środa, 1 maja 2013

XIV

komentujcie, proszę, lub piszcie na twitterze, że czytacie, chcę wiedzieć ile osób czyta. : )
_________________________________________________________________________________

- Spieprzyłem.
O tak.
- Przepraszam, naprawdę.. mogłem tego nie robić. - powiedział przepraszająco.
- Słuchaj... tu nie chodzi o to co tu zrobiłeś. To  znaczy trochę tak, bo dzięki temu zauważyłam, że za bardzo się w to wciągamy. Jeśli nie zachowałbyś się tak dzisiaj, to i tak bym to zauważyła prędzej czy później, i tak musiałabym odpocząć.
- Powiedziałaś, że spróbujesz...
- Owszem, ale nie uważasz, że to wszystko dzieje się za szybko? Twoje wyznania.. uczucia.. i moje uczucia... Muszę ochłonąć, pomyśleć o tym... zastanowić się. Znamy się tylko ponad tydzień.
- Nie wiedziałem, że miłość rodzi się dopiero po dłuższym czasie.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Musimy się lepiej poznać. Na początku wydawało mi się, że jesteś zupełnie inny... romantyczny, delikatny, słodki, nieśmiały.. a ty okazałeś się zupełnie inny. Potrzebujemy czasu.
- Jeśli to ci jest potrzebne, to ok, idź tak zrób. Tylko...
- Tylko co? - warknęłam.
- Pizza.
- Wykłóciłeś się o nią. Jest twoja.
- Nie chcesz jej? - spytał zdziwiony.
- Wyobraź sobie, że nie.
Wstałam i wyszłam. Wzięłam rower Już chciałam na niego usiąść, gdy on mnie złapał i odwrócił. Czego on chce? Ja chcę tylko wrócić do domu. Uśmiechnął  się do mnie, przytulił i pocałował w czubek głowy. Lekko mną kołysał w końcu rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy.
- Ej.. - co? - pamiętaj...
Pocałował mnie. Całkiem chyba długo, bo powoli tlen mi się kończył.
- ... że cię kocham. - znowu się uśmiechnął.
Robi to specjalnie. Dobrze wie jak działać na dziewczyny. Nawet nie odwzajemniłam uśmiechu. Jak on śmie w ogóle stosować na mnie takie idiotyczne sztuczki?
- Skończyłeś zabawę? - spytałam lodowato.
Spojrzał na mnie zaskoczony i mnie puścił. Bez słowa. Wsiadłam na rower i odjechałam. Może i trochę bezdusznie, ale jak on mógł? Takie głupie coś.. Ciekawe czy na inne to działało? To zdecydowanie nie jest facet dla mnie. I przypomniała mi się jego twarz..a może jednak dla mnie? NIE! Nie mogę być taka. Powinnam to skończyć. Co ja mam zrobić? Dlaczego ja musiałam wpaść na tego idiotę? Nie mogła tego zrobić jakaś inna laska? Zabawiliby się, a ja bym nie miała problemów. To jest takie pokręcone. Na początku był taki słodki, wydawało mi się, że to będzie taka przesłodzona historia. A on okazał się być agresywny, miły dopiero gdy postawi na swoim. Dojechałam do domu. Odstawiłam rower i weszłam do środka. Poszłam spać, byłam przytłoczona.

***

- Chcesz coś zjeść? - Obudziła mnie Wiki siadając na moim łóżku. - Myślałam, że nie będzie cię dłużej.
- Nie mam ochoty na jedzenie, dzięki. Też tak myślałam.
- Co się stało? - spytała z troską.
- Ughh.. pokłóciliśmy się o to, kto ma zapłacić za pizzę.. i to nie byłoby takie złe, gdyby...
- Nie zrobił się znowu agresywny? - zgadła.
- Dokładnie. On się denerwuje za każdym razem, gdy kłócimy się o duperele. Co będzie przy poważnej kłótni? Dostanę krzesłem w twarz?
- Nie wiem.. Monika.. zostaw go. Ja wiem, że ci zależy.. sama ci to udowodniłam.. ale to przejdzie. Podoba ci się tylko jego pierwsze wrażenie. Starasz się nie zwracać uwagi na jego złe strony, ale długo tak nie pociągniesz. Nie sądzę, żeby się zmienił. To jest zakorzenione w jego psychice. Nauczył się  tym żyć, nauczył się to ukrywać. Będziesz myślała, że on się zmienił, zaczniecie się kłócić i znowu będzie to samo. Jeśli to skończysz to będziesz szczęśliwa. Owszem, pocierpisz trochę, ale później będziesz szczęśliwa.. znajdziesz kogoś innego. Dziewczyny też tak twierdzą. Ty zresztą też. Zawsze tak myślałaś.
- Ale... właśnie w tym jest problem. To jest jego psychika.. a z nią trudno jest walczyć. Z tego co mówi to mu zależy.
- Nie wiem Monia... mówię co widać z obiektywnego punktu widzenie.
- Wiem, wiem. Dziękuję.
- Przemyśl to jeszcze. - powiedziała, wstała i wyszła.
Ona ma rację. Trudno będzie mu się zmienić. Szczególnie, jeśli to wszystko sięga tak głęboko. Powinnam to skończyć. Zawsze radziłam tak przyjaciółkom, więc sama powinnam się dostosować. Pocierpię troszkę, ale potem będzie lepiej.
POSTANOWIONE.
Muszę mu to jak najszybciej powiedzieć, bo jeszcze się rozmyślę. Chwyciłam telefon i wybrałam numer.
- Halo? - odebrał po pierwszym sygnale.
- Hej. - powiedziałam ciepło. Mimo wszystko chcę być miła. - Już ochłonęłam, spotkamy się?
- Jasne. gdzie, kiedy?
- U ciebie, zaraz?
- Czekam. - wyczułam,  że się uśmiecha.
- Ok, zaraz będę. - rozłączyłam się.
Nie wierzę, że tak się to skoczy. Tak szybko.. Pamiętam jak na początku układam piękne scenariusze. Trudno. Okazał się być inny, a ja takiego zachowania, niestety, nie toleruję. Zeszłam na dół, życzyłam wszystkim smacznego i wyszłam. Po dwóch minutach wchodziłam do mieszkania Kuby. Stał z kwiatami... No nie.
- Przepraszam.. nawet nie wiesz jak mi głupio, że znowu się tak zachowałem.
- Dziękuję.. - głupio mi. - Są śliczne.. ale może lepiej wstaw je do wazonu.
- Masz rację. Jak zawsze z resztą.
Nie podlizuj mi się. Poszedł do kuchni, wyjął wazon. Znowu zauważyłam zdjęcie jego siostry. Chwila... Coś jest nie tak.
- W którym roku zginęła? - spytałam od razu.
- 2009.
Grzebałam w myślach... Żadnego wypadku w telewizji nie podawali.
- Mówiłeś, że twoja rodzina była biedna... Mieliście samochód? - spytałam podejrzliwie.
- Nie. - odparł szybko.
- Jak ona zginęła? - spytałam lodowatym tonem.
- Mówiłem ci, w domu, ktoś się włamał.
- Kłamiesz. - powiedziałam przerywając mu.
- Przysięgam... 
- Tyle są warte twoje przysięgi? Żadnego włamania nie było w 2009 roku. Byłoby o tym głośno w telewizji.
Spojrzał na mnie szeroko nieufnie.
- Wolałabyś nie wiedzieć...
- Jednak chcę.
- Mój tata... był dość agresywny... - ledwo co słyszałam.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Nie... on.. on nie chciał jej..z..zabić. To był wypadek.
Cholera.. To dziedziczne? Czy po prostu dziecko żyjąc z agresywnym ojcem stało się takie samo? Chyba wziął po prostu przykład z ojca.
- Kuba... tak jak mówiłam, już ochłonęłam..
- I bardzo się z tego cieszę. - przerwał mi.
- I zdecydowałam, że to nie ma sensu. Musimy to skończyć. Ja nie potrafię tak żyć, nie umiem tego zaakceptować.
Stał w bezruchu przez kilka minut. Zaczęłam się bać. Podniósł wazon z kwiatkami.
- Weź je. - powiedział spokojnie.
O nie.. będzie furia. Muszę się stąd wynosić.
- Nie chcę ich. - powiedziałam.
- Nalegam.
- Nie. 
Nagle, rzucił nimi. W MOJĄ STRONĘ. Zdążyłam się schylić, a wazon z kwiatkami rozbiły się o ścianę za mną. Kurwa.
- WEŹ TE PIERDOLONE KWIATKI! - krzyknął przeraźliwie głośno.
Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer Wiktorii. Zdążyła odebrać, ale on szybko do mnie podszedł, zabrał telefon i rozwalił o podłogę. Podszedł do stołu, rozrzucił krzesła, miskę z owocami. Zaczął rzucać ramkami, wszystkim co miał pod ręką. Wziął doniczkę i się zamachnął. Znowu spowolniony film. Widziałam jak doniczka leci prosto na mnie. Już się schylałam, ale nie zdążyłam, a doniczka uderzyła mnie w głowę. Upadłam, uderzając nią jeszcze raz o podłogę. Zaczęło się ściemniać. Cholera, ja tu zemdleję, a on mnie zabije. Do moich uszu doszły jakieś szmery.. to chyba jakieś głosy.
- CO TY JEJ KURWA ZROBIŁEŚ?! - to chyba Wiktoria.
To głosy. Coraz ciemniej. Czarno. Spokój.

2 komentarze:

  1. ten Kuba jakiś popierdolony jest o___O co za psychol ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieje że się okaże że to się jej śniło...
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń