-
Co ty tu robisz? – pisnęłam.
-
Znasz go? – spytał zdziwiony szef.
-
Tak, błagam, puśćcie go, to nie kryminalista. – jęknęłam.
-
Dobra… ale wyprowadź go z budynku.
-
Dobrze.
Pociągnęłam
go za rękę i wyprowadziłam.
-
Co ty zrobiłeś?! – krzyknęłam od razu.
-
Nic wielkiego..
-
KUBA!
-
Tylko chciałem z nim porozmawiać.. jejku nic wielkiego.
-
O czym?
-
O programie… - powiedział niepewnie.
-
I po co?
Byłam
zdenerwowana.
-
Żeby z niego zrezygnowali…
-
I tak tego nie zrobią! Mogłeś mi powiedzieć… będę miała kłopoty..
-
Nie będziesz, wyluzuj.. nic nie zrobiłem.
-
Co im powiedziałeś?
-
Niewiele, nie chciał słuchać.
-
To dlaczego cię wyprowadzili? – nie rozumiałam.
-
Jeszcze się nie domyśliłaś? Nie chciał mnie…
-
Podniosłeś na niego rękę?! – pisnęłam.
-
No… tak jakby..
-
ONI MNIE WYWALĄ!
-
Wcale nie, nie przesadzaj…
-
JAK TO NIE PRZESADZAJ?! CZY TY NIE ROZUMIESZ CO ZROBIŁEŚ?!
-
Wyluzuj..
-
Niks.. musisz wracać. – Josh nam przerwał.
-
Już idę. – odpowiedziałam mu. – Pogadamy sobie później. – skierowałam się do
Kuby.
Weszłam
do studia. Program musiał zacząć, więc nikt nie mógł mi nic zrobić. Dobrze.
***
-
Nie wierzę, jak mogłeś to zrobić?! – wykrzyknęłam wchodząc do salonu.
-
Normalnie. – wzruszył ramionami. – Już się uspokój, nic ci nie jest.
-
Właśnie, że jest! Nawet nie wiesz, jaki opieprz dostałam!
-
Nic ci nie jest..
-
KUŹWA KUBA! POSZEDŁEŚ I NAROBIŁEŚ MI KŁOPOTÓW! NAWET PRZEPRASZAM NIE POWIESZ?!
-
Przepraszam. – powiedział.
Całkiem
gładko poszło.
-
Bardzo cię przepraszam… to był taki trochę spontan. – powiedział i podszedł do
mnie.
-
Zdenerwowałeś mnie… - jęknęłam. – Zostaw moją pracę w spokoju.
-
Dobrze. – przytulił mnie mocno. – Mam dla ciebie jedzenie.
-
To dobrze. Jestem głodna.
Kuba
się zaśmiał.
-
W lodówce. Przygotować ci? – spytał.
-
Poproszę. – powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
Przygotował
to w 5 minut. Postawił na stole, a ja stałam i patrzyłam się jak głupia. Jak
ktoś tak idealny może mieć tyle wad? Stał i patrzył się na mnie. Zaczął iść w
moim kierunku.. Uciekać? Nie, zobaczę co zrobi. Podszedł wziął mnie na ręce i
zaniósł do kuchni. Wybuchłam śmiechem, a on okręcił nas wokół własnej osi,
śmiejąc się razem ze mną. Mocno go przytuliłam, co zakręcił się całkiem
gwałtownie. Zaśmiał się ze mnie i odłożył na krześle. Wzięłam sztućce i
spróbowałam kurczaka, który leżał przede mną na talerzu.
-
Mmm, dobre. – powiedziałam.
-
Wiem to. – zaśmiał się. – Ale dziękuję.
-
Nie ma za co. – zaśmiałam się.
Nastała
cisza… Kuba patrzył się na swoje palce a ja jadłam. Trochę dziwne, zazwyczaj
patrzy się na mnie. Postanowiłam nie pytać, sam mi powie. W swoim czasie. Cały
czas jadłam, to było przepyszne.
-
Monika… - zaczął wreszcie.
-
Tak?
-
Jest sprawa… - nie odzywałam się. – Ja… będę musiał wyjechać.
Co?
Nie chcę, żeby wyjeżdżał…
-
Ok… - powiedziałam cicho. – Na ile?
-
Nie aż tak długo..
-
Ile?
-
2 miesiące.
-
CO?! – pisnęłam.
-
Wiem, też nie za bardzo chcę jechać, ale muszę… Jedziemy nad morze, nauczą nas
przyrządzać prawdziwe owoce morza.
-
Aż dwa miesiące?! Przecież to cholernie długo!
-
Wiem to. – mówił spokojnie. – Jest wyjście..
-
Jakie? – spytałam od razu.
-
Możesz ze mną jechać. – odpowiedział niepewnie.
-
Dobrze wiesz, że nie mogę.. mam pracę.. studia… życie. Muszę tu zostać.
-
Tak sądziłem… ale zapytać zawsze warto. – uśmiechnął się smutno.
-
Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Na pewno nie na AŻ dwa miesiące!
-
Wiem kochanie… ale muszę. Dobrze wiesz, jakby ciebie wysłali, też byś musiała.
-
Wiem… ale… to długo…
-
Wiem, nie tylko dla ciebie to długo. – jęknął. – Ledwo co dzień bez ciebie
wytrzymuję, a co dopiero aż dwa miesiące.
-
Nie chcę tego… musisz?
-
Muszę.
-
Ughh… kiedy?
-
Pojutrze.
Upuściłam
widelec. CO?!
-
Dowiedziałem się dzisiaj.. nie wiedziałem.
-
Jak to pojutrze?! – pisnęłam. – Nie mogą tego robić!
-
Mogą. Niestety.
Jak
to pojutrze? To przecież… za szybko. Zdecydowanie za szybko. Tak szybko na aż
dwa miesiące…
-
Nie.. - jęknęłam.
Wstałam
i poszłam po szklankę wody. Dwa miesiące. Dwa miesiące bez niego. Przecież ja
zwariuję. Poczułam jego ramiona na sobie i odstawiłam szklankę. Położył mi głowę
na ramieniu i oplótł rękoma w pasie. Odwróciłam się do niego przodem, a on mnie
pocałował. Wtuliłam się w jego tors. Złapał mnie za tyłek i delikatnie ścisnął.
Zaśmiałam się i oplotłam go nogami, a on przeniósł mnie do sypialni. Zaśmiałam
się. Mogłam się tego spodziewać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz