niedziela, 10 listopada 2013

XLV

Zaczął szukać mnie (jak zgaduję) wzrokiem.
- Pod stół. – szepnął Tim. – Już.
Spojrzałam się szybko na niego ze zdziwieniem.
- Zanim cię zobaczy.
Szybko zrobiłam o co prosił, mimo że pewnie wyglądało to dziwnie. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył. Jednak zaraz usłyszałam jego głos, bardzo blisko mnie. Musiał podejść do Tima.
- Gdzie ona, kurwa, jest?!
- Kto? Mary? – spytał zdziwiony Lab.
- Oj nie wkurwiaj mnie czarnuchu, wiem, że z tobą jest. Zawsze do ciebie ucieka. Myśli, że będę zazdrosny.
- Nie ma tu jej. Nie rozmawiałem z nią od miesiąca.
- Pierdolisz. Namierzyłem jej komórkę, wiem że tu jest.
Przeklęłam w myśli. Mogłam zostawić go u Emily.
- Możliwe, że tu była, widziałem jej samochód, ale nie ze mną przyszła. Może z Emily, lub z Patricią albo Harrym. Nie wiem. Nie ze mną.
- Czuję jej perfumy. – powiedział.
- Zdaje ci się... Może dlatego, że jesteś naćpany.
- CHUJ CIĘ TO OBCHODZI! – krzyknął Kuba.
- Wyluzuj. – czułam, że Tim się powstrzymuje, by go nie uderzyć.
- NIE USPOKAJAJ MNIE, KURWA!
- Przepraszam, czy mógłby się pan zachowywać ciszej? – usłyszałam kobiecy głos.
Zaraz po tym odgłos tłuczonego szkła i pisk tej samej kobiety.
- OCHRONA?! – tym razem męski głos.
- Ja ci, kurwa dam ochronę. – warknął Kuba.
Zaraz po tym usłyszałam odgłos uderzenia. Wkurzało mnie to, że nic nie widzę. Nie wiedziałam, czy mam nadal się ukrywać, czy wstać. Gdy wstanę, najprawdopodobniej dostanę.. ale nie ucierpią niewinni ludzie… a może zdąży przybiec ochrona? Postanowiłam, że wstanę, ale najpierw przeczołgam się do innego stolika, żeby myślał, że nie przyszłam tu z Timothym. Gdy odeszłam już wystarczająco daleko, szybko wstałam i udałam, że dopiero co weszłam do sali.
Czas zacząć przedstawienie.
Stanęłam jak wryta.
- K- Kuba? – powiedziałam zdziwiona.
Kuba popatrzył to na mnie, to na Tima.
- Gdzie byłaś? – spytał Kuba.
Lab szeroko otworzył oczy.
- W innej sali.. dlaczego tu jesteś? Co tu się w ogóle dzieje?
Ogarnęłam wzrokiem wszystko. Roztłuczone szkło, jakiś facet ledwo co siedział. To jego Kuba musiał uderzyć.
- Przyszedłem do ciebie.. – podszedł bliżej. – Przeprosić cię.
Nie chciałam robić scen, ale nie mogłam kłamać.
- Myślisz, że to coś zmieni? Wszystko zjebałeś. WSZYSTKO.
- Wiem.. ale tylko chciałem, żebyś wiedziała, że żałuję. Miałem też nadzieję, że…. Przytulisz mnie… pocałujesz mnie ten ostatni raz.
- Chyba oszalałeś.- prychnęłam.
- Proszę. To jest ostatnia rzecz, jakiej pragnę na tym świecie.
- Nie dostaniesz jej. Mogłeś mieć to codziennie.. Mogłeś mieć całą mnie… do końca swojego życia. Mogliśmy być szczęśliwi.. Nie mówię, że to tylko Twoja wina.. bo też i moja… ale miałeś tą możliwość..
Przez głowę przemykały mi obrazy jak mogła wyglądać nasza przyszłość. Ślub. Szczęśliwa rodzina. Wspólne święta. Dzieci bawiące się z pieskiem. Wspólne wakacje. Dorastające dzieci. Spokojna, ale szczęśliwa starość. To wszystko legło w gruzach.
- Widocznie tak miało być. – powiedziałam.
- Proszę.. Monika..
Pokręciłam głową. Padł na kolana i przytulił się do moich nóg.
- Błagam.. – miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Kuba..
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wpadła ochrona. Gdy Kuba to zobaczył, od razu wyjął pistolet i postrzelił dwóch pierwszych ochroniarzy. Rozległ się pisk, zaczęła się panika. Kuba oszalał, zaczął strzelać do niemal wszystkich. Mimo wszystkiego strzelał powoli i w miarę celnie. Nie wiedziałam co zrobić. Uciec? Stać? Wpadłam na pomysł. Gdy namierzył mnie, nie uciekłam. Nie stałam i nie błagałam o życie. Zaczęłam biec w jego stronę. Trzymał broń wysoko, dopóki nie dzieliły nas centymetry. Rzuciłam się na niego i go przytuliłam. Upuścił pistolet i mnie objął. Położył rękę na moje włosy. Zadziałało tak jak kiedyś. Jego oddech się uspokoił a ciało rozluźniło. Podniosłam głowę. Wahałam się, czy go pocałować, czy nie. Podniosłam głowę i musnęłam jego usta moimi. Odchyliłam się i spojrzałam mu w oczy. Wydawało się, że wszystko jest po staremu. Za chwilę przyciągnął mnie bliżej i pogłębił wcześniejszy pocałunek.
- Odsuń się od niego! – usłyszałam krzyk. – Słyszysz? To rozkaz! Policja!
Cholera, wezwali policję. Chociaż jak się nad tym zastanowić, to była tu strzelanina… Kuba przytrzymał mnie mocniej, ale nie przeszkadzało mi to, sama nie wiem czemu.
- Bo będę musiał cię postrzelić! – krzyknął inny facet.
Stałam tyłem, nie widziałam co się dzieję. Kubie napięły się mięśnie.
- Nie możecie! Ona jest w ciąży! – usłyszałam głos Laba.
- To z tobą.. – warknął cicho Kuba.
- Kuba, nie, on nie jest.. – chciałam mu wytłumaczyć, ale nie zdążyłam.
Puścił mnie i podbiegł do Timothy’ego. Zaczął okładać go pięściami.
- Ty skurwielu! Zabiję cię! – krzyczał przy każdym uderzeniu.
Tim starał się bronić, ale Kuba tak go złapał, że nie miał szansy.
- KUBA NIE! ZROZUM! – piszczałam.
Nie słuchał mnie. Podbiegłam do niego i starałam się go odciągać. Jednak tylko zostałam brutalnie odepchnięta. Upadłam i jęknęłam z bólu.
- I mnie nazywasz skurwielem?! Zobacz jak ją traktujesz! ONA  NOSI TWOJE DZIECKO DO CHOLERY! – krzyknął Lab, gdy miał okazję.
Kuba odwrócił się w moją stronę. Popatrzył się na mnie zdziwiony.
- To.. to moje dziecko? – jakby dopiero ktoś mu to powiedział.
- Mówiłam ci to tyle razy! – krzyknęłam z zarzutem.
Wstał i zaczął iść w moją stronę. Patrzył mi się prosto w oczy. W nich widziałam przeprosiny, smutek, ale i radość. W pewnym momencie usłyszałam strzał i kilka sekund później Kuba leżał na podłodze, a krew wypływała z jego klatki piersiowej. Patrzyłam się na to nie wierząc w to, że jest to realne.. że dzieje się właśnie przed moimi oczami. Dlaczego go postrzelili? Przecież nic… dobra, postrzelił kilka osób i brutalnie pobił Timothy’ego, ale żeby aż go postrzelić? Gdy rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że to się dzieje wstałam i chwilę później już byłam przy nim.
- Kuba, nie.. wytrzymaj, dasz radę.. proszę. – szepnęłam.
- Oj, kochanie.. – uśmiechnął się w ten jego sposób, jakby wszystko było w porządku.
- Słucham?
- Raczej nie dam rady. – uśmiechnął się pokrzepiająco.
Poczułam łzy w oczach.. zdałam sobie sprawę, że uczucie, które do niego żywiłam, nigdy się nie ulotniło.
- Nie płacz.. chcę cię widzieć piękną i uśmiechniętą ten ostatni raz.
- Nie mogę. – jęknęłam. – Nie zostawiaj mnie… nas.
- Wiesz co jest okropne? To, że musisz wszystko stracić, żeby w pełni to docenić.
- Kuba..
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym to wszystko naprawić. Gdybym tylko umiał nad sobą panować.. tylko ty to potrafisz. Tylko ty potrafisz mnie uspokoić. Kiedy cię nie było.. nie mogłem wytrzymać, wiesz? Najbardziej bolała mnie myśl, że mnie nienawidzisz.. że mogłem cię mieć.. mogłem i to zjebałem. Zjebałem najważniejszą dla mnie sprawę. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę, żebyś mi wybaczyła. Tak bardzo cię kocham. – z każdym zdaniem słabł mu głos. – Zasługuję na śmierć. Ty zasługujesz na kogoś innego, lepszego, a ja nie zasługuję na nic.
- Nie mów tak. – szepnęłam. – Dawno ci wybaczyłam…  też cię kocham. Tak bardzo. Błagam, nie zostawiaj mnie teraz. Nie dam rady sama. Nie dam. Nie pokocham już nikogo innego.. za bardzo kocham ciebie.
- Tak bardzo chciałbym zostać. Kocham cię.  – powiedział.
Pochyliłam się i pocałowałam go.
- Ja ciebie też. Więc nie zostawiaj mnie.
Nagle wtargnęli sanitariusze. Zabrali go do karetki, a ja nawet nie pytając o zgodę pojechałam z nimi. Cały czas trzymałam go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. Za bardzo cię kocham. – powiedziałam, zanim zabrali go na operację.
Czekałam kilka godzin. Przez ten czas zdałam sobie sprawę ile błędów popełniłam. Zamiast uciekać, powinnam mu pomóc. Teraz odczuwam o wiele intensywniejszą miłość do niego. Uczucie, którego nie czułam przez te kilka tygodni wróciło do mnie z większym nasileniem. Modliłam się o to, żeby do mnie wrócił. Dopiero gdy groziła mi jego strata, zrozumiałam, że nie dam rady bez niego. Jestem taka głupia. Gdybym od niego nie uciekała.. dała mu trochę czasu wszystko potoczyłoby się inaczej. A teraz? Mogę tylko mieć nadzieję. To takie beznadziejne.. kiedy nie możesz nic zrobić, jesteś bezużyteczny… a przecież chcesz działać. Dlaczego nie możesz działać? Bo chcesz działać, gdy jest już za późno. Dlatego, nigdy nie powinieneś czekać… bo kiedyś może już być za późno. Tylko dlaczego zawsze musi być za późno, żeby się tego nauczyć? Tak bardzo bym chciała..
Podszedł do mnie lekarz.
- I jak? – spytałam z nadzieją.
- Cóż.. Nie będę kłamał.. nie jest najlepiej. Jego organizm nie jest w najlepszym stanie. Może się jakoś wybroni.. ale szczerze wątpię.
- Dobrze, dziękuję. – powiedziałam i udałam się do sali, w której przebywał Kuba.
- Skarbie.. wiem, że śpisz… ale mam zamiar tu siedzieć, by przy tobie. Nie było mnie kiedy powinnam być, ale teraz jestem. Wiem, niewiele teraz to zmienia.. ale chcę być przy tobie. Uwierz, też bym chciała wszystko naprawić, być teraz z Tobą szczęśliwa. Wyobrażasz sobie? Będziemy mieli dziecko. To takie surrealistyczne, nie? Powiedzieć ci coś? Nienawidzę tego dziecka. Za to co zrobiło. Rozwaliło nasz związek. Gdyby nie ono.. może nadal byłoby dobrze. Z drugiej strony jednak kocham, bo jest nasze. On lub ona potrzebuje ojca. Musisz być z nami. Mimo wszystkich rzeczy, które zrobiliśmy źle.. Wiem, mówiłam że już cię nie kocham.. ale moje uczucia wróciły.. bardzo gwałtownie. Czuję się jak kiedyś, gdy jeszcze wszystko było dobrze.. może przez to, że nie skrzywdziłeś mnie. W końcu uwierzyłeś, że to twoje dziecko.. Musisz mi bardziej ufać. Myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Naprawdę? Nigdy bym nie umiała pójść i tak po prostu.. oddać się innemu. Za bardzo cię kocham. Nawet nie wiesz jak twój brak zaufania mnie skrzywdził. To tak bardzo bolało. Bardziej niż wszystkie bóle fizyczne, które mi zadawałeś. Zaakceptowałam dobrego ciebie, więc powinnam zaakceptować też tego złego.. i akceptuję. Tylko wróć do mnie.. nas. Naprawimy wszystko co zniszczyliśmy. Inaczej się załamię. Nie będę już w stanie nikogo pokochać.. Może to brzmi głupio, bo tyle okropnych rzeczy mi zrobiłeś… Ale jeśli mnie zostawisz, będę skazana na samotność. Chyba nie chcesz, żebym była sama z naszym dzieckiem. Wiem, że byłbyś wspaniałym ojcem. Umiesz być wspaniały. Każdy ma złą stronę, ja też. Każdy ją ma. Trzeba umieć ją opanować. Razem damy radę przejść wszystko. Razem jesteśmy silni, osobno już nie. Widziałeś przecież, oszalałeś, gdy odeszłam, a ja zamieniłam się we wrak człowieka. Nie umiemy bez siebie funkcjonować, bo się kochamy i się potrzebujemy. Dlatego nie możesz odejść. Potrzebuję cię. Kocham cię.
- Starałem się. Naprawdę walczyłem. – szepnął bardzo cicho.
- Kuba?! – pisnęłam.
- Przepraszam.. ale przynajmniej mogę w spokoju odejść, wiedząc że.. że mi.. wybaczyłaś.. – zaczął kaszleć.
- Kuba, proszę nie.. – łzy zaczęły mi spływać po policzkach. – Potrzebuję cię. Kocham cię.
- Po.. po.. pocałuj.. mnie. – wydyszał.
- Nie, tylko nie to. Będę miała wiele okazji jeszcze by cię całować, bo zostajesz tu, ze mną. – powiedziałam stanowczo.
- P.. p.. pr.. proszę…
Pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- K.. k..
- Nie, nie, nie, nie, nie, proszęęę! – zaczęłam łkać jak małe dziecko.
- K.. ko.. kocham.. ci.. cię.. – wyjąkał.
- Ja ciebie też.. – odpowiedziałam, bo tylko tyle mogłam powiedzieć.
Rozluźnił się i odchylił głowę do tyłu. Nie musiałam patrzeć na ekran i ciągnącą się na nim linię, by wiedzieć co właśnie się stało.
- Nie.. – zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać.
Złapałam go za, jeszcze ciepłą, rękę. Nawet nie dzwoniłam dzwonkiem. Wiedziałam, że już nic to nie da.. Nie byłam nawet w stanie wstać. Oparłam głowę na jego brzuchu. To było idealne miejsce do płakania. Nie mogłam się pogodzić z tym, że jeszcze minutę temu tu był, a teraz… teraz go nie ma. To okropne, to nie mógł być koniec. To tylko sen. Koszmar. Zaraz się obudzę, w naszym łóżku, Kuba będzie mnie przytulał, wszystko będzie dobrze. Ucieszy się z dziecka, bo przecież jest płodny. Będziemy szczęśliwi. Poznamy płeć. Udekorujemy pokój. Wszystko przygotujemy. Stworzymy szczęśliwą rodzinę.
Zamknęłam oczy i zasnęłam.


***


- Proszę pani..? Pani Moniko? Proszę się obudzić.. – poczułam, że ktoś mnie szturcha.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Nie byłam w domu. Byłam w szpitalu. Kuba, owszem leżał obok, ale już nie żył. Najgorszy koszmar się spełnił. Wstałam.
- On.. – zaczęła pielęgniarka.

- Wiem. – przerwałam jej i po prostu wyszłam.

1 komentarz: