tak, pewnie się wkurzacie, ale nie miałam internetu. przepraszam. ;c
-
To nie jest możliwe. Inaczej nie byłabym w ciąży. – powiedziałam spokojnie.
-
Ze mną nie. – warknął. – Wiedziałem, wy wszystkie suki jesteście takie same.
-
Przestań.. – jęknęłam.’
-
Z kim? – warknął. – Pewnie z tym pedałkiem, Harrym. Chociaż nie, tak naprawdę
to podrywałaś każdego, pewnie sama nie wiesz kto jest ojcem. – prychnął. –
Nick, Timothy, całe One Direction w sumie, Josh, John…
Zrobiłam
się wściekła i smutna w jednej chwili. Jak on może w ogóle tak o mnie myśleć?
-
Wiem, że jesteś wściekły… ale nie mów takich rzeczy… - jęknęłam.
-
Prawda boli, czyż nie? – spojrzał na mnie drwiąco.
-
Tak. Boli, że przez chwilę mogło ci przejść przez myśl coś takiego..
-
Prawda, szmato, sama prawda.
Pokręciłam
głową.
-
CO KRĘCISZ GŁOWĄ?! Nie potrafisz nawet przyznać się do tego co zrobiłaś?! –
wybuchł.
-
KRĘCĘ, BO MOGĘ! Potrafię! Przyznam, że źle wybrałam! Tylu fajnych chłopaków…
-
CZYŻBY?! TO I TAK NIE TŁUMACZY TWOJEJ ZDRADY! – wyrzucił ręce w powietrze i
odszedł od stołu.
Ja
nadal siedziałam. Nie miałam zamiaru wstawać. Nadal piłam miętę.
-
NAWET SIĘ NIE BRONISZ?! – wybuchł.
-
Po co? Jesteś wściekły i na razie mi nie uwierzysz. – wzruszyłam ramionami. –
Niepotrzebnie się zdenerwuję. Tobie też radzę na chwilę się uspokoić.
-
NIE BĘDZIESZ MI TU, KURWA, RAD DAWAŁA!
-
Jak wolisz.
Stał
naprzeciwko mojego krzesła i patrzył na mnie z nienawiścią i pogardą. Był to
chyba najgorszy widok w moim życiu. Osoba, którą kochasz, nienawidzi cię za
coś, czego nie zrobiłaś. Bałam się uśmiechnąć. Nawet nie miałam ochoty.
Chciałam mu jakoś udowodnić, że źle myśli… ale nie miałam jak.
-
Poczekaj aż urodzi się dziecko, zrobisz test i zobaczysz, że jest twoje.
-
Na pewno. Pewnie z lekarzami też masz jakieś układy, podrobią wyniki. –
warknął.
Otworzyłam
szerzej oczy.
-
Oszalałeś.
Zachował
się jak chory psychicznie człowiek. Pierwszy raz widziałam go takiego.
Podejrzewał mnie o wszystko co najgorsze. Wstałam i podeszłam do niego.
-
Uspokój się. Dobrze wiesz, że nie zdradziłam cię.
Chciałam
go przytulić, ale on agresywnie mnie odepchnął.
-
Jestem, kurwa, bezpłodny! TO NIE JEST MOŻLIWE, ROZUMIESZ?!
-
Rozumiem, ale naprawdę cię nie zdradziłam, więc nie jest możliwym…
Przerwał
mi uderzając mnie w twarz.
-
Przestań kłamać, zakłamana dziwko! Po co w to brniesz?! NIE MOŻESZ BYĆ ZE MNĄ W
CIĄŻY! PO CO CHCESZ, ŻEBYM CI UWIERZYŁ?! IDŹ DO TEGO, Z KTÓRYM TO DZIECKO
ZROBIŁAŚ!
Łzy
naszły mi do oczu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Tak bardzo go kochałam.. nawet
po tym co dzisiaj powiedział i zrobił. Nie chcę żyć bez niego.
-
Chcesz pieniędzy? – syknął. – Czego ty ode mnie chcesz?!
-
Chcę tylko ciebie… - powiedziałam cicho.
-NIE
ZACZYNAJ TYCH SWOICH GIEREK! ZNOWU SŁODZIUTKA I MILUTKA?! NIE NABIORĘ SIĘ JUŻ
NA TO!
-
Kuba… - szepnęłam i dotknęłam jego ramienia.
-
NIE DOTYKAJ MNIE! – uderzył mnie jeszcze raz. Tym razem tak mocno, że straciłam
równowagę.
Spojrzałam
na niego z niechęcią.
-
Wyjdź z mojego domu. – warknęłam.
-
NIGDZIE NIE PÓJDĘ, DOPÓKI NIE PRZEPROSISZ.
-
NIE MAM ZA CO PRZEPRASZAĆ, IDOTO! – krzyknęłam.- NIE CHCESZ, TO NIE WIERZ, PO
PROSTU SOBIE IDŹ, ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!
-
JAK MNIE NAZWAŁAŚ?!
-
SŁYSZAŁEŚ! – przekrzyknęłam go.
-
Głupia zdzira. – syknął i mnie kopnął.
Zastygłam
ze zdziwienia.
-
Czy ty właśnie…
-
Co? – uśmiechnął się, jakby sprawiało mu to przyjemność.
-
Wiesz co…
Kopnął
mnie jeszcze raz.
-
To?
Zamknęłam
oczy z bólu. Zrobił to jeszcze raz.
-
TO ? NIE LUBISZ TEGO DZIWKO?!
- Wyjdź stąd.
– syknęłam. – WYNOCHA, ALE JUŻ! – wydarłam się na pół Londynu.
Zaśmiał się
choro.
- Nigdzie nie
pójdę. Dostaniesz to, na co zasłużyłaś.
Wystraszyłam
się. Jeżeli chciał mi jeszcze coś
zrobić…
- Po prostu
idź sobie. – jęknęłam błagalnie.
- Co? Silna
Monika nie może sobie poradzić z mężczyzną? Gdzie twoje umiejętności
samoobrony? – prychnął.
Nie mogłam się
ruszyć. Byłam obolała. Już miałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam znany mi głos.
- Monika?
Wszystko ok? – to Emily.
Weszła i
zobaczyła nas. Otworzyła szerzej oczy i zesztywniała. Z boku musiało to
wyglądać naprawdę źle.
- Co on ci
zrobił? – wysyczała przez zęby.
- To na co
zasługuje. – zaśmiał się Kuba.
Spojrzała na
niego z obrzydzeniem. Odwróciła się i wyszła.
- Fajna
koleżanka. Fajne ma cycki. – uśmiechnął się do mnie.
Ja tylko
spojrzałam na niego i zastanawiałam się jak mogłam go kochać. Nie kochałam go,
kochałam tylko jego dobrą stronę. Ukrył przede mną tą złą. Myślałam, że jej nie
ma.. a tu niespodzianka! Jednak jest. W tym momencie chciałam tylko, żeby
wyszedł. Nagle drzwi trzasnęły i Emily znowu przyszła.
- Wychodzisz
zanim doliczę do trzech… Inaczej załatwimy to inaczej.
Kuba tylko
prychnął.
- Ciekawe.
- Raz.. –
uśmiechnął się. – Dwa.. – skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Trzy. –
przeniósł ciężar ciała na lewą nogę.
- I co teraz?
– uśmiechnął się.
- Chodźcie! –
skierowała się do drzwi.
Weszło z 6 – 7
facetów. Peter, Josh, Marco, Travis, Ray i kilkoro mi nieznajomych. Od razu
podeszli do niego i podnieśli. Kuba próbował się wyrwać. Ale ja już nie
rejestrowałam nic. Łzy zaczęły mi spływać po twarzy. Poczułam ręce oplatające mnie mocno.
Spojrzałam, jak Kuba próbował się wyrwać. W końcu Peter nie wytrzymał i uderzył
go w twarz. Odwróciłam wzrok. Nie chciałam na to patrzeć. Udało im się go stąd
zabrać. Po jakiejś chwili Emily zapytała:
- Może chcesz
żebym tu z tobą została? Albo lepiej, chodź do mnie.
- Nie trzeba.
Nic mi nie jest, nie chcę wam zawracać du..
- Nawet mnie
nie denerwuj. – przerwała mi. – Idziesz z nami.
- Posłuchaj to
naprawdę nie jest potrzebne.
- Jest. Nie
czujesz się dobrze, nie jesteś bezpieczna, on może tu w każdej chwili wrócić.
- Nic mi nie
zrobi..
- Właśnie
widziałam. Odbiło mu. Idź na górę i weź potrzebne rzeczy, ja tu poczekam.
Stwierdziłam,
że nie ma sensu się z nią kłócić i tak będę musiała w końcu do niej jechać.
Wstałam i poszłam na górę po rzeczy. Po jakichś 20 minutach już schodziłam.
Zatrzymałam się na schodach słysząc Petera.
- Posłuchaj,
jemu odpierdoliło totalnie, trzeba go zamknąć, zabić, wywieźć, cokolwiek, byle
tylko nie mógł się do niej zbliżyć.
- Co? Nie
przesadzaj.. – odpowiedziała Em.
- Nie
przesadzam. Powiedział, że zabije ją, tego faceta i dziecko.
- Czekaj..
jakiego faceta? Jakie dziecko? – usłyszałam ogromne zdziwienie w jej głosie.
- Nie wiem.
Ale ona musi stąd jak najszybciej wyjechać..
- Nie może. –
przerwała mu. – Ma tu pracę, uczelnie, jej życie się tutaj odbywa. Nie może
wszystkiego rzucić i odjechać.
- Trzeba go
jakoś załatwić..
Nie miałam
ochoty tego dalej słuchać. Tupnęłam, żeby wiedzieli, że idę i zeszłam na dół.
Od razu zmienili temat na jakieś głupoty.
- I co,
gotowa? – spytał Peter.
- Ta. –
mruknęłam.
- No to
jedziemy. – uśmiechnął się.
Wymusiłam coś
na uśmiech. Widziałam współczuje w ich oczach. Nie było to potrzebne. Nie
czułam bólu, gniewu, smutku, rozczarowania, żalu. Nie czułam niczego. Byłam bez
uczuć, wyparowały gdzieś. Nie przeszkadzało mi to. Wolę nic nie czuć niż
płakać. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Emily mieszkała po drugiej
stronie Londynu. Weszliśmy do środka, a Peter poszedł pod prysznic.
- Chcesz coś
jeść? – spytała.
Niedobrze nu
się zrobiło na myśl o jedzeniu.
- Nie, dzięki.
– odmówiłam.
- Musisz coś
jeść. Co dzisiaj jadłaś?
- Nie
pamiętam. Śniadanie, lunch… i w międzyczasie
coś jadłam.
- To nie dużo.
- Naprawdę nie
jestem głodna. – zapewniłam ją.
- A boli cię
coś? W ogóle dlaczego zaczął wariować? Coś się stało?
- Nie, nic
mnie nie boli. – nie byłam pewna, czy powiedzieć jej, że jestem w ciąży. –
Stało się coś.. raczej ktoś..
- Zdradził
cię? Ty jego raczej nie..
- Nie, nie o
to chodzi… Ja… po prostu jestem w ciąży.
- I dlatego
wybuchł? – zdziwiła się. – Przecież dużo osób zachodzi w ciążę, jesteście
dorośli, sporo zarabiacie…
- Wiem to. On
mówi, że jest bezpłodny… ale przecież to niemożliwe. Nie zdradziłam go, tylko z
nim uprawiałam seks. Nie jest możliwym, żeby ktoś inny był ojcem.
- Cholera… -
jęknęła. – Nie wierzy ci.. a takie rzeczy się zdarzają. Znam dziewczynę, która
była bezpłodna i zaszła w ciąży. Takie wyjątki się zdarzają.
- Wiem,
właśnie wiem… ale on mi nie wierzy. Myśli, że go zdradziłam. Pojebało go. Myśli
teraz, że zdradzam go z każdym.
- On cały czas
musiał być taki. On to ukrywał… - syknęła.
- Nie ukrywał…
nie chciał mnie zranić… panował nad tym. Nigdy mnie nie bił. Kilka razy tylko
dostałam w twarz. Kończyło się na krzyku. No i bił się też z chłopakami, ale
nie ze mną.
- No prawie
każdy facet bił się z innym facetem, to nie jest złe. Ale ciebie nie miał prawa
uderzyć. Mam gdzieś czy w twarz, czy nie, mocno, czy nie, nawet jeśli bardzo go
wkurwiłaś, nie ma prawa.
- Niby nie,
ale kilka razy poważnie go wyprowadziłam z równowagi i..
- Nawet nie
waż mi się tak myśleć! – przerwała mi. – Jak możesz zwalać to na siebie?! NIE
MIAŁ PRAWA! ŻADEN MĘŻCZYZNA NIE MA PRAWA UDERZYĆ KOBIETY.
- Wiem, masz
rację.. ale ja już nie wiem co mam myśleć… Nie wiem czemu biorę całą winę na
siebie. Kocham go, próbuję go usprawiedliwić.
- To źle. Nie
możesz go usprawiedliwiać.
- Wiem..
- Jestem z
tobą, kochanie. – powiedziała i mocno mnie przytuliła. – Może idź spać?
Prześpij się z tym i jutro może będzie lepiej.
- Chyba tak
zrobię. Ciekawe czy Peter…
- Co ja? –
spytał Peter, który schodził po schodach.
- Nic, nic.
Dobranoc. – powiedziałam.
Wzięłam torbę,
poszłam na górę, szybko się umyłam i położyłam do łóżka. Chciałam zasnąć, ale
nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Myślałam o nim cały czas. To takie
popieprzone. Chciałam, żeby odszedł, chciałam żeby mnie zostawił, żeby to się
skończyło, ale chciałam, żeby nigdy mnie nie opuszczał, żeby było tak dobrze
jak wcześniej. Ale nie mogłam z nim być. On nie był dla mnie dobrze. Powinnam
to skończyć dawno temu. Lepiej późno niż wcale. Wiedziałam, że ten związek nie
wyjdzie mi na dobre i zamiast nie wplątywać się w to, ja się zadurzyłam jak nigdy
wcześniej. Trudno. To musi się skończyć. Nie mogę tak żyć.
***
Minęło kilka
dni. Żyłam u Emily i wszystko było w miarę ok. Niby nie spałam po nocach, ale
po Kubie nie było ani śladu. Mimo tego wszystkiego, ciągle się za nim
oglądałam. Nie chciałam tego robić, ale nie mogłam inaczej. Nigdzie go nie było
i w sumie lepiej dla mnie. Właśnie skończyłam audycję, gdy usłyszałam jakieś
zamieszanie. Poszłam zobaczyć co się dzieje i to co zobaczyłam całkowicie mnie
przeraziło.