Nie wierzę w to co widzę. To Harry. Co on tu robi?
- Co ty tu robisz w samej bluzce? - spytał Kuba - Chodź po koc, pewnie ci zimno.
Nie ruszyłam się. Cały czas patrzyłam się na Harrego. On na mnie.
- Monika, chodź.
- Przestań monikować! Co on tu robi?
- Kto?
- Nie udawaj głupka! ON! - krzyknęłam wskazując palcem w stronę Harrego.
- Monika, tam nikogo nie ma.
- Możesz przestać robić sobie ze mnie jaja?! On tam stoi. Patrzy się na mnie.
- Chodź pod ten koc. Zrobię ci herbaty czy coś.
Usiadłam na kanapie.Harry do mnie podszedł. Kuba wstawił wodę.
- Masz wybór. Albo on albo ja. - powiedział Harry.
- Co? - spytałam zaskoczona.- Nie możesz!
- Mogę.Jeśli wybierzesz jego, zniknę całkiem z Twojego życia. Jeśli mnie, to będziesz musiała go zostawić. Nie możesz się tak nami bawić.
- Harry, jestem dla mnie bardzo ważny. Jesteś moim przyjacielem. On jest moim chłopakiem. Jak możesz robić coś takiego? - spytałam. Chciało mi się płakać.
- Wybór należy do ciebie. - po tym zaczął się rozpływać.
- HARRY! HARRY NIE! HARRY WRACAJ! - krzyczałam, ale już go nie było.
O CO CHODZI?
- Monika! Monika! - zaczął krzyczeć Kuba. - Monika, obudź się!
Po tych słowach otworzyłam oczy. Wiktoria mną trzęsła.
- Wreszcie, Jezu, ale mnie wystraszyłaś. Dlaczego płaczesz?
Rozejrzałam się wokół. Zaczęłam płakać.
- Monika, co się dzieje? - spytała Wiktoria.
- Nie wiem... nie mam pojęcia. Śniło mi się, że Harry kazał mi wybierać. A ja nie umiem wybrać. Nie potrafię.
- Ale co wybrać?
- Nie umiem... - zaczęłam kręcić głową.
- ALE CO WYBRAĆ?! - krzyknęła Wiki.
- Wybrać któregoś z nich. Nie umiem. Kocham ich obu..
- I dlatego płaczesz? Pojebało cię?
- Bo kazał mi wybierać i się rozpłynął. To było takie rzeczywiste. A ja nie umiem. Jakby mi kazał teraz wybierać nie wybrałabym.
- Spokojnie, nie kazał.
- Która godzina? - spytałam.
- 10:00. Spałaś ok. 5 godzin.
- To mało.
- Troszkę. Ale wystarczy. Chodź na śniadanie.
- Już wszyscy wstali?
- Tak. Zrobiliśmy śniadanie, tak jak ty nam wczoraj.
- To słodkie. - powiedziałam.
Zeszłyśmy na dół. Ładnie pachniało. Spojrzałam na stół. Omlety, banany, nutella, bita śmietana, dżem, marmolada, kolorowa posypka, posypka czekoladowa, polewa karmelowa, truskawki.
- Siadaj szybko. - powiedział Niall. - Czekamy już 10 minut.
Ahh ten idiota już jeść by chciał. Wiktoria skarciła go wzrokiem.
- Nie przejmuj się nim. Mamy nadzieję, że ci posmakuje, tak jak twoje dania nam. - powiedziała El.
- To przesłodkie. - powiedziałam i usiadłam.
Wzięłam omlet, nutellę, kilka plastrów bananów i bitą śmietanę.
Każdy wziął co innego.
- Smacznego! - krzyknęła Danielle.
- Tak smacznego! - odpowiedzieliśmy wszyscy razem.
Wszyscy zaczęliśmy jeść.
- To jest na prawdę dobre - powiedziałam. - Jejku,przepyszne.
- To super. - powiedział Niall.
Całe śniadanie zleciało na śmianiu się. Tak bardzo lubię, gdy oni są przy mnie. Robią to tak rzadko, ale gdy to robią czuję się lepiej. Nie lubię się z nimi rozstawać. Nie znoszę gdy wyjeżdżają.
- Dobra, jestem taka pełna, że nawet tańczyć mi się nie chce.- powiedziała Dan.
- Mi się bez jedzenia nie chce, a co dopiero po jedzeniu. - powiedziała El śmiejąc się.
- WY LENIE! WSTAWAĆ! TAŃCZYMY! - krzyknęłam. - TRZEBA SPALAĆ KALORIE!
- Co? - jęknęła Perrie.
- Chcesz być gruba? Zaraz w trasę ruszasz?
- Niks ma rację. Ruszamy się! - krzyknęła Wiki.
- Ruszamy się? Czyżby "Move Your Body" ? - spytała Dan.
- Dlaczego nie? Jest banalnie proste. - powiedziałam.
- To dajemy! - krzyknął Lou wstając.
Spojrzałyśmy się na niego ze zdziwieniem. Reszta chłopców wstała.
- Pokażmy co umiemy. - powiedział Harry.
- Tak! - krzyknął Niall.
Włączyłam laptopa i teledysk. Ustawiliśmy się.
- Kto robi za Beyonce? - spytałam.
- JA! - krzyknęli wszyscy naraz.
- Ja bym była za Dan. Tańczy najlepiej i ma taki sam kolor skóry. - powiedziała El.
- Ej, ej, ej.. Monika też dobrze tańczy. - powiedziała Danielle.
- Nie, lepiej ty to zrób. - powiedziałam.
- No okok.
Włączyłam. Wszyscy zaczęliśmy tańczyć jak Beyonce. Szło całkiem dobrze dopóki Niall nie zaczął tańczyć irlandzkiego tańca. Wszyscy zaczęli się śmiać, ale nadal starali się tańczyć. Skończyło się na tym, że tańczyliśmy taniec Horana.
- Jezuuu, Dan jak ty dajesz radę... - powiedziała El opadając na kanapę.
- Suń to piękne dupsko dziewojo. - powiedział Lou i położył się obok Eleanor.
Zayn siadł w fotelu a Perrie mu na kolanach. Wiki oparła się o Nialla, Liam obejmował Dan. My z Harrym staliśmy i patrzyliśmy się na siebie.
- Chodź kochanie. - powiedział Harry przesłodzonym głosem i otworzył ramiona.
- Ochhh skarrrrbieeee. - powiedziałam piskliwym głosikiem i rzuciłam się na Harrego.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jak słodko, każdy zakochany awwwwwww. - powiedział Harry.
Chwilę postaliśmy w uścisku, odeszliśmy od siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Harry beznadziejny z ciebie aktor. - powiedział Louis.
- To prawda. - przyznał się Harry.
- Nie żebym chciała was wyganiać chłopcy, ale macie spotkanie z Simonem za godzinę. - powiedziała Danielle.
- Cholercia, Simon. - powiedział Liam. - Całkiem zapomniałem. Dziękuję kochanie.- pocałował ją.
Rzadko okazywali uczucia przy wszystkich. Dani jest nieśmiała. Liam zresztą trochę też. Strasznie do siebie pasują. Miło się na nich patrzy.
- Dobra chłopaki, musimy się zbierać i ogarniać. - powiedział Liam.
Wszyscy jak na komendę poszli na górę. Zostałyśmy same.
- Dzięki, że mogli tu zostać. - powiedziała Perrie.- Dzięki temu nie szwędają się za nimi paparazzi i mogą normalnie odpocząć. Jak zwykli ludzie.
- To dobrze na nich działa. - wtrąciła El.
- Przecież to dla mnie przyjemność.- powiedziałam. - Lubię spędzać z wami wszystkimi czas.
- My też cię kochamy Niks.
- Pomyśleć, że 3 lata temu nawet byśmy nie sądziły, że będziemy się znały z kimś takim... - powiedziała Wiktoria.
- Znały? Że będziemy w tak bliskim, intymnym kontakcie! - krzyknęła El.
- Kto w intymnym, ten w intymnym. - powiedziałam ze śmiechem.
- A pamiętacie jak Zayn ciągle krzyczał 'Vas Happenin?!' - spytała Dan. - Jezu, tak miałyśmy tego dość!
- Albo jak Lou łaził z tym sztucznym gołębiem? Udawał, że ten ptak do mnie gada w nocy.
Wspominałyśmy tak przez prawie godzinę. Ciągle się śmiałyśmy. Wreszcie na dół zeszli chłopcy. Danielle musiała iść na próbę.
- Idziemy na zakupy? - spytała Wiki.
- Idźcie.. ja pójdę..
- .. dobra. - przeszkodziła mi Eleanor.- To my bierzemy torebki i idziemy.
Poszły na górę. El dobrze wie, że nie chcę o tym gadać. Nie chcę ich wkurzać. Szczególnie Wiktorii. Czuję, że jeszcze nie wszystko sobie wyjaśniłyśmy. W tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Halo? - powiedziałam.
- Hej... - to Kuba. - co byś powiedziała na spotkanie?
- Hej. Dlaczego nie? Z chęcią gdzieś wyjdę.
- To super. Wyjdź przed drzwi.
- Ok... ale nie zdążysz tak szybko przyjść. - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
No i tam stał on. Rozłączył się i uśmiechnął w ten jego sposób.
-Cześć. - pocałował mnie w policzek.
- Hej. - odpowiedziałam nieśmiało.
- Wiesz gdzie chciałabyś iść? - spytał mnie.
Wszędzie, byle by z tobą.
- Hmm.. nie wiem... dużo opcji.
- Kino? Pizza? Piknik? Rowery?
- Lubisz jeździć na rowerze? - spytałam.
- Bardzo.
- Hmmm... a co Ty na to żeby pojechać rowerami do otwartego kina i tam zjeść pizzę na kocu? - tak, mądra ja.
Mrugnął z niedowierzaniem.
- Na to bym nie wpadł... Świetny pomysł.
- Dobra, to idź po swój rower, ja wezmę swój, wezmę też koszyk i pojedziemy do pizzerii, potem do kina.
- Ok. Zaraz będę spowrotem.
Poszłam do kuchni po koszyk. Zeszłam do garażu po rower. Wyprowadziłam go na podwórko, a wtedy wyszły dziewczyny.
- To do zobaczenia Monika! - krzyknęły.
Pomachałam im. Zdążyły zniknąć za zakrętem, gdy przyjechał Kuba.
- Gotowa? - spytał.
- Nie widać? - odpowiedziałam ze śmiechem.
Uśmiechnął się.
- Nie ma to jak odpowiedz przez pytanie. To jedziemy.
- A ja już chciałam płynąć...
Roześmiał się.
- To płyńmy. Skoro tak ci zależy. - odpowiedział.
- Zaraz pójdę po strój kąpielowy, nie mogę przecież pływać w ubraniach...
Zeszłam z roweru i postawiłam go na nóżce. Już szłam w stronę domu, gdy mnie złapał od tyłu i przytulił. Uśmiechnęłam się.
- Chciałam się przebrać. - powiedziałam.
- Nie. Jeszcze się przeziębisz czy coś. - powiedział.
- Ale jest ciepło.
- To co? Proszę cię, żebyś tego nie robiła.
- No ok, ok. Jedziemy?
- Chwila... - powiedział.
Staliśmy tak. Ja nie wiedziałam o co chodzi, ale nadal stałam.
- Wiesz.. to takie dziwne uczucie. Z jednej strony chcę żebyś o mnie zapomniała i znalazła sobie kogoś innego... kogoś, kto jest lepszy... ale z drugiej strony myśl, że mogłabyś być z kimś innym napawa mnie taką złością. Nie wiem co bym wtedy zrobił.
To go wzięło na spowiedź.
- Dlaczego tak myślisz? Wcale nie jesteś złym człowiekem. Musisz po prostu umieć panować nad złością i agresją. Bo to nie jest najlepsze rozwiązanie emocji.
- Staram się.
- Wiem. Widzę. Chodź, jedziemy.
- Dobra.
Wsiadł na rower i pojechaliśmy. Lubię jeździć rowerem. Przyjemne i pożyteczne. Czuję się wtedy wolna, mogę podziwiać przyrodę, myśleć... mogę wszystko.. nic mi nie przeszkadza, nic mnie nie trapi.
- Oddałbym wszystko, żeby wiedzieć o czym tak fantazjujesz. - wyrwał mnie z rozważań Kuba.
Kuba... ładne imię. Zawsze mi się podobało nie wiem czemu.. Dużo chłopaków, którzy mi się podobali mieli tak na imię. Pamiętam w liceum tak mi się taki Kuba podobał... ale byłam wtedy zbyt nieśmiała żeby podejść i zagadać. Bałam się, że powie swoim kumplom, a oni będą się śmiać.
- A o tak sobie myślę, że świat jest piękny. - powiedziałam.
- O tak, jest.
Zauważyłam moją ulubioną pizzerię jakieś kilka metrów od nas.
- No i czas kupić pizzę. - powiedziałam i skręciłam.
On pojechał za mną. Odstawiliśmy rowery, weszliśmy do środka. Sprzedawca uśmiechnął się na mój widok.
- To co zawsze? - spytał.
- Jeszcze nie wiem, muszę to uzgodnić. - powiedziałam uśmiechając się.
- To co zawsze? - spytał Kuba. - Ile ty jesz?
- Dużo. - odpowiedziałam krótko. - Może być podwójny ser, szynka, jajko i pikle?
- Mają tu takie coś? Bo jeśli tak to weź dwie.
- To co zwykle. - skierowałam się do Rodrigueza.
- Już się robi. - powiedział i zniknął w kuchni.
My usiedliśmy przy stoliku.
- Jesz tyle i nie martwisz się o figurę? - spytał Kuba.
- A powinnam?
- Nie.. nie o to chodzi.. Mało dziewczyn ma gdzieś figurę i kalorie.
- No to jestem w tej małej grupie. Uprawiam sporo sportów, więc to co zjem od razu spalam.Nie wierzę w to co widzę. To Harry. Co on tu robi?
- Co ty tu robisz w samej bluzce? - spytał Kuba - Chodź po koc, pewnie ci zimno.
Nie ruszyłam się. Cały czas patrzyłam się na Harrego. On na mnie.
- Monika, chodź.
- Przestań monikować! Co on tu robi?
- Kto?
- Nie udawaj głupka! ON! - krzyknęłam wskazując palcem w stronę Harrego.
- Monika, tam nikogo nie ma.
- Możesz przestać robić sobie ze mnie jaja?! On tam stoi. Patrzy się na mnie.
- Chodź pod ten koc. Zrobię ci herbaty czy coś.
Usiadłam na kanapie.Harry do mnie podszedł. Kuba wstawił wodę.
- Masz wybór. Albo on albo ja. - powiedział Harry.
- Co? - spytałam zaskoczona.- Nie możesz!
- Mogę.Jeśli wybierzesz jego, zniknę całkiem z Twojego życia. Jeśli mnie, to będziesz musiała go zostawić. Nie możesz się tak nami bawić.
- Harry, jestem dla mnie bardzo ważny. Jesteś moim przyjacielem. On jest moim chłopakiem. Jak możesz robić coś takiego? - spytałam. Chciało mi się płakać.
- Wybór należy do ciebie. - po tym zaczął się rozpływać.
- HARRY! HARRY NIE! HARRY WRACAJ! - krzyczałam, ale już go nie było.
O CO CHODZI?
- Monika! Monika! - zaczął krzyczeć Kuba. - Monika, obudź się!
Po tych słowach otworzyłam oczy. Wiktoria mną trzęsła.
- Wreszcie, Jezu, ale mnie wystraszyłaś. Dlaczego płaczesz?
Rozejrzałam się wokół. Zaczęłam płakać.
- Monika, co się dzieje? - spytała Wiktoria.
- Nie wiem... nie mam pojęcia. Śniło mi się, że Harry kazał mi wybierać. A ja nie umiem wybrać. Nie potrafię.
- Ale co wybrać?
- Nie umiem... - zaczęłam kręcić głową.
- ALE CO WYBRAĆ?! - krzyknęła Wiki.
- Wybrać któregoś z nich. Nie umiem. Kocham ich obu..
- I dlatego płaczesz? Pojebało cię?
- Bo kazał mi wybierać i się rozpłynął. To było takie rzeczywiste. A ja nie umiem. Jakby mi kazał teraz wybierać nie wybrałabym.
- Spokojnie, nie kazał.
- Która godzina? - spytałam.
- 10:00. Spałaś ok. 5 godzin.
- To mało.
- Troszkę. Ale wystarczy. Chodź na śniadanie.
- Już wszyscy wstali?
- Tak. Zrobiliśmy śniadanie, tak jak ty nam wczoraj.
- To słodkie. - powiedziałam.
Zeszłyśmy na dół. Ładnie pachniało. Spojrzałam na stół. Omlety, banany, nutella, bita śmietana, dżem, marmolada, kolorowa posypka, posypka czekoladowa, polewa karmelowa, truskawki.
- Siadaj szybko. - powiedział Niall. - Czekamy już 10 minut.
Ahh ten idiota już jeść by chciał. Wiktoria skarciła go wzrokiem.
- Nie przejmuj się nim. Mamy nadzieję, że ci posmakuje, tak jak twoje dania nam. - powiedziała El.
- To przesłodkie. - powiedziałam i usiadłam.
Wzięłam omlet, nutellę, kilka plastrów bananów i bitą śmietanę.
Każdy wziął co innego.
- Smacznego! - krzyknęła Danielle.
- Tak smacznego! - odpowiedzieliśmy wszyscy razem.
Wszyscy zaczęliśmy jeść.
- To jest na prawdę dobre - powiedziałam. - Jejku,przepyszne.
- To super. - powiedział Niall.
Całe śniadanie zleciało na śmianiu się. Tak bardzo lubię, gdy oni są przy mnie. Robią to tak rzadko, ale gdy to robią czuję się lepiej. Nie lubię się z nimi rozstawać. Nie znoszę gdy wyjeżdżają.
- Dobra, jestem taka pełna, że nawet tańczyć mi się nie chce.- powiedziała Dan.
- Mi się bez jedzenia nie chce, a co dopiero po jedzeniu. - powiedziała El śmiejąc się.
- WY LENIE! WSTAWAĆ! TAŃCZYMY! - krzyknęłam. - TRZEBA SPALAĆ KALORIE!
- Co? - jęknęła Perrie.
- Chcesz być gruba? Zaraz w trasę ruszasz?
- Niks ma rację. Ruszamy się! - krzyknęła Wiki.
- Ruszamy się? Czyżby "Move Your Body" ? - spytała Dan.
- Dlaczego nie? Jest banalnie proste. - powiedziałam.
- To dajemy! - krzyknął Lou wstając.
Spojrzałyśmy się na niego ze zdziwieniem. Reszta chłopców wstała.
- Pokażmy co umiemy. - powiedział Harry.
- Tak! - krzyknął Niall.
Włączyłam laptopa i teledysk. Ustawiliśmy się.
- Kto robi za Beyonce? - spytałam.
- JA! - krzyknęli wszyscy naraz.
- Ja bym była za Dan. Tańczy najlepiej i ma taki sam kolor skóry. - powiedziała El.
- Ej, ej, ej.. Monika też dobrze tańczy. - powiedziała Danielle.
- Nie, lepiej ty to zrób. - powiedziałam.
- No okok.
Włączyłam. Wszyscy zaczęliśmy tańczyć jak Beyonce. Szło całkiem dobrze dopóki Niall nie zaczął tańczyć irlandzkiego tańca. Wszyscy zaczęli się śmiać, ale nadal starali się tańczyć. Skończyło się na tym, że tańczyliśmy taniec Horana.
- Jezuuu, Dan jak ty dajesz radę... - powiedziała El opadając na kanapę.
- Suń to piękne dupsko dziewojo. - powiedział Lou i położył się obok Eleanor.
Zayn siadł w fotelu a Perrie mu na kolanach. Wiki oparła się o Nialla, Liam obejmował Dan. My z Harrym staliśmy i patrzyliśmy się na siebie.
- Chodź kochanie. - powiedział Harry przesłodzonym głosem i otworzył ramiona.
- Ochhh skarrrrbieeee. - powiedziałam piskliwym głosikiem i rzuciłam się na Harrego.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jak słodko, każdy zakochany awwwwwww. - powiedział Harry.
Chwilę postaliśmy w uścisku, odeszliśmy od siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Harry beznadziejny z ciebie aktor. - powiedział Louis.
- To prawda. - przyznał się Harry.
- Nie żebym chciała was wyganiać chłopcy, ale macie spotkanie z Simonem za godzinę. - powiedziała Danielle.
- Cholercia, Simon. - powiedział Liam. - Całkiem zapomniałem. Dziękuję kochanie.- pocałował ją.
Rzadko okazywali uczucia przy wszystkich. Dani jest nieśmiała. Liam zresztą trochę też. Strasznie do siebie pasują. Miło się na nich patrzy.
- Dobra chłopaki, musimy się zbierać i ogarniać. - powiedział Liam.
Wszyscy jak na komendę poszli na górę. Zostałyśmy same.
- Dzięki, że mogli tu zostać. - powiedziała Perrie.- Dzięki temu nie szwędają się za nimi paparazzi i mogą normalnie odpocząć. Jak zwykli ludzie.
- To dobrze na nich działa. - wtrąciła El.
- Przecież to dla mnie przyjemność.- powiedziałam. - Lubię spędzać z wami wszystkimi czas.
- My też cię kochamy Niks.
- Pomyśleć, że 3 lata temu nawet byśmy nie sądziły, że będziemy się znały z kimś takim... - powiedziała Wiktoria.
- Znały? Że będziemy w tak bliskim, intymnym kontakcie! - krzyknęła El.
- Kto w intymnym, ten w intymnym. - powiedziałam ze śmiechem.
- A pamiętacie jak Zayn ciągle krzyczał 'Vas Happenin?!' - spytała Dan. - Jezu, tak miałyśmy tego dość!
- Albo jak Lou łaził z tym sztucznym gołębiem? Udawał, że ten ptak do mnie gada w nocy.
Wspominałyśmy tak przez prawie godzinę. Ciągle się śmiałyśmy. Wreszcie na dół zeszli chłopcy. Danielle musiała iść na próbę.
- Idziemy na zakupy? - spytała Wiki.
- Idźcie.. ja pójdę..
- .. dobra. - przeszkodziła mi Eleanor.- To my bierzemy torebki i idziemy.
Poszły na górę. El dobrze wie, że nie chcę o tym gadać. Nie chcę ich wkurzać. Szczególnie Wiktorii. Czuję, że jeszcze nie wszystko sobie wyjaśniłyśmy. W tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Halo? - powiedziałam.
- Hej... - to Kuba. - co byś powiedziała na spotkanie?
- Hej. Dlaczego nie? Z chęcią gdzieś wyjdę.
- To super. Wyjdź przed drzwi.
- Ok... ale nie zdążysz tak szybko przyjść. - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
No i tam stał on. Rozłączył się i uśmiechnął w ten jego sposób.
-Cześć. - pocałował mnie w policzek.
- Hej. - odpowiedziałam nieśmiało.
- Wiesz gdzie chciałabyś iść? - spytał mnie.
Wszędzie, byle by z tobą.
- Hmm.. nie wiem... dużo opcji.
- Kino? Pizza? Piknik? Rowery?
- Lubisz jeździć na rowerze? - spytałam.
- Bardzo.
- Hmmm... a co Ty na to żeby pojechać rowerami do otwartego kina i tam zjeść pizzę na kocu? - tak, mądra ja.
Mrugnął z niedowierzaniem.
- Na to bym nie wpadł... Świetny pomysł.
- Dobra, to idź po swój rower, ja wezmę swój, wezmę też koszyk i pojedziemy do pizzerii, potem do kina.
- Ok. Zaraz będę spowrotem.
Poszłam do kuchni po koszyk. Zeszłam do garażu po rower. Wyprowadziłam go na podwórko, a wtedy wyszły dziewczyny.
- To do zobaczenia Monika! - krzyknęły.
Pomachałam im. Zdążyły zniknąć za zakrętem, gdy przyjechał Kuba.
- Gotowa? - spytał.
- Nie widać? - odpowiedziałam ze śmiechem.
Uśmiechnął się.
- Nie ma to jak odpowiedz przez pytanie. To jedziemy.
- A ja już chciałam płynąć...
Roześmiał się.
- To płyńmy. Skoro tak ci zależy. - odpowiedział.
- Zaraz pójdę po strój kąpielowy, nie mogę przecież pływać w ubraniach...
Zeszłam z roweru i postawiłam go na nóżce. Już szłam w stronę domu, gdy mnie złapał od tyłu i przytulił. Uśmiechnęłam się.
- Chciałam się przebrać. - powiedziałam.
- Nie. Jeszcze się przeziębisz czy coś. - powiedział.
- Ale jest ciepło.
- To co? Proszę cię, żebyś tego nie robiła.
- No ok, ok. Jedziemy?
- Chwila... - powiedział.
Staliśmy tak. Ja nie wiedziałam o co chodzi, ale nadal stałam.
- Wiesz.. to takie dziwne uczucie. Z jednej strony chcę żebyś o mnie zapomniała i znalazła sobie kogoś innego... kogoś, kto jest lepszy... ale z drugiej strony myśl, że mogłabyś być z kimś innym napawa mnie taką złością. Nie wiem co bym wtedy zrobił.
To go wzięło na spowiedź.
- Dlaczego tak myślisz? Wcale nie jesteś złym człowiekem. Musisz po prostu umieć panować nad złością i agresją. Bo to nie jest najlepsze rozwiązanie emocji.
- Staram się.
- Wiem. Widzę. Chodź, jedziemy.
- Dobra.
Wsiadł na rower i pojechaliśmy. Lubię jeździć rowerem. Przyjemne i pożyteczne. Czuję się wtedy wolna, mogę podziwiać przyrodę, myśleć... mogę wszystko.. nic mi nie przeszkadza, nic mnie nie trapi.
- Oddałbym wszystko, żeby wiedzieć o czym tak fantazjujesz. - wyrwał mnie z rozważań Kuba.
Kuba... ładne imię. Zawsze mi się podobało nie wiem czemu.. Dużo chłopaków, którzy mi się podobali mieli tak na imię. Pamiętam w liceum tak mi się taki Kuba podobał... ale byłam wtedy zbyt nieśmiała żeby podejść i zagadać. Bałam się, że powie swoim kumplom, a oni będą się śmiać.
- A o tak sobie myślę, że świat jest piękny. - powiedziałam.
- O tak, jest.
Zauważyłam moją ulubioną pizzerię jakieś kilka metrów od nas.
- No i czas kupić pizzę. - powiedziałam i skręciłam.
On pojechał za mną. Odstawiliśmy rowery, weszliśmy do środka. Sprzedawca uśmiechnął się na mój widok.
- To co zawsze? - spytał.
- Jeszcze nie wiem, muszę to uzgodnić. - powiedziałam uśmiechając się.
- To co zawsze? - spytał Kuba. - Ile ty jesz?
- Dużo. - odpowiedziałam krótko. - Może być podwójny ser, szynka, jajko i pikle?
- Mają tu takie coś? Bo jeśli tak to weź dwie.
- To co zwykle. - skierowałam się do Rodrigueza.
- Już się robi. - powiedział i zniknął w kuchni.
My usiedliśmy przy stoliku.
- Jesz tyle i nie martwisz się o figurę? - spytał Kuba.
- A powinnam?
- Nie.. nie o to chodzi.. Mało dziewczyn ma gdzieś figurę i kalorie.
- No to jestem w tej małej grupie. Uprawiam sporo sportów, więc to co zjem od razu spalam.
- To dobrze. Wkurza mnie to narzekanie na figurę.
- Nie martw się, mnie też.
- PIZZA GOTOWA! - krzyknął Rodriguez.
Śmieszne ma imię. Brzmi bardziej jak nazwisko.
- Pójdę. - powiedziałam.
- Ja powinienem. Wiesz zapłacić trzeba i w ogóle.
- To miłe.. ale ja wiem ile to kosztuje i już mam gotową sumę. Szybciej będzie.
- Monika.. - warknął. - Błagam cię.
- Kuba, kurde, ja chcę tylko pójść po pizzę.
Popatrzył się na mnie. Nie dam za wygraną, musisz się nauczyć, że nie będzie zawsze po twojemu. Wstał.
- Ja pójdę.
- Kuba.. - przerwał mi i siłą zmusił żebym usiadła.
- Ja.
I poszedł. Rodriguez patrzył się na mnie zaskoczony. Wymusiłam coś na kształt uśmiechu. Spojrzał się niepewnie na Kubę. Błagam, nie wtrącaj się. Delikatnie pokręcił głową, niemal niezauważalnie i poszedł do kuchni.
- Już. - powiedział Kuba, gdy przyszedł. - Widzisz? Nie było tak źle.
- Czyżby? - powiedziałam wściekła.
- Nie. Usiadłaś sobie, odpoczęłaś, a ja wziąłem pizzę.
- Z tobą nawet pizza nie jest bezpieczna.
Jego wzrok stał się lodowaty.
- Facet płaci. Nie chciałaś mi pozwolić. Nie dziw mi się.
- Nie tak to się załatwia.
- Jedziemy? - spytał.
- Tak. Do domu.
Spojrzał się na mnie.
- Nie. - powiedział.
- Przepraszam, ale tu sama zadecyduję.
- Proszę.. nie rób tego.
No i co ja ma z nim zrobić? Nie musiał mnie agresywnie sadzać na krześle.
- Przepraszam.
Spojrzałam się na niego.
- Wiesz, że nie jest za fajnie jak przepraszasz i za chwilę robisz to samo?
- Wiem... ale nie umiem dobrze nad sobą panować.
- To nie będzie twoja wieczna wymówka. Tego można się nauczyć. Nie wiem, bij się w twarz jak będziesz chciał być agresywny. Może to pomoże.
Uderzył się w twarz. CO? On ma napady agresji czy coś?
- Czy ty właśnie..?
- Tak. Wiem, że nie widać, że wszystko mnie denerwuje. STARAM SIĘ. Rozumiesz?
Czyli on tak cały czas się powstrzymuje?
- Za każdym razem jak coś nie idzie po mojej myśli to mam ochotę coś rozwalić... Dlatego uważam, że powinnaś mnie zostawić... i zupełnie bym się nie zdziwił gdybyś to zrobiła. Ale z drugiej strony... tak tego nie chcę, że ci nie pozwolę na to.
To jest szalone. Znamy się tylko kilka dni... a on mówi mi coś takiego? Nie wiem co jest gorsze.. to, że tak mówi, czy to, że zgadzam się z tym wszystkim? Jezus Maria, to okropne. Nigdy nie powinnam się tak szybko w to wciągać. Muszę to jakoś ograniczyć.
- Wiesz... straciłam ochotę na kino.
Muszę wrócić i to wszystko przemyśleć.
- Nie, nie, nie.. - powiedział Kuba.
- Chcę po prostu pójść do domu.
- Mogę pójść z tobą?
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
Spojrzał na mnie miną bezdomnego psa. NIE! Muszę odpocząć..
- Wolałabym nie. Spotkamy się kiedy indziej. - wszystko miało być tak dobrze.
- Spieprzyłem wszystko.
O tak.
__________________________________________________________________________
długi, ale nudny, wiem i przepraszam, ale nie miałam pojęcia co wymyślić.