czwartek, 30 maja 2013

XXIV

- Chcesz to kupić? – spytałam.
Ekspedientka zlustrowała mnie od góry do dołu. Uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech z niechęcią. Śmieszą mnie takie sytuacje.
- Nie wiem skarbie, tak myślałem, muszę do ciebie pasować. Nie chcę krawatu. – dodał.
- No dobrze.
Ekspedientka odeszła zrezygnowana.
- Podoba ci się? – spytał.
Dotknęłam materiału. Miękki. Przyjrzałam jej się.
- Podoba. – odparłam. – Ale lepiej ją przymierz.
Założył ją szybko na siebie.
- Hmm.. – odgarnęłam mu włosy. – Musisz je obciąć. Wyglądasz dobrze, kup ją.
- Skoro tak mówisz.. kupię ją i obetnę włosy.
Udaliśmy się do kasy. Kasjerka przyglądała się Kubie z wielkim zaciekawieniem. Spojrzałam na niego. Przyglądał mi się. Uśmiechnęłam się, a on cmoknął mnie w policzek.
- To będzie 100 funtów. – powiedziała.
Dałam jej kartę, wpisałam kod , spakowała mi w reklamówkę i zajęła się Kubą. Ich dialog mnie rozbawił.
- Dzień dobry panu. – powiedziała wpatrując się w niego.
- Ta, cześć. – powiedział.
- Dobry wybór, ta marynarka jest śliczna. – próbowała skupić jego uwagę na sobie.
- Widzisz skarbie, masz dobry gust. – zwrócił się do mnie.
- To będzie 80 funtów.
- Na metce jest 100. – zdziwił się.
- Dam panu rabat. – powiedziała mrugając powiekami.
- Yyy… nie trzeba. – powiedział.
Wręczył jej 100 funtów, wziął już zapakowaną marynarkę i wyszliśmy ze sklepu. Wybuchłam śmiechem.
- Co? – spytał Kuba.
- To jest śmieszne. Powinieneś wykazać trochę zainteresowania, gdy cię zaczepiają.
- Po co? – spytał zdziwiony.
- Żeby było im miło.
Nie wierzę. Każę mu być miłym dla dziewczyn, które go podrywają.
- Sama tego chcesz. – powiedział.
Wzruszyłam ramionami.
- Co teraz? – spytałam.
- Lody?
- May be.- powiedziałam.
Zjechaliśmy na dół i poszliśmy do lodziarni.
- Jakie chcesz – spytał.
- Deser karmelowy. – powiedziałam.
- Ok. – powiedział i poszedł po desery.
Wpatrywałam się w całą sytuację. Jak zwykle ekspedientka rozbierała go wzrokiem. Kuba powiedział jej co chce, ona zaczęła przyrządzać zamówienia, ale nie przestawała go zagadywać. W pewnym momencie lody jej upadły. Widziałam, że starał się nie roześmiać, ale wiedziałam, że był rozbawiony tą sytuacją. Zrobiła nowe, ale za mocno sypnęła posypką, połowa spadła na ziemię. Jezu, ona to robi specjalnie? Chciała mu podać lody, które wylądowały na jego koszulce. SKUBANA ROBI TO SPECJALNIE! Nie wierzę. Zaczęła go wycierać. Nie zauważyła, że wyprowadza go z równowagi. Stwierdziłam, że mu pomogę. Podeszłam do niego.
- Co tak długo? – spytałam.
- Pani potrzebuje więcej czasu. – odpowiedział.
- Przepraszam.. – powiedziała speszona.
- Nic się nie stało. – uśmiechnęłam się.
Uśmiechnęła się. Była śliczna. Spojrzałam na koszulkę Kuby.
- No super. – powiedziałam. – Masz tak zamiar ze mną wracać?
- Mam inne wyjście?
- Tak. Możesz wrócić sam.
Uśmiechnął się.
- Wolę pierwszą opcję.
- Nie wiem czy ja wolę. – zażartowałam.
- Mam iść bez koszulki? – roześmiał się.
- TAK. – powiedziałam szybko.
Roześmiał się. Dziewczyna wreszcie dała nam te lody. Poszliśmy do stolika.
- Chciałaś żebym był miły. – zaczął. – Wolę nie być.
- No wiesz co..
- Czekałem pół godziny na lody. PÓŁ GODZINY. Pobrudziła mi koszulkę, co to za niezdara.
- Kuba… ona to zrobiła specjalnie. – powiedziałam. Spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie zauważyłeś?
- Nie wpadłbym na to. –odpowiedział. – Ma szczęście, że są dobre.
- No a jakie miałyby być? To najlepsza lodziarnia w Anglii.
Wzruszył ramionami. Lody były przepyszne. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się przez cały czas. Zjedliśmy do końca i zeszliśmy na parking. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Do którego? Do mojego.
- Za dwa dni na uczelnię i do pracy. – powiedział.
- Pewnie będziesz miał na wcześniejsze godziny niż ja. – zaśmiałam się.
- Dlaczego?
-  Nie wiem. Zawsze pierwsze klasy mają na wcześniej. Ja będę spała do 9, ty do 7.
- To nie jest fair. – powiedział.
-Niestety. Ja przeżyłam, ty też dasz radę.
-  Nie mam innego wyjścia. Która godzina? – spytał.
Spojrzałam na zegarek.
- Cholera, już 16. – odpowiedziałam.
- Tyle czasu robiliśmy zakupy? – zdziwił się.
- No jak tobie każda sukienka nie pasowała…
- Nieważne. – powiedział.
- Na którą idziemy jutro do Kościoła? – spytałam.
- Nie wiem… a na którą są msze?
- Nie byłeś jeszcze na ani jednej mszy? – spytałam zdziwiona.
-No.. nie.
- O 7, 8, 9, 10, 12, 14, 18, 20.
- O 12? – spytał.
- Ok.
- Dobra, spadam. – powiedział. – Muszę zrobić parę rzeczy.
Podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie chciałam go puszczać. Oparłam głowę na jego piersi.
- Muszę iść. – szepnął.
- Nie… - mruknęłam.
Odsunęłam się lekko.
- Pa. – pocałował mnie.
- Pa.
Wyszedł. Jest dobrze. Wreszcie jest dobrze. Nasz związek przypominał mi teraz normalny związek. Niczym się niewyróżniający. Tak chcę żeby było. Normalnie, spokojnie, ale szczęśliwie. Dobrze, że spróbowałam. Jestem teraz pełna życia. To jest piękne. Wiedzieć, że ktoś na ciebie zawsze czeka, ktoś o tobie myśli, ktoś potrafi przybiec do ciebie o każdej porze. To dodaje skrzydeł. Posprzątam. Jest brudno.



***



GODZINA 20 – KOŃCZĘ SPRZĄTANIE.
Umyłam podłogę do końca i podziwiałam widoki. Było czysto i ładnie. Zamknęłam drzwi i poszłam wziąć długi prysznic. Wyszłam o 21. Nie będę suszyć włosów. Nałożyłam odżywkę i poszłam oglądać telewizor. Leciał film z Beyonce. Kocham to, oglądałam ten film, gdy byłam mała. Skończyłam oglądać telewizję po 23. Poszłam spać, chciałam rano pobiegać.

- Ty szmato ty mnie udupiłaś! – krzyknął facet w masce.
- Rozwiąż mnie ! – krzyknęłam. – Nic ci nie zrobiłam, sam się udupiłeś!
- O nie kochanie… najpierw cię przelecę, a potem zabije.
Nie, nie, nie. Rozpiął rozporek. Chciał mnie zmusić do otwarcia buzi, ale nie dałam się.
- Nie chcesz zginąć w trakcie orgazmu? Trudno, będzie mniej przyjemnie.
Zaczęłam płakać. Boże, co złego zrobiłam? Oblał mnie benzyną, wyjął zapalniczkę. Zaczęłam się modlić w głowie.
- Miło było. – powiedział i rzucił zapalniczkę w moją stronę.

Wielki płomień buchnął prosto na moją twarz. Zapaliły mi się włosy. Cholernie bolało. Zamknęłam oczy i czekałam na koniec. Niech to się skończy jak najszybciej.


_____________________________________________________

jak chcecie to follujcie tumblrahttp://fiercemonaco.tumblr.com/ : )

poniedziałek, 27 maja 2013

XXIII

Najpierw chcę wam podziękować za pobicie rekordu wyświetleń! Mimo że nie spamowałam, pobiliście rekord! PONAD 100 OSÓB PRZECZYTAŁO OSTATNI ROZDZIAŁ. Dziękuję. ;' )
Jako, że mam dużo nauki, dodaję rozdział rano, przeczytacie go w wolnym czasie, jak zwykle. (dzisiejszy trochę nudniejszy pod koniec, ale w następnym znowu będzie się działo) 
Kocham Was. ♥

_________________________________________________________________


 Zaczął kopać wszystkie drzwi po kolei. W pewnym momencie usłyszałam pisk. Jakaś dziewczyna musiała tu być. Następny strzał. Słyszałam trzy kopnięcia. Ja byłam w dziesiątej. Szybko napisałam do Kuby, żeby wziął rękawiczki. Napisałam też Ricie i Carze, żeby przysłały tu ochronę. Przy piątym kopnięciu usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki.
- Odłóż.. – ktoś nie zdążył dokończyć, usłyszałam strzał i upadające ciało.
Zaczęłam się modlić. Szybko napisałam smsa do mamy i czekałam, żeby wysłać. Tyle zawdzięczałam rodzicom. Tyle mnie nauczyli, mieli tyle cierpliwości. Tak bardzo ich kochałam, nie chcę jeszcze odchodzić z tego świata. Pisk wyrwał mnie z rozmyśleń. Następny strzał. Usłyszałam syk i przekleństwa. Skończyły mu się naboje! Założyłam rękawiczki. Jak dobrze, że zawsze mam przy sobie, żeby w potrzebie udzielenia RKO nie zarazić się AIDS. Jaka jestem wdzięczna nauczycielowi od PO. Nic mi teraz nie może zrobić. Nie wzięłam paralizatora. Szlag. Nagle ktoś wbiegł to łazienki. Słyszałam jakieś uderzenia. Ktoś się bił. Napisałam smsa w sekundę i wysłałam do Rity. Otworzyłam drzwi. O mój Boże to był Kuba. TEN FACET MIAŁ NÓŻ. KURWA. Nie zauważyli mnie. To dobrze. Leżeli na podłodze, nie mogłam z nieść tego widoku. Podeszłam od tyłu, Kuba mnie zauważył, ale nie dał po sobie znać. Teraz albo nigdy. Zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam tego popierdoleńca w głowę. Akurat weszło 6 facetów z ochrony. Morderca zemdlał. Jezu, mam nadzieję, że go nie zabiłam. Nigdy nie chciałam nikogo zabić, nie ja decyduję, czy ktoś ma żyć czy nie. Kuba szybko wstał i do mnie podbiegł. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. On mógł mnie zabić. Gdyby nie Kuba, to prawdopodobnie by to zrobił. Jezu… Boże dziękuję, dziękuję ci. Koniec z imprezami. Nigdy więcej nie pójdę do klubu. Nigdy się nie upiję. Cholera, on zabił trzy dziewczyny. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Kuba przytulił mnie mocniej. Mogłam nie żyć. Dostałam drgawek. Zrobiło mi się zimno.
- Chcę do domu. – powiedziałam. – Ja po prostu chcę do domu. - łkałam.
- Ciii. Już wszystko dobrze. Nic ci nie jest, jesteś bezpieczna.
- On… on.. on.. – nie mogłam złapać oddechu. Dostałam ataku paniki. – O-on j-je z-z-zabił?
- Ciii…
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Będzie pani musiała zeznawać. – powiedział ochroniarz.
- Na serio? Teraz? – warknął Kuba. – Nie widzi pan, że..
- Widzę. – przerwał mu. – Ale same kamery nie wystarczą. Musi powiedzieć co widziała i słyszała.
- K-kiedy? – spytałam.
- Musi zostawić pani numer telefonu i zadzwonimy…
- Mogę teraz. – powiedziałam przerywając mu.
- Słucham? – spytał z niedowierzaniem.
- Mogę teraz.
Facet wyciągnął rekorder i pokazał żebym mówiła. Opowiedziałam mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Kuba był cały sztywny. Czułam to. Wyszliśmy z łazienki. Dziewczyny szybko do mnie podbiegły, też już były trzeźwe. Zaczęły się pytać czy nic mi nie jest, ale nie byłam za bardzo w stanie odpowiadać. Zaczęły dziękować Kubie, zwalać winę na siebie.
- Wszystko moja wina, ja chciałam tyle pić. – powiedziała Cara.
- Mogłyśmy pójść z nią do tej łazienki . – powiedziała Rita.
- W ogóle wszystko mogłyśmy zrobić inaczej. – dodała Cara.
- Jezu, nawet nie wiesz jakie jesteśmy wdzięczne… gdyby one nie żyła… - Ricie załamał się głos, a Kuba się spiął.
- To była tylko i wyłącznie moja wina. – powiedziałam. - Taka jest prawda. Ja do was zadzwoniłam, mogłam tyle nie pić, nie chciałabym iść wtedy do łazienki. Więc nie zwalajcie tego na siebie. I teraz przepraszam, ale chciałabym już iść.
- My też już wychodzimy. Nie wiem czy kiedykolwiek tu przyjdę. – powiedziała Rita.
Wyszliśmy z klubu, poszłam z Kubą do samochodu, a dziewczyny do samochodu Rity. Żadne z nas się nie odzywało. Chciałam tylko się obudzić. Miałam nadzieję, że to był tylko sen. Byłam śpiąca. Była 23. Gdyby nie Kuba… Byłabym teraz tam na górze.. tyle niespełnionych marzeń… Poczułam łzę na policzku.
- Dziękuję. – powiedziałam.
- Nie masz za co. – odpowiedział.
Był na mnie zły. Nie dziwię mu się. Też byłam.
- Gdyby nie ty… to właśnie patrzyłabym na ciebie z góry. – powiedziałam.
- Nie mów tak.. – usłyszałam ból w jego głosie.
- Kiedy to jest prawda… Jak ja mogłam być tak lekkomyślna…
- Gdybyś się ze mną nie pokłóciła to właśnie byśmy coś oglądali.
- Wcale nie..
- Właśnie tak. Nie poszłabyś do domu i nie zadzwoniła do dziewczyn. Więc nie rozmawiajmy czyja to wina. Jesteś młoda, masz prawo być lekkomyślna.
Nigdy nie zapomnę widoku trzech zabitych kobiet w łazience. Ja też mogłam tam leżeć. Nie myśl o tym.. nie myśl o tym. Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam. Kuba się nie ruszał.
- Chodź. – powiedziałam.
Chcę żeby mnie przytulił. Potrzebuję bliskości. Życie tak szybko przemija. Mogę się jutro nie obudzić. Nie mogę chować moich uczuć. Pokręcił głową.
- Muszę jechać do siebie.
- Po co? – spytałam.
- Muszę zrobić parę rzeczy….
Dotarło do mnie. Nie chce ze mną iść. Jest wściekły. Na mnie i na siebie.
- Chodź ze mną. – zaakcentowałam każde słowo.
Znowu pokręcił głową. Łzy napłynęły do moich oczu.
- Chodź ze mną. – pisnęłam. – Potrzebuję cię teraz, rozumiesz?
Tak bardzo cię potrzebuję. Znowu pokręcił głową.
- Zrozum, muszę coś rozpierdolić. Nie mogę z tobą iść.
Odwróciłam się i bez słowa pobiegłam do drzwi. Znowu płakałam. Nie chcę nawet wiedzieć jak wyglądał mój makijaż. Próbowałam otworzyć drzwi. Ale ręce za bardzo mi drżały. Byłam przerażona wszystkim co się stało. Ja go tak bardzo potrzebowałam… a on nie chciał ze mną pójść. Nagle poczułam ramiona mocno zaciskające się na moim ciele. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Pomógł mi otworzyć i wpadliśmy do mieszkania. Jego wargi zaatakowały moje. Przewróciliśmy parę rzeczy. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Przycisnął mnie do ściany. Oplotłam go nogami. Nasze języki toczyły walkę. Przemieściliśmy się w inne miejsce. Posadził mnie na stole, zwalając kilka misek. Uśmiechnęłam się, a on przygryzł moją wargę. Znowu mnie podniósł i zaczął iść po schodach. Wpadliśmy do sypialni i rzucił mnie na łóżko. Trochę Zabolało, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Cały czas był agresywny. Coś czuję, że jutro będę miała kilka siniaków. Sięgnął do mojego rozporka.
- Kuba.. – ledwo co wysapałam.
- Ciii…
- Nie chcę. – powiedziałam jednym tchem.
Od razu mnie puścił. Był zdezorientowany. Złapałam jego twarz i przyciągnęłam ją do swojej. Znowu mnie pocałował. Tym razem delikatniej, romantyczniej. Znowu zjechał ustami na szyję. Jego usta są takie przyjemne. Mogłam je stracić. Łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Kuba pocałował najpierw moje prawe oko, potem lewe. Tyle rzeczy mogłam stracić przez głupotę. Anioł nade mną czuwa.
- Kuba… jesteś moim aniołem. – szepnęłam.
Wybuchł śmiechem.
- Trochę dużo mi brakuje.
- Tyle razu uratowałeś mój tyłek… Tak się o mnie troszczysz…
- To chyba naturalne w związku. – uśmiechnął się.
- Mówię poważnie.
- Przykro mi kochanie, nie trafiłaś tym razem. Chcesz spać? – spytał z troską.
- Tylko trochę…
- Zamknęłaś drzwi.
- Umm… nie.
- Pójdę zamknę.
- Niee.. – mruknęłam i mocniej go oplotłam.
On bez problemu wstał i ze mną na rękach zszedł na dół. Jakbym ważyła 2 kilo. A Ważę 30 razy więcej.  Zamknął drzwi i wróciliśmy z powrotem na górę. Położył mnie na łóżku i poszedł do łazienki.
- Jak się nazywa to coś do zmywania makijażu? – spytał przed drzwi.
Wybuchłam śmiechem.
- Przypuszczam, że demakijaż.
- Dzięki.
Przyszedł, dał mi demakijaż, waciki i lusterko.
- Masz. – powiedział.
- Dziękuję. – odpowiedziałam.
Błyskawicznie zmyłam makijaż. Nie chciało mi się wstawać, ale musiałam się szybko umyć.
- Zaraz wracam. – powiedziałam i zniknęłam w łazience.
Wyszłam po 10 minutach. Kuba zdążył już poprawić pościel na łóżku i położyć się. Zgaduję, że wziął prysznic zanim do mnie przyjechał. W końcu było całkiem późno. Uwielbiam z nim spać. Nie puszcza mnie wtedy ani na sekundkę. Jest mi ciepło i wygodnie. Fajnie jest mieć poczucie, że ktoś cię kocha, komuś na tobie zależy. Wielu ludziom brakuje tego uczucia. Współczuję im z całego serca. Trzeba wiedzieć, że ktoś cię kocha. Mimo, że możesz tego nie zauważać, jesteś dla kogoś niezwykle ważny. Tym razem Kuba leżał na plecach, a ja obok, moja głowa spoczywała na jego piersi. Czułam jak jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. To działało kojąco i uspokajająco.
- Twoje włosy mnie łaskoczą. – powiedział, gdy poruszyłam głową.
Zaczęłam nią machać, śmiejąc się. Kuba mi zawtórował.
- Zapomniałam, że masz łaskotki. – powiedziałam.
- To lepiej. Mogłem ci nie przypominać. – uśmiechnął się.
- Łaskotki są słodkie.
- Raczej denerwujące… Wolałbym ich nie mieć.
- Przesadzasz. – powiedziałam.
Strasznie chciało mi się spać.
- Wiesz, że cię kocham? – mruknął.
- Mhm… - odpowiedziałam zaspana.
- Chcesz spać?
- Mhm…
- Przeszkadzam ci? – spytał z nutką rozbawienia w głosie.
- Mhm..
- Mam się zamknąć?
- MHM.
- Ok.
Powiedział, a ja po kilku minutach zasnęłam.

***

Obudziłam się w środku nocy, bo coś mi nie pasowało. Rozejrzałam się – byłam sama. Szybko wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Stał tyłem do mnie.
- Kuba… - zaczęłam niepewnie.
Szybko się odwrócił. Pił wodę.
- Hmm? – spytał.
- Nic.. po prostu się obudziłam i cię nie było.
- Zachciało mi się pić. – uśmiechnął się.
- Widzę. – też się uśmiechnęłam.
- Nie musiałaś schodzić. Wystarczyło mnie zawołać.
- Nie pomyślałam.. po prostu od razu zeszłam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- No.. ostatnio jak cię nie było…
Uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Teraz już tak nie będzie. – powiedział.
- Panujesz nad tym? – spytałam zdziwiona.
- Nie… ale… - spojrzał w dół.
- Nie chcesz to nie mów. – uśmiechnęłam się.
- Chodzi o to, że już wiem, że komuś na mnie zależy. – podniósł wzrok.
Jezu. On jest jednocześnie taki zagubiony i taki silny. To jest dziwne. Nie wiem co mam o tym myśleć. Nie wiem co mam teraz zrobić. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Rozluźnił się.
- To dobrze, że to wiesz. – powiedziałam. – Chcę, żebyś to wiedział.
Zacisnął swoje ręce na moim ciele i oparł głowę na moim ramieniu. Staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Kuba?
- Hm? – mruknął.
- Wiesz, wydaje mi się, że powinniśmy iść do łóżka.
- Ja z chęcią. – odchylił głowę i się uśmiechnął.
Nie ma to jak dwuznaczność.
- To ruszaj tyłek, to może coś cię uszczęśliwi.
- Serio? – w jego głosie słyszałam podekscytowanie.
- Nie. Idę na górę. Ty rób co chcesz. – powiedziałam.
Chciałam odejść, ale mnie przyciągnął do siebie.
- Też chyba pójdę. – powiedział i się cwaniacko uśmiechnął.
Co knujesz Koron? Nagle złapał mnie za biodra i podniósł. Przerzucił przez ramię i zaczął iść na górę. Wybuchłam śmiechem.
- Wiesz, to nie jest najwygodniejsza pozycja. – powiedziałam przez śmiech.
- Nie narzekaj, właśnie zanoszę cię do łóżka. – powiedział z rozbawieniem w głosie.
- I twoje ramię wbija mi się w brzuch. Chcesz żebym miała siniaka? – śmiałam się.
Znowu mnie podniósł, a ja szybko oplotłam go nogami w pasie. Oparłam głowę o jego ramię.
- Tak lepiej. – mruknęłam i zamknęłam oczy.

***

Obudził mnie dotyk ust Kuby na moim policzku. Zasnęłam mu wczoraj na rękach? Nigdy mi się nie zdarzyło coś takiego. Otworzyłam oczy. Kuba stał nade mną i się uśmiechał. Był już ubrany i miał mokre włosy.
- Byłeś u siebie? – spytałam.
- Tylko na chwilkę. – uśmiechnął się bardziej. – Długo śpisz.
- No nic dziwnego, po takich przeżyciach… - wszystko mi się przypomniało. Nagle zrobiło mi się zimno. – Jeszcze jak się wstaje w środku nocy… - dokończyłam już bez uśmiechu. Moje ciało zadrgało.
Kuby uśmiech też zgasł. Nie chcę sobie tego wszystkiego przypominać. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. NIGDY. Nie chcę tego powtarzać. Nie chcę się teraz nad tym zastanawiać… Z drugiej strony nie mogę przestać o tym myśleć. Za każdym razem, gdy odpycham od siebie te wspomnienia, one wracają z większą siłą. Gdyby nie Kuba… ja bym… co by zrobili rodzice? Rodzina? Wiki? Przyjaciele? Wszyscy, których kocham… nie mieliby szansy usłyszeć jak bardzo ich kocham. A ja nie miałabym szansy im tego powiedzieć…
- Nie płacz. – powiedział. – Błagam, nie znoszę gdy płaczesz. – powiedział smutno.
Nawet nie zauważyłam, że płaczę. Otarłam łzy.
- To przeszłość. Ty się lepiej martw o to czy przetrwam w sobotę. – powiedział.
Uśmiechnęłam się.
- No, tak lepiej.
- Cholera! Nie mam w co się ubrać. Muszę iść coś kupić!
Całkiem o tym zapomniałam.
- Która godzina? – spytałam.
- Jest 11:34. A co?
- Do sklepu!
Chciałam wstać, ale zablokował mi wyjście, cały czas był nade mną. Wiedział co chcę zrobić. Uśmiechnął się w ten jego sposób.
- No i co teraz? – spytał rozbawiony.
- Hmm… to. – zaczęłam go łaskotać.
Momentalnie spadł na mnie i zaczął chichotać. Jego ręce nie wytrzymały.
- Czyżby słaby punkt? – zaśmiałam się.
Jejku, ciężki jest. Starał się opanować, ale co chwilę wybuchał śmiechem. W końcu złapał moje ręce.
- Nigdy tego nie rób. – wysapał.
- Kubuś się zmęczył? – znowu się zaśmiałam.
Szybko mnie złapał i przekręcił tak, że teraz ja siedziałam na jego kolanach okrakiem. Cały czas trzymał mnie za ręce i nie mogłam nic zrobić. Miałam chęć go pocałować, ale nie myłam zębów.
- Pocałowałabym cię, ale muszę umyć zęby.  – powiedziałam. – Więc im szybciej dasz mi wziąć prysznic, tym prędzej dostaniesz buziaka.
- Dobra, szybko. – powiedział i mnie puścił.
Poszłam do drzwi od łazienki i zatrzymałam się.
- Możesz zrobić sałatkę? – spytałam.
- Ughh… dobra. – jęknął.
Weszłam do łazienki. Szybko się umyłam, wyszłam, wysuszyłam włosy (o wiele szybciej niż zawsze, dobrze, że są krótsze). Wyszłam z łazienki po jakichś 15 minutach. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Sałatka stała już na stole. Kuby nie było. Pewnie poszedł do siebie. Szybko zjadłam sałatkę. Była pyszna. Poszłam umyć zęby. Gdy zeszłam na dół Kuba właśnie wchodził. Miał suche włosy. Poszedł je wysuszyć.
- Idziemy? – spytałam.
- Gdzie? – spytał zaskoczony.
- Kupić sukienkę?
- Muszę iść?
- Nie, najwyżej jakiś pracownik będzie mi mówił w czym wyglądam lepiej.
- Z drugiej strony z chęcią się wybiorę.

***
- A co sądzisz o tej? – spytałam biorąc już chyba setną sukienkę w ręce.
- Nie… kolor jest dziwny.
- Ughhh… - on jest bardziej wybredny niż ja.
- A ta? – wygrzebałam coś.
- Za krótka. – powiedział szybko.
- Idziemy do innego sklepu, tu już widziałam wszystko.
Przeszliśmy się do Mango. Od razu rzuciła mi się w oczy sukienka. Była idealna. Subtelna, prosta, delikatna, elegancka i kobieca. Ruszyłam w jej kierunku nie patrząc czy idzie za mną Kuba czy nie. Wzięłam mój rozmiar i skierowałam się do przebieralni. Kuba szedł za mną nic nie mówiąc. Przebrałam się w dwie minuty i wyszłam. Kuba zlustrował mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Wyglądasz… - zaczął. – Pięknie. Jest idealna. Wreszcie. – dodał.
- No nareszcie coś ci się podoba. – odetchnęłam.
- Przykro mi, chcę żebyś chodziła w najpiękniejszych rzeczach. Tą sukienkę zatwierdzam. – powiedział.
- Ok.
Podszedł do mnie i mnie objął.
- Wyglądasz w niej jak anioł. – szepnął po czym mnie pocałował.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, zauważyłam, że kilka dziewczyn przygląda mi się z zazdrością. Wpatrywały się w Kubę. Odwróciłam się i weszłam do przymierzalni. Szybko się przebrałam. Rzuciłam jeszcze raz na nią okiem. Jest  I D E A L N A  .( http://data.whicdn.com/images/62277752/large.jpg)
Wyszłam z przebieralni. Kuby nie było. Gdzie on znowu poszedł? Zaczęłam się rozglądać. Znalazłam go w dziale męskim. Oglądał marynarkę w tym samym kolorze co moja sukienka. Podeszła do niego jakaś ekspedientka. Coś jej krótko odpowiedział. Ta nadal nawijała jak najęta. On znowu coś krótko powiedział. Jejku, nie widzisz, że nie jest zainteresowany? Podeszłam do niego.


piątek, 24 maja 2013

XXII

- Hej Kubuś, nie poznajesz mnie? – spytała jakaś blondi. –To ja Klara.
- O tak, hej. – powiedział.
- Widzę, że wyrwałeś nową laskę. Weź ją zostaw i chodźmy do mnie. Dawno cię u mnie nie było.
Jezu, ależ ona piszczała.
- Umm.. nie dzięki..
- No chodź. – podeszła do niego bliżej. I położyła mu rękę na piersi. Kim ona do kurwy nędzy jest? – Będzie fajnie… zresztą tak jak zawsze. – zachichotała.
- Powiedziałem już, że…
- No Kuba.. – przerwała mu i zarzuciła ręce na jego szyje.
Skrzyżowałam ręce i przerzuciłam ciężar ciała na prawą nogę.
- Przepraszam, możesz go zostawić? – spytałam wkurzona.
- Najlepiej, to sobie idź. Nic z tego nie będzie. – powiedziała ta idiotka.
- Wyjdź stąd kurwa jebana idiotko, bo będzie z tobą źle. – warknęłam.
- Ooo, agresywna, tak samo jak ty… - zachichotała w stronę Kuby.
On ją odepchnął, wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
- KUBA! – pisnęła dziewczyna i popędziła za nami. – Czy te wszystkie razy nic dla ciebie nie znaczyły.
Odwrócił się do niej.
- Posłuchaj dziwko zostaw nas w spokoju, to były fajne chwile pod wpływem alkoholu, ale mnie nie kręcisz więc daj nam spokój.
- WOLISZ JĄ ODE MNIE? Jestem 100 razy lepsza.
Zabuzowało się we mnie.
- Tak woli mnie od ciebie, pogódź się z tym, idź daj dupy komuś innemu, może będzie ci lepiej.
Odwróciliśmy się, żeby odejść, ale ona szarpnęła mnie za rękę. W tej chwili chciałam ją zabić.
- Nie będziesz mi tu lalunio mówiła za niego. – powiedziała piskliwym głosem. – Widocznie nie wiesz co razem robiliśmy… - uśmiechnęła się w jego stronę.
Złapała go za brodę.
- Dobrze wiesz, czego chcesz.
Wyszarpnęłam jej rękę od niego, zanim zdążył coś zrobić. Uderzyłam ją całkiem mocno, więc się wywaliła. Złapała się za policzek.
- Łapy kurwa precz od mojego chłopaka. – warknęłam.
- KUBA! ZRÓB COŚ! – pisnęła.
Co za idiotka.
- Spieprzaj idiotko. – powiedział i poszliśmy.
Co to za laska? Co chciała? Co razem robili? Faktycznie była ode mnie lepsza? Może powinien pójść z nią, nie ze mną? Dlaczego twierdziła, że nam nie wyjdzie.
- Kto to był? – spytałam szybko.
- Koleżanka znajomego… idiotka. Zawsze uważała się za najlepszą. Dobrze wie, że nadaje się tylko do dawania dupy. – powiedział szorstko.
- Dlaczego mówiła, że nam nie wyjdzie?
- Bo poznała mnie wtedy, gdy nie chciałem być w związku i bawiłem się dziewczynami.
- Jest ode mnie lepsza? – spytałam cicho.
- Na Boga, oczywiście, że nie! – zatrzymał się i złapał mnie za brodę. Spojrzał w oczy. – Nie wierz w żadne jej słowo. Owszem, przespałem się z nią po pijaku… Prawie każdy ją zaliczył. Jest jedną z najgorszych dziewczyn jakie znam. Ty jesteś najlepszą. Trochę dużo jej brakuje.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Kochanie, to były jednorazowe dziewczyny, nic wartego wspominania.. nie mam za bardzo czym się chwalić.
- Ok. Robiliście… robiliście to, zanim mnie poznałeś?
- Tak. – odpowiedział szybko.
- Ok, nie mam pytań.
Szybko mnie pocałował i poszliśmy w stronę samochodu.
- Nie wiedziałem, że drzemie w tobie taki wojownik. – roześmiał się.
- Też nie wiedziałam. – zaczęłam się śmiać.
- Dobra, jest 22:30 , co robimy? – spytał.
- Nie mam pojęcia… Kino?
- Z chęcią. Na co?
- Wielki Gatsby wszedł do kin dzisiaj. Możemy pójść. – zaproponowałam.
- Ok.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod kino. Weszliśmy do środka i kupiliśmy bilety. Seans za 10 minut. Kuba wziął miejsca na samym tyle.
- Nikt nie będzie nas widział. – powiedział uśmiechając się.
Wybuchłam śmiechem. Kupiliśmy popcorn i napój, weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca. Po jakichś5 minutach światła zaczęły gasnąć. Zaczęły się reklamy.
- To sobie poczekamy. – powiedział mi Kuba na ucho.
Odwróciłam się w jego stronę, a on mnie pocałował. Odstawiłam popcorn na bok. Przygryzł mi wargę. Uśmiechnęłam się. Zjechał na szyję, a ja zamknęłam oczy. Złapał mnie za rękę i nadal delikatnie jeździł ustami po mojej szyi. W pewnym momencie delikatnie ją przygryzł, a ja się cicho roześmiałam. Otworzyłam oczy. Kilka osób patrzyło się w naszym kierunku.
- Kuba.. – zaczęłam cicho.
- Hmm?
- Ludzie.. się patrzą.
Zabrał usta od mojej szyi, a ludzie odwrócili wzrok. Uśmiechnął się. Ja też. Zaczął się film. Oparłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam oglądać.


***


- Film był świetny. – powiedziałam. – Podobał mi się soundtrack.
- Mi też. Podobał się i film i muzyka i reklamy.
Uśmiechnęłam się.
- Która godzina?- spytałam się.
- 00.15. Do kogo jedziemy?
- Obojętne.
- To do mnie.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jego mieszkania. Dał mi koszulkę do spania, wzięłam prysznic i położyłam się. On jeszcze był w trakcie brania go. Cieszę się ze swojej decyzji. Nikt nie jest idealny, nie ma związku bez kłótni. To nie jego wina, że ma zepsutą psychikę. Dużo doświadczył… był na złej drodze, ale jest już na dobrej, co mnie bardzo cieszy. Wyszedł z łazienki i uśmiechnął się do mnie. Położył się obok i przytulił mnie.
- Tak. Włosy nie wchodzą mi do buzi. Miła odmiana.
Roześmiałam się.
- Cieszę się z tego bardzo. Dzięki temu możesz mnie bez problemu przytulać.
- Ooo tak.
Pogłaskał moją nogę.
- Masz taką aksamitną skórę. – powiedział i smyrał mnie po nodze.
Odwróciłam się przodem do niego i dotknęłam jego policzka.
-Ty też. – powiedziałam.
Pocałowałam go w policzek. Szybko nas przekręcił i leżałam pod nim. Pochylił się i mnie pocałował. On za dobrze całuje, tego jestem pewna. Pogłębił pocałunek, a ja to odwzajemniłam. Zjechał ustami na szyję. Znał mój czuły punkt. Delikatnie wygięłam plecy. On włożył pod nie rękę. Oplotłam go nogami w pasie, on usiadł, a ja razem z nim. Wplotłam palce w jego włosy. Zaczął zjeżdżać ustami niżej, ale ja złapałam jego twarz i podciągnęłam na wysokość mojej twarzy.
- Twarz mam tutaj. – uśmiechnęłam się.
Zrobił to samo i znowu mnie pocałował. Kocham go, ale chcę spać, jestem wyczerpana . Delikatnie się pochylił i położyliśmy się z powrotem na łyżeczki. Znowu miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Pocałował mnie w ucho, po czym odpłynęłam.


***


Otworzyłam oczy. Zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju. No tak, jestem u Kuby. Odwróciłam się twarzą do niego. Nadal spał. Wyglądał tak bezbronnie. Jaki on przystojny jest… Dziewczyny (czyt. siostry) go rozszarpią, nie pozostawią na nim suchej nitki. Ależ mu współczuję. Jeszcze dziadek i babcia.. O Boże. Poruszył się. Na jego twarzy namalował się niepokój. Zrobiła mu się zmarszczka na czole. Bez zastanowienia pocałowałam go tam. Uśmiechnął się. Śpi? Dotknęłam delikatnie jego kości policzkowej. Uwielbiałam je. Zawsze lubiłam mocno zarysowane kości policzkowe, ale u niego podobało mi się jeszcze bardziej. Otworzył oczy.
- No cześć. – powiedział uśmiechając się jeszcze bardziej.
- Dzień dobry.  – odpowiedziałam też się uśmiechając. – Nie chciałam cię budzić.
- Nie obudziłaś. Po prostu się wyspałem. Która godzina? – spytał.
- 10.30 – odpowiedziałam.
- Nie tak późno…
- Owszem. Idź zrób śniadanie.
- A ty?
- Ja sobie poleżę… - powiedziałam rozciągając się.
- Taaak? Że to niby jest ok?
- Tak. Idź zrób śniadanie!
- Dobra, idę, idę, spokojnie. – roześmiał się.
Uśmiechnęłam się, a on wyszedł. Nie ma to jak robić śniadanie w samych bokserkach, ok. Ciekawe co zrobi… nawet nie wiem na co mam ochotę.. Może na jajecznicę? Albo tosty. Ooo tak, tosty byłyby ok. Wstałam i poszłam pod prysznic. Ustawiłam wodę na letnią, lubię chłodny prysznic rano. Od razu chce mi się żyć. Muszę użyć męskiego szamponu. Super. Dobrze, że chociaż żel pod prysznic był mój, dobrze, że robiłam zakupy przed przyjazdem tu. Ale ten szampon ładnie pachnie. Naprawdę… teraz moje włosy będą pachniały Kubą. To fajnie, bo on zajebiście pachnie. Nie wiem jakie ma perfumy, ale szampon ma bardzo podobny zapach. Spłukałam z siebie pianę, otuliłam ręcznikiem włosy i ciało, i wyszłam. Szybko się wytarłam, ubrałam się w przewiewną, krótką sukienkę. Słońce na dworze grzało. Śmieszą mnie te stereotypy, że w Anglii ciągle pada… Tutaj jest zawsze tak gorąco.. a jeśli pada to taki mały kapuśniaczek przez 10 minut. Oczywiście, że zdarzają się ulewy, ale wszędzie się one zdarzają. Zeszłam na dół. Coś ładnie pachniało (jak zawsze).
- Co zrobiłeś? – spytałam.
- Tosty.  – uśmiechnął się. – Jak chcesz coś innego to mogę zrobić…
- Nie, jest ok.
On czyta w myślach. Jestem tego pewna. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Pachniesz moim szamponem.. – powiedział rozbawiony.
- Przykro mi, nie posiadałeś mojego szamponu, był tylko twój.
- Chyba będę musiał się zaopatrzyć.
- Tak sądzę. – uśmiechnął się. – Chodź jeść.

***

Jest godzina 16:06, a ja leżę i oglądam telewizję rozkoszując się ostatnimi dniami wakacji. Od poniedziałku na uczelnię, a po zajęciach do pracy. Nie mogę się doczekać pracy. Zawsze o tym marzyłam, po prostu… nie mogę jeszcze w to uwierzyć… Kuba przełączył kanał. Wszędzie były jakieś głupoty. Nic ciekawego. To dziwne, bo zazwyczaj są fajne rzeczy. Włączył MTV Live. Newsy. Super. „Harry Styles spotyka się z następną kobietą po 40!” Co to za bzdury znowu…? „Ludzie mówią, że widzieli ich razem, ponoć całowali się. Żadna strona tego nie potwierdziła, jednak wiemy, że Harrego pociągają starsze kobiety…”
- Ughh.. Lara, co ty pierdzielisz.. – powiedziałam. – Możesz to przełączyć?
- Dlaczego? – spytał.
- Nie lubię słuchać takich głupot… zresztą ona dobrze wie jak jest.
- Głupot? Skąd wiesz, że to nieprawda?
- Bo go znam i wiem, że z nią nie jest.
- Może nie chcesz żeby z nią był?
- Dlaczego miałabym nie chcieć?
- Nie wiem…
- Czy ty sugerujesz, że jestem zazdrosna? – spytałam poirytowana.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś.
- Nic na to nie poradzę.
- Dlaczego miałabym być zazdrosna?
- Bo ty mu się zawsze podobałaś? Zresztą z wzajemnością. – odpowiedział krótko.
- Miał tyle dziewczyn w trakcie trwania naszej przyjaźni… i nie zawsze mi się podobał.
- Ale jednak się podobał?
- Tak.. ale…
- Kiedy? Wtedy, gdy u ciebie nocowali? Co z nim robiłaś? – przerwał mi.
- Nie? – byłam wkurzona. – Chyba proste, że nie wtedy. Nic z nim nie robiłam. Co miałabym robić?
- Rożne rzeczy… spać na przykład.
- Coś w spaniu jest złego?
- Spałaś z nim? – warknął.
- Tak. – wstałam. – Nie raz i nie dwa… ale ty robiłeś dużo więcej i ja się o to nie czepiam!
Przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę. No i co mi teraz powiesz?
- Ale to było zanim cię poznałem.
- To te dwa dni temu mnie nie znałeś?
- To był jeden raz. – warknął.
- Taak… fajnie, mam się cieszyć?
- Myślałem, że to nie jest ważne… nie byłem trzeźwy.
- Hmm.. to ja też się najebię i pójdę z kimś do łóżka…
- Przestań… - znowu warknął.
- Zacząłeś. Jak się coś zaczyna to trzeba myśleć o konsekwencjach. Jak możesz być zły o mojego przyjaciela, jednego z wielu zresztą, kiedy ja nie czepiam się o żadną z którą uprawiałeś seks? To jest niedorzeczne. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że cię zdradzę? Myślałam, że mi ufasz.
- Tobie ufam… im nie.
- Tak? Wyobraź sobie, że ja im ufam… i wiem, że nigdy by czegoś takiego nie zrobili.
- Serio? Nie widzisz jak patrzą się na ciebie? Nie zauważasz tego? Rozbierają cię wzrokiem!
- Co?! Czy ty się dobrze czujesz?
- Tak samo jak ten murzyn, z którym byłaś dwa dni temu.
- Czekaj, co? – zamurowało mnie. Skąd on wie, że byłam z Timem?
- To co słyszałaś. Ten.. jak on się nazywa… Labrinth. Też rozbierał cię wzrokiem. Jak wyszła randka?
- Ty mnie szpiegujesz?! – no nie wierzę.
- Szedłem do ciebie, żeby z tobą pogadać… no cóż, kazałaś mi iść, ale myślałaś, że go nie zauważę?
- Ja pierdolę. Tak było super, dzięki, że się troszczysz! – krzyknęłam i wyszłam.
Chciałam jak najszybciej stamtąd pójść. Za kogo on się ma? Szybko złapałam torebkę i zakupy, i poszłam korytarzem do drzwi. Już złapałam za klamkę, gdy on złapał mnie za rękę.
- Spieprzaj, mam cię dosyć. – syknęłam i się wyrwałam
Zeszłam jak najszybciej ze schodów i wyszłam na dwór. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Kuba wybiegł z wieżowca jakieś 4 minuty za mną. Moje słowa musiały go zdziwić. I dobrze.
- Monika, stój! – krzyknął. – Nie zachowuj się jak dziecko!
Odwróciłam się i odgarnęłam włosy, które wiatr kładł na twarz.
- Ja?! Jak dziecko?! Serio?! – pisnęłam.
- No dobra… może nie ty zachowałaś się jak dziecko…
- MOŻE?!
- No dobra,  J A  się zachowałem jak niedojebany kutas.
- Brawo. Strzeliłeś w dziesiątkę.
- Przepraszam, okej?
- Nie! Nie okej. Ile razy będziesz zaczynał ten temat?! Mam już tego dosyć! Ile razy mogę ci powtarzać, że nie kocham Harrego?! Nie w ten sposób! Co mi z tego, że mnie przepraszasz, skoro za chwilę zaczynasz?! Jak mnie już przepraszasz, to nie zaczynaj od nowa! Przemyśl to sobie. – powiedziałam i odeszłam.
Po dwóch minutach wchodziłam do domu. Ughh, ten facet jest niemożliwy. Coś mnie ogarnęło, wzięłam kartkę i zaczęłam pisać. Po pięciu minutach skończyłam. Odeszłam od stołu i zadzwoniłam do Rity.
- Halo? – odebrała.
- Hej Riciak. Chcesz gdzieś wyjść? Wiesz, do klubu czy coś?
- Jasne, dobrze wiesz. Z Carą chciałyśmy iść.
- Do którego?
- Do tego co zawsze.. wyleciała mi nazwa teraz.
- Wiem, wiem. Kto gra?
- Skrillex.
- Ooo super. O której?
- O 20.
Spojrzałam na zegarek… 17.15 .
- Ok. Zajedźcie po mnie.
- Jasne, pa.
- Cześć.
Spojrzałam na kartkę. Nie wierzę, że to napisałam. Trudno. Potańczymy z dziewczynami, jak kiedyś. Całe wakacje zleciały mi na imprezach z nimi. Z nimi można się naprawdę dobrze bawić. Lubiłam się bawić.. nie tak, że spałam z każdym pierwszym, chlałam jak jakaś patola. Nie.. dobrze się bawiłyśmy, ale nie przesadzałyśmy. Nie bawiłam się uczuciami facetów. Nie byłam taka. Co by tu ze sobą zrobić? Posprzątam. Dawno tego nie robiłam. Nie.. nie posprzątam. Wzięłam laptopa i włączyłam skype. Eleanor dostępna. Zadzwoniłam do niej.
- Heeej. – powiedziałam.
- No cześć. – powiedziała. – Jak tam? Lepiej.
- Ughh niby tak, ale nie. Pokłóciliśmy się. Był zazdrosny o Harrego.
- To dobrze. – uśmiechnęła się.
- Co?
- Że jest zazdrosny. To oznacza, że mu zależy… ale musi umieć nie przesadzać.
- Jak on może być zazdrosny o Harrego? O HARREGO.
- Widocznie może. Masz z Harrym dobrą więź. Spędzacie ze sobą sporo czasu. On chciałby mieć cię dla siebie.
- I to mnie wkurza… ostatnio jak byliśmy w klubie, to zaczepiła nas jakaś dziunia..
- Co? – spytała zdziwiona.
- Tak. Okazało się, że Kuba z nią spał kilka razy.
- O mój Boże…
- I ja nic nie powiedziałam, bo to było przede mną i nie mam na to wpływu. A on jest zazdrosny i kłóci się ze mną o przyjaciela? Że niby rozbiera mnie wzrokiem? To głupie!
- No cóż, nie zachował się najlepiej..
- Nie najlepiej? – pisnęłam. – To było okropne.
- A uderzył cię?
- Nie.
- No to dobrze. – uśmiechnęła się. –Próbuje się opanować.
- Zrobił mi aferę o Harrego. Potem o Labrintha.
- Perrie mówiła, że byłaś na próbach z nim. Myślała, że skończyłaś z Kubą, a zaczęłaś z Labrinthem.
- Co?
- Tak powiedziała… że patrzyliście się tak na siebie i traktował cię jak królową Elizabeth.
- No bez przesady. – roześmiałam się.
- No mówię to co słyszałam. O akurat są dostępne z Danielle. Łączymy?
- Dawaj.
- No cześć. – powiedziałyśmy razem z El.
- Hej. – odpowiedziały.
Zauważyłam, że Dan jest przygnębiona i ma czerwone oczy.
- Dan..?
Nie zdążyłam skończyć, bo wybuchła płaczem.
- Rozstaliśmy się. – powiedziała starając się opanować.
- Nie płacz, skarbie.. Może to tylko chwilowe…
- Nie Niks… To już drugi raz. Przez tą głupią odległość.
Większość rozmowy starałyśmy się ją pocieszyć. Była zdruzgotana… myślała, że będą razem już do końca. To był jej pierwszy tak długi związek. Poznali się jeszcze w x faktorze. Później obgadywały sprawę moją i Tima, później Kubę. Później rozmawiałyśmy o trasie chłopaków (czyt. 1D), później o trasie Little Mix. Komentowały też moją fryzurę. Potem o fashion weeku. Myślałyśmy żeby pójść na jakiś pokaz. Cara miała iść na którymś z pokazów. Spojrzałam na zegarek : 19.
- Ej laski, muszę kończyć. Lecę z Rarą do klubu.
- Ooo szkoda, że nie ma nas w Londynie. Byśmy zabalowały. Dan by pokazała co potrafi. – powiedziała El.
Uśmiechnęłyśmy się.
- Musicie niedługo przyjechać. – powiedziałam. – Dobra, lecę, pa. – powiedziałam i rozłączyłam się.
Szybko pobiegłam pod prysznic, gdy wyszłam poprawiłam makijaż, przebrałam się w ciemną sukienkę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nawet nie poczekały, od razu weszły.
- Ruszaj się! – usłyszałam Carę.
Wzięłam ulubioną parę butów i zbiegłam po schodach. Rita analizowała to co napisałam.
- Nikki, to jest naprawdę dobre…
- Boże, nie czytaj tego..
- Nie. Odsprzedaż mi to? – spytała.
- Możesz przecież to sobie wziąć.
- Nagram to. Jutro akurat będę w studiu.
- Jejku, bez przesady przecież to jest zwykły tekst. Czasem tak sobie piszę…
- Pisz dalej… polecę cię tu i ówdzie.
- Dobra, weź to sobie i chodźmy. – powiedziałam.
- Już, już.
Wsadziła kartkę do torebki i wyszłyśmy. Dotarcie do klubu zajęło nam jakieś 15 minut. Wyszłyśmy z samochodu i udałyśmy się do ulubionego klubu. Od razu skierowałyśmy się do barku.
- Ile? – spytałam.
- Na razie po dwa.
Wypiłyśmy dwa shoty i poszłyśmy na parkiet. Tańczyłyśmy jak szalone. Dawno tak nie tańczyłam. Tak intensywnie i długo. Robiłyśmy kilka kółek do barku i z powrotem do barku. Troszkę się wstawiłyśmy. Co chwilę zaczepiali nas jacyś faceci… ale tak jakoś za bardzo zainteresowane nie byłyśmy. Tylko Cara była wolna, ale kręciła z jakimś modelem, więc inni faceci nas nie obchodzili. Taniec – spoko, ale gdy próbowali jakichś zagrywek od razu ich spławiałyśmy. Udałam się do toalety. Popatrzyłam na telefon.. 6 nieodebranych połączeń od Kuby. Za sekundę mój telefon zaczął wibrować.
- Halo? – odebrałam.
- Czemu ty nie odbierasz?! – krzyknął. – Mogłabyś zamykać dom jak wychodzisz, myślałem, że coś ci się stało…
Zaczęłam chichotać. Dlaczego? Nie wiem. Tak mam pod wpływem alkoholu.
- Co w tym śmiesznego?
- Bo to Cara wychodziła ostatnia.. zapomniałam zamknąć. – Nie przestawałam się śmiać.
- Co ty brałaś? Jesteś na imprezie?
- Nic nie brałam.. po prostu trochę wypiłam. Jestem w Day’n’Night z dziewczynami.
Weszłam do kabiny i zamknęłam się na klucz.
- Przyjechać po ciebie? –spytał.
- To chyba nie będzie potrzebne.
Nagle drzwi od łazienki się zatrzasnęły.
- No kurwa, co to obora? – syknęłam cicho.
- Co jest? Spytał Kuba.
Już chciałam mu odpowiedzieć, ale jakaś dziewczyna pisnęła:
- ZOSTAW MNIE! ZOSTAW! – niemal łkała.
- Zasłużyłaś sobie dziwko!
Rozbrzmiał wystrzał z pistoletu. Zakryłam usta ręką.
- Monika? Żyjesz? Jadę tam. – syknął.
Bałam się odezwać. Wytrzeźwiałam w sekundę. Rozłączył się.
- Kto tu jest?! – krzyknął mężczyzna.

Kurwa, kurwa, kurwa.