-
Kuba, nie. – warknęłam w końcu, wyrwałam mu się i wstałam z łóżka. Skrzyżowałam
ręce na piersi.
Spojrzał
na mnie zaskoczony. Zaraz później jego wyraz twarzy zmienił się na wściekłość.
-
Mieliśmy tylko spać. – powiedziałam, zanim on zdążył.
-
Jejku, po co tylko spać? To NUDNE. Wiem czego chcesz. Ty też wiesz, czego ja
chcę.
-
Nie chcę tego. Chcę spać. – powiedziałam i odwróciłam się na drugą stronę.
Nastąpiła
cisza. Leżałam z nadzieją, że odpuści, niestety jednak, warknął i siłą zmusił
mnie do odwrócenia się. Siadł na mnie okrakiem i mocno wbił swoje wargi w moje.
Jęknęłam z bólu.
-
Cholera! – warknęłam. – PUSZCZAJ MNIE!
-
NIE! – ryknął. – NIE PUSZCZĘ CIĘ, CHCĘ SIĘ PIEPRZYĆ, WIĘC MASZ SPROSTAĆ MOIM
OCZEKIWANIOM! NIE WYMAGAM, KURWA, ZBYT WIELE! JEŚLI UMIAŁAŚ SIĘ PUŚCIĆ I ZAJŚĆ
W CIĄŻĘ, TERAZ TEŻ TO MOŻESZ ZROBIĆ!
-
Zejdź ze mnie. – powiedziałam spokojnie.
-
Nie mam takiego zamiaru. Teraz mam zamiar cię przelecieć.
Zanim
zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zerwał ze mnie bluzkę i ugryzł mnie w brzuch.
Zaczęłam się wyrywać. W końcu poczułam, już dobrze znane mi, ciepło na
policzku. Jednak na jednym się nie skończyło. Dostałam pięć uderzeń w twarz.
Jednak nie rozpłakałam się. Byłam silna. Sięgnęłam ręką pod łóżko mając
nadzieję znaleźć tam to, co ostatnio zostawiłam. TAK! Poczułam buteleczkę i
ścisnęłam ją w dłoni. W tym samym czasie Kuba próbował uporać się z moimi
majtkami.
-
Kochanie? – powiedziałam czuło.
-
Tak? – spojrzał się na mnie, a w jego oczach zobaczyłam zadowolenia.
-
Wypierdalaj z mojego życia. – powiedziałam stanowczo i psiknęłam mu gazem
pieprzowym w oczy.
Zaczął
niemiłosiernie krzyczeć. Przekleństwa było pewnie słyszeć w całej okolicy.
Korzystając z okazji zepchnęłam go z siebie, złapałam za torebkę i wybiegłam z
domu. Nie wiem czy mnie gonił, nawet się nie oglądałam. Szybko wpadłam do
samochodu i odjechałam jak najszybciej do Emily. Nie obchodziło mnie to, że
jestem niemal naga. Nie czułam bólu. Nie czułam niczego. Stał mi się już
całkiem obojętny. W tym czasie zadzwonił mój telefon.
-
Halo? – odebrałam.
-
Hej Niks, nic ci nie jest? – To Timothy. – W ogóle nie ma cię w domu, nie
odpisujesz, nie oddzwaniasz, zacząłem się martwić.
-
Hej Tim, nie nic mi nie jest. Po prostu zamieszkałam z koleżanką i zapomniałam
telefonu z domu.
-
Chwila… dlaczego z nią zamieszkałaś?
-
To złożona sprawa.. nic jakoś bardzo wielkiego..
-
Może chcesz wyjść na kawę? Pogadamy, wytłumaczysz mi wszystko.
-
Jasne. – powiedziałam i pierwszy raz od dłuższego czasu poprawił mi się humor.
-
Dziś o 21 w „Makren” ?
-
Okok. – powiedziałam.
-
To do zobaczenia.
-
Pa.
Rozłączył
się.
Zaczęłam
się zastanawiać, jak to by było, gdybym z nim się związała. Jest słodki, miły,
troszczy się o mnie.. Wydaje się być dobry. Kuba też się taki wydawał… chyba
nigdy nie zaufam facetowi. Nie umiem. Przyjaźnić się mogę, ale na pewno nie
zwiążę się już z nikim. Przynajmniej w najbliższej przyszłości. Jak to możliwe?
Jeszcze niedawno Kuba był dla mnie najważniejszy.. To śmieszne, jak ludzie,
których kochamy zamieniają się nagle w obce nam osoby. Z jednej strony to
dobrze… widocznie będę szczęśliwsza bez niego.. ale z drugiej mamy tyle
wspomnień… tyle mu ofiarowałam, tyle powiedziałam, tyle zmieniłam. I co teraz z
tego mam? Zniszczoną psychikę, złamane serce i brak zaufania do świata.
Razem
z otwarciem drzwi do mieszkania Emily moje myśli się ulotniły. Nie byłam w
stanie pohamować łez, gdy zobaczyłam jak Emily śpi wtulona w Petera. Tak słodko
wyglądali.. tak szczęśliwie. Oby jej nie skrzywdził. Chyba bym mu urwała jaja.
Jeszcze niedawno też byłam w niebie. Jeszcze niedawno wszystko było piękne.
Jeszcze niedawno życie miało sens. Jeszcze niedawno miałam jakieś pozytywne
uczucia. Jeszcze niedawno… Właśnie.. NIEDAWNO. Czas przeszły. Czas zapomnieć.
Jednocześnie
byłam wdzięczna, że spią. Nie musieli mnie oglądać w takim stanie.
Weszłam
do pokoju, by się przygotować. Spojrzałam w lustro. Nie było najgorzej. Jak na
kobietę, która prawie została zgwałcona przez byłego, chorego psychicznie
faceta wyglądałam w miarę ok. Odświeżyłam się, przebrałam i już musiałam
wychodzić. Gdy wyszłam z mieszkania, nadal spali, więc wysłałam Em smsa, że
wszystko w porządku i wychodzę z Labem.
Dojechałam, idealnie, w pół godziny. Tim już czekał przed drzwiami.
-
Wszystko w porządku? – spytał zmartwiony analizując mój wygląd od góry do dołu.
Chyba
wyglądam gorzej niż myślałam.
-
Tak, dlaczego pytasz?
-
Wiesz.. nie chcę być niemiły, ale nie wyglądasz najlepiej. To znaczy, pięknie
jak zawsze, ale widać że coś cię trapi..
-
Nie jest najgorzej. – wymusiłam uśmiech.
-
Może wejdźmy do środka? Tam porozmawiamy.
-
Dobrze. – powiedziałam.
Weszliśmy
i skierowaliśmy się do naszego ulubionego stolika, zamówiliśmy to co zawsze i
zaczął się wywiad.
-
Co się stało?
-
Nic wielkiego, po prostu mam małe problemy. Jak każdy.
-
Mi możesz opowiedzieć.. może jakoś pomogę. – zaoferował się.
-
Niestety, nikt nie może mi już pomóc.
-
Co jest? Proszę, powiedz mi, naprawdę się martwię. Rodzina? Kuba?
Na
ostatnie słowo wbiłam wzrok w paznokcie.
-
Kuba? – powtórzył
-
Tak..
-
Co zrobił? Ja go kiedyś zabije. – warknął.
-
W sumie ucieszyłabym się.
-
Co ten skurwiel zrobił?
-
Ja.. ja zaszłam w ciążę…
Timothy
otworzył szerzej oczy.
-
Dowiedziałam się zaraz po tym, jak wrócił.. krótko mówiąc, stwierdził, że go
zdradzam. Oszalał, zaczął ćpać, kilka razy mnie pobił, zrobił się
niebezpieczny., dlatego się wyprowadziłam. Dzisiaj prawie mnie zgwałcił..
-
Jak to? Co ty dzisiaj z nim robiłaś?
-
Chciałam to jakoś ugodowo zakończyć.. wszystko było dobrze, dopóki nie
odmówiłam mu seksu.
-
Ale nic ci nie zrobił? – spytał, a w jego głosie słyszałam furię.
-
Niee, tylko troszkę pobił.
-
CO?! JAK GO DORWĘ..
-
Ciiiszeeej. – przerwałam mu. – Nie wybuchaj w miejscu publicznym, proszę.
-
Niks, ja go zastrzelę.
-
Nie musisz. On już przegrał życie. Stoczył się.
-
On ci może coś zrobić.
Na
te słowa drzwi do restauracji otworzyły się z hukiem. Stanął w nich nikt inny,
niż sam Kuba.
_____________________________________________________________
tak, wiem, wreszcie. baaaardzooooo przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawałam, teraz już NAPRAWDĘ będą częściej. przynajmniej raz w tygodniu. mam nadzieję, że ktoś o tym blogu jeszcze pamięta. : )
love, N. xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz