Najpierw pragnę OGROMNIE przeprosić, wena całkowicie mnie opuściła, na dobre kilka miesięcy... lecz teraz powróciła i mam nadzieję, że dam radę dodawać rozdziały częściej, pomimo szkoły.
kisski : **
Cały
czas myślałam co zrobić. Nie mogłam przecież wrócić do domu i udawać, że nic
się nie stało. Jeśli dragi nadal go trzymały, to będzie bardziej
nieprzewidywalny niż zawsze. Nie miałam pojęcia co zrobić. Byłam tak przejęta,
że nawet nie zwracałam uwagi na dziwne spojrzenia rzucane w moją stronę. Wrócić
do domu czy nie? Może spokojnie z nim porozmawiam? Może dam radę? Nic nie
powiedziałam Emily, nawet nie musiałabym się pytać, zakazałaby mi wracać.
Wrócę, spróbuję, może coś da. Najwyżej ucieknę. Ucieknę z własnego domu… Jak
jakieś jebane „Trudne Sprawy”.
Gdy
wreszcie i niestety nadeszła godzina powrotu, byłam zestresowana i wystraszona
jak nigdy. Ale też zdeterminowana. Dam radę, jakoś skończę ten koszmar… który
niedawno był rajem. Jak to możliwe? Żeby uczucia tak szybko wyparowały? Całą
drogę powrotną zastanawiałam się, czy go kocham, czy nie. Nie byłam pewna… Nie
miałam ochoty go przytulić, pocałować, nawet go widzieć. Wysiadając miałam
coraz więcej wątpliwości. Weszłam pewnie do domu. Cisza. Kompletna cisza.
-
Kuba? – jęknęłam cicho.
Nic.
-
Kuba? – już głośniej.
Zaczęłam
chodzić po pokojach, nic. Weszłam na górę. Też nic. Zeszłam na dół, nadal nic,
zeszłam do piwnicy, ciągle nic. Już miałam wychodzić, skierowałam się w stronę
drzwi, gdy nagle otworzyły się z hukiem. W wejściu stanął Kuba. Stanął… ledwo
co.
-
Przyszłaś.. – jęknął.
-
Tak. – powiedziałam. – Co ci jest?
-
Mi? – udał zdziwienie. – Mi nic nie jest. To tobie coś odpierdala cały czas.
Spojrzałam
na niego zaskoczona.
-
Jak możesz iść gdzieś sobie na tydzień i nic mi nie powiedzieć? Jeszcze zostawić telefon w domu? Czy całkiem
cię pojebało? Co to wszystko ma znaczyć? – jego głos brzmiał głośniej z każdym
wypowiedzianym zdaniem.
-
Uspokój się.. usiądź, nie wiem, najpierw
wejdź.
- Nie uspokajaj mnie. – warknął. – Po chuj mam
wchodzić? Miałaś mnie w dupie przez tydzień, nagle ci się odmieniło?!
-
Musiałam przemyśleć dużo spraw… nie pamiętasz co mi zrobiłeś? – spytałam z
goryczą.
Spuścił
wzrok.
-
Pamiętasz? Czy nie?
-
Pamiętam… - powiedział cicho.
-
Bałam się ciebie. Nie chciałam przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu, w
jednym budynku. Musiałam od ciebie odpocząć. To normalne..
-
NORMALNE? – przerwał mi. – TO JA PO JEDNYM DNIU ZA TOBĄ TĘSKNIE! A TY NAWET..
-
Posłuchaj. – tym razem ja mu przerwałam. – Chcę normalnie, na spokojnie
porozmawiać o tym co się zdarzyło, a wrzeszcząc na mnie, bardzo nie zachęcasz.
Zamknął
oczy, jakby chciał się uspokoić.
-
Dobrze. – powiedział cicho, ku memu zdziwieniu.
-
Więc wejdziesz?
-
Ok.
Wszedł
i usiadł przy stole, a ja naprzeciwko niego.
-
Najpierw powiedz, co dziś brałeś.
-
Ja nic..
-
Widzę przecież, nie okłamuj mnie. – przerwałam mu.
-
Tylko trochę… to nie było dużo.
-
Od kogo?
-
Od tego co zawsze.
-
Dlaczego do tego wróciłeś? – jęknęłam.
-
Nie wiem.. byłem tak wkurwiony… tak zły.. miałem ochotę coś zrobić, nie tobie,
na siebie byłem zły. Miałem ochotę coś rozjebać. Stwierdziłem, że jak wezmę
trochę amfy… to się zrelaksuję… ale chyba nie pomogło.
-
No raczej…
-
Ale teraz żałuję. Miałem do tego nie wracać… obiecałem..
-
Dużo rzeczy obiecywałeś, dużo mówiłeś…
-
Wiem.. ale posłuchaj.. – złapał mnie za rękę. – Wtedy, gdy nie widziałem cię
przez tydzień.. martwiłem się i naprawdę żałowałem tego co zrobiłem. Tak cholernie
żałowałem… Przepraszam. Naprawdę przepraszam z całego serca. Bałem się, że
odeszłaś.. a ja cię kocham. Kocham cię, rozumiesz? Widzisz w jakim jestem
stanie, gdy cię nie ma? Jeszcze gdy nam się nie układa? Tak nie może być. Ja
nie umiem tak żyć.
W
tym momencie zrobiło mi się głupio. Jak ma to teraz skończyć? No jak?
-
Przesadzasz.. nie mów tak. – jęknęłam. – To jest za szybko. Wszystko zrobiliśmy
za szybko. Musimy zdecydowanie zwolnić. – powiedziałam spokojnie.
-
Co? – spytał zdziwiony. – Jak zwolnić? Niby jak?
-
No nie możemy spędzać ze sobą każdej sekundy… Musimy nauczyć się funkcjonować
bez siebie nawzajem. Wtedy jak wyjechałeś.. nawet nie wiesz jak ciężko mi było…
a przecież te trzy miesiące.. to więcej niż się wtedy znaliśmy. Nie widziałam
cię, nie miałam przy sobie przez
większość naszego związku.. rozumiesz?
-
Wiem, ale..
-
To nie jest normalne. – nie dałam mu dokończyć. – Dlatego musimy zwolnić.
Spędzać więcej czasu oddzielnie. Trochę od siebie odpocząć…
-
Chcesz to skończyć?! – warknął.
-
Nieee. Boże, nie, uspokój się. Po prostu będziemy się spotykać raz na dzień lub
dwa. Po prostu rzadziej.
-
Kurwa, Monika, jesteś w ciąży. Już, stało się, coś, o co najbardziej się bałaś.
Teraz nie masz się czego bać.
-
Mam. Jesteś nieprzewidywalny. Niebezpieczny. W jednej chwili jesteś słodki,
zaraz później mnie bijesz. Boję się już nie tylko o siebie… boję się też o
dziecko.
-
Nic wam nie zrobię. Przecież wiesz…
-
Wiedziałam to kiedyś.. ale stopniowo udowadniałeś mi, że możesz mi zrobić
wszystko. Przestałam już czuć, rozumiesz? Pozbyłam się uczuć. Nic nie czuję.
Nic. Zraniłeś mnie w każdy możliwy sposób. I mówiąc przepraszam lub że mnie
kochasz, nic nie zdziałasz.
- Ale.. ja wiem. Wiem, że zrobiłem tyle rzeczy
źle. – niemal płakał. – Już tak nie
zrobię, obiecuję. Kocham cię, dopiero teraz zrozumiałem, jak cię zraniłem.
-
Ty chyba nie rozumiesz… - powiedziałam. – Weź ten talerz. – podałam mu talerz
ze stołu. – Rzuć nim o podłogę. – Zrobił co mu kazałam. – Teraz przeproś.
-
Kogo? - spytał zdziwiony.
-
Przeproś talerz, za to, że go rozbiłeś.
-
Yy… przepraszam, talerzu. – powiedział niepewnie, nie rozumiejąc, o co mi
chodzi.
-
Czy talerz powrócił do pierwotnego stanu? Naprawiłeś ten talerz?
-
Nie..
-
Już rozumiesz? Twoje przepraszam znaczy niewiele. Przepraszałeś mnie już tyle
razy.. już ci nie wierzę.
-
Monika.. przestań.
-
Nie. Już zaczęłam, więc skończę. Nic już nie czuję. Nic. Zrobiłeś ze mnie wrak
człowieka. Coś, co nikomu się nie udało. Może tego po mnie nie widać. Jestem
silna. Ale..
-
Nie kochasz mnie już?
Nic
nie odpowiedziałam.
Spojrzałam
na mnie ze smutkiem i złością.
-
To nie jest dobry moment na rozmowę. Porozmawiamy jutro, gdy nie będziesz już
na dragach. – powiedziałam.
-
Nie będzie żadnego jutra.. – powiedział jak przez sen. – Żadnego jutra. –
wstał.
-
Jak to nie?
-
Ani dla mnie, ani dla ciebie. – wsadził rękę do kieszeni.
-
Kuba, czy ty…?
-
Jeśli ja cię nie będę miał, to nikt inny nie będzie cię miał..
Dragi
dają o sobie znać. Szybko wstałam i podeszłam do niego i złapałam jego twarz w
swoje dłonie. Spojrzałam mu w oczy.
-
O czym ty mówisz? Jak to nie będziesz mnie miał?
-
Jeśli chcesz to skończyć, to skończymy to raz na zawsze.
-
Kuba, ja nie chcę nic kończyć. – powiedziałam spokojnie.
-
Nie? – spytał z nadzieją małego dziecka.
-
Nie. – powiedziałam uspokajająco.
-
Śpijmy dziś ze sobą. Co ty na to?
-
Mieliśmy nauczyć się funkcjonować bez siebie nawzajem…
-
A spanie ze sobą w czymś przeszkadza? Nie widzieliśmy się przez tydzień.. nie
dotykaliśmy się dłużej. – Nagle otworzył szerzej oczy. – CHCĘ CIĘ DOTKNĄĆ. –
podkreślił każdą sylabę, brzmiał jak nałogowy palacz na głodzie nikotynowym.
Nie
zdążyłam nic powiedzieć, bo przycisnął mnie do siebie. Tak mocno, że ugięły mi
się nogi w kolanach.
-
Kuba… - wydukałam. – Miażdżysz mnie.
-
Przepraszam. – szepnął i mnie puścił. – Ale stęskniłem się. Tak kurewsko
bardzo. A ty nie masz ochoty mnie dotknąć.
Byłam
zdziwiona.. Nigdy nie mówił mi wprost tego co czuje. A teraz? Jest taki
szczery… nie widziałam jak się zachować.
-
Przytul mnie. Tak jak zawsze. – powiedział nagle.
Nie
wiedziałam co zrobić. Nie mogłam udawać, że wszystko jest dobrze.. że wszystko
jest tak jak dawniej. Bo NIC nie było dobrze. Spojrzałam na niego. Patrzył się
na mnie z oczekiwaniem i nadzieją. W jego oczach zobaczyłam coś, co kazało mi
to zrobić. Usiadłam mu na kolanach, oplotłam nogami w pasie, zarzuciłam ręce na
szyje, tak by oparł głowę na mojej klatce piersiowej. Siedzieliśmy tak dłuższą
chwilę. Może jednak jest jakaś szansa? Może nadal coś do niego czuję? To jest
tak skomplikowane… Tak trudne.
-
Wystarczy. – powiedziałam.
Było
późno, miałam późniejszą zmianę, byłam zmęczona.
-
Nie. – przycisnął mnie mocniej.
-
Chcę spać. Miałam zajęcia na rano, a pracę skończyłam późno.
-
Dooobrzeee. – jęknął w końcu.
Nawet
nie zdążyłam zabrać nóg, wstając podniósł mnie i zaniósł na górę. Wszedł do
sypialni i delikatnie położył na łóżko. Zaczął powoli mnie rozbierać, całował
każdą część ciała. Przykrył mnie kołdrą, sam się rozebrał i położył obok mnie.
Objął i przyciągnął do siebie tak jak zawsze. Przez chwilę czułam się jak
kiedyś. Gdy było dobrze, normalnie, gdy nie wyobrażałam sobie nawet, że coś
może pójść nie tak. W pewnym momencie odgarnął włosy z mojej szyi i zaczął ją
całować. Cholera, zna moje czułe punkty i raczej nie odpuści.
-
Kuba… - jęknęłam. – Nie.
-
Wiem, że tego chcesz. Nie aż tak jak ja, ale chcesz.
Jaka
była prawda? Miał rację. Cholernie go pragnęłam. Ale tego idealnego Kubę. Tego,
jaki udawał, że jest.
-
Nie. To nie jest najlepszy pomysł.
-
Ale jednak dobry.
-
Nie..
Przerwał
mi pocałunkiem.
piękne :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ; http://photomusiclive.blogspot.com/
Kiedy nowy?! xd
OdpowiedzUsuń