- Kuba… - zaczęłam niepewnie.
Szybko się odwrócił. Pił wodę.
- Hmm? – spytał.
- Nic.. po prostu się obudziłam i cię nie było.
- Zachciało mi się pić. – uśmiechnął się.
- Widzę. – też się uśmiechnęłam.
- Nie musiałaś schodzić. Wystarczyło mnie zawołać.
- Nie pomyślałam.. po prostu od razu zeszłam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- No.. ostatnio jak cię nie było…
Uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Teraz już tak nie będzie. – powiedział.
- Panujesz nad tym? – spytałam zdziwiona.
- Nie… ale… - spojrzał w dół.
- Nie chcesz to nie mów. – uśmiechnęłam się.
- Chodzi o to, że już wiem, że komuś na mnie zależy. – podniósł wzrok.
Jezu. On jest jednocześnie taki zagubiony i taki silny. To jest dziwne. Nie wiem co mam o tym myśleć. Nie wiem co mam teraz zrobić. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Rozluźnił się.
- To dobrze, że to wiesz. – powiedziałam. – Chcę, żebyś to wiedział.
Zacisnął swoje ręce na moim ciele i oparł głowę na moim ramieniu. Staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Kuba?
- Hm? – mruknął.
- Wiesz, wydaje mi się, że powinniśmy iść do łóżka.
- Ja z chęcią. – odchylił głowę i się uśmiechnął.
Nie ma to jak dwuznaczność.
- To ruszaj tyłek, to może coś cię uszczęśliwi.
- Serio? – w jego głosie słyszałam podekscytowanie.
- Nie. Idę na górę. Ty rób co chcesz. – powiedziałam.
Chciałam odejść, ale mnie przyciągnął do siebie.
- Też chyba pójdę. – powiedział i się cwaniacko uśmiechnął.
Co knujesz Koron? Nagle złapał mnie za biodra i podniósł. Przerzucił przez ramię i zaczął iść na górę. Wybuchłam śmiechem.
- Wiesz, to nie jest najwygodniejsza pozycja. – powiedziałam przez śmiech.
- Nie narzekaj, właśnie zanoszę cię do łóżka. – powiedział z rozbawieniem w głosie.
- I twoje ramię wbija mi się w brzuch. Chcesz żebym miała siniaka? – śmiałam się.
Znowu mnie podniósł, a ja szybko oplotłam go nogami w pasie. Oparłam głowę o jego ramię.
- Tak lepiej. – mruknęłam i zamknęłam oczy.

***

Obudził mnie dotyk ust Kuby na moim policzku. Zasnęłam mu wczoraj na rękach? Nigdy mi się nie zdarzyło coś takiego. Otworzyłam oczy. Kuba stał nade mną i się uśmiechał. Był już ubrany i miał mokre włosy.
- Byłeś u siebie? – spytałam.
- Tylko na chwilkę. – uśmiechnął się bardziej. – Długo śpisz.
- No nic dziwnego, po takich przeżyciach… - wszystko mi się przypomniało. Nagle zrobiło mi się zimno. – Jeszcze jak się wstaje w środku nocy… - dokończyłam już bez uśmiechu. Moje ciało zadrgało.
Kuby uśmiech też zgasł. Nie chcę sobie tego wszystkiego przypominać. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. NIGDY. Nie chcę tego powtarzać. Nie chcę się teraz nad tym zastanawiać… Z drugiej strony nie mogę przestać o tym myśleć. Za każdym razem, gdy odpycham od siebie te wspomnienia, one wracają z większą siłą. Gdyby nie Kuba… ja bym… co by zrobili rodzice? Rodzina? Wiki? Przyjaciele? Wszyscy, których kocham… nie mieliby szansy usłyszeć jak bardzo ich kocham. A ja nie miałabym szansy im tego powiedzieć…
- Nie płacz. – powiedział. – Błagam, nie znoszę gdy płaczesz. – powiedział smutno.
Nawet nie zauważyłam, że płaczę. Otarłam łzy.
- To przeszłość. Ty się lepiej martw o to czy przetrwam w sobotę. – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- No, tak lepiej.
- Cholera! Nie mam w co się ubrać. Muszę iść coś kupić!
Całkiem o tym zapomniałam.
- Która godzina? – spytałam.
- Jest 11:34. A co?
- Do sklepu!
Chciałam wstać, ale zablokował mi wyjście, cały czas był nade mną. Wiedział co chcę zrobić. Uśmiechnął się w ten jego sposób.
- No i co teraz? – spytał rozbawiony.
- Hmm… to. – zaczęłam go łaskotać.
Momentalnie spadł na mnie i zaczął chichotać. Jego ręce nie wytrzymały.
- Czyżby słaby punkt? – zaśmiałam się.
Jejku, ciężki jest. Starał się opanować, ale co chwilę wybuchał śmiechem. W końcu złapał moje ręce.
- Nigdy tego nie rób. – wysapał.
- Kubuś się zmęczył? – znowu się zaśmiałam.
Szybko mnie złapał i przekręcił tak, że teraz ja siedziałam na jego kolanach okrakiem. Cały czas trzymał mnie za ręce i nie mogłam nic zrobić. Miałam chęć go pocałować, ale nie myłam zębów.
- Pocałowałabym cię, ale muszę umyć zęby.  – powiedziałam. – Więc im szybciej dasz mi wziąć prysznic, tym prędzej dostaniesz buziaka.
- Dobra, szybko. – powiedział i mnie puścił.
Poszłam do drzwi od łazienki i zatrzymałam się.
- Możesz zrobić sałatkę? – spytałam.
- Ughh… dobra. – jęknął.
Weszłam do łazienki. Szybko się umyłam, wyszłam, wysuszyłam włosy (o wiele szybciej niż zawsze, dobrze, że są krótsze). Wyszłam z łazienki po jakichś 15 minutach. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Sałatka stała już na stole. Kuby nie było. Pewnie poszedł do siebie. Szybko zjadłam sałatkę. Była pyszna. Poszłam umyć zęby. Gdy zeszłam na dół Kuba właśnie wchodził. Miał suche włosy. Poszedł je wysuszyć.
- Idziemy? – spytałam.
- Gdzie? – spytał zaskoczony.
- Kupić sukienkę?
- Muszę iść?
- Nie, najwyżej jakiś pracownik będzie mi mówił w czym wyglądam lepiej.
- Z drugiej strony z chęcią się wybiorę.

***
- A co sądzisz o tej? – spytałam biorąc już chyba setną sukienkę w ręce.
- Nie… kolor jest dziwny.
- Ughhh… - on jest bardziej wybredny niż ja.
- A ta? – wygrzebałam coś.
- Za krótka. – powiedział szybko.
- Idziemy do innego sklepu, tu już widziałam wszystko.
Przeszliśmy się do Mango. Od razu rzuciła mi się w oczy sukienka. Była idealna. Subtelna, prosta, delikatna, elegancka i kobieca. Ruszyłam w jej kierunku nie patrząc czy idzie za mną Kuba czy nie. Wzięłam mój rozmiar i skierowałam się do przebieralni. Kuba szedł za mną nic nie mówiąc. Przebrałam się w dwie minuty i wyszłam. Kuba zlustrował mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Wyglądasz… - zaczął. – Pięknie. Jest idealna. Wreszcie. – dodał.
- No nareszcie coś ci się podoba. – odetchnęłam.
- Przykro mi, chcę żebyś chodziła w najpiękniejszych rzeczach. Tą sukienkę zatwierdzam. – powiedział.
- Ok.
Podszedł do mnie i mnie objął.
- Wyglądasz w niej jak anioł. – szepnął po czym mnie pocałował.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, zauważyłam, że kilka dziewczyn przygląda mi się z zazdrością. Wpatrywały się w Kubę. Odwróciłam się i weszłam do przymierzalni. Szybko się przebrałam. Rzuciłam jeszcze raz na nią okiem. Jest  I D E A L N A  .( http://data.whicdn.com/images/62277752/large.jpg)
Wyszłam z przebieralni. Kuby nie było. Gdzie on znowu poszedł? Zaczęłam się rozglądać. Znalazłam go w dziale męskim. Oglądał marynarkę w tym samym kolorze co moja sukienka. Podeszła do niego jakaś ekspedientka. Coś jej krótko odpowiedział. Ta nadal nawijała jak najęta. On znowu coś krótko powiedział. Jejku, nie widzisz, że nie jest zainteresowany? Podeszłam do niego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz